No dobra... To oficjalnie ogłaszam konkurso za otwarte. Nagrodą w konkursie jest tygodniowy pobyt w Pensjonacie Zosia, ze śniadankami i obiadokolacjami. Osoba towarzysząca korzysta jak najbardziej ze zniżek dla forumowiczów, tzn. płaci za noclegi 20 pln, śniadanko 10 pln, obiad lub obiadokolacja 20 pln. Konkurs będzie literacki. Chodzi o opisanie przygód... na przykład Pana Stanisława. Każda osoba dopisuje jedno zdanie rozwijając historyjkę. Ważne jest aby zachować jej ciągłość oraz nie negować opisów innych uczestników zabawy (np. jeśli ja napiszę że Pan Stanisław poszedł w krzaki, następna osoba nie może napisać, że nie poszedł w krzaki, tylko do chałupy. Może natomiast napisać, że wyskoczył z krzaków jak oparzony i pocwałował w stronę chałupy). Historyjka może jak najbardziej dryfować w stronę absurdu, szowinizmu, i czego tam się nie wymyśli...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Pan Stanisław obudził się jak zwykle - wczesnym popołudniem. Wysoka renta i młodszy brat (właściciel hurtowni artykułów monopolowych), pozwalały mu na beztroski żywot sybaryty.
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Samopoczucie pana Stanisława było nie najlepsze,chociaż, zważywszy na ilość wypitych drinków wczorajszego wieczoru i tak nie najgorsze.Wczorajszy wieczór pan Stanisław spędził w barze "Pod Sokołem".
Miasteczko,w którym mieszka pan Stanisław jest niewielkie i wspomniany bar jest jednym z nielicznych miejsc publicznych,w którym można się spotkać ze znajomymi tudzież przyjaciółmi.
Reszta dnia zapowiadała się niezbyt ciekawie.Słońce wręcz przypiekało swoimi promieniami a zarazem ukazywało piękno okolicy,w której mieszkał pan Stanisław.Stare,zabytkowe kamienice były skąpane we wspomnianym słońcu.Porastały je piękne winorośle o różnokolorowych liściach.
[ Dodano: 2012-06-06, 19:09 ]
Może być?Nie wiem,czy o coś takiego chodziło?Jakby co,to naniosę poprawki
Włączył radio. W lokalnej stacji podano informację, że nad ranem, w tutejszym barze dokonano napaści na kelnerkę Reginę. (Regina to starsza, nieco korpulentna dama o ciętym języku, która nie dawała sobie w kaszę dmuchać. W dodatku jadła chleb z wielu pieców.) Stanisław jęknął... Od dawna wielbił Reginkę, ale odkąd ta dała mu kosza, jego męskie ego bardzo podupadło. Pamiętał tylko, że wspólnie z Jankiem i Frankiem nieźle dali jej w kość. Dalej... Czarna dziura. Musiał coś postanowić! Sięgnął po telefon.
Wybrał w telefonie numer do Janka.Serce mu wręcz łomotało.Po kilku sygnałach usłyszał zaspany i nieco chrypiący głos Janka.
-Halo,słucham?
-Janek,słyszałeś,co się stało?Ktoś nad ranem napadł na Reginę z baru!Powiedz stary,o której żeśmy się rozeszli?U mnie jakby chwilowa amnezja wystąpiła.
-Było coś jakby po czwartej,bo jak wchodziłem do bloku,to na klatce spotkałem się z sąsiadem a on pierwszą zmianę od piątej zaczyna.Ale,zaraz,co Ty mówisz!Naszą Reginę?!Pamiętam,że trochę się z nią podroczyliśmy wczoraj,ale jak Franek zaczął stawiać kolejki,to "film mi się trochę urwał".Pobudziło mnie dopiero rześkie powietrze w drodze do domu.Ale numer!Dzwoń do Franka i za pół godziny u Ciebie!
Niestety, Franek który miał teoretycznie najsilniejszą głowę, też pamiętał niewiele więcej od Staszka, natomiast Janek zniknął jak kamfora i nie był osiągalny pod żadnym ze znanych numerów telefonu...
Nie było innego wyjścia, musiał Stanisław wygrzebać się ze słodkich betów(wyglądających, jak wyciągnięte psu z gardła) doprowadzić się do mniej więcej ludzkiego wyglądu i spróbować zasięgnąć języka u zaprzyjaźnionego sierżanta Gwizdałki... gorzej jeśli tym sposobem miał oddać się w ręce sprawiedliwości, jako sprawca napaści...
Raz kozie śmierć...
[ Dodano: 2012-06-06, 19:49 ]
No i widzę schody...
Ciemność widzę, ciemność
Poszedł pod wspomniany bar "Pod Sokołem".Sierżant Gwizdałka uwijał się jeszcze jak w ukropie...Stanisławowi udało się dowiedzieć od kolejnego kumpla "od kieliszka" ,że napad miał miejsce między czwartą a piątą nad ranem,i,że sprawców było prawdopodobnie kilku.Wtem sierżant Gwizdałka ryknął na całą okolicę:
-Wszystkie osoby,które przebywały wczoraj w barze proszone są na posterunek policji w celu złożenia wyjaśnień!Kto się sam nie zgłosi,dostanie wezwanie na piśmie,a jak będzie trzeba-doprowadzimy siłą!
Stanisławem targnął tak silny lęk, że nie był w stanie się ani poruszyć, ani nic powiedzieć. Kiedy wreszcie udało mu się przełknąć nagle zgęstniałą ślinę, zdołał wydusić z siebie cichy pisk, który uważny słuchacz mógł zidentyfikować jako: "to nie ja...". Takie słowa bowiem wypowiadał Stanisław w szkole zawsze kiedy pani pytała kto nabroił... Mówił to jeszcze zanim padł na niego cień choćby podejrzenia, przez co oczywiście od razu stawał się głównym podejrzanym. Teraz jednak pisk nie został usłyszany przez panujący wokół harmider...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Na dodatek nikt nie potrafił powiedzieć konkretnie,co dzieje się z poszkodowaną Reginą.Jeden powiedział,że leży w szpitalu na intensywnej a drugi zaś,że lekko posiniaczona i jest już w domu pod opieką swojej siostry.Stanisław cały czas próbował wygrzebać z pamięci choćby najmniejszy szczegół z ostatnich chwil spędzonych w barze i z powrotu do domu.Nijak nic mu do głowy nie przychodziło...
Na dodatek jeszcze ten Janek przepadł bez wieści.Jak rozmawiali przez telefon,to Janek był nie mniej zaskoczony niż on tymi sensacjami,ale jakiś niepokój wstąpił w Stanisława,co do prawdomówności swojego kumpla.Czyżby to Janek?...
Tymczasem sierżant Gwizdałka na zapleczu baru "Pod Sokołem" wcierał w uda Reginy maść z heparyną, dzięki której siniaki miały zniknąć, przynajmniej tak mówiła mu Krysia z apteki. Przez chwilę zastanawiał się, czemu Regina ma siniaki tylko po wewnętrznej stronie ud, ale zaraz potem zaczął w myślach tworzyć listę podejrzanych. Jako policjant, i sierżant, nie potrafił myśleć o dwóch sprawach na raz, więc ta tajemnicza kwestia mu umknęła...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
- Zaśmiał się ponuro Roman, wykidajło, słysząc snute przez licznie zgromadzonych bywalców baru przypuszczenia. O siebie był spokojny - alibi było... W czasie zdarzenia miał chwilę przerwy, którą spędzał z przygodnie poznaną małolatą, jak się później okazało, córką pani prokurator nadzorującej śledztwo. Gwizdałka natomiast po opatrzeniu siniaków Reginy siedział w kapciorku właściciela baru i dumał nad całym zdarzeniem. Przed nim leżał druk zatytułowany "postanowienie o wszczęciu dochodzenia", a na drugim krześle siedziała Mścisława, od dwudziestu lat prokurator z Leśnej Góry. Oboje ćmili papierosy.
- Zibi - powiedziała nad wyraz ciepło Mścisława - kochałeś ją, prawda?
- ech, Misia - zdrobniale odrzekł Zbigniew Gwizdałka - czasy to stare... chodziliśmy wtedy do podstawówki, pamiętasz? Była nas paczka... ja i wy dwie, cała szkoła się ze mnie śmiała, musiałem do milicji wstąpić, żeby im wszystkim pokazać...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum