Na wstępie chcę wyrazić uznanie dla Twórców, Moderatorów i częstych Bywalców - tworzycie wprost niesamowity punkt wsparcia.
Ja w tym momencie czekam na diagnozę, jednak nie łudzę się, że to będzie coś łagodnego (jak w temacie). Mam jednak nadzieję, ze nie macie nic przeciwko temu, ze rozgoszczę się tu jako jeszcze-niezdiagnozowana?
Mam 32 lata, jestem z Wielkopolski. Dotychczas nie chorowałam poważnie, jedynie dokuczały mi przewlekłe, bakteryjne infekcje migdałków, ale i one "uspokoiły się" kilka lat temu. Problemy zaczęły się jakieś 2 lata temu, w bardzo trudnym dla mnie okresie - najkrócej mówiąc żyłam wtedy w ogromnym stresie i przeciążeniu fizycznym oraz emocjonalnym. Zaczęło się od bólów stawów i kości. Bóle były wędrujące, dotyczyły coraz to innych stawów (i dużych i małych) i kości, bez śladów stanu zapalnego, bez zmian w RTG. Pojawiały się okresowo, mijały po kilkudniowym przyjmowaniu niesteroidowych leków przeciwzapalnych lub samoistnie. Badania laboratoryjne niczego nie wykazały (wszystkie były ok), reumatolog wykluczył schorzenia reumatologiczne. Mniej więcej w tym samym czasie pojawiły się stany podgorączkowe i nocne poty. Moje samopoczucie fizyczne i psychiczne pogarszało się, a według badań byłam zdrowa. W tamtym czasie szukałam pomocy u psychoterapeuty, który rozpoznał u mnie zaburzenia lękowe i sugerował psychosomatyczną naturę dolegliwości. To mi wszystko wyjaśniało... Nauczyłam się ignorować objawy i po prostu z tym żyć.
Jakieś 1,5 roku temu wyczułam po prawej stronie szyi w rejonie podżuchwowym niebolesny węzeł chłonny - nieduży, ok 1cm. Byłam przekonana, ze to jakaś pozostałość po problemach z migdałkami, laryngolog co prawda wykluczył wtedy choroby laryngologiczne, ale uspokoił i polecił nie przejmować się tym węzełkiem.
Następny był świąd skóry całego ciała. Pojawia się okresowo, trwa zwykle kilka godzin i ma rożne natężenie. Po pewnym czasie zaczęło mnie to niepokoić i jakoś nie bardzo chciałam wierzyć, ze to wszystko to tylko nerwica. Zaczęłam znowu szukać przyczyny somatycznej. Wyczułam kolejne węzły chłonne po obu stronach szyi - wszystkie twarde, niebolesne i co najgorsze powiększające się stale do chwili obecnej. Węzeł, który pojawił się pierwszy jest nieprzesuwalny. Znowu zaczęłam bieganie po lekarzach.
W chwili obecnej (od miesiąca) mam również "coś dużego" w prawym dole obojczykowym, położone dosyć głęboko, chyba z grupy węzłów podobojczykowych, wystaje tylko część, reszta jest jakby już w klatce piersiowej. Miałam wykonane 2x USG węzłów, o pierwszym nawet nie będę wspominać drugie (lepsze) miesiąc temu, ale bardzo lapidarny opis, który można streścić: "pojedyncze powiększone węzły chłonne po obu stronach szyi, hipoechogeniczne, największe 2cm po prawej i 1,8cm po lewej". Radiolog nic nie znalazł w dole obojczykowym - może dlatego, ze wtedy to coś było trudno wyczuć (powiększyło się przez ten czas). Jutro wykonam kolejne USG. Zostałam skierowana do chirurga onkologa na pobranie węzła, wizyta 05.06. Wciąż miewam świąd i poty nocne, temperatura od kilku tygodni nieustannie podwyższona, max do 37,6. Od bardzo dawna jestem dosyć słaba, ale już zdążyłam się przyzwyczaić... Wyniki: morfologia z rozmazem + wszystkie możliwe wykładniki stanu zapalnego+proteinorgam, RTG klatki, USG piersi wszystko idealnie... Dodam, ze ani laryngolog ani stomatolog nie mieli do czego się przyczepić.
A węzły rosną, ostatnio jakoś szybciej... Denerwuję się trochę w związku z tym, bo cała ta diagnostyka się przedłuża okropnie w czasie. Podobno na zabieg w WCO czeka się kilka tygodni, potem jeszcze oczekiwanie na wyniki hist-pat. Czy uważacie, ze powinnam w tej sytuacji stanąć na głowie i jakoś to wszystko przyspieszyć, czy tez nie ma powodów do jakiś dramatycznych posunięć? Psychicznie jest ze mną ok, żadnej paniki, jestem ogólnie spokojna i gotowa na wszystko. Nie chciałabym tylko niczego zaniedbać.
Wyszedł mi długaśny post Nie pogniewam się, jeśli przebrną przez niego tylko nieliczni i wytrwali
A do chirurga onkologa jesteś zapisana w CO?
Może warto poszukać jakiegoś chirurga, który pracuje normalnie w szpitalu i tam wytnie węzeł i wyśle do zbadania.
U mnie było tak, że internista wysłał mnie do chirurga, chirurg zlecił dalsze badania i konsultacje, położył u siebie na oddział a jak już były wyniki to odesłał ze wszystkim do onkologa.
Od pierwszej wizyty u internisty do pierwszej chemii upłynęło trochę ponad 4 miesiące, w tym było czekanie na wyniki badań i 3 tygodnie czekałam na pierwszą chemię.
Kobiecinka ma racje, wytnij tam, gdzie będzie najszybciej, a do WCO zapisz się do onkologa, tak by wypadło już jakoś po odebraniu wyniku hist-pat. Dodatkowo 05.06 namów chirurga onkologa na biopsję cienkoigłową.
Dziękuję za odzew. Z góry przepraszam jeśli zajmuję Wam czas, a potem okaże się ze to nie jest problem onkologiczny.
kobiecinka
Do chirurga onkologa skierował mnie mój rodzinny, z naciskiem na pobranie węzła. Nie chciał nawet czekać na wynik porządnego USG. Ze skierowaniem zarejestrowałam się do WCO (na 05.06). Wcześniej poszłam prywatnie do chir-onk, który pracuje w WCO. Na tej wizycie nic konkretnego nie dowiedziałam się - lekarz polecił zrobić dokładne USG i z wynikiem zgłosić się do poradni WCO w wyznaczonym terminie, ale już konkretnie do niego. Wygląda to tak, ze wszystko uzależnia od wyniku USG.
Robiłam dziś USG - wyszłam strasznie skołowana... Węzły szyjne wielkością takie same jak w badaniu poprzednim. Zdaniem radiologa są zatokowe, niepodejrzane. Wskazana obserwacja, badanie kontrolne za 3 m-ce. Jakiś nowy podbródkowy, który czuję od kilku dni, ale jest jeszcze mały (6mm). Trochę mnie śmieszy ta "obserwacja" i zastanawiam się gdzie jest jej granica, przecież to trwa już bardzo długo...
Natomiast odnośnie obojczyka, to doznałam lekkiego szoku, ponieważ radiologowi ten twór wygląda na ŻEBRO SZYJNE, ale trzeba to zweryfikować. To podobno anomalia rozwojowa. Zastanawia mnie tylko to, ze to zebro mi urosło przez miesiąc... Nigdy, na zadnym RTG klatki żaden diagnosta nie zauważył niczego nadliczbowego.
a jak u Ciebie ze zmęczeniem i czy lecisz na wadze ? świąd , poty i podwyższona temperatura to niepokojące objawy ja bym to skonsultowała z innym lekarzem , jeżeli masz taką możliwość zrób to jak najszybciej ,
pozdrawiam cieplutko .
_________________ Bije zegar godziny , my wtedy mówimy: '' Jak ten czas szybko mija '' - a to my mijamy .
Stanisław Jachowicz
Linda, przeczytałam jeszcze raz twój poprzedni wpis i to co napisałaś po USG.
Te węzły masz od dosyć dawna i gdyby były nowotworowe miałabyś zmiany w obrazie krwi i inne objawy typowe dla chłoniaka.
Myślę, że u ciebie swędzenie i nocne poty nie koniecznie mają związek z tymi węzłami.
Nie masz problemów z tarczycą?
Jak węzły się nie powiększają to też dobra oznaka.
One mogą być odczynowe i takie już pozostaną.
Owszem możesz dalej robić badania, przekonać lekarza do wycięcia tego węzła i zbadania go.
Ale możesz też posłuchać radiologa i za 2-3 miesiące powtórzyć badania.
Nie dotykaj tych węzłów, żeby ich nie podrażniać bez potrzeby.
Żebro szyjne...
Nie wiem co radiolog miał na myśli ale mogło być tak, że wcześniej też to było ale ludzie robiący "odczyty" twoich poprzednich prześwietleń nie przejmowali się tym i nie zaznaczali w opisie.
Z tarczycą ok - sprawdzone.
Nie chudnę, jestem chuda od dawna niezależnie od okoliczności.
Od około 2 lat jestem "mało wydolna fizycznie" - kiedyś wulkan energii, jogging, rower i zawsze było mi mało ruchu. To się zmieniło. Jakiś czas temu chciałam popracować fizycznie i nie dawałam rady, czym byłam zdziwiona.
Z tym żebrem to jednak zagadka, 1.5 m-ca temu jeszcze nic nie można było wyczuć w dole obojczykowym.
Ucieszyłabym się, gdyby okazało się, ze nie muszę poddawać się żadnemu zabiegowi. Ostateczną decyzję podejmie chirurg-onk. Ja strasznie nie lubię wizyt u lekarzy i zmuszam się za każdym razem.
Byłam dziś u rodzinnego z wynikiem USG i newsem dot. żebra szyjnego. Lekarz zrobił wielkie oczy, obmacał to miejsce jeszcze raz i powiedział, ze jego zdaniem to nie jest żadna kość. Skierował mnie na RTG okolicy szyja-szczyty klatki. Zrobiono mi takie zdjęcie, dodatkowo z dużym zbliżeniem. Wynik jest jednoznaczny: struktury kostne prawidłowe. Nie ma żadnego gratisowego zebra ani jakiejkolwiek innej nieprawidłowości/nietypowej struktury, która mogłaby być widoczna w RTG.
W związku z tym to chyba jednak tak znacząco zmieniony węzeł/węzły .
Z tego, co mówił mi radiolog w czasie badania USG, to ten obcy w dole obojczykowym daje tak intensywny cień akustyczny jak kość (stąd jego wniosek o zebrze szyjnym). Było niemalże prostokątne w kształcie i wyglądało jak bezechowe w środku.
Czuję się kiepsko, jestem słaba, temperatura podwyższona no i drapię się stale.
No cóż, do wtorku (wizyta w CO) muszę jakoś żyć ze świadomością, ze rośnie mi coś dziwnego... Postaram się nie myśleć o tym za dużo i w miarę przyjemnie spędzić ten czas.
Z tego powodu, do wtorku nie będę tu zaglądać .
[ Dodano: 2012-05-31, 23:21 ]
Pomyślałam, ze może bardziej precyzyjnie napiszę o tym, co dowiedziałam się z USG o swoich dołach obojczykowych. Dodam jeszcze (nie wiem czy to ważne), ze w lewym dole na razie nic nie wyczuwam, a radiolog i tu widział to samo, co w prawym. Opis z wyniku (cyt.):
"W obu okolicach nadobojczykowych w lokalizacjach palpacyjnych zgrubień intensywne cienie akustyczne, które mogą pochodzić od żeber szyjnych.
Ewentualne potwierdzenie sugestii ich obecności możliwe w badaniu radiologicznym."
Rozmiarów nie podano. To, co czuję z prawej strony jest gdzieś jak 2cm, ale czuć, ze kończy się gdzieś głębiej w klatce.
Nie, wszystko niestety potoczyło się tak, ze każde było wykonane w innym.
Pierwsze USG (marzec)- zaniepokojona tym, ze wyczuwam coraz więcej węzłów na szyi, poleciałam na USG. Radiolog stwierdził, ze nie mam powiększonych węzłów, bo są do 8mm, a te które pokazałam (największe) to jej zdaniem były migdałki. Potem laryngolog powiedział z całą stanowczością, ze to są węzły, a nie migdałki. Wobec takiego błędu już więcej nie poszłam tam na USG.
Drugie USG (kwiecień) - Radiolog potwierdza, ze "migdałki" to węzły - największe szyjne jakie posiadam (2cm i 1,8cm), a i inne szyjne tez są większe niż 1cm. Dostaję krótki opis: pojedyncze, powiększone, hypoechogeniczne węzły chłonne, największe w kątach żuchwy: 2cm (z prawej) i 1,8cm z lewej. Juz wtedy wyczuwałam małe zgrubienie w prawym dole obojczykowym i poprosiłam radiologa żeby przyjrzał się temu dokładnie. Usłyszałam: tu nic nie ma, widzę tylko naczynia krwionośne. Lekarz rodzinny 2 tyg. później potwierdził, ze w prawym dole obojczykowym coś rośnie.
Trzecie USG (ostatnie) - chirurg-onk stwierdza, ze przed wizytą w WCO muszę zrobić kolejne USG z dokładnym opisem i wnioskami na temat cech węzłów, dlatego poleca wykonać USG u swojego znajomego. Tak tez zrobiłam, a o wynikach już Wam napisałam.
[ Dodano: 2012-06-01, 13:52 ]
Na szybko narysowałam prymitywny schemacik obrazujący lokalizację tej zmiany w dole obojczykowym.
[ Dodano: 2012-06-02, 12:27 ]
Chociaż bardzo się staram zająć czymś, to jednak zbuntowane myśli wciąż wracają do tematu...
Myślałam nad tym wszystkim i doszłam do wniosku, ze te zmiany nadobojczykowe wywodzą się z węzłów położonych gdzieś głębiej w klatce i dopiero jak to bardzo urośnie to zaczyna być widoczne w USG i wyczuwalne palpacyjnie. To nie pojawiło się w dole obojczykowym jako zdefiniowany guzek, który stopniowo urósł. Juz od momentu kiedy to wyczułam wydawało mi się, ze to kończy się gdzieś głębiej. To by tez wyjaśniało sugestię zebra szyjnego: radiolog nie widział tego w całości na USG, zebro kończy się przecież przy kręgu szyjnym, a ze był cień akustyczny, to założył, ze to najprawdopodobniej to. Idąc dalej tym tropem, wydaje mi się bardzo prawdopodobne, ze to są właśnie zmiany pierwotne, a rozsiew jest na szyję, dlatego węzły szyjne wyglądają jeszcze w miarę normalnie w USG.
Pewnie nie powinnam snuć takich dywagacji i zostawić to lekarzom, ale taka już moja natura, ze mój umysł za wszelką cenę próbuje wszystko ogarnąć.
W tym momencie najbardziej boję się, ze to są zmiany przerzutowe Pocieszam się świądem, bo to uprawdopodabnia chłoniaka, chociaż to tez przecież nie jest oczywiste.
Coraz więcej kaszlę niestety... Dziś kaszel nasilił się, męczy mnie okrutnie. Kaszel miewam dosyć często gdzieś od roku, ale zwykle "okołoinfekcyjnie", więc nie martwiło mnie to zbytnio. Bardzo często łapałam rożne wirusówki przez ostatnie pół roku i długo potem kaszlałam.
Chociaż staram się nie nakręcać, to jednak denerwuję się. Dziewczyny, jak oceniacie możliwość taką, ze to rozsiany rak płuc - niewidoczny w RTG, ale dający przerzuty do węzłów?
Przede wszystkim postaraj się uspokoić. Nakręcanie się nie pomoże a nabawisz się nerwicy. Ja miałam 10 lat temu takie objawy jak ty, tylko nie badałam sobie węzłów. Okazało się, że miałam nerwicę. Dodam, że dusiłam się tak (nie mogłam oddychać, itd.), że przyjeżdżala karetka. Kaszel to może być alergia, ja kiedyś miałam tak rano kilka miesięcy. Kup sobie coś na uspokojenie i czekaj na zaplanowaną wizytę lekarską. Rak płuc powinien być widoczny na rtg w postaci cieni. Trzymam kciuki za Twoje zdrówko!
nie nakręcaj się bo oszalejesz , spokojnie czekamy razem z Tobą na wizytę lekarską , rak płuc jest widoczny na RTG , trzymam kciuki i spokojnie Linda,
pozdrawiam cieplutko .
_________________ Bije zegar godziny , my wtedy mówimy: '' Jak ten czas szybko mija '' - a to my mijamy .
Stanisław Jachowicz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum