Witajcie!!!
Z przeniesieniem na oddział paliatywny trochę poczekam. Mame przenieśli na oddział urologiczny i tam założyli jej dreny do nerek. Stało się coś niesamowitego. Już parę godzin po tym mama mogła poruszać nogami bez bólu i ogólnie się lepiej poczuła nawet trochę wody z nóg zeszło. Jednak jej pomogli. Nawet o dziwo mama zaczeła wszystko jeść i nie wymiotuje.Ogólnie jest w lepszym stanie. Nic z tego wszystkiego nie rozumiem. Nawet wyniki się poprawiły: chemoglobine ma 9,20 a kreatynina 6,54.Mama nie może normalnie wstawać ale lepiej się czuje. Jutro znowu będą robić badania i zobaczymy co będzie dalej. Na nefrologii płakała a teraz nawet czasami się uśmiechnie. Nie wiem jeszcze ile ma te dreny mieć ale cieszę się że jednak jej ulżyli w cierpieniu. Bardzo dziekuję za pomoc i naświetlenie sytuacji. Jak coś się znowu będzie działo to faktycznie przeniosę mamcie na paliatywny.Nie chce żeby cierpiała.
Masakra!!!
Mame wysłali do domu. Dreny ma nosić przez 3 miesiące. Lekarz powiedział wprost że więcej nie da się zrobić i że mama umiera. Wysłali ją do domu bo oni już nic innego nie mogą zrobić.Znowu nie je tylko pije rosołki.Czasami jej się chce banana albo kiwi, nie wiem czy powinna jeść takie rzeczy ale jak ma ochotę to jej daje. Leży na łóżku i wogóle nie wstaje, załatwiam pieluchy bo inaczej się nie da. Na razie będzie w domu dopóki będę mogła się nią zająć to tak będzie. Przychodzi pielęgniarka i mi pomaga.Wszyscy mi mówią że to już za niedługo nawet mama chce sobie pare spraw zakończyć i załatwić. Chyba nadeszła ta chwila i ona to czuje. Strasznie się boję. Zorientowałam się gdzie jest oddział paliatywny w naszej okolicy w razie jakbym nie dawała rady.Dziękuję za radę bo to są teraz bardzo cenne rady.
[ Dodano: 2011-06-01, 08:25 ]
DSS podziękowania są dla ciebie bo wszystko rzeczowo tłumaczysz że wiadomo o co chodzi i co załatwić.
U nas się nic nie zmieniło. Mama jest coraz słabsza. Wszystko ją boli, dzisiaj była lekarka i podwoiła znowu dawke leku przeciwbólowego bo poprzednia już nie działała.Dzięki drenom zeszła z niej woda, jeszcze nie wszędzie ale już nie jest napuchnięta jak balon. Dzięki temu też spadła kreatynina bo teraz jest 1,4. Zrobiłyśmy mamie badania bo dopytywała się o chemie ale hemoglobina jest 7,7 a to mówi samo za siebie. Jest coraz ciężej, je tylko rosołki, kisielki i kaszki dziecięce. Dostała też dodatkowy lek przeciwbólowy bo bardzo ją bolała noga.Nie wiem jak to wszystko będzie, teraz jeżdże do mamy z dzieciakami i czasami jest ciężko. One chcą się bawić a mama potrzebuje spokoju i nie wiem jak to wszystko pogodzić. Jestem coraz bardziej zmęczona i nerwowa. Nie mogę zostawić ani dzieci ani mamy.Mam nadzieje że jakoś się to poukłada.Trzymajcie się jeżeli wogóle ktoś mnie czyta. Dobranoc, trzeba się w końcu położyć.
Dreny będą.. do końca, a nie przez "3 miesiące". Z prostej przyczyny: nagła poprawa po wykonaniu nefrostomii świadczy o pozanerkowej niewydolności nerek - przyczyną tej niewydolności była w tej sytuacji przeszkoda w odpływie moczu z nerki do pęcherza moczowego.
W zaawansowanym raku trzonu lub szyjki macicy taka sytuacja jest niestety dość częsta.
Guz szerzący się w miednicy mniejszej uciska moczowód (anatomia temu niestety sprzyja; moczowód jest długi i wąski) powodując jego niedrożność. W tej sytuacji droga, którą mocz spływa z nerki do pęcherza moczowego zostaje zamknięta:
Gdy nie można już podjąć czynności, które zmniejszą guz (np. chemioterapia) - podstępowaniem ratującym jest wtedy nefrostomia, tj. założenie cewnika (drenu) wprost do nerki - i w ten sposób odprowadzanie moczu.
Likwidacja cewników spowodowałaby natychmiast ponowną niewydolność nerek.
Nefrostomia oczywiście nie ma wpływu na dalszy, naturalny przebieg choroby nowotworowej, nie zmniejsza też dolegliwości i objawów związanych z zajęciem innych narządów.. Ponieważ jest to zabieg inwazyjny, a następnie zmusza leczonego już tylko objawowo pacjenta do przeżycia końcowego etapu swego życia z przetoką nerkową - obecnie w medycynie paliatywnej uważa się, że decyzję o wykonaniu nefrostomii podejmuje się w oparciu o rokowanie, stan ogólny, dolegliwości wynikające z zajęcia innych narządów i o wolę samego pacjenta.
Czasem bowiem (w terminalnym okresie choroby) wytworzenie nefrostomii nie 'ratuje życia' a zwyczajnie przedłuża cierpienia..
Mała 28 napisał/a:
nawet mama chce sobie pare spraw zakończyć i załatwić.
Dzięki za odpowiedź i naświetlenie sytuacji i wogóle za odzew. Twoje posty dużo mi dają. Co do leków przeciwbólowych to mamie lekarka podwoiła leki ale mama przez to traci trochę świadomość. Przysypia w trakcie rozmowy i ogólnie przesypia cały dzień. Czy to już tak będzie że nie będzie miała pełnej kontroli nad tym co robi i mówi? Czasami mówi normalnie i jest oki ale za chwilę w połowie słowa zasypia.Czy mamusia do końca będzie świadoma, czy straci przytomność i będzie tylko leżeć w bezruchu. Jak to wygląda?Trochę nie mam czasu żeby w tej chwili szukać takich informacji, może w tym temacie też możesz mi pomóc.
Trudno dokładnie przewidzieć, jak będą wyglądały te dni.
Jednak na znaczącą poprawę tego stanu senności i ograniczenia świadomości (przysypianie) raczej nie licz.
To są skutki uboczne leków przeciwbólowych, bez których mama bardzo by cierpiała.
W uzupełnieniu mogę polecić Ci lekturę tego działu, szczególnie tematy 'przyklejone'.
Pozdrawiam,
trzymaj się ...
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Dziękuję Richelie za pomoc.
Mama jest od piątku w szpitalu. W piątek zaczeła się panika i nadpobudliwość i do tego znowu napuchła. Dreny są drożne ale mocz już nie sływa. Dostaje furosamid i potas ale to nic nie daje. Bolało ją więc lekarka stwierdziła że morfinę będzie dostawać co 4 godziny, wieczorem już co 2 godziny. Po południu dostała ostatnie namaszczenie. Mamcia już odchodzi, pożegnała się już i chce odejść ale nie może. Niech Bóg już ją weźmie do siebie. Cały czas jesteśmy z nią żeby nie była sama. W nocy bardzo się bała. Jeszcze między zastrzykami odzyskuje na chwile świadomość. Wczoraj powiedziała że żałuje że nie zobaczy wnuczek w sukienkach ślubnych. Za co to ją spotkało dlaczego tak bardzo musi cierpieć. Lekarka powiedziała że może to być w każdej chwili. Bardzo się boję, myślałam że jestem na to gotowa ale się myliłam.
Mama leży w szpitalu i strzasznie krzyczy. Morfina już nie chce na to pomóc bo już są przerzuty do mózgu.Podobno ją nie boli ale wydaje z siebie straszne krzyki jakby bardzo cierpała. Nikt nie zasłużył na taką śmierć. Nikt nie potrafi jej pomóc. Wczoraj żeby zasneła to dali jej morfine, przeciwbólowy i uspakajający naraz w podwójnych dawkach. To jest straszne z takiej silnej kobiety zrobiła się słaba, bezradna i cierpiąca. Chciałabym żeby mamusia już zasneła i nie cierpiała bo nie umiem patrzeć na jej cierpienie. Boże pomóż nam wszystkim, oby ci co to czytają nie musieli tego przeżywać.
Jestem całym sercem z Toba i przytulam Cie mocno, ja gdy zauwarzyła u swojej mamusi , ze koniec jest już blisko poprosiłam BOGA aby jej skrócił cierpienie i zabrał ją do siebie i po paru godzinach odeszła bez bólu i w spokoju. Wam tez tego życzę . Trzymaj się !
Dziękuję za wsparcie!!!Mamusia jest już podłączona do maszyny która sama dawkuje leki. Podobno teraz mamcie już nie boli bo cały czas śpi. Ale jak długo to potrwa? Modlę się do Boga żeby już ją zabrał do siebie ale mnie nie wysłuchał. Dlaczego nie wiem ale dalej się będę modlić.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum