Marzena... teraz dopiero doczytałam... wybacz :( współczuję :(
Marzenko przeczytałam Twój wpis o tym ze nie możesz płakac... kazdy przeżywa wszystko na sój sposób. Nie obwiniaj się. Ja miałam masakre, byłam dość długo na antydepresantach, relanium itp itd... uciekalam w prace, a nawet z domu, patrzenie na moje dzieci a szczególnie na Karolinę sprawiało mi ból. Wzmagało zal, bo przecież mama tak bardzo jej pragnęła. Skończyło się tak ze prosto z pracy szłam do znajomych, zadko widywałam dzieci , dom... Aż w końcu sie obudziłam. Do dnia dzisiejszego mam tak, ze nie raz (np dostanie mieszkania naprawdę okazjonalny wynajme) chciałam zadzwonić "mamo nie uwierzysz, trafiło się super mieszkanko" ... Dzieciaki coś nabroją a ja łapię za telefon zebys ię z mamą z tego posmiać...
Mnie do tej pory nie jest latwo... musze powiedzieć ze jest coraz gorej, a teraz ten przeklęty wrzesień. 10 września Kasia... 25 września równiutko półtorej roku życia Karoliny, tak strasznie wyczekiwanej wnuczki... moja mama. Dwie moje ukochane przyjaciółki...
Marzenko, przeżyj swój ból tak jak Ty tego potrzebujesz, i w nosie miej co kto o Tobie myśłi... Ja się zmieniłam od smierci mamy :( bardzo...
Jestem z Tobą i odezwij się na PW z nr-em gg bo mi sie wsysł :(
Nawet mi się pisać nie chce co czuję Normalnie moje życie wywróciło się o 360 stopni i nigdy już się nie odwróci. Wiem że to pewnie zabrzmi strasznie ale nie daje już rady opiekowac się babcią zwyczajnie nie daje rady bo mam wrażenie że moja rodzina cierpi na tym masakrycznie ale za każdym razem jak pomyślę że zadzwonie do rodziny i powiem żeby wzięli babcie na trochę (bo nikt sam nie proponuje ) to poprostu sumienie mi nie pozwala i choć z jednej strony wiem że Mamusia by nie chciała żeby babcia się gdzieś "poniewierała" to z drugiej strony wiem że nie chciałaby mnie widzieć w takim stanie w jakim jestem. Serce mi pęka bo moja babcia jako dziecko "tułała" się po rodzinie bo rodzice jej zmarli jak miała chyba 7 czy 8 lat, potem straciła męża i 5 swoich dzieci i szczerze to każdy się dziwi jak ona to zniosła i jak potrafi żyć dalej mimo swoich 95 lat. Ale z drugiej strony boje się też o siebie i swoje dzieci bo widzę że jestem w coraz gorszej formie, nie mam na nic siły ani ochoty, wyżywam się na dzieciach i nic nie mogę zrobić - nic! albo nie chce bo boje się wyrzutów sumienia Dzieci maja do mnie żal że nie poświęcam im wystarczająco duzo czasu ale ja nie mam kiedy Babcia nie zostanie sama na dłuzej jak 3-4 godziny, mało tego to nie chce mi wcale jeść, nadal ciągnie jej się kaszel i bierze leki (miała już podejrzenie krztuśca, ale badania wykluczyły) wyniki idealnie, a ona przestała mi chodzić Ja juz nie mogę, poprostu nie mogę po tym jak spędziłam 3 tygodnie w szpitalu opiekując się Mamą nie daje już rady opiekować się babcią zwłaszcza ze babcia mimo swojej niedołężności fizycznej jest w pełni "sprawna" psychicznie i ma strasznie ciężki charakter a moja psychika jest za słaba po tym co przeszłam i babci fochy działają na mnie jak płachta na byka
Zostałam ze wszystkim totalnie sama i nie wiem jak długo to zniosę bo jakby tego było mało to mój kuzyn (Mamy brata syn) miał wypadek wracając z wakacji i jego żona jest w krytycznym stanie już od ponad miesiąca a więc cała rodzina skupiła się na niej a ja nie mam nawet co liczyć na jakąkolwiek pomoc
Przepraszam za ten długi post ale musiałam się wygadać bo oszaleje Co ja mam zrobić? Jak dalej żyć? jak znaleźć najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji nie majac w życiu wyrzutów sumienia ? - nie ma takiego rozwiązania Kocham babcie i szkoda mi jej strasznie ale jak prowadzę ją do wc ponad pół godziny a w tym czasie moje dzieci czekaja np. na jedzenie to nie wyrabiam psychicznie Wiem że ona dałaby mi wszystko żebym tylko jej nigdzie nie oddała , ale jak to znieść mam jeszcze dzieci i wiem że w pierwszej kolejności powinnam myśleć o nich, zeby mieć siłe do dalszego zycia i wychować je, a tej siły z dnia na dzień coraz mniej
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Marzenko,
A łudziłam sie ja głupia, że może u Ciebie lepiej... Łudziłam sie, że Babcia w lepszej formie i nie musisz tyle Jej czasu poświęcać, łudziłam się, że żona kuzyna już wyszła z tego stanu krytycznego... Nie wiem co Ci doradzić, bo rzeczywiście sytuacja nie do pozazdroszczenia...Ale coś musisz zrobić, bo tu chodzi o Twoje zdrowie!! Psychiczne i fizyczne. Przeciez Ty mas zprawo wreszcie odpocząć!!!
czy nie masz żadnego kuzyna/kuzynki a wnuka/wnuczki Babci, ktory by Ci choc troszke pomógł, chociaz na kilka dni, tydzień zabrał babcie, chociażby po to, bys mogł aise wyspać, odpocząć i miała czas na poswięcenie kilku minut wlasnym dzieciom. Co do za egoiści, że nie widzą co sie u Ciebie dzieje
no martwię się o Ciebie Marzenko:(
To nie tak powinno to wszystko wyglądać:(
banialuko, pozwolisz, że tym razem nie odniosę się bezpośrednio do Twojego wpisu? A ni z gruszki ni z pietruszki zapytam czy nowe włosy dotarły?
Jak czuje się sąsiadka? Opowiedz nam trochę o tym co jej jest i jakie leki ma zalecone.
_________________ „Żółw musi być aż tak twardy, bo jest aż tak miękki”. St.J.Lec
Lider czerwonej kreski./Kuba Wojewódzki (tego forum).
Myślę że jutro dotrą ponieważ dzisiaj zostały wysłane
jo_a napisał/a:
Opowiedz nam trochę o tym co jej jest i jakie leki ma zalecone.
A więc tak dokładnie to nie wiem co jej jest mniemam że jest to DRP ale to tylko moje domysły na podstawie jej opowiadania. Nigdy nie pokazała mi wyników badań a ja nie śmiem wołac i nalegać. Wiem ze w maju wyszło coś na płucu, ale lekarze to zbagatelizowali aż do momentu jak zaczęło ją podduszać. Twierdziła że w okolicach szyi ma straszne zgrubienia i one ją duszą, ma problemy z połykaniem, męczyło ją nawet mówienie Miała TK i biopsje tych miejsc na szyi i powiedziała że całe węzły ma zaatakowane a że to wyszło z płuc i lekarz powiedział jej że ma 3 miesiące życia Jest w fatalnym stanie psychicznym więc nie nalegam na zwierzenia skoro nie ma ochoty. Zapewniłam że jeśli będzie czegokolwiek potrzebowała to ma dzwonić i prosić i stąd właśnie była moja prośba o perukę. W tej chwili jest na chemii ale ciekawe czy ją w ogóle otrzyma bo ostatnio nie dostała ponieważ cukier miała za niski Głupio mi na siłe wołać wyników a ona nie jest jak widać obeznana w tej chorobie i dlatego moje informacje są takie "nijakie". Jak wróci z chemii to pójdę do niej może dowiem się coś więcej.
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Wiem że to pytanie nie na forum onkologiczne ale wiem że są tutaj osoby które wspomagają się lekami psychotropowymi więc postanowiłam zapytać. Czy ktoś z Was bierze lub brał kiedyś lek o nazwie SYMPRAMOL lub PRAMOLAN ? Jeśli jest ktoś kto miał do czynienia z tym lekiem to proszę Was opinie na temat działania tego leku, w sensie jak szybko zadziałał, jakie miał skutki uboczne. Nie daje już rady, mam nerwice serca i stany depresyjne, a do tego niedoczynność tarczycy sie ujawniła i dzisiaj pani doktor powiedziała ze nie jest w stanie mi pomóc inaczej jak lekami antydepresyjnymi. Skoro nie było wyjścia poprosiłam więc o najsłabszy i przepisała mi właśnie Sympramol dlatego prosze o opinie.
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Czy ktoś z Was bierze lub brał kiedyś lek o nazwie SYMPRAMOL lub PRAMOLAN ?
Od marca 2012roku biorę doraźnie Pramolan 50mg. Mój onkolog przepisał mi go na uspokojenie i ułatwienie zasypiania.
Zazwyczaj przyjmuję go wieczorem między 18-19, żeby spokojnie wyspać się i nie wstać rano "kołowata". Zdarzają się sytuację kiedy przyjmuje go w ciągu dnia, ale po zażyciu ich najlepiej nie wsiadać samemu za kierownicę, przynajmniej u mnie wywołują wolniejszą reakcję, oczywiście senność- popadam w tzw. tumiwisizm
KasiaC tzn. że można go brac doraźnie? A mi Pani doktor powiedziała ze to długotrwałe leczenie i zebym sama nie odstawiała jak już zacznę go brać. Hmmm to może w takim razie najpierw spróbuję doraźnie. A ja właśnie prosiłam o lek który pozwoli mi prowadzić samochód ponieważ muszę codziennie jeździć i teraz jestem w kropce co robić skoro mówisz że aż tak otumania.
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Marzenko, brałam doraźnie Sympramol i taj jak pisze Kasia miałam tzw. tumiwisizm. Czułam się otumaniona i bardzo powolna jakbym pływała w gęstym syropie. Idzie wytrzymać kiedy bierze się na noc, ale w ciągu dnia u mnie ten lek się nie sprawdzał. Nie wiem jak zadziała na Ciebie, ale lepiej sprawdzić czy można po nim bez obaw prowadzić auto.
A tak poza tym Marzenko pozdrawiam bardzo serdecznie. Mam nadzieję, że powoli wszystko Ci się wyciszy a Ty zaznasz upragnionego spokoju
_________________ "Ludzkość! Jaka ona szlachetna! Jakże chętna do poświęcenia...kogoś innego."
S. King
Mi najpierw kazała wypróbować właśnie na noc a jeżeli działanie będzie za słabe to mam brać rano i wieczorem, ale w tej sytuacji to ja chyba będę go zażywać doraźnie skoro tak można.
czkawka napisał/a:
Mam nadzieję, że powoli wszystko Ci się wyciszy a Ty zaznasz upragnionego spokoju
Nawet nie masz pojęcia jak bardzo tego pragnę, ale już tracę nadzieję że to kiedykolwiek nastąpi
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
[ Dodano: 2013-02-22, 20:34 ]
Jeżeli chodzi o leki ja brałam w "tym"czasie i trochę po Hydroxyzinum ,nie miałam po nich żadnych skutków ubocznych i mogłam prowadzić.
banialuka,
Marzenko ja miałam zapisany lek sympramol 50mg, po pierwszej tabletce czułam się tak źle, że bałam się wziąć kolejnej. Tabletkę wzięłam rano (tak miałam zalecone) i wsiadłam do auta. To było straszne. Czułam się okropnie. Lęki, nerwowość nasiliły się do tego stopnia, że nie byłam w stanie dalej jechać. Gdybym MUSIAŁA ponownie wrócić do leku to osobiście wolałabym nie wychodzić w ogóle z domu a już na pewno nie wsiadłabym za kierownicę! Do tego dochodzi otumanienie.
Ja osobiście modliłam się aby lek jak najszybciej przestał działać. Zdecydowanie lepiej się czułam i byłam w lepszej kondycji przez zażyciem Sympramolu.
Być może inaczej jest kiedy lek weźmie się na noc
banialuka napisał/a:
A mi Pani doktor powiedziała ze to długotrwałe leczenie i zebym sama nie odstawiała jak już zacznę go brać. Hmmm to może w takim razie najpierw spróbuję doraźnie.
Pani doktor ma rację! Mi też tak powiedziano. Leczenie jest długotrwałe, na początku możesz czuć się gorzej ale z tego co wiem to po jakimś czasie powinno (aczkolwiek nie musi) być lepiej.
Nie można samemu ustalać dawki oraz nie można przyjmować takich leków doraźnie.
Podczas dłuższego leczenia odstawić też raczej nie można samemu.
Zrób tak jak zaproponowała Pani doktor, jeżeli będziesz się źle czuła zawsze możesz wrócić do niej po poradę w sprawie zmiany leku.
Jednym Sympramol pomaga, inni czują się gorzej.
Ja mam kilka opakowań różnych leków Trzeba trafić w odpowiedni ...
(Koniec końcem pomagał mi ten "nieszczęsny" afobam).
Marzenko mam nadzieję, że Ciebie nie wystraszyłam. Tak jak już wyżej wspomniałam ja lek wzięłam rano być może inaczej było by gdybym wzięła na noc
Jak w ogóle masz brać te leki tzn. na dzień, ile ?
Pozdrawiam. Trzymaj się i daj znać jak będziesz się czuła ...
[ Dodano: 2013-02-22, 20:51 ]
banialuka napisał/a:
Mi najpierw kazała wypróbować właśnie na noc
No to spróbuj w ten sposób jak radziła. Wydaje mi się, że nie powinno być źle.
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Anelia powiem Ci że bardzo się boję tego typu leków dlatego tak długo zwlekałam ale powoli zaczynam "wysiadać" Najpierw ta wstrętna choroba,potem śmieć Mamy,potem wszyscy zostawili mnie z babcią nie pytając czy daje radę, zreszta do tej pory nikogo to nie obchodzi. Teraz mój mąż został bez pracy, ponieważ w grę wchodziła tylko delegacja a ja nie dam rady zostać sama z dziećmi i babcią, a babcia kompletnie się tym nie przejmuje że w marcu nie będzie za co żyć i o oddaniu jej do domu opieki nie chce nawet słyszeć .... To zdecydowanie za dużo jak na jedną osobę, zwłaszcza że nie istnieje rozwiązanie moich problemów, po prostu nie istnieje, więc co robić,jak dalej żyć Aż przykro mi mówić, pisać a nawet o tym myśleć ale główną przyczyną moich problemów jest babcia Wiem, to okropne, sama nie moge tego czytać co pisze ale niestety tak jest, nikt nie chce jej wziąć a ona nie chce iść do opieki a siłą nie mam sumienia jej oddać, więc może się to skończyć tak że ona przeżyje jeszcze mnie bo moje pokłady siły się kończą Wiem że gdyby ktoś mi pomógł i dzielił sie ze mną opieką nad babcią to nie musiałabym brać tych okropnych antydepresantów, dlatego codziennie rano się budzę i czekam na cud, że może ktoś z rodziny zadzwoni, może moje życie w końcu się unormuje, a tu ciągle cisza....
Przepraszam że się tak rozpisałam ale muszę się gdzieś "wykrzyczeć" może to mi pomoże choć trochę.
Mam tylko nadzieje że nie będzie tak źle żebym musiała je odstawiac bo z tego co się orientuje to antydepresanty nie należą do najtańszych więc nie uśmiecha mi sie kupić i wziąć jednej i wykupić następnych Chyba się narazie wstrzymam i może spróbuje z tą hydroxyzyną jak pisze cleo33 bo mam w domu Atarax który Mama brała a to chyba to samo co hydroxyzyna.
Dziękuję Wam za informacje i rady.
_________________ Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum