Hej, powoli się pionizuję - ale dalej śpię jakieś 16 godzin na dobę.
Zaczynam powoli myśleć - może czymś się zatrułam? na szczęście przechodzi.
Osiągnięcia: schudłam w sumie 8 kg. Co z jednej strony cieszy moja próżność (bo po sterydach znowu utyłam, z drugiej niepokoi rozum: lekarz prowadzący ciągle mówił o szansie, jaką daje mi waga).
Odespałam też, może to cholerne pobudzenie po-sterydowe? Albo super napięcie z okazji oddawania chałtury? - bo bałam się że nie zdążę, w ogóle nie zdążę. Teraz tylko poprawki, ale te może wprowadzić kto inny. Zresztą "od jutra" dzielnie się biorę.
Ze strachu wykonałam wreszcie gastroskopię - no i przynajmniej wiem, że jest ok. Tylko skąd ta krew?
Lekarka ogólna zapisała więcej osłonowych na żołądek. I zmieniła odwadniacze - choć kazała dalej brać.
Teraz sobie uświadamiam, że asystentka onkologa mówiła, żeby odstawić odwadniacz. I od tego mniej więcej czasu ta senność...
I jeszcze, że jak na Waryńskiego wy7pełniałam ankietę, to napisałam sobie 175 kg wagi (obok 173 cm wzrostu). W ogóle byłam (jeszcze jestem) dalej jak naćpana albo pijana.
No, ale będzie tych chaotycznych wynurzeń hipochondryczki. Fajnie, że się o mnie dopytujecie, ale nic złego się nie dzieje. Jutro sobie poczytam, co u Was - i w ogóle zacznę żyć jak człowiek.
Dobranoc Państwu