Byłam wczoraj prywatnie u onkologa-radiologa, co jest kolegą mojego prowadzącego z CO. Wysłuchał, obejrzał, powiedział i wytłumaczył.
Podoba mi się, że już na początku ostro stwierdził, że "Skoro Darek tak postanowił...". Jakoś mocno mam wpojone poczucie lojalności, pasuje mi. Odpowiedziałam uczciwie, że cenię, ufam i szanuję, ale... Ale w CO brak czasu na pogaduchy, ale miałam ostatnio problemy, a wizyta dopiero 15 XII, ale pojawiły się nowe objawy.
Najpierw o krwawieniu, tj. krwotokach i codziennych rannych małych skrzepikach. Zresztą, jak przedwczoraj kotka mnie zaatakowała pazurem, to była Rzeźnia nr 5
Znalazł w mofologii z pocz. XI, że w układzie krzepnięcia są jakies problemy:
Obejrzał gardło i tam jest dużo niewielkich strupków. Podejrzewa, że podobnie wygląda jama nosowo-gardlana i nos.
Gastroskopia nie wykryła, bo nie wykrywa mikroskopijnych pęknięć naczyń krwionośnych.
Pewno po sterydach, ale sam rak może powodować podobne zmiany. Na razie więc Tarceva wykluczona - może się cofną, wtedy, owszem, można myśleć.
Ostatni napad senności i nagłe schudnięcie moglo być wywołane różnymi powodami, w tym lekką depresją po wyłączeniu z badania, ale niekoniecznie.
Noga mu się nie podoba - do wizyty w CO trzeba zrobić rtg, czy nie ma progresji. Też w CO (bo tam poprzednie zdjęcie)
Na koniec coś zaczął mętnie, że mnie nie wyleczą, ale choroba przewlekła... Przerwałam, bo mi się głupio zrobiło. To ja już wolę tekst swojego: lepiej te parę miesięcy niż tydzień (to o ew. krwotoku po tarcevie).
Ale mam teraz pytanie do Wielkich. Jak wygląda moja statystyka. Bo próbowałam się połapać i jest bardzo różnie. Pytałam mojego, ale uciekł w meridiany (za trudne).
Najpierw uważałam że mam 10% przeżywalności 3 lat od diagnozy.
Potem - już po dwóch przerzutach (bliskim do tego lewego, tego samego płuca i dalekim do prawej nogi) - wyszło mi, że 5 % przeżywalności po dwóch latach. Potem gdzieś usłyszałam, że nawet 2 %.
To ja już nie wiem. A mam ochotę na mały hazardzik (modne teraz). No i każdy dzień miałby swoją konkretną wagę.
Poza tym ja zawsze byłam nietypowa. Więc mam szansę na niezłe rekordy.
mam ochotę na mały hazardzik (modne teraz). No i każdy dzień miałby swoją konkretną wagę.
Poza tym ja zawsze byłam nietypowa. Więc mam szansę na niezłe rekordy.
JaInka tak trzymać
Gdyby kiedyś u mnie była podobna sytuacja, chciałabym mieć podejść do sprawy takie jak Ty. Jestem pod dużym wrażeniem.
Życzę Ci wielu, wielu rekordów. Nie ma innej opcji z Twoim podejściem, masz moje kciuki.
He, doczytałam jeszcze że mam zrobić morfologię, więc pewno też coś nie tak. Na pewno wiele osób się zna, proszę, objaśnijcie babcię (w wieku prokreacyjnym umiałam na własnych dzieciach, ale było inaczej):
Inko jestes osoba naprawde niesamowita , o Boże jak bardzo bym chciała byc tak madra i mocna emocjonalnie jak Ty jestes podziwiam Cie za niesamowita osobowość i kibicuje
Jainka przeczytałam Twój wątek i jestem również pełna podziwu za podejście do tematu i to własnej choroby. Przyłączam sie do grona osób, które Ci kibicują w walce z chorobą i wierzę, że na pewno w Twoim przypadku żadne statystyki nie znajdą potwierdzenia!!! Trzymam kciuki !!! Oczywiście będę zaglądać na neta, żeby sprawdzić co u Ciebie! Trzymaj się ciepło!!!!!
Madziorek uznała, że DSS "musi to zobaczyć". Napisałam więc na PW do DSS - ale nie odbiera. W ogóle głupio mi zawsze, jak do niej piszę, bo przy "zmęczeniu materiału" kiedyś nam DSS pęknie po prostu.
Ale poczułam trochę lęku. Więc powtarzam pytania w swoim temacie mając nadzieję, że ktoś będzie wiedział. Choć z założenia to "krwiści", a nie "płucni" są tu ekspertami. No i wyślę Zosi Bluszcz na PW (ona - zdaje się - wie wszystko, ale niestety po angielsku, trudno).
Wygłupiam się, jak zawsze, ale moja morfologia wygląda tak:
układ krzepnięcia
Czas PT 11. 9
Wsk. PT 96, 64
INR 1.03
APTT 35.6
Fibrynogren 7.16 (norma do 3.5)
ATIII 91.85
D-dimer 1337,25
Poza tym prywatny onkolog uznał, że ostatni napad senności i nagłe schudnięcie (8 kg) mogło być wywołane różnymi powodami, w tym lekką depresją po wyłączeniu z badania, ale niekoniecznie. Bardziej noga mu się nie podoba - do wizyty w CO trzeba zrobić rtg, czy nie ma progresji. Też w CO (bo tam poprzednie zdjęcie)
A tu Madziorek sugeruje - że zator, tj. pewno zakrzepica żylna. Oczywiście wolałabym od progresji, ale czy muszę szybko do lekarza (dziś oddział ratunkowy, jutro prywatnie chirurg, za kilka dni, jak się uda dostać w kolejce do funduszowego).
Jeszcze raz: czy dziś oddział ratunkowy, jutro prywatnie (akurat mam wtedy warsztaty Simontona, które są dla mnie ważne), czy można w czwartek (też prywatnie), czy też za kilka dni funduszowy (zawszeć to bezpłatnie, a dno mieszka prześwituje).
Od soboty mierzę gorączkę - w dzień ok. 37,3 - 37,5, o 17-19 37,7, 38.
No i jest na nodze gula, która boli przy dotyku. Umiejscowiona dokładnie na spalonym po naświetlaniu (2 x 800). Brzydzę się tez jej mocno, nie chcę oglądać (jak przy przerzucie, a nie zapaleniu żyły)
Na koniec pytanie głupiego (sorry): Jak wygląda moja statystyka. Bo próbowałam się połapać i jest bardzo różnie. Pytałam mojego, ale uciekł w meridiany (mediany? za trudne!).
Najpierw uważałam że mam 10% przeżywalności 3 lat od diagnozy.
Potem - już po dwóch przerzutach (bliskim do tego lewego, tego samego płuca i dalekim do prawej nogi) - wyszło mi, że 5 % przeżywalności po dwóch latach. Potem gdzieś usłyszałam, że nawet 2 %.
To ja już nie wiem. A mam ochotę na mały hazardzik (modne teraz). No i każdy dzień miałby swoją konkretną wagę.
Poza tym ja zawsze byłam nietypowa. Więc mam szansę na niezłe rekordy.
Pozdrawiam, przepraszam za zawracanie głowy, życzę mniej nachalnych userów Inka
[...] Poza tym ja zawsze byłam nietypowa. Więc mam szansę na niezłe rekordy. [...]
Trzymam za słowo ! Całym sercem tego życzę.
JaInka napisał/a:
[...] Pozdrawiam, przepraszam za zawracanie głowy, życzę mniej nachalnych userów Inka
Teraz to już Szanowna Pani raczy sobie żartować z nas, poważnych forowiczów ...
Oby więcej takich "nachalnych" - na forum i wśród nas, na co dzień.
Dorika35 napisał/a:
Jainka przeczytałam Twój wątek i jestem również pełna podziwu za podejście do tematu i to własnej choroby. Przyłączam sie do grona osób, które Ci kibicują w walce z chorobą i wierzę, że na pewno w Twoim przypadku żadne statystyki nie znajdą potwierdzenia!!! Trzymam kciuki !!! Oczywiście będę zaglądać na neta, żeby sprawdzić co u Ciebie! Trzymaj się ciepło!!!!!
Podpisuję się obydwiema rękami, pod każdym słowem !
zatorowość to norma przy chorobach nowotworowych. Mój Tata miał poziom D-dimerów powyżej 1500. Dostał Flexyparynę 0,6 18 dziennie, oraz 1 litr płynów i po 1,5 tygodnia wróciło do normy.
pozdrawiam
Asia
P.S. Nie patrz na statystyki... tylko pędem do lekarza niech coś daje na rozrzedzenie krwi. I proszę być stanowczym
Madziorek, dzięki za nastraszenie. Znowu się czegoś nowego dowiedziałam.
Joanno, jesteś niezawodna. Ja przecież przy tych krwotokach jadłam bardzo dużo cyclo... coś tam na krzepnięcie. No a przy odwadniaczach mnie dodatkowo wysuszyło.
To ja sobie będę piła soczki, a w czwartek pójdę do chirurga na wszelki wypadek.
Richelieu, myślałam sobie sporo o Tobie. Nie, kłamię, myślałam bardziej o sobie. W każdym razie jakoś po Twoim poście poczułam się bardziej ośmielona, więc resztę napiszę na PW.
Cleo - pamiętaj, jak co, to krzycz! To ważne.
Doriko - takie kibicowanie i zaciśnięte palce są bardzo ważne. przynajmniej ja wierzę w uzdrawiającą moc życzliwości.
Witaj Ineczko, nie chciałam Cię nastraszyć chciałam tylko zwrócić Twoją uwagę na ten problem, tak jak zwróciła moją uwagę DSS na wyniki Mami. Oczywiście DSS zrobiła to w sposób właściwy a ja w sposób nieprofesjonalny i wyszło, jak wyszło. Wybacz.
Inka zadzwoń może do swojego doktora, i spytaj go o te wyniki, nie czekaj w moim wątku DSS opisała to dokładnie.
Całusy śle M.
Madziu, kochanie, ja sobie tak żartuję. Bardzo dobrze, że zwróciłaś mi uwagę na to - bo, jak zrozumiałam onkologa, to podle wyniki krwi są przyczyną, że nie mogę tarcevy. A tak już więcej wiem, co się dzieje.
Inka tylko z tym nie czekaj.... idź Słonko nasze do lekarza, niech coś pomyśli, poda i pomoże.
Może to jakiś zator i dlatego noga brzydka. Mój znajomy dostał zakrzepu po ukąszeniu przez jakieś dziadostwo i noga była: czarna, spuchnięta i bardzo bolesna.
Buziole M.
Madziorku, właśnie ukradłam z Twojego tematu dwa teksty DSS, wydrukuję i będę na spokojnie z mężem analizować. Ja jednak nie mogę "na żywca" w necie - wyszło mi np., że mam przerzut do szpiku kostnego albo odwrotnie. Nie wiem, co to znaczy "odwrotnie", więc uciekłam. Ciągle sobie obiecuję, że tam niczego (chorobowego) nie będę szukać, a potem zapominam.
A co do lekarza - ja się boję tut. chirurgów, bo o jednym już pisałam: że oglądał mnie jak obiekt, ale i tak wysłał z duperelą do C.O.
W ogóle boję się obcych lekarzy. Byłam w szpitalu grodziskim u onkologa - i wyszło, że nie wiadomo po co. Poszłam do niego prywatnie - i bardzo dobrze się okazało, bo zrobię dodatkowe RTG nogi. Nigdy nie mam pewności, czy nie przesadzam, troche sie wstydzę tego. Poza tym opóźniają mi płatności za chałtury i wzdryga mnie kolejny lekarz, kolejna apteka.
Nie, nie jęczę. Posiadam zapasy (jak to chomik). Ale - jak to mama - wolałabym wydać je nie na siebie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum