Witajcie.
Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam.
Mama zmarła 10.06.2011.
Odeszła po trudnej walce w szpitalu. Nie dała dłużej rady.
Do samego końca całkiem świadoma tego co się dzieje.
To był piątek. A od poniedziałku było z godziny na godzinę gorzej. Jelita przestały jej pracować, zrobiła jej się jakaś przetoka ropna. cały czas była na kroplówkach, ale do czwartku jeszcze silna, wstawała. W czwartek wieczorem pojawiły się trudności z oddychaniem, zaczęli dawać jej tlen. W piątek już nie mogła wstać. Jak pojechaliśmy do szpitala, to Pani doktor spytała się nam czy mogą podać mamie morfinę, żeby wyłączyć jej świadomość, bo powoli odchodziła od nas. Jak podali jej tą morfinę, to już ak jakby usypiała, ale co jakiś czas łzy jej płynęły po policzkach. Odeszła o 13:15.
Dziś już żyjemy dniem codziennym. W ogóle w miarę szybko wszystko wróciło do normy.
Chyba byliśmy na to dobrze przygotowani. Ciężko patrzeć na taką chorą osobę kiedy cierpi, ale kiedy odchodzi, to nam jest lżej. Gorzej się przeżywa nagłą śmierć bliskiej osoby, tak mieliśmy z teściem.
Powiem Wam, że chyba żałuję, że powiedzieliśmy jej o ciąży. Po mamy śmierci, lekarka powiedziałami, że kiedy z mamą rozmawiała, to mama powiedziała, że najbardziej boli ją to, że nawet nie wie co się urodzi. Tak bardzo liczyła w końcu na wnuczkę. Więc tak sobie myślę, że może gdyby nie wiedziała byłoby jej łatwiej.
Ostatnio ktoś mi powiedział, że tak to już w życiu jest, że jedni robią miejsce innym.
Tylko dlaczego ci najlepsi????????
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum