Marzenko, ja to niestety wiem z doświadczenia... (Tatuś zmarł w domu)
W przypadku zgonu chorego w domu trzeba zadzwonić na pogotowie i powiedzieć, że potrzebny jest lekarz do stwierdzenia zgonu. I tu - w zależności od 'lokalnego podziału obowiązków' - albo przyjedzie lekarz z pogotowia, albo podają numer przychodni, pod który należy zadzwonić.
Przez telefon wypytują oczywiście o dane zmarłego, przyczynę i godzinę zgonu. To ostatnie jest o tyle ważne, że lekarz może stwierdzić zgon dopiero po dwóch godzinach od wskazanej godziny śmierci (co w praktyce oznacza tyle, że wcześniej nie przyjedzie). Ponoć też nie powinno się do czasu przyjazdu lekarza ruszać zmarłego (czyli nie rozbierać go, nie odklejać plastrów, nie wyciągać wenflonów).
I tak jak napisała Ewelina - potem już kontakt z firmą pogrzebową.
Dziękuję za odpowiedzi. Tak właśnie wyczytałam ale chciałam się upewnić czy faktycznie tak jest.
Po jednej nocy i jednym poranku coraz bardziej sie boję tego co przede mną Czy będę miała na to wszystko siłe Kocham moją babcię ale mimo wszystko mam jakiś wewnętrzny żal że to nie moja mamusia Tak bym chciała żeby to Ona była w takim wieku i żebym miała przyjemność się nią opiekować. Wiedziałam że jak wezmę babcie do siebie to mój ból będzie dużo dużo większy i nie myliłam się
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Ja rówież przeszłam tą ścieżkę .
Jeśli zgon nastąpi w godzinach urzędowania przychodni to tam zgłaszasz; jeśli w innych godzinach lub w dni wolne to na pogotowie
3maj się
Przytulam Cię do serca. Rozumiem Cię doskonale, choć Babuni też mi żal, bo pewnie chciałaby byc na miejscu swojej Córki i wiele by oddała by jej córka a Twoja najdroższa mama żyła...95 lat... to za wiek... każdy chyba marzy by doczekać...
Lekarka była, zbadała dokładnie że aż miałam stracha że coś w płucach słyszy bo tak długo słuchała, ale na szczęście osłuchowo ok, ale wiadomo jak to w tym wieku, jak u noworodka więc zdaje sobie sprawe że nawet z godziny na godzine może się zmienić sytuacja. Mój dziadek zmarł na zapalenie płuc dlatego ja mam jakiś uraz i jak babcia kaszle to mnie telepie. Momentami ma takie ataki że aż do wymiotów i aż powietrza złapać nie umie. A mnie dodatkowo kaszel kojarzy się z chorobą mamy dlatego nie umiem słuchać jak ktoś kaszle bo strasznie źle to działa na moją psychikę i po dzisiejszym dniu jestem wypompowana psychicznie do tego fizycznie chyba do granic możliwości Teraz ten długotrwały stres i wysiłek fizyczny związany z tą szybka przeprowadzką daje się we znaki. Tak mnie rozkłada że pewnie i u mnie skończy się antybiotykiem Całą noc nie spałam bo miałam zawalony nos i bolało mnie w klatce piersiowej jak bym rane miała (od przeziębienia) Rano było w miarę ok, wydawało mi się że przechodzi a teraz wieczorem zaniemówiłam nie moge mówic bo wydobywanie głosu sprawia mi taki ból ze wole szeptać. Generalnie szpital w domu - mąż chory, ja chora (mąż to samo co ja), córka zaczyna kaszleć i kichać, syn kicha i cały dzien narzekał na ból brzucha, babcia chora - oszalec można A najważniejszej osoby, która zawsze w takich momentach mnie wspierała i dodawała sił nie ma przy mnie Tęsknię
Kasiu a wiesz że ja bym nie chciała dożyć takiego wieku jak moja babcia chciałabym żyć tak długo dopóki będę mogła sama koło siebie wszystko zrobić i nie będę dla nikogo ciężarem. Nie mówię broń Boże że babcia jest dla mnie ciężarem ale wiem ze ona tak myśli i często powtarzała żeby Pan Bóg już ją zabrał bo tylko kłopot bo ktoś musi z nią siedzieć, ktoś musi się opiekować. Opieka nad osobą w tym wieku jest znacznie trudniejsza niż nad noworodkiem bo się go bierze na ręce i robi co ma robić a jak babcia mi staje na środku mieszkania i mówi ze nie przejdzie dalej bo jej się nogi trzęsą i wtedy wyjscie do wc trwa np. pół godziny. Poza tym trzeba ja wsadzić do wanny, wysadzic z wanny a na to też potrzeba dużo siły bo ona jest w tym momencie bezwładna i nie pomaga swoim "napięciem" bo jest jakby sztywna w tym momencie. Jestem właśnie na etapie poszukiwania jakiegoś krzesełka na wanne bo mój kręgosłup odmawia mi posłuszeństwa.
Dobra nie użalam się już, bo się rozpisałam. Przepraszam za to biadolenie.
W ogóle to może poprosze moderatora co by te dyskusje i zale przenieść do kciuków a tu zostawić konkrety bo się rozpędziłam i rozkręciłam temat w merytorycznym wątku za co przepraszam.
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Marzenko,
A wy nie załapaliście wszyscy jakiegoś wirusa?! Bo widze, że wszytskich dopadło i nawzajem się zarażacie... A Twoja odporność po tylu stresach jest chyba znikoma:(:(:(
Co do dożycia lat sedziwych to zgadzam się z Tobą - chciałabym dożyć w dobrej kondycji. Generalnie mój dziadek - Taty Tata dożył 90 lat i miał siłę codziennie (poznańska oszczędność) chodzić 4 km na sąsiednie osiedle by kupić litr mleka tańszy o 20 gr. Mając 88 lat codziennie chodził pieszo do swojej żony na cmentarz oddalony o 7-8 km w jedna strone, więc pokonywał 15 km... a jego syn, czyli mój Tatko mając lat 55 miał już dwie endoprotezy biodra i zrobienie 200 m bez kuli inwalidzkiej było nie lada wyczynem... Tata zawsze myślał, że skoro jego Rodzice byli długowieczni, to On tez dożyje sedziwych lat
Marzenko, zdrówka całej Waszej rodzince życzę!!!
Marzenko jutro biegusiem wszyscy do lekarza, bo faktycznie wygląda to na wirus.
Też tak miałam tydzień leczyłam się sama, potem dostałam jeden antybiotyk nie pomógł, teraz drugi i już lepiej.
Krzesełko dla babuni bardzo dobra rzecz i może balkonik do chodzenia.
Kuruj się, bo kto koło rodzinki bedzie biegał ?
Kasia ma rację z tą odpornością, lekarka też mi to powiedziała, że po stresie odporność spada.
Miłych snów.
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
banialuka, sprawdź czy lepiej będzie się opłacało kupić czy wypożyczyć takie krzesełko kąpielowe. Sprawdź w swojej okolicy (szpitale, domy opieki, wypożyczalnie sprzętu rehabilitacyjnego)... Albo daj znać, że trzeba Ci pomóc
A może ktoś z forumowiczów ma taki niepotrzebny już przyrząd? I chętnie go odda, pożyczy bądź sprzeda za symboliczną złotówkę?
_________________ „Żółw musi być aż tak twardy, bo jest aż tak miękki”. St.J.Lec
Lider czerwonej kreski./Kuba Wojewódzki (tego forum).
Jezu, Kasiu przepraszam że nie odpisałam ale zapomniałam Pamiętam że przeczytałam i nie miałam czasu odpisać a potem zapomniałam. Ja już nie wiem jak się nazywam taka jestem zmeczona Nadal żyje na walizkach, dzisiaj przeniosłam reszte rzeczy ze starego mieszkania i szczerze to nie wiem za co się zabrac bo wszystko lezy na środku pokoju, przedpokoju, kuchni itp i nie mam pojecia od czego zacząć żeby to poukładac bo zamieniłam z 50m na 75metrów i nie moge się pomieścić A po drodze mam kłopoty z nowym mieszkaniem, a właściwie z jego właścicielką bo nie chciała zaliczki jak spisywaliśmy umowe a teraz jak ja sie przeniosłam to ona mówi ze ona ma kupca za gotówke bo ja jej za mało daje i ona by chciała 5tys. wiecej ale jak zobaczyła w jaka furie wpadłam to chyba jej się odechciało. Na chama dałam jej 5tys zaliczki bo w razie gdyby sie rozmyśliła to musi oddać 10tys.i siedze jak na szpilkach co wymyśli i modle się żeby jak najszybciej podpisać akt notarialny a wszystko sie przesuwa w czasie z jej winy bo ona na nic nie ma czasu.
Poza tym ja już prawie zdrowa, dzieci też, ale babcia bierze juz trzeci antybiotyk i powiem szczerze że nadal kaszle bardzo niby osłuchowo jest ok bo dwa razy był lekarzu niej a jak ją złapie kaszel to chce ją udusić.
Przepraszam za błedy ale nie mam czasu na sprawdzanie bo biorę sie za robote. Jak skończę to zajrzę.
A tak na zakończenie dodam że tęsknota coraz większa rozrywa serce łzy też przyszły, a wczoraj miał kryzys mój syn 5 letni, płakał cały dzień do babci a na cmentarzu urządził wręcz tragedie tak bardzo płakał że nie umiałam go uspokoić i ciągle zdjęcia oglada babci i płacze.
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Witaj Marzenko,
Trochę odetchnęłam, dziękuję KOchana, że odpisałaś:)
Tak myślałam, że w zw. z nowym mieszkaniem biegasz i biegasz i ciężko znaleśc wolną chwilę... Niedobrze, że cały czas coś Wam wyskakuje w zw. z kupnem, zaliczka itp. Myślałam, że pod tym względem jest już spokojniej i cieszycie się z nowego mieszkanka, a tu znowu jakies kłody pod nogi:(:(:(
Trzymam kciuki za zdrowie Babci, może teraz ten antybiotyk Jej pomoże!!!
U mnie też Marzenko, tęsknota coraz większa. Ogromna i taka aż do bólu:( W pracy wszyscy na mnie patrzą zdziwieni i zaskoczeni, że nie placze po kątach, dzisiaj nawet się śmiałam z jednej sytuacji - nawet sama się zdziwiłam... ale... wieczorami szlocham i ryczę w poduchę...na samo wspomnienie łzy od razu lecą... na cmentarzu natomiast nie moge plakać... ja tam Tatulka nie czuję:(:(
Inna sprawa, to fakt, że ja chyba ciagle nie dowierzam. Moja psychika, bym to jakoś zniosła chyba mnie chroni przez ta okrutna prawdę, że Tatulka żywego nie zobaczę... Wiele osób mi mówi, że się bało o mnie na pogrzebie, że będę tak rozpaczała, że szok, a ja generalnie Mszę pamiętam, ale pogrzebu już nie:( byłam chyba jak w jakims transie, amoku...albo Tata nade mna czuwał, by nie popadł w histerię...
Marzenko, ściskam Cie mocno, dużo siły życzę Tobie i sobie też...
papa
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum