Soja,
Powiem szczerze, jestem już zmęczona przekonywaniem wszystkich na temat tego co czuję, myślę i dlaczego – zwyczajnie brakuje mi sił. Nie obrażam się, słucham i czytam z duża pokorą wszystkie uwagi.
Chciałabym żeby niektóre osoby zrozumiały. Zrobiłam dla moich bliskich WSZYSTKO. Walczyłam jak lwica, ale przychodzi w życiu moment, że lwiątka dorastają, usamodzielniają się i muszą nauczyć się żyć na własny rachunek. A tak na marginesie, to moje dorosłe już lwiątka mają jeszcze wspaniałego tatę, który też, potrafi dbać o stado jak lew.
Dlatego z pełną świadomością chcę powiedzieć, że nie mam zamiaru nikogo krzywdzić.
Napisałaś -
,, …uważam, że każdy dzień twojego życia jest dla twoich dzieci najcenniejszym darem na świecie”
W moim życiu - KAŻDY DZIEŃ ŻYCIA MOICH DZIECI BYŁ DLA MNIE NAJCENNIEJSZYM DAREM.
Do tych słów nie potrafię już nic więcej dodać.
[ Dodano: 2012-04-18, 18:36 ]
Justyna, Twój glos bardzo był mi potrzebny – dziękuję.
Masz w 100% rację. Zawsze gdy ktoś mówił mi musisz, zapalała się ,,czerwona lampka” w stylu nic nie muszę – mam swoja wolę i rozum. Teraz jest podobnie, większość, żeby nie powiedzieć wszyscy zgodnie twierdzą, że coś muszę.
Tak jak wcześniej już napisałam, czasami wiedza przeszkadza. Tak też jest w przypadku manipulacji. Wiem na czym polega i wyczuwam ją na kilometr. Dziękuję Ci za to co napisałaś.
Jeśli nie zrobię sobie przerwy w pisaniu postów, to za chwilę padnę jak mucha.
Pozdrawiam.
Od miesiąca wiem,że wiele planów nie zostanie zrealizowanych,ominą mnie różne ważne wydarzenia,czegoś nie skończę,nie dopnę.Dziś przeczytałam Twój wątek i pomyślałam,że nie zdążę w prawdziwym świecie spotkać takiej ciepłej,mądrej osoby.
Sprinter, jakąkolwiek decyzję podejmiesz to życzę ci wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że twoja rodzina cie zrozumie i to uszanuje . Trzymaj się ciepło. Pozdrawiam
_________________ Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
Jetem po stronie sprintera i każdego,kto zabiega o zachowanie własnej autonomii w życiu.Również w podejmowaniu decyzji w kwestii leczenia lub nie w chorobie onkologicznej.
Najtrudniej jest zostawić drugiemu człowiekowi wolność,prawda?
jestem już zmęczona przekonywaniem wszystkich na temat tego co czuję, myślę i dlaczego
Rozumiem, też tak czasami mam, a nawet często. I mam wrażenie, że niezależnie co powiem, niezależnie jak będę tłumaczyła, to i tak każdy przełoży przez siebie i zrozumie na opak.
Pozdrawiam serdecznie
PS. Bardzo dobrze, że zaistniał taki wątek, który mówi o 'uszanowaniu' decyzji o leczeniu lub nie, podjętej przez chorego. Myślę, że taki wątek jest bardzo potrzebny.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Sprinter, Ty znasz moje zdanie, już raz je wyraziłam. Myślę bardzo podobnie do Ciebie i popieram Cię we wszystkich decyzjach, jakiekolwiek one będą.
Do PuszekOkruszek: Sprinter po obecnej operacji wyraźnie poprosiła o uszanowanie jej zdania co do chemioterapii, o powstrzymanie się od potępiania itp. Można kogoś pocieszać, można dodawać otuchy, ale nie wolno być w tym nachalnym. Myślę,że Sprinter potrzebuje bardziej wsparcia i uszanowania jej decyzji. Piszesz z poziomu córki osoby chorej, postaraj się chociaż odrobinę postawić się w sytuacji tego chorego. Może ten chory ma po prostu ,po ludzku dość? I nie myśli teraz o tym jak zareagują dorosłe dzieci, myśli o tym aby ostatnie być może miesiące przeżyć właśnie z rodziną, bez męczarni związanych z chemią.
Sprinter, zdecydowanie Cię popieram.
Wiadomo, że rodzina chce, aby chory jak najdłużej był z nimi, ale często w ten sposób zaspokaja swoje potrzeby oraz tłumi strach i poczucie bezsilności. Jest to w pełni zrozumiałe, ale dla chorego nie koniecznie korzystne.
Masz pełne prawo przeżyć ten czas, jak Ci został, tak jak Ty chcesz, tak, jak czujesz, że dla Ciebie będzie najlepiej. Bo to jest Twój czas!
I masz pełne prawo nie mieć siły do walki. Ani chęci.
Bo łatwo jest mobilizować kogoś do kolejnej chemii, jeżeli się samemu tego nie przeszło.
A trudno decydować się na kolejną, jak się dokładnie wie, jak to będzie.
Zwłaszcza, gdy jest to chemia paliatywna.
Masza,
Dyskusja, która powstała gdy zaczęłam pisać o moim dylemacie dotyczącym wyboru poddać się chemii czy nie, przerosła moje możliwości. Emocjonalnie nie jestem w stanie w tej chwili skupić się na wypowiedziach. Od dwóch tygodni biorę leki antydepresyjne, ale to jest zbyt krótki czas by osiągnąć pełen efekt terapeutyczny. Mówiąc w dużym skrócie jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów. Nie udało się załatwić konsultacji u lekarz, który miał ze spokojem wytłumaczyć mi ,,dwie strony medalu”, tzn. efekt chemii i ewentualna sytuację życia bez jej przyjęcia. Niestety czas biegnie nieubłaganie. Na jutro rano mam wyznaczony termin stawienia się do WCO. Ponieważ na początku badania (USG, EKG, echo serca, morfologia..), potem czeka mnie rozmowa z moim lekarzem prowadzącym. Postanowiłam, że tym razem nie pozwolę na uzasadnienie, że warto bo: dzieci, bo dla męża, dla wnuków (których jeszcze nie mam) – będę żądała konkretów i nie pozwolę na przemilczenie mojego pytania, co będzie jeśli chemii nie wezmę? Mój lekarz mówi same ogólniki z których nic konkretnego nie wynika. Ja, po prostu chce wiedzieć co mnie czeka.
Jak widzisz w mojej sytuacji, do dnia dzisiejszego niewiele się zmieniło. Przepraszam niezupełnie tak jest. Jestem chudsza o kilka kilogramów i bardziej milcząca.
Dziękuję, że do mnie napisałaś.
Pozdrawiam i mam nadzieje, że za jakiś będę mogła napisać, że jeszcze jestem i chcę cieszyć się życiem.
Sprinter
Bardzo się ucieszyłam, że odpisałaś. Trzymam kciuki za Twoją jutrzejszą wizytę w WCO. Życzę Ci żeby udało się pogadać tak normalnie z lekarzem. To jest ważne i ułatwi Tobie podjęcie decyzji. Jeżeli masz chęć i siły to pisz. My tu jesteśmy, ja tu jestem. Jeżeli jednak będzie to zbyt wyczerpujące dla Ciebie to nie ma sprawy - myśl o sobie. To jest teraz najważniejsze.
Trzymaj się, pozdrawiam
Masza
Na jutro rano mam wyznaczony termin stawienia się do WCO. Ponieważ na początku badania (USG, EKG, echo serca, morfologia..), potem czeka mnie rozmowa z moim lekarzem prowadzącym.
Jakie masz wyniki badań (jeżeli można wiedzieć) i czy udało Ci się już konkretnie porozmawiać z lekarzem ?
Pozdrawiam.
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum