_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Moja Mama zmarła cierpiąc. cierpieć można kilka godzin, dzień? ile człowiek jest w stanie wytrzymać! Moja Mama wytrzymała sporo Nie tylko ona, sporo ludzi cierpi katusze. Podczas jej ostatnich chwili modliliśmy się aby już nie walczyła. Mówiliśmy "Odpuść kobieto... tyle przeszłaś, spocznij w spokoju!" Tak to wyglądało dziś rano.
Po chwili przemyśleń (ostatnie chwile ciężkie dla nas ale najbardziej dla ś.p. Mamy) mogę wysnuć kilka wniosków. Otóż, cieszmy się z każdą chwilą przebytą z bliskimi, przyjaciółmi, nowo nabytymi znajomościami, gdyż nigdy nie wiemy kiedy nastąpi przejście na 'drugą stronę'. Wybaczajmy, bądźmy wyrozumiali, rozmawiajmy ze sobą.
Parę słów do dzisiejszej służby zdrowia. Lekarz, salowa, pielęgniarka... czy tu jest jakaś hierarchia? owszem, ale jedynie w doświadczeniu (czym jest doświadczenie?). Liczy się także podejście do pacjenta (do człowieka!). Można zadać sobie pytania: jak bardzo odczuwają śmierć konkretnej osoby jej bliscy, jak to postrzegają lekarze, pielęgniarki (pielęgniarze)? Dlaczego mojej Mamie nie uśmierzono bólu na tyle dobrze aby się nie męczyła? (Mama ma wpisane w karcie że jest uczulona na ketonal i tramal a w nocy słyszeliśmy że podano ...). Możemy narzekać, że płacimy duże składki na służbę zdrowia. Tylko jak to się ma do rzeczywistych potrzeb? rzeczywistych zarobków? Możemy zwalać winę na NFZ, że pielęgniarki nie rozumieją zbytnio potrzeb pacjentów (na szczęście są też takie pielęgniarki, mam nadzieję że w większości, co rozumieją te potrzeby), że lekarze nie przykładają się do swoich obowiązków, że zaplecze lecznicze nie zapewnia podstawowych potrzeb pacjenta (jest coś takiego jak intymność chorego. O tym się zapomina??)... Kto ponosi winę za to co się w Polsce dzieje?
Pamiętajmy, zdrowy człowiek ma wszystko: ma ręce, nogi, widzi, słyszy, potrafi się tym wszystkim obsługiwać. A czego brakuje osobie chorej, w potrzebie? Ja mam wszystko. Obserwuję, nasłuchuję, przechadzam się po krętych ścieżkach życia. Nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba. Czy tak jest na prawdę? A może piszę to tylko w takich okolicznościach jakie mnie spotkały? Co będzie za rok, dwa? Usiądźmy, ochłońmy, przemyślmy. Jestem ścisłowcem więc proszę o roztropność Czytających moje przemyślenia.
(*) (*) (*)
[ Komentarz dodany przez Moderatora: JustynaS1975: 2016-01-15, 08:50 ] Dziękuję za piękny post.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: MisiekW: 2016-01-16, 01:27 ] Dziękuję, Kamil! Myślę, że Mama po prostu bylaby dumna, ze ma takiego syna
Bardzo dziękuję Wszystkim za słowa otuchy! Jesteśmy już po pożegnaniu Mamy. W tej chwili odczuwam wielką pustkę nie tylko w sercu ale też w głowie. Trudno się skupić, pomyśleć. Mam nadzieję, że ten stan powoli przejdzie.
Pozdrawiam Wszystkich bardzo serdecznie i życzę zdrowia bo to najważniejsze!
Bardzo Ci współczuję i mocno przytulam. Wiem jaki to ból patrzeć na cierpienie bliskiej osoby. Przeżyłam podobny koszmar.Moja mama również chorowała na raka głowy trzustki.Objawy podobne, lecz miała to szczęście,że możliwa była jeszcze operacja. Po długiej chemioterapii wróciła prawie do zdrowia. Po ośmiu latach nastąpił przerzut do nadnerczy,a następnie do wątroby. Również wystąpiło wodobrzusze ze wszystkimi dolegliwościami. Zmarła po dwóch latach intensywnego leczenia.Wiele wycierpiała, ale była bardzo dzielną kobietą.Walczyła do końca i wierzyła,że wróci do domu. Jak zachorowała miała 52 lata,gdy odeszła 63. Chociaż już to czwarty rok bez kochanej mamy to wciąż bardzo nam Jej brakuje. Niech spoczywa w pokoju.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum