Mama miała dziś mieć jeszcze jedną chemię (było 6 wlewów Caelyxu, dziś miał być siódmy, ponad zakładaną ilość z powodu wzrostu markera). Dziś okazało się, że poziom markera pozostał bez zmian - nadal 49,7. Nieco z ulgą odetchnąłem, bo obawiałem się, żeby jeszcze bardziej nie wzrósł. Dlatego że marker nie wzrósł, dzisiejsza chemia została odwołana, Mama dostała skierowanie na tomografię, jest już zarejestrowana na 5 listopada. Później - 9 listopada - będzie kolejna konsultacja u pani doktor onkolog. Wtedy pewnie dowiemy się czegoś więcej. Mama bez zmian - wciąż czuje się dobrze, choć ostatni wzrost markera wlał w nią niepokoju nieco. Pozdrawiam Was wszystkich gorąco i dużo zdrowia życzę.
Mam wynik badania TK jamy brzusznej i miednicy Mamy:
"Stan po usunięciu narządów rodnych, sieci większej oraz kilkukrotnej laparotomii.
Stan po wszczepieniu portów otrzewnowych do chth otrzewnowej.
Cech wznowy miejscowej nie wykazano.
Badanie KT wykonano w opcji podstawowej i po podaniu środka kontrastowego w fazie tętniczej i wrotnej.
Badanie KT wykazuje prawidłowy obraz narządów miąższowych jamy brzusznej oraz pozostałych narządów miednicy małej.
Węzły chłonne niepowiększone.
Struktury kostne, bez zmiany meta.
Nie uwidoczniono powiększonych węzłów chłonnych"
Wydaje się więc, że badanie wyszło w porządku. W piątek Mama ma mieć konsultację z tym wynikiem u pani doktor, zobaczymy co ona powie na to wszystko i co zaleci.
Mam wynik badania TK jamy brzusznej i miednicy Mamy:
[...]
Cech wznowy miejscowej nie wykazano.
[...]
Badanie KT wykazuje prawidłowy obraz narządów miąższowych jamy brzusznej oraz pozostałych narządów miednicy małej.
Węzły chłonne niepowiększone.
Struktury kostne, bez zmiany meta.
Nie uwidoczniono powiększonych węzłów chłonnych"[/i]
[...]
Tylko pogratulować - w wyniku nie ma jakiejkolwiek wzmianki o stanie odbiegającym od normy.
Oznacza to całkowitą remisję choroby, a co za tym idzie - bardzo dobrą odpowiedź na leczenie.
Jednak z uwagi na uprzednie stwierdzenie rozsiewu nowotworowego, co jest jednoznaczne z uogólnieniem choroby,
tak dobry aktualny wynik nie musi oznaczać, że będzie się on utrzymywał trwale (porównaj ten post).
O wiążącą interpretację musicie jednak zwrócić się do Waszego lekarza.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Mama ma 2 miesiące "przerwy" - w styczniu wizyta kontrolna. Ze swojej strony zachęcam ją do zbadania markera CA125 (i ewentualnie HE4) na początku grudnia - tak, żebyśmy mieli względną kontrolę nad ewentualnymi zmianami.
Z nieco innej beczki: co myślicie na temat wdrażania w życie chorego jakichś diet? Nie mam tu na myśli tych wszystkich tzw. "cudownych" diet, ale normalną dietę przygotowaną przez dietetyka pod konkretną chorą osobę. Wiem, że może trochę późno, ale jak mawiają - lepiej późno niż wcale. Kwestia jedynie jest taka, że moja Mama jest jakoś nieszczególnie przekonana do wszelkich prób ingerencji i zbyt dużych zmian w jej życie, acz - jeśli się nad nią "popracuje" - daje się przekonać. I prawdę mówiąc nie wiem, czy jest sens ją przekonywać na takie rozwiązanie - czy w obecnej sytuacji, tzn. dość niezłych wyników - gra jest warta świeczki, że tak się wyrażę?
Po pierwsze: wszelkie diety, etc. wyłącznie za zgodą lekarza prowadzącego, piszę to pro forma, bo sądzę, że to oczywistość.
Dalej: nie uważam, by to przyniosło jakieś spektakularne efekty, ale przynajmniej nie zaszkodzi, a może trochę pomóc.
Teraz chciałem podrzucić jakieś linki, ale widzę, że Jo_a już mnie uprzedziła.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Witaj,
bardzo się cieszę z porprawy wynikow, wszystko jak widać jest na dobrej drodze.
U mne kolejna tragedia. Równy miesiąc po mamie odszedl tata- zawał lub wylew, nie wytrzymał prawdopodobnie stresu. Pomysl tez czasem o tacie....
Trzymam kciuki
Joasia
Jestem tu pierwszy raz. Przeczytałam uważnie wszystkie wpisy na wszystkich stronach. Jestem w podobnej sytuacji, jak Twoja mama, Boćku. Rak jajników z przerzutami, rozsiew nowotworu.
23 listopada 2011r. miałam radykalną operację. Potem chemia: palkitaksel + paraplatyna. Jestem już 8 miesięcy po chemioterapii. Marker utrzymuje się w granicach 8,7 - 9,3.
Chemię znosiłam bardzo dobrze, nie miałam odraczanej. Cały czas od operacji czuję się bardzo dobrze. Prowadzę normalny tryb życia. Nie stosuję żadnej diety, bo w nie nie wierzę. Jem to, na co mam ochotę. Wiem, że ta choroba wyleczyć się nie da i wiem, co mnie czeka za jakiś czas (oby to było jak najpóźniej). Ale póki co, cieszę się każdym dniem.
Moja mama zmarła na raka jajnika 6 lat temu, widziałam, jak przebiega to choróbsko. Od diagnozy przeżyła rok i 8 miesięcy.
Mam zmutowany gen BRCA1, moja siostra i brat też. Niestety, odziedziczyła go także moja córka i dzieci siostry. U bratanicy wynik wyszedł negatywny. Pozdrawiam wszystkich i życzę Wesołych Świat!
Mama dziś ma wizytę kontrolną, wczoraj była u ginekologa m.in. na USG. Stwierdził, że wszystko wygląda dość dobrze, nie ma cech wznowy. Dziś rano Mama miała badanie krwi, niestety marker CA125 znów podskoczył w górę - ok. 340. Czekamy na to co powie pani doktor w kwestii dalszego leczenia.
Mama już po wizycie, na 25 stycznia przyjeżdża na chemię. Nie wiem jeszcze dokładnie jaką i czy dożylnie czy dootrzewnowo, jak się zorientuję to napiszę. Mama w kondycji jak zwykle dobrej, choć zwiększony marker ją nieco dobił, rzecz jasna. Ale ogólne jej samopoczucie jest bardzo dobre.
Bociek, przeczytałam wszytskie wasze posty i cieszę się, że z sytuacji nie rokującej dobrze taka nastąpiła poprawa. Wspaniale, że Twoja mama nie ma dokuczliwych skutków ubocznych co na pewno pomage i jej i Wam znosić leczenie.
Trzymam za Twoją mamę kciuki i życzę wam w reszcie całkowitej remisji choroby.
U Mamy niestety niewesoło. Miała problemy z przyjmowaniem pokarmów, cały czas zwracała. W piatek trafiła na oddział chemioterapii. Wyniki badań niestety były niezadowalające, więc przez kroplówkę podawano Mamie leki mające te wyniki poprawić - w sobotę okazały się już dobre, by podać chemioterapię, jednak problemy z prawidłowym trawieniem i wydalaniem wciąż występowały. W konsultacji z chirurgami onkologami próbowano przywrócić prawidłową pracę przewodu pokarmowego (leki, lewatywy). Niestety nie dało to spodziewanefo efektu - Mama cały czas wymiotowała, nie w sposób ciągły, ale codziennie jej się zdarzało. W poniedziałek odbył się zabieg kolonoskopii, który jednak musiał zostać zakończony przedwcześnie, gdyż coś blokowało wziernik. Wczoraj zapadła decyzja o operacji. Mamie wykonano laparotomia, uwolnienie zrostów jelitowych, zespolenie czczo-poprzecznicze bok do boku. Lekarze przed operacją dopuszczali możliwość wykonania stomii, jednak obyło się bez tego. Operacja trwała prawie 2 i pół godziny. Dziś rano byłem odwiedzić Mamę, czuje się dość dobrze, aczkolwiek jest rzecz jasna jeszcze dość mocno osłabiona. Rozmawiałem z lekarzem operującym, powiedział, że nowotwór postępuje, widać dużo nacieków (określił ich ilość jako "kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt"), również naciek na jelicie był przyczyną blokady jelita, dlatego zespół operujący wykonał coś w rodzaju obejścia tego zablokowanego fragmentu, łącząc jelito grube z cienkim. W tej chwili Mama jest na obserwacji na oddziale, zapewne będzie potrzebny jakiś czas, żeby doszła do siebie i żeby sprawdzić jak wynik operacji wpłynie na jej możliwość względnie normalnego odżywiania się.
Poniżej zamieszczam opis zabiegu z dokumentacji:
Zabieg:Otwarcie jamy brzusznej.Uwolnienie otrzewnowych zrostów jelitowych metodą otwartą. Ewentualne wyłonienie przetoki na jelicie cienkim lub grubym. Diagnoza:Niedrożność mechaniczna jelita cienkiego. Rozsiew raka jajnika. Opis zabiegu:Cięcie środkowe, otwarto jamę otrzewnej. Stwierdzono rozsiew procesu npl oraz liczne zrosty jelitowe. Stwierdzono niedrożność mechaniczną jelita cienkiego spowodowana naciekem npl w okolicy zagięcia wątrobowego i wstępnicy na jelicie czczym około 1 metr za więzadłem Treitza. Poza tym liczne wszczepy npl w jelicie cienkim i otrzewnej. Pobrano wycinek do badania HP. Uwolniono około 1/2 jelita cienkiego ze zrostów. Ponieważ naciek prawej flanki powodujący niedrożność jelita cienkiego uznano za nieoperacyjny wykonano zespolenie omijające jelita czczego z poprzcznicą bok do boku w dwóch warstwach. Szwy warstowe powłok. Opatrunek
Postaram się na bieżąco przedstawiać jak wygląda sytuacja. Pozdrawiam wszystkich mocno, trzymajcie proszę kciuku za Mamę i módlcie się za Nią.[/b]
Mama dziś - po półtorej doby od zakończenia operacji - czuje się dobrze, może już siadać, nawet samodzielnie sobie dziś poszła do toalety. Wciąż jest na kroplówkach. Rozmawiałem z lekarzem ją operującym - dowiedziałem się ponad to, o czym pisałem wczoraj, że wydzielona część jelita cienkiego połączona z jelitem grubym, która bierze udział w procesie trawienia ma teraz zaledwie ok. 1 metra. Generalnie teraz Mama będzie obserwowana, trzeba mieć nadzieję, że jelita i ogólnie cały przewód pokarmowy będą pracować w miarę normalnie. Mam nadzieję, że wszystko będzie szło dobrze i Mama wróci do formy na tyle, że będzie można podać chemię - na razie jestem jeszcze póki co przed rozmową z panią doktor onkolog w sprawie dalszego leczenia chemioterapią. Wydaje mi się zresztą, że teraz najważniejszym jest by Mama jak najszybciej stanęła na nogi, dopiero wtedy będzie można rozpatrywać opcje chemioterapeutyczne.
Dziękuję za życzenia, kciuki i modlitwę.
Mama czuje się dość dobrze, byłem u niej dziś rano. Jest w stanie swobodnie chodzić, więc sobie nieco pospacerowaliśmy dzisiaj. Samopoczucie ma dobre, humor też jej dopisuje. Dziś dostała po raz pierwszy jedzenie podane w normalny sposób, coś kleikowatego, zjadła z ogromnym smakiem. Udało mi się też porozmawiać dziś z panią doktor, która prowadzi leczenie chemiczne Mamy od samego początku, pytałem czy w jej ocenie będzie jeszcze możliwe leczenie Mamy za pomocą chemioterapii. Stwierdziła, że na podstawie jej obecnego stanu szacuje, że - o ile nie wystąpią niespodziewane komplikacje, a wszystko będzie szło w dobrym kierunku - za około 3 tygodnie będzie można wrócić do leczenia chemią. Podała nawet nazwę leku, ale prawdę mówiąc aż mi uciekła ona z głowy (zdaje się, że coś na I, ale ręki uciąć sobie nie dam). Będę z nią jeszcze na ten temat rozmawiał.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum