Otóż u mojej żony zdiagnozowano raka szyjki macicy,,Carcinoma planoepitheliale G2, za dwa dni będzie operowana i z tego co mi wiadomo lekarze zdecydowali usunąć wszystko jak przy takich zabiegach.
Chciałbym wiedzieć jakie sa szanse przeżycia,jak mi wiadomo jak na razie nie doszło do przerzutów.
Chciałbym wiedzieć czy ten wirus przenosi sie tylko przy kontakcie seksualnym czy też mogło dojść do zarażenia w inny sposób.
[ Komentarz dodany przez: absenteeism: 2010-08-16, 06:49 ] Wydzielam Twój post do osobnego tematu, zgodnie z Regulaminem. Od teraz będzie to Twój własny wątek, w którym możesz opisywać całą historię, zadawać pytania etc.
Na pytanie o próbę oszacowania szans można by próbować odpowiedzieć dysponując większą ilością danych.
Na razie jedyne o czym wiemy, to że jest to rak płaskonabłonkowy o średnim stopniu złośliwości histologicznej.
Nie znamy stopnia zaawansowania choroby, a to głównie od tego zależą szanse na wyleczenie.
Brak przerzutów na pewno jest dobrym prognostykiem i szanse te znacznie zwiększa.
Wirus HPV jest - wg różnych źródeł - odpowiedzialny za wszystkie albo przynajmniej zdecydowaną większość zachorowań.
Autorzy tych wypowiedzi mówią o jego przenoszeniu drogą płciową.
Być może - przynajmniej teoretycznie - jest też możliwe jego przeniesienie drogą krwionośną.
Dziękuje bardzo za szybką odpowiedż na moje pytanie.Niestety nie dysponuje wszystkimi wynikami przebywam za granicą,przeczytałem całą lekturę jaką mi Pan zaproponował i szczerze mówiąc jeszcze bardziej mnie za niepokiła.Niestety nie mogę być teraz w Polsce,jak wczesniej pisałem żona jutro bedzie operowana,dowiedziałem sie tylko że po tym zabiegu będzie poddana radiochemioterapi.Sam nie wiem co mam o tym myślec.Ogólnie rzecz biorąc jestem załamany.No cóż pozostaje tylko czekac..Co za ironia losu,żona skończyła teraz 43 lata a ponad 24 lata pracuje w szpitalu, jest pielęgniarką.niestety ta choroba nie wybiera.Jeszcze raz dziekuje za pomoc.Może uda mi sie zdobyć troche wiecej informacji,jeszcze sie odezwę.
Witam.Żona jest już po operacji,oprócz tego że czuje sie fatalnie nic nie wiem ,ja niestety nie moge byc teraz w polsce.bede dopiero w sobotę.Dopiero wtedy dowiem sie czegoś wiecej.Mam małe pytanie czytałem o lekach dostępnych w stanach,które sa bardzo przydatne w leczeniu,wiem że są drogie ale peiniadze nie mają tu najmniejszego znaczenia,chodzi mi o to że nie wiem czego szukać,może ktoś o tym słyszał.dziekuje za każdą informację.
Magiku,
spokojnie, widac, ze szalejsz z niepokoju. Jest Ci zapewnie tym ciezej, ze nie mozesz byc teraz obok zony.
Twoja zona jest juz po operacji. To bardzo dobra wiadomosc. Operacyjne RSM to dobre rokowanie. Lekarze podejma, albo juz podjeli decyzje co do dalszego leczenia, czy jest konieczne, a jesli tak, to jak bedzie wygladalo.
Wedlug mojego rozeznania (sama jestem po leczeniu RSM), w tej chorobie leczenie wyglada wszedzie bardzo podobnie: operacja, radioterapia + ew chemioterapia cisplatyna. Nie slyszalam, by byl jakis cudowny lek dostepny tylko w USA.
A nawet jesli jest , wszystkiego dowiesz sie na miejscu, po rozmowie z lekarzami. Kilka dni w jedna albo w druga strone nie maja w tej chwila zadnego znaczenia.
Poniewaz sama przeszlam przez koszmar leczenia, powiem Ci, jako byla pacjentka, jak mozesz teraz zonie pomoc. Do soboty wyczytaj jak najwiecej o RSM. Przygotuj sobie pytania do lekarzy. Zone wspieraj usmiechem, sila i wiedza. I nigdy, ale to nigdy nie wracaj przy niej do watku - przez co ta choroba sie rozwinela.
Powodzenia zycze
Jesli chciałbyś się upewnic co do lekow, jakie bedzie brała ?, to ja bym na Twoim miejscu, jesli byłby jeszcze czas , przedzwoniła do lekarza który bedzie, czy juz prowadzi żonę ( tzn bedzie ją leczył i spytała o potrzebę zakupu jakiś lekow ? anna
Witam,droga ,,Aniacha,,.dziekuje za słowa otuchy,jak najbardziej przygotowałem sie na wizyte u lekarza,jestem już umówiony z ordynatorem oddziału na sobotę rano,może mi podpowiesz co powinienem wiedziec i o co powinienem zapytać.Jeżeli chodzi o moją żone to cały czas od samego początku ją wspieram.Nie wyobrażam sobie jak mogło by być inaczej.Rok temu zmarł mój ojciec na raka płuc także wiem jak postepować i rozmawiać z chorym na ten temat.Jeżeli już to mogłabyś wytłumaczyć dlaczego mam nie rozmawiać z żoną o tym zkąd wzieła sie ta choroba i co mam mówic wrazie sama o to zapyta czy też wpadnie na ten temat.Prosze o szczerą odpowiedż.
Magiku
Nie jest to AIDS ani kila; nie mozna RSM wiazac tylko z faktem przeniesienia wirusa poprzez kontakt seksualny. Bo u znakomitej wiekszosci kobiet dochodzi do samowyleczenia zmian wywolanych przez wirus, a czas miedzy "zlapaniem" wirusa a zachorowaniem na raka inwazyjnego wynosi nawet kilkanascie lat.
Powiem Ci tak. U mnie temat - kto, kiedy, dlaczego po prostu nie istnial. Maz nie byl moim pierwszym partnerem, ja nie bylam jego pierwsza partnerka. Zamiast sie doszukiwac, domniemywac i oskarzac, wspieralismy sie nawzajem bardzo mocno. Taka byla nasza, skuteczna metoda. Moze jednak inni musza to wszystko "wyjasnic"? Tego nie wiem.
Twoja zona przezywa bardzo ciezkie chwile teraz. Przeszla histerektomie, pozbawiona zostala narzadow utozsamianych z kobiecoscia, czeka ja przyspieszona i brutalna menopauza. Moze sie czuc przez to malo wartosciowa, moze popasc w depresje. Bedziesz musial byc silny za Was dwoje, pokazac, ze nadal ja kochasz i akceptujesz. Mnie moj madry doktor przestrzegal, ze wiele malzenstw po udanym leczeniu RSM rozpada sie...
Jeszcze jedna sprawa. RSM nalezy do rakow bardzo wstydliwych. Kobiety sie wstydza, bo w powszechnej opinii te chorobe wywoluje, oglednie mowiac, rozwiazly tryb zycia. Spotkalam sie z historia kobiety, ktora mowila - idac dos szpitala tak sie wstydze przed innymi pacjentkami, czuje sie, jakby wszyscy mysleli o mnie - prostytutka, szmata, juz wolalabym zachorowac na raka piersi. Absurd, prawda? (tym bardziej, ze w porownaniu do raka piersi RSM jest jednak latwiejszym rakiem).
To tyle kazania
A o co pytac? Jak zawsze: stopien zaawansowania, stopien zlosliwosci (to juz znasz G2), wynik histopatologiczny wycietego materialu. Czy bedzie dalsze leczenie, jak bedzie wygladalo i jakie konsekwencje pociagnie ono za soba (skutki uboczne fizyczne i psychiczne). Nie wiem, jak takie rozmowy wygladaja w Polsce, jak Wy to ustalicie miedzy soba; moj lekarz nigdy nie odwazylby sie przeprowadzic takiej rozmowy z moim mzem bez mojej obecnosci. To tez sprawa bardzo indywidualna. Do omowienia miedzy Toba i zona.
Trzymam kciuki
i dawaj znaki
Dzieki Ci kobieto.Nie mam dużo czasu ponieważ jestem praktycznie w drzwiach i wyjerzdżam do polski,kazanie było ładne ale w cale nie miałem na myśli zdrady czy coś w tym rodzaju ja jestem pewien co do mojej żony,jak by nie było byłem zresztą jej pierwszym chłopakiem ,ja zawsze byłem wierny,ona wychowała mi czwórke wspaniałych dzieci.Była dla mnie zawsze bardzo wspaniałą żoną. Nie wiem jak doszło do zakażenia,jak Ci wiadomo żona jest pielęgniarka 25 lat przepracowała w szpitalu,razem myslimy że do zakażenia mogło dojść jedynie w gab. gin./ zabezpieczała sie spirałką i w tą stronę kierujemy nasze podejrzenia.Myslałem tylko że myślałaś o czymś co miało podtekst natury psychologicznej.OK.i. na ten temat jeszcze sobie poklakamy teraz muszę spadać.Narazie ,papatki i pozdrowienia.odezwe sie po powrocie.
Magiku,
bon voyage
Dobrze, ze macie gromadke dorastajacych/doroslych dzieci. Przyda sie takze ich wsparcie Ja mam troje dzieci i podczas leczenia zbieralam sily glownie dla nich (swoja droga czeste porody rozniez sa wymieniane w grupie czynnikow sprzyjajacych zachorowalnosci na RSM)
Zycze dobrych rozmow z lekarzem.
Co do kazania - wiesz teraz przynajmniej, co sie "mysli" o tej chorobie.
pozdrowienia
Witam ponownie,już wróciłem,żona od tygodnia jest już w domu.Niestety nie czuje sie dobrze,caly czas skarży sie na bóle jest oslabiona ,wprawdzie jest pod opieką pielęgniarek i lekarzy ale wydaje mi sie że jest z nią coraz gorzej.ogolnie lekarze nic nie mówią poza tym że ich rola sie skończyła.po opercji,teraz musimy czekać na wyniki i na dalszą decyzję co do dalszego leczenia.Mimo wszystko boje się o jej stan zdrowia.nie wiem czy oddziałuje tak na to jej psychika?W sumie nie dziwię się jej cały czas skarży sie na bóle,po takiej operacji to normalne,do tego doszło zapalenie jamy ustnej plus czeste oddawanie moczu,doslownie co pół godziny,oprócz tego caly czas gorączkuje.Nie dziwie sie że sie martwi.Ale wydaje mi sie że problem tkwi gdzie indziej.Jest bardzo zmieniona na twarzy,wygląda tak jak by sie czegoś bardzo bała,nie wiem jak to określić,najbardziej boli mnie to ze nie wiem jak jej pomóc,rozmowa,pocieszenie nie wiele pomaga.Z tego co wiemy rokowania na wyzdrowienie są dobre,ale to tylko przypuszczenia.A może już sie poddała i nie chce z tym walczyć.Zobaczymy co przyniesie jutro.
Niestety nie czuje sie dobrze,caly czas skarży sie na bóle
magik napisał/a:
lekarze nic nie mówią poza tym że ich rola sie skończyła.po opercji,teraz musimy czekać na wyniki i na dalszą decyzję co do dalszego leczenia.Mimo wszystko boje się o jej stan zdrowia
nie zgodzę się, Twoja żona miała nowotwór, (piszę czas przeszły ) lekarze mają obowiązek, zwlczania bólu pooperacyjnego. Tu pomoże pyralgina w zastrzykach. Na ból stawów i mięśni paracetamol i rozkurczowo- naprzemiennie no-spa.
magik napisał/a:
czy oddziałuje tak na to jej psychika?
oczywiście,przecież jest świadomą kobietą a nikt nie wytłumaczył jej obaw -zysków i ewentualnych strat.
magik napisał/a:
doszło zapalenie jamy ustnej plus czeste oddawanie moczu
nystatyna do pędzlowania jamy ustnej i furagina plus duże dawki wit. C na zapalenie dróg moczowych.
