Witam!
Moja mama chorowała na chłoniaka mózgu, w głowie miała niestety kilka guzów. Choroba zaczęła dawać objawy w kwietniu 2014 r.: podwójne widzenie, chód na szeroko rozstawionych nogach, zawroty głowy, potem wymioty. Na początku podejrzewano udar, potem go wykluczono lekarze nie wiedzieli co to jest (w szpitalu w Lesznie woj. wlkp) rozkładali ręce, mama w sumie miała wykonane trzy razy Tk głowy i dwa razy RM. W tych badaniach te guzy znikały i pojawiały się w innych miejscach. Po 2 miesiącach prób postawienia diagnozy trafiliśmy do Bydgoszczy do dr Furtaka, który właściwe zaraz po obejrzeniu płyty z RM powiedział, że w 90% to jest chłoniak. Błyskawicznie właściwie odbyła się biopsja, gdyż mama już bardzo źle się czuła. Wynik biopsji to DLBCL chłoniak złośliwy mózgu. Za radą Pana doktora trafiliśmy do bydgoskiego centrum onkologii, zmiany były tylko na szczęście w głowie, mama dostała chemię wg schematu RTOG study 93-10, jechała do szpitala gdzieś na około osiem dni najpierw dostawała chemię dożylną i przeważnie na siódmy dzień pobytu dostawała chemię dokanałowo. Takich cykli miała 5, po nich po wykonaniu PET stwierdzono całkowitą remisję, głowa była czysta, nastąpiła w nas wielka radość i nadzieja. Następnie miała mieć naświetlania, trafiła na nie z dwutygodniowym opóźnieniem gdyż dostała jakąś infekcję gardła. Kiedy była przygotowywana do radioterapii zaczęła robić się żółta i niestety zdiagnozowano żółtaczkę, tak wątroba zareagowała na chemię (nie była to żółtaczka wirusowa). Lekarze byli zdziwieni taką reakcją organizmu, gdyż jak twierdzili nie spotkali się z podobnym przypadkiem. W Bydgoszczy próbowali leczyć żółtaczkę w sumie mama leżała w szpitalu od 14 października do 11 listopada (miała wykonane udrażnianie dróg żółciowych), po tym czasie wróciła do domu, przez ten miesiąc żółtaczka powoli ustępowała, niestety żółtaczka była powodem wstrzymania dalszego leczenia. Około 6 grudnia wartości bilirubiny już spadły do poziomu takiego, że radioterapia mogłaby być już wdrożona, niestety właściwie przez kilka dni stan mamy bardzo się pogorszył ze strony neurologicznej. Praktycznie cały cza spała, przestała nas poznawać, trafiła do szpitala u nas w Lesznie zrobiono TK, które nas po prostu przeraziło progresja choroby, guz 8*6 cm i jeszcze inne mniejsze. Praktycznie po tym badaniu mama żyła dokładnie 1 miesiąc i 6 dni. W takim stanie nie nadawała się na żadną chemię ani radioterapie. Także nasza historia nie skończyła się dobrze, przy tym leczeniu ważny jest czas, u nas niestety wszystkie popsuła żółtaczka, nie wiem jakby to wszystko się potoczyło gdyby nie ona. Zdaniem lekarzy leczenie tego typu chłoniaka umiejscowionego pierwotnie w głowie jest bardzo trudne do wyleczenia. Przepraszam, wiem że mój post jest mało optymistyczny, ale niestety tak to wygląda. Pozdrawiam Ania |