hatifnat,
Mam na myśli dalsze badania tego samego wycinka, barwienia immunohistochemiczne, które mogłyby rozjaśnić trochę sytuację. To powinien wyjaśniać onkolog w porozumieniu z patologiem. Ale nie wiem, czy w rzeczywistości będzie to takie oczywiste i łatwe działanie Mam nadzieję, że coś jednak uda się doprecyzować.
Co do badań, to rozumiem, że wszystkie są w 100% ok? Również ten wynik z pęcherzyka żółciowego? Jeśli tak, to tym bardziej trzeba "grzebać" w tym wycinku i próbować go rozszyfrować, bo czasem tak się niestety zdarza, że ognisko pierwotne pozostaje nieodnalezione.
http://www.onkologia.zale...ejscowieniu.pdf
Pęcherzyk był ok. Z badań wszystko wyszło ok-poza tą nieszczęsną wątrobą.
Podczas operacji miała być przejrzana cała jama brzuszna w poszukiwaniu czegoś co badania mogły nie wykazać.
Wizyta w poradni onkologicznej dopiero za tydzień.
Czy powinnam coś na własną rękę zrobić? Im więcej badań, danych będę miała przed tą wizytą tym może to sprawniej pójdzie.
Przeczytałam inny nieduży wątek na tym forum. Podsunęło mi to czy iść w kierunku robienie TK płuc czy miednicy?
Czy określenie jakiegoś markera pomogłoby w obecnej sytuacji?
Dziękuję za link do tego materiału- przeczytam go i może będę mogła zadawać mądrzejsze pytania.
hatifnat,
Wg zalinkowanych Zaleceń przydałoby się i tk klatki i tk miednicy. Wymieniona jest również mammografia, oznaczenie AFP ( z krwi) oraz receptory estrogenowe i progesteronowe w guzie/wycinku.
Dziękuję. Przeczytałam ten rozdział. Dzisiaj idę na prywatną wizytę u onkologa, który mam nadzieję powie na co można liczyć z NFZ i w jakim terminie, z czym lepiej samemu podgonić.
Mamę trudno wozić bo jest w kiepskiej formie i chyba będę musiała jakiegoś psychologa dla niej poszukać.
A może jakąś książkę z dziedziny psychologii możecie polecić? Która pomogłaby nam w postawieniu jej na nogi. Wydaje mi się, że główny problem to fakt, że jej rodzeństwo umarło na nowotwory i ona jakoś tak nie widzi sensu walki.
Może faktycznie trzeba zacząć patrzeć na ten cały nowotwór jak na normalną chorobę, a nie jak na wyrok. Wiem, że przypuszczalnie rokowania mojej mamy są kiepskie, ale ma się jeszcze trochę czasu na życie, jeszcze ból idzie zwalczyć, ma czas na interesowanie się czymś. To nie wypadek samochodowy, w którym nagle gaśnie życie.
Może to głupie co napisałam. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze do nas wróci, bo póki co to jej dla nas nie ma.
Czasami potrzebna jest pomoc kogoś z zewnątrz, pacjent może bardziej chcieć porozmawiać z obcym niż z rodziną, nie chce ich martwić. Zapytaj mamę czy chciałaby porady fachowca, jeśli tak to najlepiej dobrego psychoonkologa, jest bardziej obeznany w temacie.
Na wizytę w poradni onkologicznej czekamy jeszcze parę dni. Póki co pojawił się inny problem.
Mama miała operację 15 grudnia. Po niej czuła się słaba, chodziła z balkonikiem, ale była kontaktowa, wróciła do domu. 1 stycznia została wprowadzony plaster przeciwbólowy Transtec 20 mg ponieważ mamę silnie bolał pośladek (nasze przypuszczenia, że jest to efekt zwyrodnień kręgosłupa, który może fatalnie znosi leżenie). Średnio to działało i doszły tabletki Poltram Combo 37,5 mg. Wydawało się, że ból jest pod kontrolą i jakąś normalną rozmowę można było prowadzić.
Jednak po odebraniu wyników histo, które jakiekolwiek nadzieje rozwiały mama została poinformowana przez nas, że ma nowotwór. Czy mama podejrzewała, że może mieć nowotwór nie wiem. Nigdy z jej ust takie pytanie w kierunku nas czy lekarzy nie padło.
Dzień po tej informacji stan się zaczął pogarszać. Ogólne osłabienie- nie umie sama wstać z łóżka, przejście do łazienki to jak wejście na Mont Everest. No i zaczęły się problemy z myśleniem.
Mama nas myli, nie jest wstanie skorzystać z telefonu, ani podać poprawnie żadnego numeru telefonu - podaje jakieś abstrakcyjne liczby, pojęcie czasu jest abstrakcją, pytana kilka godzin po śniadaniu co jadła odpowiada niewłaściwie.
Teraz nie wiem totalnie czy jest to efekt skutków ubocznych tych lekarstw (splątanie?) czy reakcja na wiadomość i powinien tutaj wkroczyć psycholog/psychiatra?
Na dany moment mama wymaga opieki 24h.
Witaj, tak naprawdę to może być reakcja na wszystko. na zarówno plastry i leki, jak również psychiczne załamanie nie wykluczając jeszcze obecności dodatkowych przerzutów. Ciężko to określić wiec konsultacja z lekarzem jak najbardziej potrzebna. Pozdrawiam
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Mogą być przerzuty w głowie. Trzeba zgłosić ten fakt lekarzowi, zrobić TK głowy. Oczywiście leki też mogą swoje robić ale zachowanie mamy jest niepokojące i trzeba wyjaśnić.
Niestety w tej chorobie tak jest, że z dnia na dzień nasi najbliżsi potrzebują opieki całodobowej.
To właściwie mój ostatni wpis w tym wątku. Stan mamy jest słaby- nie chodzi sama, nie chce jeść, ma czasami problemy z wysłowieniem się.
Wizyta w poradni onkologicznej (IO Gliwice) była jednorazowa i skończyła się wypisaniem skierowania do hospicjum domowego.
Żadne badania dodatkowe- ponowne badanie wycinka czy PET nie będzie przeprowadzone ze względu na to, że lekarze mówią, że na 100% nie widzą szans na poprawę stanu mojej mamy i włączenie chemioterapii. A przeprowadzenie badań dla samego zdobycia wiedzy gdzie się coś znajduje bez możliwości leczenia jest dla lekarzy zbędna.
Bardzo dziękuję za wpisy- pomagały zrozumieć co i jak-nie miałam np. pojęcia, że takie pobrane wycinki są przechowywane i można je wypożyczać do kolejnych badań. Pomógł bardzo link do publikacji na temat procesu diagnostyki nowotworu o nieznanym źródle pierwotnym.
Jeszcze raz dziękuję.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum