1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
co robic gdy chory uwaza ze jest zdrowy?
Autor Wiadomość
AndrzejS 


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 200
Skąd: Bielsko-Biała
Pomógł: 29 razy

 #16  Wysłany: 2009-02-26, 12:45  


Witam
a dlaczego nie dopuszczasz myśli w drugą stronę,tzn taką że tylu ludziom się udało to dlaczego ojcu ma się nie udać?
Nie oglądałaś filmu Dekalog I.
Są tam takie dialogi (może przytocze niedokładnie)
Niech pani tego nie robi (usunięcie ciąży) on umrze.Czy może pan przysiądz.
Tak przysięgam.
Następna scena wychodzi osa ze słoika z kompotem oczywiście walczy.
Następna scena w gabinecie lekarza siedzi "skazaniec" i ordynator (A. Bardini) i opowiadają
skazaniec-ale ja mogłem umrzeć
lekarz tak itd.
Co zrobić? pokazać ojcu ten film,masz w obydwie strony drogę otwartą ale wybieraj tą "zdrową albo do zdrowia".
I jeszcze jedno nikt nie jest Bogiem i nikt takich wyroków wydawać nie może.
Pozdrawiam
I jeszcze jedno z hospicjum też "wracają z dalekich wypraw".
  
 
cherrie



Dołączył: 31 Sty 2009
Posty: 82
Skąd: Belfast
Pomógł: 9 razy

 #17  Wysłany: 2009-02-26, 16:47  


"a dlaczego nie dopuszczasz myśli w drugą stronę,tzn taką że tylu ludziom się udało to dlaczego ojcu ma się nie udać? "

- a to dlatego, ze w drobnokomorkowym raku pluc nie ma takiej mozliwosci, przynajmniej na takim etapie choroby. Owszem, mozna miec nadzieje i to czynie, ale trzeba byc tez realista!
 
mral 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 30 Sty 2009
Posty: 466
Pomogła: 75 razy

 #18  Wysłany: 2009-02-26, 17:10  


Może coś wniosę, opowiadając swoją historię.

Moja rodzina nie miała problemu jak przekazać mi wiadomość o chorobie. To ja miałam problem czy, kiedy, komu i co powiedzieć. Zapewniam Was, że to jest cholernie trudne. Bo jak np. powiedzieć matce, że jej córka jest chora na raka , matce która już straciła dwójkę dzieci ? To trzeba powiedzieć nie jednej a wielu osobom i to każdej w inny sposób.
Na temat choroby staram się z bliskimi nie rozmawiać, bo właściwie o czym tu rozmawiać ? Moi bliscy dobrze odczytują irytację jaką we mnie wywołują ich pytania, a jeszcze większą słowa pociechy i w związku z tym starają się uszanować moją wolę. O przebiegu choroby/leczenia informuję ich w takim zakresie w jakim uznam to za wskazane. Jeśli w trakcie leczenia będę musiała podejmować decyzje/ wybierać, to na pewno będę je konsultować z bliskimi.
Wiem, że jeśli z powodu tej czy innej choroby będę musiała uznać porażkę, to będę musiała bliskich do tego przygotować i na ten temat z nimi rozmawiać. Jest tyle spraw, które trzeba ułożyć/zakończyć i tyle rzeczy o których jeszcze musimy sobie powiedzieć i przede wszystkim się pożegnać. Ale na to jeszcze nie czas.

My pacjenci nie rozmawiamy o chorobie, nie dlatego że takiej potrzeby nie mamy ale dlatego , że nie potrafimy. Nie potrafi chory i nie potrafi rodzina.

Czyż nasza obecność na tym Forum nie jest dowodem na to, że mamy potrzebę rozmowy ?

Pozdrawiam
 
cherrie



Dołączył: 31 Sty 2009
Posty: 82
Skąd: Belfast
Pomógł: 9 razy

 #19  Wysłany: 2009-02-26, 22:16  


Mral,
zgadzam sie z Toba calkowicie, ze nie umiemy rozmawiac na temat choroby, a juz na pewno nie o smierci!
To pewnie przez to, ze on pokolen byly to tematy tabu. Moze czas aby w szkolach czy kosciolach zamiast o seksie zaczeto rozmawiac o chorobie i umieraniu. Tylko, ze wiekszosci zdaje sie, ze ich to nie dotyczy...

Ale wracjac do tematu: mysle, ze chory i rodzina powinni umiec ze soba rozmawiac, nawet na takie trudne tematy. Tyle, ze to takie delikatne i pewnie jedna strona boi sie aby nie zranic w zaden sposob drugiej.

Tylko co wtedy, gdy ktos ma potrzebe rozmowy, ale w przeciwienstwie do nas nie ma mozliwosci odwiedzania tego czy innego forum?
Dla mnie forum jest bardzo pomocne, nie wiem co bym zrobila gdyby go nie bylo. W pewnym sensie zaczynam sie czuc od niego uzalezniona!
Mnie ono pomaga, ale mojemu tacie na przyklad juz nie! I zakladam, ze takich osob jak on jest wiecej. Nie kazdy ma przeciez w domu komputer, Internet i jeszcze znajomosc obslugi komputera.

Poza tym, jakis czas temu przestalam pytac tate jak sie czuje. On przeciez woli myslec, ze jest zdrowy, a ja go codziennie dreczylam pytaniami w stylu ...jak dzisiaj, a co z kaszlem, silami, apetytem...?
Z drugiej strony, nie chce aby myslal, ze nie pytam bo sie nie interesuje. Ale przynajmniej to jestem w stanie mu wytlumaczyc.

Pozdrawiam
 
AndrzejS 


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 200
Skąd: Bielsko-Biała
Pomógł: 29 razy

 #20  Wysłany: 2009-02-26, 22:19  


Witam
a film który cały czas polecam zaczyna się takim tekstem:
-panie doktorze proszę mi powiedzieć czy mąż przeżyje
-nie wiem
-ale bardzo proszę mi powiedzieć
-ja naprawdę nie wiem.Szanowna pani w mojej długiej karierze widziałem różne przypadki.
Widziałem takie w których pacjent powinien umrzeć a on żyje i wiedziałem też takie w których pacjent powinien żyć a on umarł.

Może często wyciągam jakieś cytaty z tego filmu,może nie cytuje tekstu zbyt dokładnie ale
sens jest zachowany.
Film "odkryłem" w tym tygodniu leciał na Kino Polska.
Pozdrawiam
 
mral 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 30 Sty 2009
Posty: 466
Pomogła: 75 razy

 #21  Wysłany: 2009-02-27, 11:16  


Cherrie,

cherrie napisał/a:

Tylko co wtedy, gdy ktos ma potrzebe rozmowy, ale w przeciwienstwie do nas nie ma mozliwosci odwiedzania tego czy innego forum?


Odpowiem , w ten sposób:
W trakcie radioterapii poznałam kobietę w moim wieku, chorą na raka. Mieszkamy w tym samym mieście. Jesteśmy w stałym kontakcie telefonicznym i nie tylko. Obie bardzo cenimy sobie tę znajomość. Rozmawiamy o wszystkim, ale przede wszystkim o chorobie, o leczeniu, o lekarzach, o bliskich, o tym co czujemy, itd. W naszych rozmowach nie ma tematów tabu. Nie mamy oporów przed rozmową o śmierci, po prostu rozmawiamy.
W naszych rozmowach nie ma sztuczności, nie przygotowujemy się do rozmów, bo nie musimy- my to wszystko czujemy, doświadczamy, mówimy to co podpowiada nam serce.

cherrie napisał/a:

Nie kazdy ma przeciez w domu komputer, Internet i jeszcze znajomosc obslugi komputera.


I właśnie, to jest pole gdzie może się wykazać rodzina. Może warto założyć Tacie Internet i pokazać jak z niego korzystać? To nie tylko forum, to dostęp do wielu informacji z wielu dziedzin naszego życia, to możliwość np. codziennej wymiany e-maili z bliskimi (czasami łatwiej coś napisać niż powiedzieć), to bez kosztowe rozmowy przez internet (domyślam się, że dzieli Was duża odległość), itp.

cherrie napisał/a:
Mral,
On przeciez woli myslec, ze jest zdrowy,


Skąd wiesz , że Tata myśli, że jest zdrowy ? Skąd wiesz, że nie myśli np., że to jeszcze nie czas na te rozmowy ? Skąd wiesz, że nie myśli statystyki statystykami a ja zrobię wszystko, żeby tę walkę wygrać ? Skąd wiesz ?

I na zakończenie: Bułat Okudżawa, Piosenka o nadziei

Pogięte trąby i puzony,
Pękł doboszowi w bębnie szew,
Flecista drutem flet obwiązał,
Lecz każdy pręży się jak lew!
Łatany strój, instrument kiepski,
Lecz kto najwięcej zbiera braw?
Nadziei amatorski zespół,
Co pod batutą serca gra!


Chorych nie wolno oszukiwać, ale też nie wolno odbierać im nadziei !

Pozdrawiam
 
cherrie



Dołączył: 31 Sty 2009
Posty: 82
Skąd: Belfast
Pomógł: 9 razy

 #22  Wysłany: 2009-02-27, 14:35  


Tak, akurat moj Tata ma Internet i rozmawiamy codziennie przez Skype, ale reszta go nie interesuje. Od Internetu byla zawsze siostra, mama - to poprostu nie dla mojego taty. Wiem, bo go znam.

Wiem,ze tata uwaza, ze jest zdrowy poniewaz ciagle to powtarza. Niestety nie wiem o czym mysli, nie wiem bo nie rozmawiam z nim na ten temat. To nie jest proste. Skoro nie chce rozmawiac, to przeciez musze to uszanowac. Poza tym, rozmowa przez Internet, to nie to samo co w cztery oczy. Latam do domu tak czesto jak tylko moge, ale niestety nie ma mnie tam caly czas.
Byc moze dlatego mam wiecej watpliwosci i pytan niz pozostali uczestnicy Forum. Nie wiem.
 
mral 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 30 Sty 2009
Posty: 466
Pomogła: 75 razy

 #23  Wysłany: 2009-02-27, 22:46  


Cherrie,
cherrie napisał/a:
Skoro nie chce rozmawiac, to przecież muszę to uszanować.


To super, że doszłaś do tego wniosku. Tak trzymaj !

Pozdrawiam
 
Mrakad 



Dołączył: 29 Sty 2009
Posty: 322
Skąd: Warszawa
Pomógł: 28 razy

 #24  Wysłany: 2009-03-05, 14:00  


cherrie napisał/a:
No tak, ale co powiedziec takiemu czlowiekowi - przeciez nie mozna dalej udawac, ze wszystko jest OK? Jakie slowa powinny pasc jako pierwsze?
Koham Cię i jestem z Tobą. Razem sobie z tym poradzimy.

Mrakad,
 
cherrie



Dołączył: 31 Sty 2009
Posty: 82
Skąd: Belfast
Pomógł: 9 razy

 #25  Wysłany: 2009-03-19, 22:06  


Tydzien temu pojechalam z tata po odbior wynikow tk. To tutaj na forum tak bardzo chcialam sie przygotowac na to co najgorsze i nieuniknione. Zastanawialam sie, co powiedziec tacie kiedy lekarz poinformuje o przerzutach. Nie wiedzialam co myslec o ciaglym taty przekonaniu, ze on jest juz zdrowy, a przeciez po zakonczonym leczeniu remisja byla tylko czesciowa...

...i kiedy tak z tata siedzielismy w poczekalni, pielegniarka chcac pocieszyc tate powiedziala: "Panie E. moze pan byc spokojny, wyniki sa dobre", na co moj tata ze stoickim spokojem: "przeciez ja wiem, ze sa dobre!"
Ja omal z krzeselka nie spadlam. Jakies 5 min. pozniej dowiedzielismy sie o calkowitej remisji! ( 4 m-ce po zakonczonym leczeniu)

Zakladalam kazdy scenariusz, ale nie ten!
Bardzo sie ciesze, choc wiem, ze ten stan moze trwac kilka miesiecy lub jeden dzien.
 
mral 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 30 Sty 2009
Posty: 466
Pomogła: 75 razy

 #26  Wysłany: 2009-03-19, 22:32  


Cherrie,
To fantastyczna wiadomość , Tobie i Twemu Tacie życzę, żeby była to remisja długotrwała.
Pozdrawiam
mral
 
tara 



Dołączyła: 21 Sty 2009
Posty: 513
Pomogła: 110 razy

 #27  Wysłany: 2009-03-19, 22:39  


Cytat:
Zakladalam kazdy scenariusz, ale nie ten!
Bardzo sie ciesze, choc wiem, ze ten stan moze trwac kilka miesiecy lub jeden dzien.


Cieszę się razem z Tobą :) To musi być wielka radość i ulga i czas na oddech - póki co, nie warto chyba zatruwać sobie głowy gdybaniem jak długo będzie trwało zwycięstwo. Z całego serca życzę Wam, żeby trwało i trwało ...i trwało :)

Bardzo bym chciała móc jutro napisać równie pozytywną wiadomość / rano odbieramy wynik kontrolnego tk Taty po dwóch cyklach chemioterpii)

Pozdrawiam
 
merosia 


Dołączyła: 21 Mar 2009
Posty: 2
Skąd: Warszawa

 #28  Wysłany: 2009-03-21, 23:13  


Bardzo fajnie, że powstał ten wątek. Od 1,5 roku nie żyje mój tata, który zmarł na raka płuca, a ja nadal zastanawiam się nad tym, czemu tata całkowicie negował chorobę. Wydawało mi się początkowo, że nie chce nas martwić, ale teraz widzę raczej, że było mu chyba w ten sposób łatwiej przetrwać. Do końca mówił, że świetnie się czuje, nawet gdy nie mógł już wstawać. Planował, że będzie jeździł niedługo samochodem, bo to zawsze lubił robić. Niby pytał czasem o wyniki badań, ale nie wnikał zbyt szczegółowo. Stosował się do wszystkiego, co mu zaproponowałam (w porozumieniu z lekarzem oczywiście) jeśli chodzi o leczenie. Wydaje mi się, że ufał mi bezgranicznie, a ja do końca z premedytacją nie mówiłam o najgorszych rokowaniach. Stosowałam zasadę: mów tyle, ile pacjent jest w stanie znieść. Trochę miałam o to do siebie pretensje, ale chyba nie powinnam. To taka konkluzja po przeczytaniu tego wątku:)
 
jerzozwiesz@amorki.pl 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 327
Skąd: las
Pomógł: 130 razy

 #29  Wysłany: 2010-05-05, 16:32  Nie


uważam że jestem zdrowy,staram się tylko coś ugrać dla rodziny psów dla siebie.Tylko dlatego się napinam.Ojcu już powiedziałem nieraz życie może być trudniejsze.Nie myślę o pochówku ale już wiem że może.Ale można wytrzymać.A moje życie i tak skończy się sami wiecie tej statystyki nie zmienię.Jest jeszcze jedno co będzie pomiędzy moimi narodzinami i szczęśliwym końcem.W 85 roku oberwałem ja i moi koledzy piorunem.Niestety z większością jest kontakt tylko 1.11 co rok oczywiście.Całe 24 lata byłem oszukiwany że jak będę grzeczny i ładny będę żył wiecznie.Sami wiecie jak jest.Niestety to życie gra nami.Ale i tak się staram.I o to chodzi.Przepraszam.
_________________
carcinoma planoepitheliale spinocellulare keratodes G2.Nie samym rakiem człowiek żyje...Dla walczących życie ma smak,którego reszta nie pozna.Cytat prawie dosłowny.
 
pixi 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 24 Sty 2009
Posty: 459
Skąd: Poznań
Pomogła: 73 razy

 #30  Wysłany: 2010-05-05, 16:59  


merosia,
merosia napisał/a:
miałam o to do siebie pretensje, ale chyba nie powinnam

No i masz rację, to najlepsze , co mogłas zrobić, mówieniem o złych rokowaniach nie odmieniłabyś losu na lepsze, a tylko zasmuciłabyś Wasz ostatni wspólny czas.
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group