W tym czasie Stanisław stał przed barem i poczuł,że język staje mu "dęba" w gardle
-Muszę się czegoś napić-pomyślał.
Wszedł do baru.Druga z kelnerek-Helena szykowała lokal do otwarcia.Była całkowitym przeciwieństwem Reginy.Małomówna,cicha,chociaż jak sytuacja tego wymagała-potrafiła dopiec.
-Zamknięte jeszcze,nie widzi?!
-Heluś,kochana,wiem,ale język mnie tak zesztywniał,że gotów mnie udusić zaraz.No zlitujże się,podaj jedno małe z "wkładką".
-Ty mnie tak nie słodź!Wczoraj też razem z Jankiem i Frankiem tak słodziliście Reginie:"ty kochana,ty kruszynko" a potem znalazł ją posiniaczoną ten Gienek od Kłosów.
-No właśnie,Heluś,pamiętasz o której wyszliśmy z baru?Bo jakoś żaden z nas nie pamięta iii nijak przypomnieć sobie nie może.
Helena nie zdążyła odpowiedzieć bo z zaplecza dobiegła coraz to głośniejsza rozmowa sierżanta Gwizdałki z panią prokurator...
Tymczasem w szpitalu, doktor Burski myślał intensywnie dlaczego nikt nie zgłosił się do niego w sprawie Reginy którą znał doskonale, nie tylko jako stały bywalec baru "pod sokołem" gdzie lubił rozmyślać o swoim ciężkim życiu najznakomitszego chirurga w całej Leśnej
Górze i najbliższych okolicach...
- ech, Regina, Regina - westchnął doktor - w twych gościnnych ramionach już dwa pokolenia straciły...
Rozmyślania przerwało mu wejście siostry Bożenki, która rzuciła wesoło:
- dzwonili z komisariatu, czy może pan doktor zrobić obdukcję tej Reginie, no wie pan, kelnerce, tej, co to ma nie najlepszą opinię - Bożenka nie zapomniała jej nigdy tych kilku odbitych narzeczonych.
- dziękuję - sucho rzucił Burski - niech przyjdą o piętnastej.
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
W tym czasie Stanisław kończył sączyć swoje piwo.Jakoś mu dzisiaj nie smakowało tak,jak powinno.Z odgłosów rozmowy dobiegającej z zaplecza można było wywnioskować,że sierżant i pani prokurator zamiast zająć się śledztwem-wspominali szkolne czasy.Do baru zaczęli napływać kolejni klienci spragnieni trunków procentowych.Wtem z zaplecza wynurzył się sierżant Gwizdałka i skinął na Stanisława aby ten do niego podszedł.Stanisław wstał.Poczuł,że nogi robią mu się jak z waty.Podszedł powolnym krokiem do policjanta i zapytał:
-Tak,panie władzo?-wydusił z siebie i czuł,jak krew w tym czasie wypełnia najskrytsze zakątki jego ciała.
-Widzę,że tak siedzisz i dumasz coś.Chodźże na zaplecze,zadamy Ci z panią prokurator kilka pytań.
Stanisław ruszył za sierżantem.Czuł jakby nie szedł po drewnianej podłodze,tylko po świeżo wylanym betonie,który właśnie zaczyna wysychać...
W kapciorku do którego Stanisława zaprowadził sierżant siedziała na sofce pani prokurator, z niedbale zapiętą... albo raczej rozpiętą bluzką. Wskazała ręką w której trzymała papierosa na taboret. Stanisław usiadł, sierżant stanął za plecami.
- słuchajcie... jak wiecie, u nas spokojna mieścina. Największą zbrodnią do wczoraj było przestępstwo, którego dokonał Falkowicz podając się za lekarza, a następnie kradnąc skarbonkę WOŚP-u...
- ale mojemu ojcu serce przeszczepił - wyjąkał Stanisław...
- tak, ale świni, bo on doktor nieludzki, weterynarii... - westchnęła władza - ale do rzeczy... jak zapewne wiecie, wczoraj ktoś strasznie sponiewierał Reginę. Właściciel baru znalazł ją rano. Stać nie mogła nieboga, mięśnie zwodzące ud jej nie działały, no i te sińce - tu rzuciła okiem na policjanta - byliście z poszkodowaną blisko, może co wiecie?
- e tam zaraz blisko - żachnął się Stanisław - pół miasteczka było z nią blisko, i to nie tylko męska... ja nic nie wiem...
- dobra, ale jak czegoś się dowiecie, to znak nam dajcie, a my swoją drogą i na was baczenie mieć będziemy...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Stanisław nieco się uspokoił.Wtem na zaplecze weszła Regina.Obrzuciła Stanisława niewyraźnym spojrzeniem i rzuciła do sierżanta:
-Panie władzo,dzwonili,że na obdukcję mam się zgłosić na 15-tą.Może pójdzie pan ze mną?Jestem jeszcze taka przestraszona,a może jaki szaleniec znów gotów mnie napaść?!
Po Gwizdałce było widać,że urósł w jednej chwili.Regina poprosiła właśnie Jego!Pójdą sobie spacerkiem,porozmawiają,wspomnienia odżyją...A może coś jeszcze bliższego nastąpi...myślał sobie.Z bujania w obłokach do porządku przywołała go pani prokurator.
-Tak,tak!Niech idzie,żeby znowu komu do głowy nie przyszło krzywdę Reginie wyrządzić!
Stanisław cały czas nie spuszczał z oka Reginy.Chciałby z nią porozmawiać na osobności,ale jak to zaproponować.Przecież pani prokurator i sierżant zaraz gotowi się czegoś domyślać.Postanowił,że "złapie"ją jak wróci ze szpitala...
tekst po za konkursem...
Jestem zainteresowany nagrodą ale nie w tak skromnej konkurencji, gdzie Fundator i dwójka zawodników bierze udział w zapasach....
poczekam na większą liczbę zawodników, choć nawet w tej chwili odczuwam momentami dreszcz emocji i podniecenia jak nigdy w życiu...
Jeśli uważacie, że ktoś z Waszych forumowych znajomych ma... eee... jakby to najlepiej ująć: "zacięcie do pióra", to zawiadomcie i zaproście do udziału w zabawie. Jeszcze tylko trzeba będzie jakiś termin ustalić, no i komisję konkursową wybrać...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Gwizdałka wsiadł do służbowego poloneza i nie zwracając większej uwagi na znaki, pierwszeństwo i jedyną w Leśnej Górze sygnalizację świetlną pojechał do domu się przebrać. Samochód zostawił pod domem nie gasząc silnika, wbiegł po schodach, burknął coś niewyraźnie do żony siedzącej na kanapie i zajadającej tort łyżką do zupy, ta mu odburknęła coś równie niewyraźnego. Wbiegł do swojej sypialni (spali oddzielnie, na łóżku małżeńskim razem by się nie zmieścili. Nie, Gwizdałka był dość szczupły), zrzucił mundur, otworzył szafę, a tam... same mundury policyjne, i milicyjne, na widok których zawsze się Gwizdałce łza w oku kręciła...
- ech, to były czasy - westchnął - łobuziaka można było sprać jak należy, potem potrzymać na dołku, do lasu wywieźć, nastraszyć, i proszę, jakie grzeczne chłopaki powyrastały, nie to co teraz, że niby aresztant prawa ma, toż to niewychowawcze...
Chwilę jeszcze postał, pomarzył, ale zaraz odezwał się w nim silny imperatyw. Pod jego wpływem wygrzebał z szafy stare, cywilne spodnie od garnituru w kolorze brązowym, do tego sweter w serek, przywieziony z Bułgarii (podobno turecki), i mokasyny z frędzelkiem, całkiem podobne do tych listonosza (zupełnie nie pamiętał, żeby takie miał). Miał problem z wdzianiem spodni, gdyż imperatyw był naprawdę potężny, musiał postać więc chwilę w oknie, aby nieco opadł i pozwolił spodnie wciągnąć. Od czasu, gdy żonka przekroczyła kilogramów 200, pożycie stało się cokolwiek utrudnione, więc pozostała mu jedynie samoobsługa i wietrzenie. Pomyślał o ostatnim urlopie nad Bałtykiem, dwóch tygodniach deszczu i zimna, dopiął spodnie, i burknąwszy niezrozumiale żonie zajadającej gołąbki i oglądającej "No dobre i na złe", zbiegł do auta i pomknął w stronę baru, by odprowadzić Reginę na obdukcję...
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Gwizdałka przypadł do ziemi i sięgnął po broń. Chwilę macał ręką w poszukiwaniu kabury, zanim przypomniał sobie, że mundur zostawił w domu, a broń na komisariacie. Wykorzystując doświadczenie nabyte w czerwonych beretach* podpełzł do okna wychodzącego na zaplecze baru. Z tylnej kieszeni spodni wyciągnął plastykowy grzebyk i lusterko na odwrocie którego znajdowało się zdjęcie Samanthy Fox. Wyciągnął rękę z lusterkiem w stronę okna i patrząc w odbicie zobaczył, jak kucharz tasakiem dzieli kości ze schabu... Odetchnął. Tasakiem machał kucharz, a strzelały pękające kości. W chwili obecnej zbrodni w miasteczku nikt nie popełniał.
*Gwizdałka pełnił służbę w czerwonych beretach w Krakowie. Był pomocnikiem kucharza.
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Pozbierał się i ogarnął.Wszedł na zaplecze.Była tam już Regina.Jak Ona wyglądała!Bluzka była w soczystym,różowym kolorze z wybijanymi kwiatami wokół dekoltu,co jeszcze bardziej podkreślało jej bujny biust.Spódnica plisowana również w odcieniu różu, przepięta paskiem czarnym z ćwiekami.We włosy miała wpięty duży,kolorowy kwiat.W ręku torebka,która pamiętała czasy dzieciństwa Reginy,ale co tam,to był szczegół.W tym momencie Gwizdałka nabrał wątpliwości,czy jego nieco wysłużone spodnie wytrzymają ten widok(a raczej sam rozporek).Podszedł do Reginy,Ona lekko odgarnęła z twarzy swoje kruczoczarne włosy i powiedziała:
-Idziemy,panie sierżancie?
Gwizdałka podał jej swoją jakże pomocną dłoń i poszli...Gwizdałka poczuł,że nie idzie a unosi się nad ziemią z tego podniecenia...
W tym samym czasie Stanisław był w drodze powrotnej do domu.Zadzwonił do niego brat i powiedział,że muszą się rozmówić,w związku z tym,co stało się w barze.
-Czyżby On wiedział coś więcej na ten temat ode mnie-pomyślał.
Przez cały czas próbował skontaktować się z Jankiem,który jak na złość nie odbierał telefonu.W barze Gienek powiedział mu,że widział,jak Janek wsiada do PKS-a do stolicy.Doszedł do domu.Brat już na niego czekał...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum