1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Znalezionych wyników: 75
DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: Leiomyosarcoma - jak wygląda chemia?
Viola

Odpowiedzi: 68
Wyświetleń: 37924

PostDział: Mięsaki, nowotwory układu kostnego   Wysłany: 2012-12-06, 16:16   Temat: Leiomyosarcoma - jak wygląda chemia?
Witam wszystkich,

Żyję, choć mój mąż jest przeświadczony o mojej nieuchronnej śmierci - ach, to "wsparcie rodziny" ;) :/ Ale w sumie, to ja też jestem przeświadczona o jego nieuchronnej śmierci - tak, jak wszystkich nas! ;)

w lipcu br. pojawiły się przerzuty, w tym do wątroby.
Pojawił się problem z blokowaniem moczowodu i wodonerczem nerki. Próba cewnikowania się nie udała, więc została tylko nefrostomia, na co nie mogę się zdecydować.

Teraz jestem po trzecim zastrzyku Zoladexu - próba zatrzymania choroby leczeniem hormonalnym - zaproponowane przez prof. Bidzińskiego. Normalnie tego się nie stosuje, ale prof. mówił, że ma dwie pacjentki, u których to zadziałało (nie wiem, w jakim stopniu).
U mnie chyba nie działa, ale to można stwierdzić po rezonansie, bo z USG, to byłam u dwóch lekarzy i każdy mówi co innego.

Rezonans mam w Bydgoszczy na 20 i 21 grudnia i kombinuję, co tu zrobić, żeby to było wcześniej, bo prof. Bidziński chciałby mnie widzieć u siebie, żeby stwierdzić, czy warto to kontynuować - najlepiej z wynikami rezonansu. Jeśli ktoś nie zrezygnuje z terminu rezonansu, to do profesora mogłabym pojechać dopiero w styczniu (bo jeszcze tydzień na odbiór wyników itd.), a to zdecydowanie za późno.

Pozdrawiam wszystkich zmagających się i ich wspierających.
Apel do wspierających, bliskich pacjentów: bądźcie przeświadczeni o cudzie uzdrowienia bliskiej osoby, nawet gdy fakty są inne - ponoć mamy wpływ swoją energią myśli na stan rzeczy osób bliskich. Jeśli wszyscy widzą danego chorego, jako osobę umierającą (mimo głupiego gadania do niego "zobaczysz, będzie dobrze"), to taka osoba ma mniejsze szanse na wyzdrowienie.

[ Komentarz dodany przez Moderatora: DumSpiro-Spero: 2012-12-07, 17:23 ]
Część treści posta nawiązująca do "terapii" niekonwencjonalnych została ukryta (Regulamin Forum!!). Administrator.
  Temat: Leiomyosarcoma i Zoladex?
Viola

Odpowiedzi: 0
Wyświetleń: 4459

PostDział: Mięsaki, nowotwory układu kostnego   Wysłany: 2012-09-01, 00:30   Temat: Leiomyosarcoma i Zoladex?
Czy ktoś się spotkał z leczeniem hormonalnym leiomyosarcoma Zoladeksem?
Onkolog mówił, aby spróbować 2 ampułkostrzykawki i zobaczyć, czy jest reakcja, tj. powstrzymanie choroby.
W moim przypadku chemie i radioterapia nie zadziałały.

Natomiast zastanawiam się, jak to jest z badaniem, czy dany nowotwór jest hormonozależny i czy w ten sposób może być ewentualnie leczony? Czy robi się jakieś badania w tym kierunku?
W ogóle zastanawiam się, czy na podstawie posiadanego materiału (np. po wycięciu guza) robi się badania na takiej tkance, na co reaguje, np. czy traktuje się tkankę jakimś cytostatykiem i sprawdza, czy komórki nowotworowe giną? To rozumiałabym, jako indywidualnie dobierane terapie. Czy coś takiego jest stosowane?

W moim przypadku narządy kobiece były "czyste", bez komórek nowotworowych, w rozpoznaniu mam często pisane (różnie, zależnie, czy z kliniki ginekologii, czy z CHTH), że nowotwór trzonu macicy/nieznane. Chirurg, który mnie operował po raz pierwszy mówił, że nie wiadomo skąd pochodzi nowotwór, nie można tego stwierdzić, więc wyglądałoby, że nie z narządów kobiecych.

Druga sprawa, to onkolog powiedział, że w leiomyosarcoma Zoladex nie jest refundowany przez NFZ.
Koszt jednego zastrzyku to ponad 300 zł. Czy jest jakaś możliwość, aby ten lek został mi zrefundowany?
Czytam, że stosuje się go m.in. w nowotworach trzonu macicy.
  Temat: mięsak tkanek miękkich
Viola

Odpowiedzi: 10
Wyświetleń: 18082

PostDział: Mięsaki, nowotwory układu kostnego   Wysłany: 2012-08-11, 18:51   Temat: mięsak tkanek miękkich
Witaj AniaMegge!
Mam 40 lat i zdrowieję z mięsaka tkanek miękkich, tj. leiomyosarcoma, G2.

Jak czytałam o tym, że Twoja córka zmagała się około roku z bólem biodra, rwą kulszową i o tym, jak była z tego "leczona", to znowu przypomniała mi się moja, bardzo podobna sytuacja :(

Kilka lat temu zaczęłam mieć bóle, jakby w prawym stawie, a czasem w lewym.
Bywało, że nie mogłam chodzić, tak mnie bolało. Poza tym bóle w krzyżu, problemy z wyprostowaniem się i to przed trzydziestką! Opuchlizna łydek (niezwiązana np. z okresem, podczas którego zazwyczaj w ogóle byłam opuchnięta), szczególnie prawej nogi.
Bóle okresowo były mniejsze, prawie całkowicie przechodziły, jedynie bóle w krzyżu towarzyszyły mi zawsze (towarzyszą do tej pory).

Chodziłam ciągle z tym do lekarza, mimo że nie lubię, ale wyganiała mnie rodzina, a i mnie to dokuczało i niepokoiło. I cóż mi lekarz powiedział? Jakie badania zlecił do wykonania?
Żadne! Dokładnie żadne! Ani badania krwi, moczu, ani usg, czy prześwietlenia!
Lekarz przepisywał mi ogólnie dostępne środki przeciwbólowe!

Inny lekarz przepisał mi specjalne środki przeciwzapalne, na receptę, również bez żadnych badań. Brałam je przez długi czas, były to silne środki, a rezultat był żaden, tzn. dalej mnie bolało, często nie mogłam chodzić, a najgorsze, że ani po tych przeciwzapalnych, ani po żadnych przeciwbólowych nie przechodził mi ból, nawet się nie zmniejszał.
Jeszcze jedno: okresowo pojawiały mi się bardzo silne bóle brzucha, które nie przechodziły po dużej dawce środków przeciwbólowych i kończyło się zawsze zastrzykiem przeciwbólowym na pogotowiu.
Raz wylądowałam tak w szpitalu na intensywnej terapii, słaba z bólu, z ciśnieniem 90/50.
Dopiero wtedy miałam zrobione USG jamy brzusznej, ale niczego nie stwierdzono.
Lekarz powiedział, że za inne badanie, które mogłoby stwierdzić przyczynę NFZ im nie zwraca, więc jeśli by mi nie przeszło, to pozna zmianę towarzyszyły mi ciągłe bóle w biodrach, krzyżu, na przemian z silnymi atakami bólu brzucha.

Nie jestem hipochondryczką, więc miałam dość już łażenia po lekarzach, nie chciałam więcej faszerować się środkami przeciwbólowymi, więc póki było można bagatelizowałam problemy albo kończyło się na pogotowiu.

A w 2010 roku brzuch zaczął mi się powiększać, miałam problemy z ogromnym bólem krzyża i jakby w biodrze, dopóki nie opróżniłam pęcherza. Przytyłam, więc myślałam, że i brzuch większy, ale wyczułam, że brzuch jest podejrzanie twardy.
No i zaczęło się!
USG i natychmiastowe skierowanie na operację, bezzwłocznie, bo guz był duży.
Przed operacją nie zrobiono mi żadnych badań obrazowych, nawet nie zrobiono USG!

U mnie guz nacieka na naczynia biodrowe, ale lekarz nie potrafił mi powiedzieć, z którego organu to się pojawiło.

Po operacji usunięcia części guza (całego się nie dało, ze względu na naciekanie na naczynia biodrowe) chemioterapeuta koniecznie chciał, abym przeszła całą chemię, tj. 6 cykli "czerwonej" chemii (wg schematu MAI), mimo że prof. z Warszawy sugerował, aby zrobić rezonans magnetyczny już po 2-3 cyklach, aby sprawdzić, czy ta chemia działa.
Tylko mojemu uporowi zawdzięczam to, że nie zafundowano mi niepotrzebnie osłabienia organizmu tą chemią, bo badanie które w końcu wymusiłam, powołując się na opinię profesora Bidzińskiego - wykazało, że po dwóch cyklach chemii jest progresja i nie ma sensu mnie szpikować chemią dalej! Mimo to dostałam jeszcze jeden cykl, bo RM zrobiono mi w dniu przyjścia do szpitala, przed kolejnym cyklem i nie czekając na wynik tego badania, chemioterapeuta zlecił podanie kolejnej dawki :(
Dla lekarza to był tylko kolejny przypadek, jak inne... :(

Dlatego uważam, że należy mieć swój rozum, konsultować się z wieloma lekarzami i cały czas trzymać rękę na pulsie, zapoznać się z możliwościami leczenia. I nie bać się zadawać pytań, a nawet wymuszać pewne rzeczy na lekarzach!

Potem była druga operacja - przeprowadzona już przez wspomnianego profesora i zupełnie inna chemia, tj. taka, o jakiej wspominał profesor od samego początku. Również i przy tej chemii musiałam przekonywać lekarza o konieczności zrobienia wcześniej RM, niż na koniec 6 cykli, ale po drugim cyklu uczuliłam się na jeden ze składników.

Przytoczyłam tutaj opis swoich dziejów po to, aby pokazać, jak częściowo podobne objawy towarzyszyły mi wcześniej - podobne, jak u Twojej córki. I jak odbywało się "diagnozowanie" i "leczenie" przed stwierdzeniem guza :(

Czy wiesz, jaką dokładnie chemię otrzymuje Twoja córka?
Ja miałam według schematu MAI, potem docetaxel z gemcytabiną, a potem radioterapię. Jest jeszcze trabektedyna, czyli Yondelis.

Jeśli chodzi o pomoc z angielskim, to najlepiej, jakby Ci ktoś tam na miejscu pomagał, bo nawet jeśli zaczniesz się uczyć teraz języka (zakładając, że bardzo niewiele umiesz), to i tak nie zrozumiesz fachowych lekarskich określeń albo będą wątpliwości.
A co z chłopakiem Twojej córki? Czy on nie mógłby tłumaczyć?
Czasami znajdują się też wolontariusze, którzy tłumaczą w takich sytuacjach, więc albo znaleźć kogoś tam na miejscu (może kogoś z jakiejś wspólnoty kościelnej?) albo zorganizować kogoś tutaj i pojechać razem z nią/nim. Ale to ewentualnie dodatkowy koszt, np. wyżywienia tego wolontariusza, jeśli nawet mielibyście się gdzie zatrzymać, bez narażania się na dodatkowe koszty.
Koresponduję z jednym Polakiem mieszkającym w Londynie, który - mimo śmierci swojej mamy - nadal interesuje się sposobami leczenia raka. Być może on znałby jakieś możliwości, może jakiś wolontariat - podpytam go.

Trzymaj się kobieto!
A co do wieku, to kurcze nie przesadzaj! ;) Będąc po czterdziestce, to jesteśmy jeszcze młode, piękne, pojętne i powabne! ;)
A ja to się w ogóle czuję, jakbym była jeszcze przed szalejącą trzydziestką! ;)
  Temat: Leiomyosarcoma - jak wygląda chemia?
Viola

Odpowiedzi: 68
Wyświetleń: 37924

PostDział: Mięsaki, nowotwory układu kostnego   Wysłany: 2012-08-11, 00:52   Temat: Leiomyosarcoma - jak wygląda chemia?
Jeszcze nie mam wyników RM.
Jednak proszę o tłumaczenie następującego wyniku biopsji:

Cellulae neoplasmaticae malignae - sarcomatosae.

Co to znaczy, co dokładnie znaczy?
  Temat: Leiomyosarcoma - jak wygląda chemia?
Viola

Odpowiedzi: 68
Wyświetleń: 37924

PostDział: Mięsaki, nowotwory układu kostnego   Wysłany: 2012-08-08, 13:56   Temat: Leiomyosarcoma - jak wygląda chemia?
doris123, dziękuję za pamięć! :*

Otóż informuję Szanownych Forumowiczów, że żyję i mam się całkiem dobrze.
Jutro jadę na rezonans magnetyczny do Bydgoszczy. Może ktoś akurat jutro będzie w CO w Bydgoszczy? :)
USG w COB mam dopiero w październiku (!), ale będę próbowała przyspieszyć, bo to przecież "masakra", żeby tyle czekać na takie badanie ;(

Rzadko wchodzę na to forum, bo Mój Lekarz ;) mówi, że to nie jest dla mnie dobre ;)
Jak ktoś był u Wirgi na warsztatach, to będzie wiedział o co biega! ;)

Będę ciągnąć ten wątek dla innych, którzy otrzymali podobną diagnozę.
No właśnie wchodzę w dział "Mięsaki", przeglądam tematy i... widzę 3 nowe osoby z leio ;(
Jeszcze nie przeczytałam dziewczyny Waszych wątków do końca, ale chętnie się z Wami skontaktuje, Kochane!

Teraz prośba: szukam kogoś zaufanego, kto byłby w CO w Bydgoszczy za jakiś tydzień (bez konkretnego terminu) i mógłby mi pomóc w odbiorze wyników i przesyłce do mnie.
Dla mnie sama podróż to 6 godzin (3 w jedną i 3 w drugą) i to dla kartki formatu A5 i płyty CD. Nie chcą wysyłać tych wyników pocztą - temat już przerabiałam, tłumaczą się ochroną danych. A co ma do rzeczy wysyłanie tego np. listem poleconym, czy kurierem?!

Resztę napiszę, jak dostanę wyniki z RM.

Pozdrawiam wszystkich!
  Temat: Polecamy książki
Viola

Odpowiedzi: 105
Wyświetleń: 49522

PostDział: Hyde Park   Wysłany: 2012-03-28, 20:50   Temat: Polecamy książki
evita2 napisał/a:
Dr Servan - Schreiber pisząc tę książkę - osobiste pożegnanie z czytelnikami, na dwa miesiące przed śmiercią, wiedział, że nadziei na wyleczenie nie było. Ani na życie.

Muszę przeczytać tą książkę. Dziwne, że powaliło takiego człowieka, który dał nadzieję tylu ludziom...
Pozdrawiam evita2!
  Temat: Polecamy książki
Viola

Odpowiedzi: 105
Wyświetleń: 49522

PostDział: Hyde Park   Wysłany: 2012-03-24, 00:55   Temat: Polecamy książki
evita2, dlaczego ta książka Servana jest "zapisem walki z beznadzieją życia"?
Oczywiście, przeczytam ją, jak będę miała w ręku, ale zastanowiło mnie to stwierdzenie.
  Temat: Co tak naprawdę jest przyczyną nowotworów?!
Viola

Odpowiedzi: 13
Wyświetleń: 12598

PostDział: Choroba nowotworowa / pacjent onkologiczny   Wysłany: 2012-03-06, 05:24   Temat: Co tak naprawdę jest przyczyną nowotworów?!
evita2 napisał/a:
Myślę sobie, że natura jednak nie zabezpiecza się przed nami, nie kontroluje, nie kombinuje, jakby tu nam uprzykrzyć życie, bo natura nie myśli, jedynym celem jaki jej przyświeca jest przetrwanie.

Gdyby tak było, to byśmy nie umierali. Skoro jest coś takiego, jak starzenie się organizmu i komórek, to przeczy to teorii o przetrwaniu.
Nowotwory najczęściej występują u osób w wieku dojrzałym, a więc nie jest to już wiek rozrodczy - naturze taki organizm nie jest aż tak potrzebny.
Poza tym, ja mówiłam o czymś takim, jak przeludnienie i naturalna regulacja tego zjawiska.

Cytat:
Nawet organizm tak prosty jak gąbka morska może zachorować na nowotwór a przecież trudno tu upatrywać przyczyn w niewłaściwej diecie, stresie czy niezdrowym stylu życia.

A gdzie można znaleźć informacje o chorujących na nowotwór gąbkach?
W organizmie rekina również następują podziały komórek, a do niedawna jeszcze uważano, że te zwierzęta nie chorują na nowotwory. Jeśli jednak, to wydaje się, że najmniej albo są tak specyficzne, że my ich nie rozpoznajemy jako nowotwory.

Codziennie, każdy organizm zwalcza komórki nowotworowe powstałe w wyniku takiego podziału komórek.
Dlatego bardziej upatrywałabym przyczyny w zachwianiu tego stanu równowagi, a to może być właśnie wynikiem czynników powszechnie uważanych za kancerogenne lub jeszcze innych zjawisk, których nie znamy.
  Temat: Niekonwencjonalne metody leczenia raka
Viola

Odpowiedzi: 275
Wyświetleń: 171424

PostDział: Wspomaganie konwencjonalnego leczenia onkologicznego   Wysłany: 2012-03-06, 02:13   Temat: Niekonwencjonalne metody leczenia raka
JustynaS1975 napisał/a:

"CUDU NIE BYŁO - VILCACORA
Vicacora – cudowne ziółko, "koci pazur", czepota puszysta albo Uncaria tomentosa to liana rosnąca w regionie Amazonii i Andów. Stosowana w medycynie ludowej tego obszaru od stuleci miała być "panaceum" na rozmaite choroby, także nowotworowe.
Założenia teoretyczne (bardzo ogólnikowe) działania vilcacory opisane na stronie firmy sprzedającej ten preparat obiecują:
• wzmacnia układ odpornościowy organizmu
• działa przeciwwirusowo, przeciwzapalnie i przeciwgrzybiczo
• łagodzi skutki uboczne radioterapii i chemioterapii
• wykazuje silne właściwości antyoksydacyjne
• działa wspomagająco m.in. w astmie, dolegliwościach układu pokarmowego i schorzeniach stawów
• wskazana w profilaktyce chorób cywilizacyjnych
• hamuje procesy destrukcyjne związane ze starzeniem się organizmu
Za wszystkie te działania mają być odpowiedzialne zawarte w roślinie pentacykliczne alkaloidy oksoindolowe (czyli konkretnie co? Bo tej pory nie wyodrębiono konkretnej substancji chemicznej odpowiedzialnej za te efekty). Vilcacora miała leczyć raka i AIDS. No i co? Bo cud jest pilnie potrzebny –wg statystyk co czwarty Polak umrze z powodu choroby nowotworowej. Więc skoro jest tak dobrze ("mamy cudowny lek"), dlaczego jest tak źle?
Mimo obecności vilcacory na rynku od conajmniej kilkunastu lat – preparat nie uzyskał rejestracji jako lek przeciwnowotworowy, bo firma do tej pory nie przedstawiła rzetelnych badań klinicznych. Dotychczas nie udowodniono, aby ziele wykazywało skuteczność jaką obiecuje ulotka, nie oszacowano też ewentualnego profilu toksyczności.
[...]
A oto dane z bazy PUBMED:

http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/21869902
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/20435132
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/20576410
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/19724995

Justynko, czy czytałaś zacytowane w tej ulotce opracowania?
Bo wydźwięk tej ulotki jest jednoznaczny, że Vilcacora nie działa (tak odczyta to osoba, która chce się dowiedzieć czegoś o Vilcacorze, a nie zna angielskiego i nie potrafi wyciągnąć wniosków z przedstawionych badań), a cytowane badania pokazują wprost coś przeciwnego!
Pierwsze z nich mówi o tym, że nie wykazano poprawy u pacjentów LECZONYCH PALIATYWNIE!
Pozostałe mówią o ZMNIEJSZENIU GUZÓW!

Cytat:
Raz jeszcze chciałabym mocno podkreślić, że o wprowadzaniu na rynek leków substancji „X“ decyduje nie „wiara“ czy mocne przekonanie, że coś działa, tylko prowadzone przez wiele lat badania wychodzące od modelu teoretycznego przez testy na zwierzętach i sztucznych liniach komórkowych po testy w fazie klinicznej – czyli badania na wyselekcjonowanej grupie pacjentów.

Wprowadzenie leku na rynek a jego działanie to dwie różne sprawy!
A ktoś w tej ulotce sam sobie zaprzecza, tj. najpierw podaje różne linki do różnych badań i testów, np. na myszach i liniach komórkowych (proszę zwrócić uwagę, że na wybranych), a potem stwierdza, że aby lek został zarejestrowany, to musi przejść takie właśnie badania (a potem na ludziach oczywiście). To od czegoś się to wszystko zaczyna!

Cytat:
Ważna jest też liczba chorych biorących udział w badaniu, bo jesli grupa jest zbyt mała to na podstawie takich wyników szaleństwem byłoby wyciąganie wniosków dla całej populacji chorych.

Niektóre leki cytostatyczne zostały dopuszczone do leczenia właśnie po badaniach na małej liczbie chorych!
To leki sieroce, czyli stosowane w rzadkich przypadkach nowotworów - zbyt mała liczba chorych do przeprowadzenia badań na dużej liczbie pacjentów. Mimo to leki zostały zarejestrowane.

W tym wszystkim muszę coś podkreślić.
Ja i niektórzy przeciwni metodom "alternatywnym" mówimy tutaj o dwóch różnych sprawach.
Przeciwnicy głównie podnoszą argument z obawy, że chorzy mogą odstąpić od leczenia konwencjonalnego, wierząc, że coś innego im pomoże. Dodatkowo, podaje się, że te inne metody wyciągają pieniądze od zdesperowanych ludzi.

A ja mówię o tym, że jeśli nie ma już innego leczenia niż konwencjonalne, jeżeli medycyna nie może nic zaproponować oprócz terapii zmniejszających ból, jeśli nowotwór jest chemiooporny, to dlaczego nie spróbować zrobić cokolwiek innego? A dlaczego komuś nie przyjdzie do głowy, że ludzie są w stanie wydać wszelkie pieniądze, żeby ratować swojego bliskiego? Czy robią przez to coś złego? Jeśli jednak bliska osoba umrze, czy to oznacza, że ktoś ich oszukał? Najczęściej z "alternatywnych" metod korzystają osoby, które są już "nad gromem", po przerzutach, w bardzo złym stanie, z leczeniem paliatywnym, po chemioterapiach, radioterapiach, z uszkodzeniami różnych organów dzięki konwencjonalnym terapiom, szczególnie uszkodzeniem wątroby, nerek, układu pokarmowego.
Dlatego bzdurą jest porównywanie wyników takich terapii do wyników leczenia chemioterapią, która aplikowana jest odpowiednio we wczesnym etapie choroby.

W większości metod należy odpowiednio czytać. Nikt tam nie daje gwarancji wyleczenia, tak samo jak chemioterapia i radioterapia ich nie daje. Większość z tych metod opiera się na SAMODZIELNYM LECZENIU PRZEZ ORGANIZM, a wspomniane metody i środki mają wspomóc ten organizm do walki, poprzez dostarczenie odpowiednich składników.
To samo mamy wypisane przy Vilcacorze. Nikt nie mówi o WYLECZENIU, nie jest napisane, że to lek na raka, bo nie o to chodzi. Chodzi o wspomaganie organizmu.
A chyba nikt nie zaprzeczy, że codziennie organizm KAŻDEGO CZŁOWIEKA walczy z komórkami nowotworowymi.
Sami lekarze mówią o tym, że następuje jakiś mechanizm, który pozwala tym komórkom wystąpić w takiej ilości, że organizm nie daje rady. Może to upośledzenie układu odpornościowego.
Może przynajmniej przy niektórych nowotworach trzeba iść w tym kierunku, tzn. w umocnieniu układu odpornościowego, który sam może zwalczać komórki nowotworowe. I to może zrobić wspomniana Vilcacora i wiele innych preparatów, jak np. Immunocal - wzmocnienie, zastymulowanie układu odpornościowego.
W Niemczech stosują terapię, w której namnażane są odpowiednie komórki pacjenta i wszczepiane, aby zwalczyły komórki nowotworowe.
  Temat: Błagam o pomoc,
Viola

Odpowiedzi: 33
Wyświetleń: 15181

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2012-03-06, 01:15   Temat: Błagam o pomoc,
Patik napisał/a:
Ja siedziałam z Tatą i dziś był wyjątkowy dzień...wcześniej nie rozmawialiśmy, jakoś nikomu nie chciało przejść przez gardło o tym mówić, jedynie to "będzie dobrze, będzie dobrze". Dziś Tata wstał, usiadł na łóżku i zaczął mówić, że tak bardzo go boli, tak bardzo cierpi i jest mu źle że my się przy nim tak męczymy...powiedział że kiedyś był sam, nikim się nie przejmował, wszystko miał gdzieś, a teraz ma nas i tak bardzo nas pokochał i teraz jest mu tym bardziej ciężko. Płakał przy tym jak dziecko, zresztą ja też się poryczałam, wyprzytulaliśmy się, wycałowaliśmy i poryczeliśmy sobie, potem razem smarkaliśmy, całą paczkę chusteczek zużyliśmy. Powiedziałam mu, ze kochamy go najbardziej na świecie i ze w końcu się doczekałam prawdziwego Taty. Od razu lepeij nam się zrobiło, tak się wypłakać w końcu to było potrzebne,bo do tej pory kazdy płakał po kątach...potem Tata zaczął mi opowiadać kawały i powiedział, ze ma ochotę na pączka i mam z nim zjeść na pół. Bardzo mnie to ucieszyło, ze chciał jeść (choć miałam wątpliwość czy dać mu pączka po ostatniej biegunce,ale pomyślalam że to tylko pół i nic się nie stanie) i nawet złamałam diete i tego pączka z nim zjadłam. Jutro kolejny dzień. Nie wiem jak będzie, bo teraz to loteria,raz jest na moment lepiej, raz bardzo źle, ale najważniejsze że jesteśmy razem...

Dziękuję za wzruszenie, jakiego mogłam doświadczyć po tym, co napisałaś ::thnx::
Z opisu to wnioskuję, że Twój Tata miał załamanie. Pewnie dużo myśli o swojej sytuacji, o tym, że jest źle.
Zobacz, jak się ożywił, gdy znalazł się jakiś lekarz, który dał mu poczucie robienia czegoś, zajmowania się jego przypadkiem.
Ten nadmiar złych emocji nie robi w organizmie nic dobrego. Spróbujcie poszukać jakiegoś psychoonkologa, który będzie przychodził do Twojego Taty i z nim rozmawiał, wspierał go. Tacy są często przy hospicjum.
W poprawie samopoczucia psychicznego spróbujcie metody Simontona - strona www.simonton.pl. A tutaj (link) znajdziesz ładnie opisane, na czym to wszystko polega.
Metoda Simontona daje pomoc choremu i osobom wspierającym.
Nie zwlekaj w kwestii szukania takiej pomocy psychologicznej, bo przecież może być różnie, a wtedy nie będzie czasu na pracę.
Przesyłam Wam dużo CIEPŁA i MIŁOŚCI :in_love:
  Temat: Leiomyosarcoma - jak wygląda chemia?
Viola

Odpowiedzi: 68
Wyświetleń: 37924

PostDział: Mięsaki, nowotwory układu kostnego   Wysłany: 2012-02-28, 01:59   Temat: Leiomyosarcoma - jak wygląda chemia?
Margareth, Lideczka, dziękuję dziewczyny za wsparcie!

Chcę zapytać o dwie ważne dla mnie sprawy.

Pierwsza sprawa
Od pierwszej operacji, tj. we wrześniu 2010 roku mam przepisany Clexane w dawce 0,4 ml - 1 raz dziennie.
Biorę go niezmiennie, codziennie, do dzisiaj. Przy każdej wizycie pytałam lekarza, czy mam go nadal brać i zawsze słyszę, że tak - ze względu na ryzyko choroby zatorowo-żylnej. Tymczasem nigdy nie miałam z tym problemu, a to, że teraz mam to brać rozumiałam, że ze względu na chorobę nowotworową.
Jednak zawsze mnie zastanawiało, dlaczego inni z chorobą nowotworową, a więc bez wyciętej zmiany, np. z guzami - nie muszą tego brać. Jeszcze nie spotkałam nikogo, kto brałby Clexane dłużej niż kilka-kilkanaście dni po operacji.
Czy wynika to z umiejscowienia mojej zmiany, tj. z tego, że nacieka na (prawe) naczynia biodrowe?

Tymczasem mój lekarz rodzinny poddał w wątpliwość, czy na pewno mam cały czas brać ten Clexane.
Jeszcze inna lekarka zasugerowała mi, że "Clexane jest niebezpieczny, bo zwiększa szanse naciekania żyły jeszcze bardziej. Proszę kupić sobie inne leki przeciw zakrzepowe."
Czy ktoś może mi odpowiedzieć w tym temacie? Ewentualnie, które wyniki krwi mogą wskazywać na ryzyko choroby zakrzepowo-żylnej, czy może daje się to tak na zapas i co może grozić, jeśli tego bym nie brała?

Druga sprawa
Czy to prawda, że w przypadku, gdy następuje obumieranie komórek nowotworu (np. w przypadku radioterapii czy chemii, która była skuteczna), to może dojść do "spuchnięcia" guza, tj. chwilowego zwiększenia rozmiarów guza?
Tym samym - jak się określa progresję choroby, czy liczy się każde zwiększenie wymiaru guza, czy liczy się to jakoś procentowo?
Jakie są wytyczne co do określania progresji choroby w przypadku zmiany rozmiarów zmiany?

Będę wdzięczna za podpowiedzi, odpowiedzi. Choć zdaję sobie sprawę, że to raczej pytania do lekarzy, to jednak mam nadzieję, że może tu jacyś zaglądają, a poza tym "zwykli śmiertelnicy" potrafią podpowiedzieć trafnie, gdzie szukać odpowiedzi :)
  Temat: Ceremonia Wybaczania
Viola

Odpowiedzi: 7
Wyświetleń: 7690

PostDział: Wspomaganie konwencjonalnego leczenia onkologicznego   Wysłany: 2012-02-28, 01:21   Temat: Ceremonia Wybaczania
Ha! Justynka nadal zmienia sobie zdjęcie :)

[ Dodano: 2012-02-28, 01:22 ]
A mnie zmieniają położenie wątku :(
  Temat: mięsak ból biodra
Viola

Odpowiedzi: 1317
Wyświetleń: 379090

PostDział: Mięsaki, nowotwory układu kostnego   Wysłany: 2012-02-25, 22:39   Temat: mięsak ból biodra
Zuza, wszystkiego dobrego dla Ciebie, przesyłam trochę MIŁOŚCI dla Ciebie: :heart: :littlehs:
  Temat: Ceremonia Wybaczania
Viola

Odpowiedzi: 7
Wyświetleń: 7690

PostDział: Wspomaganie konwencjonalnego leczenia onkologicznego   Wysłany: 2012-02-25, 22:37   Temat: Ceremonia Wybaczania
Ha! Justynka zmieniła sobie zdjęcie! :hehe:
  Temat: Ceremonia Wybaczania
Viola

Odpowiedzi: 7
Wyświetleń: 7690

PostDział: Wspomaganie konwencjonalnego leczenia onkologicznego   Wysłany: 2012-02-25, 21:23   Temat: Ceremonia Wybaczania
plamiasta napisał/a:
nie wiem czy Ci się to przyda ja znalazłam przypadkiem coś takiego http://www.opoka.org.pl/b...anieniarel.html
może sie przyda

plamiasta, dziękuję Ci za link, na pewno się przyda! :)
 
Strona 1 z 5
Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group