Rokowania, to nie przypuszczenia. To bardzo, bardzo duze prawdopodobienstwo. Setki kobiet daloby wiele, by uslyszec - ma Pani dobre rokowania. Powtorze raz jeszcze - to bardzo dobra wiadomosc i ciesze sie, ze mieliscie szczescie uslyszec te slowa.
A jesli chcesz potwierdzic opinie lekarzy przez osoby tu pomagajace, musisz podac wiecej szczegolow, pod postacia wynikow i informacji z karty wypisu.
Z tego co piszesz wnioskuje, ze Twojej zonie jest bardzo ciezko psychicznie, ze raka postrzega tylko w kategorii straty. Dochodzi takze stres zwiazany z oczekiwaniem na wyniki pooperacyjne. Wazne, zeby sprobowac odgonic ten wszechogarniajacy smutek i raczej przyjac postawe wojownika - poznac kim jest wrog, jak mozna go zwyciezyc i nie dac mu szans na zadnym froncie. Moze pomoze Wam kontakt z paniami ze Stowarzyszenia Kwiat Kobiecosci www.kwiatkobiecosci.pl wygooglujcie tez Akademie Walki z Rakiem, moze maja filie w Waszym miescie.
To jest troche tak - Wasza rodzine spotkalo nieszczescie - ciezka choroba. Ale nie pozwolcie, by poza cialem zawladnela Waszymi umyslami, wszystkimi myslami. To trudne zadanie, czasami niemozliwe do wykonania bez wsparcia. Dlatego szukajcie pomocy - piszcie tutaj, zapytajcie lekarza, poszukajcie grup wsparcia.
Czeste siusianie po histerektomii to norma. Cos mi sie jednak wydaje, ze czestotliwosc co pol godziny jest zbyt duza. Zona nie powinna tez goraczkowac. Piszesz, ze jest pod opieka lekarzy. Takze w domu? Moze zasugerowac badanie moczu?
Trzymam kciuki. I pozdrow zone. Powiedz jej, ze nie jest sama. Sa nas tysiace, kobiet ktore zwyciezyly z RSM.
[ Dodano: 2010-08-29, 23:35 ]
wlasnie, co do bolu widze, ze Madziorek juza napisala
Z doswiadczenia - gdy bolalo - mowilam i domagalam sie pomocy. Dostawalam ja i od razu bylo mi lepiej. Takze psychicznie
No cóż,żona jest już w domu i powoli dochodzi do zdrowia.Pisze >powoli<bo nie obyło sie bez komplikacji.
zaraz po tygodniu,od wyjścia ze szpitala musiała wrócić z powrotem stwierdzono posocznicę.Kolejny tydzień w szpitalu.
Po powrocie niestety długo nie mogła dojść do siebie,nie wytrzymywała psychicznie.
Cały czas czekanie na pierwsze badania pooperacyjne.Dopiero one w sumie postawiły ją na nogi.
wyniki histopatologiczne ,wynik pozytywny,lekarz prowadzący stwierdził że żona jest zdrowa jak ryba.
Zalecił sześcio tygodniowy pobyt w szpitalu w celu przeprowadzenia radioterapi [ 25 naświetleń] plus chemia w tabletkach.I to juz od pażdziernika.
W trakcie badania ginekologicznego okazało sie że w pochwie są widoczne nicie chirurgiczne, minęło już tyle tygodni że nie możliwe jest aby sie nie rozpuściły.
To powoduje ropna wydzielinę co z kolei bardzo niepokoi moją żonę, zastanawiamy sie czemu tak sie dzieje wprawdzie musi zgłosic sie do poradni K,ale jak zwykle boi się.
najgorsze jest to że nie wiem jak dalej może sie potoczyć czy rozwój choroby bedzie całkowicie zatrzymany,czy jeszcze może dojść do powikłan czy też przerzutów.
Na razie chciałbym bardzo serdecznie podziekować wszystkim tym, którzy służyli mi dobrą radą oraz za wszystkie słowa otuchy.
Gdybym mógł wesprzeć jakoś finansowo zacne forum to prosiłbym o jakiś nr. konta.
Jeszcze raz serdecznie dziekuje,co nie znaczy że nie będę was odwiedzał.
Serdecznie pozdrawiam.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum