OK zgodnie z obietnicą pisze dalej o mojej historii:
Po diagnozie onkologa, która miała miejsce na początku kwietnia 2012 na wycięcie czekałem niecałe dwa miesiące
Nie wiem jak to jest w innych centrach onkologii w Polsce, ale wydaje mi się, że ten czas od momentu diagnozy do wycięcia był długo za długi...
Pod koniec czerwca onkolog ( już zupełnie inny niż ten co diagnozował) wyciął znamię barwnikowe i i wypalił tkankę wokół zmiany tzw. elektrokoagulacja. Powiedział, że najprawdopodobniej jest to brodawczak. Kamień spadł mi z serca... Pomyślałem ,że nie potrzebnie się nakręciłem i ten pieprzyk uważałem za podejrzany. Jednak żeby potwierdzić diagnozę onkologa musiałem poczekać na wyniki badania histopatologicznego.
Wynik -Melanoma malignum. Byłem w szoku...czyli mam czerniaka
Tylko jakiego tz jaki stopień zaawansowania
Na moje szczęście, znowu trafiłem na innego onkologa ( już trzeciego, który się mną zajmuje, ponieważ w Opolu onkologia tak funkcjonuje ,że przychodząc na wizytę pacjent nie wie jaki onkolog będzie przyjmował. W zasadzie codziennie w przychodni jest inny lekarz i nie ma ustalonego harmonogramu pracy
)
Lekarz kieruje mnie do szpitala, choć nie wie jak wyglądała zmiana pierwotna, bo w opisie hist-pat nie ma tego napisanego. Jaka grubość, czy jest owrzodzenie, czy była to postać guzkowata itp.
Dalej, to już standardowe postępowanie, czyli podanie izotopu i badanie, biopsja węzła wartowniczego, oczekiwanie na wyniki i prawie w sierpniu 2012 wynik biopsji- melanoma malignum metastaticum. Przeżywaliśmy z żoną kolejny szok, od lekarzy nie uzyskałem żadnych informacji odnośnie choroby i stopnia zaawansowania. Do dzisiaj nie wiem jaka skala Clark, Breslov, wiedziałem tylko, że mam czerniaka złośliwego.
Jednocześnie w tym samym czasie żona była w czwartym miesiącu ciąży, a Nasze życie zaczęło skupiać się na mojej chorobie zamiast na radości spowodowanej rozwijającym się nowym życiem.
Kolejnym etapem było doszczętne wycięcie węzłów chłonnych, badanie histopatologiczne i w połowie sierpnia wynik -melanoma malignum metastaticum 3/18
Lekarze powiedzieli, że w zasadzie leczenie jest już zakończone, a gdy pytałem ich co dalej, każdy miał wykluczające się nawzajem teorie
. Jeden , że leczenie interferonem, drugi że tylko obserwacja, trzeci , żebym jechał do profesora Rutkowskiego do Warszawy, kolejny lekarz mówił, że po co leczenie w Warszawie ? Jeszcze inny że leczenie interferonem nie ma sensu, a gdy poprosiłem o badanie TK Pani doktor powiedziała, że nie widzi w tym celu itp. i pozostaje obserwacja i badania kontrolne.
Z pomocą przyszedł dr A. Sachanbiński (i jego syn dr T. Sachanbiński) znakomity chirurg i wspaniały człowiek, skierował mnie na dodatkowe badania i sugerował, bym dalsze leczenie kontynuował u profesora Rutkowskiego.
Teraz czeka mnie kolejna operacja w Warszawie 15 października i tak w skrócie wygląda moje dotychczasowe leczenie... Czekam na Wasze opinie o sposobie postępowania lekarzy onkologów, bo mam wątpliwości czy właściwie zajęli się moim przypadkiem choroby.
Pozdrawiam Wszystkich czytających
Proszę o modlitwę o pomyślny przebieg operacji