W przestrzeni zaotrzewnowej oraz otoczeniu pnia trzewnego zlewne obszary densyjności miękkotkankowej o łącznym wymiarze w płaszczyżnie poprzecznej ok. 7x7,5 cm wzmacniające się stopniowo po podaniu środka kontrastowego, nie oddzielające się od ż.gł.dolnej i ściany aorty brzusznej, nadnercza lewego, odcinka górnego moczowodu lewego i części przyśrodkowej nerki lewej, głowy i trzonu trzustki, pnia trzewnego oraz t. krężkowej górnej- obraz w pierwszej kolejności sugeruje zmiany węzłowe ze współistniejącymi zmianami po przebytym leczeniu, wskazana pełna korelacja kliniczna.
Wątroba bez widocznych zmian ogniskowych, niepowiększona.
Pęcherzyk żółciowy, usunięty.
Przewody żółciowe wewnątrz i zewnątrzwątrobowe nieposzerzone.
Trzustka z cechami lipomatozy, poza tym zmian nie wykazuje.
Nerki i moczowody: w UKM nerki lewej cewnik DJ, miąższ nerki lewej w fazie tętniczej wzmacnia się mniej intensywnie w por. ze stroną przeciwną, istotna hemodynamicznie stenoza t. nerkowej lewej, UKM-y obustronnie nieposzerzone, nerka lewa nie wydziela śr. kontrastowego w dostępnych fazach badania.
Nadnercza w normie.
Pęcherz moczowy miernie wypełniony, niezakontrastowany, zmian patologicznych nie widać.
Narządy miednicy mniejszej : silne artefakty z protezy biodrowej lewej- ocena ograniczona, zmian nieuwidoczniono.
Jelita bez cech niedrożności.
Otrzewna: wolnego płynu nie widać.
Aorta brzuszna: nieposzerzona.
Obraz TK w pierwszej kolejności wskazuje na masywny rozsiew węzłowy. Zmienione węzły chłonne tworzą duży pakiet przylegając do wielu kluczowych struktur / narządów bez ewidentnych cech ich ucisku i naciekania (ale nie jest to wykluczone).
Wyjątkiem jest lewy przewód moczowy, który w wyniku ucisku stał się niedrożny - założono zatem cewnik (znajduje się on obecnie właśnie wewnątrz tego moczowodu). Opis tomografii, bieżące wyniki badań (mocznik, kreatynina, GFR) oraz samą chorą moim zdaniem powinien skonsultować urolog - nie ma pewności czy cewnik nadal spełnia swoją funkcję. Jeśli przestanie - trzeba będzie zrobić nefrostomię, bo blokada odpływu moczu z nerki = szybka i bardzo bolesna śmierć.
Masywne zmiany węzłowe w jamie brzusznej stawiają również pod znakiem zapytania to co może się dziać w klatce piersiowej - rozważano wykonanie chociaż RTG? Chyba, że chora jest bezobjawowa i jakość jej życia nie jest obecnie mocno obniżona.
Chętnie odpowiem na konkretne pytania,
pozdrawiam ciepło.
Bardzo dziękuję Madziu za rzeczową analizę. Mama moja cewnik założony ma od 10 lipca b.r. więc jest to około trzech tygodni, badanie TK wykonane było tydzień póżniej. Przytoczę ostatnie wyniki badań biochemicznych dot. pracy nerek:
Kreatynina 0.81 mg/dl
GFR 71,9 ml/min/1.73^2
CRP 10.2 mg/l
Są to również wyniki z przed trzech tygodni, w chwili obecnej nie ma szans na to, aby mama poddała się analizie, nie zgodzi się i już, na zasadzie " nie bo nie ". Jest bardzo słaba, wymęczona i bardzo schudła. Mamy opiekę HD, przeciwbólowo podaję TRANSTEC 51 jednostek co cztery doby, oraz trzy razy dziennie APAP max 2 tabletki, oraz trzy razy dziennie DORETTĘ. Ból jest jako tako opanowany.
Boję się wspomnieć o wizycie u urologa i kolejnych badaniach, przekonanie jej do założenia cewnika kosztowało mnie utratę ogromu mojego zdrowia, to była regularna wojna, ale udało się. Nie mam już sił na powtórkę z rozrywki! Co robić?
To co opisujesz zmienia sprawę.
Po pierwsze - nie można postępować wbrew woli chorej. Mamy rozsiew nie nadający się do leczenia onkologicznego (poza ewentualnym postępowaniem interwencyjnym), wyniszczenie, osłabienie i wyraźną odmowę odnośnie poddania się dalszemu leczeniu, które w tej sytuacji - choć granica jest cienka - można by już nazwać uporczywym.
Co robić? Uszanować wolę chorej. Stan mamy wskazuje na to, że choroba jest pewnie bardziej zaawansowana niż wskazuje na to suchy opis tomografii jamy brzusznej. Tomografia ma ograniczoną czułość, poza tym nie wiadomo co się dzieje w innych częściach ciała (klatka piersiowa, OUN).
Jednak przy takim stanie ogólnym chorej (i ograniczonymi możliwościami leczenia) dalsza diagnostyka traci sens. Jeszcze gdyby chora chciała... - ale nie chce.
Basia2000 napisał/a:
Mamy opiekę HD, przeciwbólowo podaję TRANSTEC 51 jednostek co cztery doby, oraz trzy razy dziennie APAP max 2 tabletki, oraz trzy razy dziennie DORETTĘ. Ból jest jako tako opanowany.
I to jest to, co powinno Cię w tej chwili interesować i nad czym warto nadal czuwać.
Takie jest moje zdanie.
pozdrawiam ciepło.
DZIĘKUJĘ MADZIU za te słowa, zdjęłaś mi ogromny kamień z serca, będę czuwać nad tym, aby reszta jej życia była jak najmniej bolesna, a jak przyjdzie czas przeprowadzę ją z wielkim smutkiem i bólem serca na ten drugi brzeg.DZIĘKUJĘ
Dziękuję Dronko.
Jeżeli istnieje piekło to ja mam je tu na ziemi, mama moja daje mi tak w kość jak mama Bonaja, nie wiem czy śledziłaś jego wątek, w każdym razie mamy podobnie. Co do hospicjum to mama jest pod opieką domowego, czy staje na wysokości zadania? Pomagają mi jak mogą, ale coż z tego jeżeli mama nie chce przyjmować leków, każda dawka to walka, Ma zalecone przez psychiatrę psychotropy, oklejoma jest Transecem 70 jednostek i dodatkowo podajemy sevredol 5 mg co sześć godzin z uwagi na duszności. Niektóre dawki są pomijane, zwyczajnie nie da się ich podać, mama jest pobudzona i bardzo agresywna. Od trzech dni na zasinione dłonie to efekt krążenia, skaczące ciśnienie. Pod żadnym pozorem nie godzi się na hospicjum stacjonarne, a my z ojcem nie mamy już sił, moja bratanica wyraziła chęć pomocy widząc moje nieludzkie zmęczenie objawiające się omdleniami i krwotokami z nosa, ale też nic z tego to młoda dziewczyna, która nie miała z babcią zbyt wielu w życiu kontaktów ( moja była bratowa- mądra kobieta po rozwodzie z moim bratem izolowała swoje córki przed babcią z uwagi na jej ciężki, despotyczny charakter mama ma też cech psychopatyczne), nie podołała uciekła z płaczem po kilku akcjach z babcią podczas próby podania jej leków. Mama jest wyniszczona, splątana, serce mi pęka jak na nią patrzę, ale jestem bezradna. Rozpaczliwie potrzebuję pomocy. Co robić?
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Mama przyjmuje amitriptylinum 10mg dwa razy dziennie, mitragen 45mg jeden raz dziennie wieczorem i perazin 25mg dwa razy dziennie.
Dodatkowo jak już wcześniej wspomniałam transec 70 co cztery doby i sevredeol 5mg co sześć godzin.
Dziś po raz pierwszy od niepamiętnych czasów przyjęła leki bez protestów i awantury. Jest splątana w śpiącym na kanapie tacie widziała swojego syna, który żyje i mieszka za granicą, mówiła o swoim dawno zmarłym bracie i babci, ale jest bardzo spokojna, ma zasinione stopy pod spodem, opuchnięte nogi i zasinione dłonie.
Czuwam przy niej, choć wysyła mnie do domu, biję się z myślami co robić? pójść? czy zostać? Może nie chce mnie koło siebie? Co doradzacie?
biję się z myślami co robić? pójść? czy zostać? Może nie chce mnie koło siebie? Co doradzacie?
Trudno Basiu doradzić, te sine nogi/ręce są niepokojące, były wcześniej? Może powinnaś zostać ale być w pobliżu/obok skoro mama wysyła Cię do domu. Nie wiem, chcemy być do końca ale czy to zbliżający się koniec, nie wiem? Zrób to co Ci serce podpowiada.
Dłonie są zasinione od czterech dni, stopy od dziś. Moje serce nie podpowiada mi nic, to trwa już długo blisko trzy lata choruje, a ja jestem cały czas zaapsorbowana jej chorobą, jestem bardzo, ale to bardzo zmęczona i mam na głowie swój dom, dom rodziców i pracę, sypiam po trzy-cztery godziny dziennie. Od piętnastej średnio do dwudziestej pierwszej jestem u rodziców do domu trafiam około 22-giej i zabieram się za gotowanie dla dwóch rodzin, pranie dla dwóch rodzin, prasowanie dla dwóch rodzin i wszystkie inne przyziemne czynności. Muszę wszystko zrobić sama, nie mam pomocy, ani nie mogę zatrudnić pomocy do rodziców gdyż mama stanowczo nie wyrażała na to zgody, a po drugie względy finansowe, oszczędności życia moich rodziców mama ofiarowała mojemu bratu, który chętnie i bez mrugnięcia okiem je przyjął i dziś nie odbiera nawet od nich telefonu. Ja mam również chorego męża i swoją rodzinę i nie mogę dawać już więcej niż daję, byłoby to krzywdą dla moich bliskich. Ciężkie to wszystko i bardzo skomplikowane, nikt mnie nie rozumie, wszyscy pukają się w czoło i wręcz śmieją ze mnie mówiąc, że to co mam to na swoje życzenie. Nie śmię nikogo prosić o pomoc przy mamie, ma trudny charakter jest skonfliktowana z całym otoczeniem i nikt mi tej pomocy nie proponuje, jak nieśmiało mówię, że mi ciężko to każdy odpowiada, że przecież moja mama urodziła nie jedno dziecko tylko dwoje.
Bardzo współczuję bo wiem jakie to ciężkie, opiekowałam się bliskim chorym na Alzheimera, opiekowałam się sama chorą na raka mamą po wylewie. Wiem jak jest ciężko i tak jak Ty miałam pracę, dom, rodzinę. Czasami hospicjum nade mną się litowało niż nad chorą mamą bo wyglądałam na koszmarnie wymęczoną i fizycznie i psychicznie. Ja akurat nie mam rodzeństwa więc ta opieka wiedziałam, że spada tylko na mnie.
Z perspektywy czasu powiem, że opiekę powinniśmy zapewnić ale nie kosztem naszego zdrowia, bo swoje w dużym stopniu straciłam. Wszystko w granicach rozsądku bo my będziemy żyć dalej, ile nie wiadomo ale musimy mieć siłę na dalsze życie, na rodzinę i czasami musimy znaleźć w tym całym nieszczęściu, które nas doświadcza czas dla siebie. Musimy dla zdrowia psychicznego wyjść, zostawić na chwilę to wszystko na głowie innych i zaczerpnąć "świeżego powietrza", zapomnieć na chwilę co się wokół nas dzieje albo pójść położyć się na chwilę i odpocząć. Tak mi też mówił lekarz/pielęgniarka z hospicjum bo ja byłam 24 h/dobę wręcz bałam się zostawić na chwilę moją chorą.
Co ma się stać Basiu, i tak się stanie, na to już nie masz żadnego wpływu więc pomyśl o sobie, bo wykończony opiekun to zły opiekun, nerwowy, wyczerpany i sam niszczący swoje zdrowie a mamy tylko jedno.
Trzymaj się i chyba czas żebyś w tym całym nieszczęściu pomyślała o sobie. Nie myśl co powiedzą inni, niech mówią co chcą, oceniać łatwo, gorzej z pomocną dłonią.
pozdrawiam ciepło
Ciężkie to wszystko i bardzo skomplikowane, nikt mnie nie rozumie, wszyscy pukają się w czoło i wręcz śmieją ze mnie mówiąc, że to co mam to na swoje życzenie
Basiu przykro mi że taką trudną sytuacje masz. Jednak to gadanie że masz coś na "własne życzenie" to totalna bzdura i zamknij się na takie głupie gadanie. Nikt nie życzy sobie choroby bliskich i każdy wolałby siedzieć i pić z mamą kawę niż widzieć ja leżąca i chorą i z powodu opieki przewracać swój świat do góry nogami. Jesteś wspaniała ale faktycznie musisz odpocząć. Też myślę że wykończony fizycznie i psychicznie opiekun nie jest najlepszą opcją.
Pozdrawiam Cię serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Basiu,
Obecnie stan Mamy wygląda na ciężki, ale jeśli chodzi o leczenie psychotropowe to ono jest żadne wobec objawów, jakie prezentuje Mama. Jeśli Mama wyjdzie z obecnego załamania stanu - niech psychiatra zmieni leki, albo Ty zmień psychiatrę.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum