Dzień dobry Wszystkim!
Długo zwlekałam z napisaniem postu, chciałabym prosić o opinie na temat leczenia mojej mamy.
Jakoś rok temu, (ok. maja 2016) moja Mama (wtedy 55 lat) z krwotokiem z dróg rodnych (wcześniej miała częśte krwawienia, ale nie dała się przekonać, żeby iść do lekarza) trafiła do szpitala, miała łyżeczkowanie, po czym wykryto u niej raka trzona macicy z różnicowaniem raka jasnokomórkowego. Skierowano ją na TK, USG oraz rentgen, które nie wykazały niczego oprócz powiększonej macicy. Operację wycięcia macicy z przydatkami oraz siecią w Szczecinie zaplanowano na początek sierpnia zeszłego roku.
Wyniki badania histopatologicznego w załącznikach. Znaleziono przerzut raka w jednym z wyciętych węzłów. Pani doktor prowadząca zleciła 6 cykli chemioterapii oraz póniej radioterapię i brachyterapię, z czego Mama była w stanie przejść dwa, ponieważ ma cukrzycę i po drugiej chemii przez niewydolność nerek trafiła do szpitala w stanie zagrożenią zycia. Lekarka zdecydowała się zakończyć chemię i przejść od razu do radioterapii, która była przeprowadzana w ośrodku w Koszalinie. Mama skończyła ją z początkiem stycznia i dostała zalecenie od lekarza by jakoś za dwa miesiące zgłosić się do lekarki prowadzącej w Szczecinie.
Stąd moje pytanie, czy nie jest to za długi czas? W tym czasie mogły się zrobić odległe przerzuty... Czy nie wynika to z tego, że w tym stadium już nic się nie da zrobić, więc po co obciążać służbę zdrowia? Jestem z lekarskiej rodziny, więc wiem jak to działa od środka:( Chciałam iść z mamą do jakiegoś ginekologa-onkologa prywatnie, ale czy jest sens?
Wiem, że jest to już bardzo zaawansowany rak i nie łudzę się, że da się już nic zrobić. Dziadek, tata mamy, notabene lekarz, umarł na chłoniaka i wiem, że rak musi być naprawdę w początkowej fazie, żeby go pokonać. Tym bardziej, że z racji przeciwskazań Mama nie będzie mogła brać więcej chemii :( powoli zaczynam przewidywać przyszłość :(
Bedę bardzo wdzięczna za wszelkie iformacje lub wskazówki
Poniżej wklejam wyniki badań Mamy.