Kochani,
Z całego mojego serca, wszystkim i każdemu z osobna dziekuję za kondolencje, za słowa otuchy w tych - jakże koszmarnie - ciężkich chwilach, za wsparcie, tak bardzo potrzebne przecież dla osoby pogrązonej w rozpaczy...
Jestem w rozsypce, jak każda zapewne osoba, ktora straciła ukochaną, bliską Osobę.
Chcialabym wyrzucić z siebie żal, jaki czuję i mam do lekarzy, którzy nie bardzo spieszyli sie by pomoc mojemu Tacie, ale kosztuje mnie to strasznie dużo nerwów.
Odczuwam straszny ból, fizyczny niemal, bo boję się, że Mój Najdroższy Tatulek cierpiał... A tego tak bardzo chcialam Mu zaoszczędzić.
Cały czas słyszę to jego ciężkie oddychanie, zaleganie wydzieliny, niemożność odkrzuszenia, szybki puls, bulgotanie w klatce, lapanie powietrza niczym ryba na piasku... Wybłagałam o podanie morfiny dopiero trzeciego lekarza, ale mam wrażenie, ze owa morfina jeszcze bardziej pogorszyła niemożność swobodnego, głębokiego wdechu. Dopiero gdzieś po półtorej godziny od jej podania, Taty oddech zaczął się robić spokojniejszy... i wolniejszy, coraz wolniejszy....aż stanął.
Na razie nie dowierzam. Myślę, ba! jestem przekonana, że Tatko jest w szpitalu...że zaraz do Niego pojedziemy. Nie dociera do mnie, nie ogarniam moim móżdżkiem tego, że taty nie ma, mimo, ze byłam przy Jego odejściu... Cos powoduje, że odpycham tą straszną prawdę od siebie. Mam straszna huśtawkę. Z jednej strony czuję spokój, z drugiej, po chwili mogę szlochać, wrecz wyć...
Boję się dnia pożegnania z Tatkiem. Ostatecznego pożegnania.
Boję sie tych spazmów, tej rozpaczy, tych emocji, nad ktorymi trudno zapanować.... tego zetkniecia, konfrontacji z tym, ze to będzie nasze ziemskie, ostateczne rozstanie...
Jeszcze raz dziękuję z głębi mojego rozdygotowanego serduszka.
Mój Tatuś był wspaniałym człowiekiem, Ukochanym Mężem i Tatą, szaleńczo zakochanym we Wnukach...
Był tak troskliwy, tak bardzo o nas się dbal i troszczył, że przeradzało się o nieraz niemal w stan chronicznej troski...Był nadopiekuńczy, dmuchał na nas i chuchał, drżał, gdy chorowalismy, zamartwial się bardziej niż my kiedy mieliśmy problemy...
Bardzo, bardzo Nas kochał tez Nasz najdroższy Tatulek...
A ja nie wyobrażam sobie życia nez Niego...
Tatusiu, daj nam znak, że jesteś... tam gdzieś. Będzie mi łatwiej to wszystko przeżyć.