Z mojej strony takie dziś przemyślenia na koniec roku...
Hospicjom pokończyły się limity. Więc nie choruj człowieku w święta, bo nie ma pieniędzy by Ci pomóc.
Jednak Romkowi obiecałam, kiedyś. Dziś był u niego mój kolega, specjalista medycyny paliatywnej - zostawił dom, małe dzieci, przygotowania do Wigilii - by dojechać kilkadziesiąt kilometrów. By pomóc.
Wzruszyło mnie to do łez.
Nadzieja przychodzi wraz z drugim człowiekiem.
W życiu jest czas na narodziny, niektórzy otrzymują szansę na żmudne wychowanie dzieci, na radość "wieku średniego" i spokojnie, wcześniej czy później dobiegają chwili gdy daleko zapala się światełko, które wzywa.
Każdego z nas to czeka. I niemal każdy z nas będzie wtedy potrzebował odjęcia mu fizycznego bólu, spokoju i skupienia by podsumować swe życie i w ciszy dotrzeć Tam, gdzie i tak spotkamy się wszyscy.
Nie zawracajcie z tej drogi tego, który tam zmierza. To jego przeznaczenie i jego cel.
Ileż wysiłku potrzeba by się z tym pogodzić, by się z tym oswoić. Często się to udaje.
Nie wołajcie by wrócił. Nie każcie wykrzesać sił, których nadmiaru nie ma, a które są tak potrzebne by dojść Tam...
To trudne, chce się choć rzec: "Jestem z Tobą". Ale ani Ty, ani ja nie potrafimy i nie możemy być z Nim, bo nie rozumiemy co przeżywa. Bo nie jesteśmy w tym punkcie w którym On jest teraz.
Ten przywilej otrzymamy dopiero za jakiś czas, może jutro, a może za kilkadziesiąt lat. Czasu jednak nie liczmy i nie wyczekujmy tej chwili - przyjdzie sama, a wobec tego jak długo będziemy Tam razem, i wobec tego, że się spotkamy - lata są jak dni, a dni jak chwile. I tak będziemy razem.
Koniec podróży, tu i teraz, wymaga ciszy. Krzyk, słowa, dzwonek telefonu - zawraca z tej drogi, niepokoi, wzmaga uczucie opuszczenia i ból bycia nie rozumianym.
Choć serce mi krwawi - nie dzwonię, bo boję się w brutalny sposób przerwać tę ciszę. Gdybym mogła być blisko... Nie mówiłabym nic. Trzymałabym za rękę. I bym nie płakała.
Przecież i tak będziemy razem. I wtedy zapłaczemy - z radości, że znów i na zawsze.
Dają Tam dobre, chłodne piwo i pyszności z grilla, jak u Gazdy? Na pewno.
Przygotuj je dla mnie. Będę i się nie spóźnię, obiecuję
.
Jeśli Autor tego wątku zdecyduje się zatrzymać na moment i się do nas odezwać - sam to uczyni i będzie to jego decyzja.
Jednak pomimo, że nie czuję bym miała monopol na rację i zawsze biorę pod uwagę to, że być może błądzę - proszę Was o pełną szacunku ciszę; nie nawoływanie, nie zapewnianie o zrozumieniu, nie oczekiwanie "poprawy".
Ja Autorowi wątku wpiszę jedynie:
Jestem, choć nie tam gdzie Ty. Nie mogę Cię potrzymać za rękę bo jestem za daleko. Nie rozumiem co przeżywasz, bo mnie Tam nie ma - ale będę, czekaj, to tylko kwestia czasu.
Zrobię wszystko byś nie cierpiał. Choć mnie nie widzisz i nie słyszysz, ja wciąż czuwam. Masz wspaniałą Żonę, czuwamy obie.
Nie pozwolę by Cię bolało, by było Ci duszno. Po co ma to zakłócać Twą podróż.
Nie zadzwonię - bo nie chcę Cię wzruszyć, zmęczyć i zakłócić Twój spokój. Ale jestem. Choć daleko, to jednak tuż obok.