Katarzynka36, co do wyglądu chorego.
Moj Tata podczas choroby praktycznie nie stracił na wadze.
A jak już zeszło parę kg to i tak nie szkodziło to bo wyglądał super.
Znajomi jak Tatę widzieli to aż nie chcieli wierzyć,że jest tak poważnie chory.
Nadal istnieje przekonanie,że pacjent onkologiczny to wychudzony wrak człowieka-a nie zawsze tak jest.
Owszem widywałam strasznie wyniszczonych chorobą ludzi,ale przewaga była tych tzw "dobrze wyglądających".
Co do chemii Twojego Taty.Nic się nie stanie jeśli jest o tydzień cofnięta.
W takiej sytuacji faktycznie leczenie może przynieść więcej złego niż dobrego.
Trzymam kciuki aby szybko nastąpiła poprawa!
Pozdrawiam!
Jusiu
Dzięki:)
Tak, masz rację, jest stereotyp, że osoby chorujące na nowotwory raczej są wychodzone...
Generalnie na Oddziale Onkologii na Szamarzewie dominują jednak osoby mocno wychudzone:( Niektóre bardzo wycieńczone...
Rodzice mojej Mamy zmarli na raka i zarówno Babcia jak i Dziadek byli - gdzieś 3 miesiące przed śmiercią zaczęli strasznie chudnąć:( od koniec życia byli tak wycieńczeni, że cięzko było na Nich patrzeć:( KOści owleczone skórą, niestety:(:(:(
Do dzisiejszego dnia, a minęło już sporo czasu od Ich śmierci, mam tern obraz przed oczyma... Potem miałam do czynienia z przypadkami nowotworów, czy to wsród dalszej rodziny, czy znajomych i generalnie wszyscy byli mocno wychudzenia:( I stąd może takie moje jakieś przekonanie, że podczas choroby nowotworowej się chudnie...
Mój Tata sam siebie lubi pocieszać (psychicznie czuje się lepiej), że On jeszcze tak źle nie wygląda... bo Jemu też nowotwor kojarzy się z chudnięciem... A jak dr ostatnio mu powiedział, że dobrze wyglada i prztył 2 kg, to był wniebowzięty... Nawet zaczął się zastanawiać czy aby napewno nikt nie pomylił Jego wyniku histop. .. . bo przecież - cytuję: - Nie wygladam tak chorowicie jak inni pacjenci....
Ciężko jest Jusiu, ale przecież Ty o tym wiesz, bo przez to przeszłaś...
pozdrawiam z poznańskiego Antoninka:)
Katarzynka36, mój Tata podobnie jak Twój podchodził do chudnięcia.Jestem pewna ,że pocieszał się tym,że nie chudnie.
Gdy byliśmy ostatni raz na Szamarzewskiego,widziałam pacjentów skrajnie wycieńczonych,nie mogli sami chodzić,skóra i kości.Mój Tata siedział na wózku i mimo,że czuł się fatalnie to wyglądał "zdrowo".
Spojrzałam wtedy na Niego,na Jego klatkę piersiową i zastanawiałam się jak to możliwe,że Go tracę.Przecież w porównaniu z innymi wygląda świetnie.
Po4 dniach odszedł...
Życzę Wam abyście mieli przed sobą mnóstwo wspaniałych dni,bez bólu i cierpienia.
Pozdrawiam z poznańskiego Lubonia
Katarzynko , jak dobrze Ćie tutaj wciąż widzieć ze jestes że walczysz wszak zawsze jest przeciez nadzieja , wiesz kiedyś wczesniej juz to pisałem chyba na swoim poście w zasadzie tez w odniesieniu do mojego tatki+++ , ale tak dalej tak uważam że kazdy człowiek ma inny organizm , na kazdego inaczej działaja te szkaradztwa i na każdego moga równiez działaś leki (chemia) i kazdy przeciez inaczej moze reagować na to wszystko , a zatem i wszystko jest możliwe Kacica trzymaj sie bedzie ok
R.
_________________ Spieszmy sie Kochać Ludzi tak szybko odchodzą ......
Ale i Tatko niegrzeczny bywa.. On był zawsze pracoholikiem co to usiedzieć nie mógł na 1 miejscu, więc tydzień temu przed chemią umyslił sobie, że pojedzie autkie i z przyczepką i przywiezie więgiel na zimę.. i tak zrobił mimo naszych perswazji... POtem jeszcze chciał tą tonę wznieść do piwnicy... była wojna
Tatko ustąpił, brat węgiel wniósł, ale wszedł do piwnicy i coś tam sobie nasz Tatko zrobił w nogę (ma dwie endoprotezy stawu biodrowego). Nie wiemy co, bo nie bardzo chciał powiedzieć, czy się przewrócił czy potknął:( efekt taki, że noga bolała i na chemię pojechał z dwoma kulami, ale nie mógł ujść:( Wpadłam w panikę, ż emoże to przerzut - nie daj Boże - do kości, ale chyba nie... Bo Tatę w tym biodrze "strzyka" już od kilku lat jak przeciązy owo sztuczne biodro... ostatnio miał tak zimą jak odśnieżał... teraz już mu mija, ale strachu nam narobił:(
Staramy się jako możemy, na szczęście mieszkamy obok siebie na 2 działkach, więc mamy Tatę naszego pod ręką, jest i obok brat z żona i 2 tygodniową Taty ukochaną Wnusią:) Więc pod tym względem jesteśmy niejako "uprzywilejowani", że Tata ma nas wszytskich 24h/dobę:) Przykro jak czytam, że rodzice w innym mieście, dzieci w innym mieście, ile to dodatkowego stresu, bo przceież jest praca, jest wlasny dom i trudno okonywać codziennie po 250 km np. W związku z tym, że jesteśmy w "kupie" to dodatkowo "molestujemy" Tatę czy to jedzonkiem, czy czymś innym. Staramy się organizować mu czas tak by za bardzo nie myślał o chorobie...
Podsumowując Padrone DRogi walczymy...
Chociaż Tata zdolowany, że chemii osttanio nie dostał:(
Taki osowiały od kilku dni nam siedzi i ma smutek w oczach:(
ech, to tyle
I proszę w czwartek o trzymanie kciuków - mamy podejśce nr 2 do dużej chemii (3 cykl i osttani).
buziaki przesyłam z Poznania
Będziemy trzymać kciuki!!!
Mężczyźni są tacy uparci - wiem coś o tym. Mój tata nie mógł chodzić, potem troszkę się poprawiło więć chodził chociaż do kuchni posiedzieć z naszą pomocą. Zaczęcony tymi sukcesami, postanowił sam sobie urządzić przechadzkę akurat wtedy kiedy mamy nie było w domu ( w tygodniu sa sami) bo ja pracuje i mieszkam 60 km od domu. Jak mama wrociła to tata leżał na przedpokoju i mama się namęczyła,żeby go podnieść. Potem mówił, ze sam chciał spróbować, bo jak nie spróbuje to się nie nauczy.
Kochany uparciuch
Ps. Na swoim wątku napisze póxniej o jego postepach
A więc melduję z frontu walki:
Tata już po kolejnym dużym wlewie
Wyniki lepsze, granulocyty (NEUT) urosły do odpowiedniego poziomu, więc Tata został zakwlifikowany na chemię. O 10.00 zostawiliśmy Go na oddziale, o 12.00 zameldował, że 4 butle już przyjechały do Niego, a przed chwilką dzwonił przeszczęśliwy, że juz jest po:):):)
(Dr mówili, że to ostatnia chemia stąd ta wielka Taty radość, mam nadzieję, że nie zostanie zmącona). Jeśli wszystko będzie dobrze jutro o 10.00 pomkniemy z Tatą i wypisem do domku:)
Dzięki Marzenko - Banialuko i KKK:)
Wspaniałe to uczucie móc liczyć na Wasze wsparcie. Walka jest ciężka, ale jak juz wiele razy padło na tym forum - "w kupie raźniej".
spokojnej nocy!
Melduję, że Tatko już przywieziony ze szpitala po dużej chemii:) Za tydzień tzw. dolewka i za kolejny tydzień Tata ma na 1 dzień wspaść jeszcze do szpitala na kontrolne TK klatki i USG brzucha, a potem mam mieć kontrolną bronchoskopię. W międzyczasie jedziemy rezerwować terminy na naświetlania (6 tygodni). Pani radiolog już wstępnie nam w lipcu termin na wrzesień/październik zaklepała, ale trzeba się przypomnieć.
Wyniki lepsze: HGB - 11,2, RBC -3,8, WBC -7,0, PLT - 151, rozmaz też dobry, przyrosły granulocyty (Neut), przez które musieli przesunąć wcześniej chemię - było wówczas 1,5, teraz 4,2, więc bardzo się cieszę:):):)
Kochani, cieszę się, bo przy mojej "Katarzynce36" pojawił się taki dopisek "Przyjaciel FORUM"
Nie powiem, zrobiło mi się bardzo miło, choć nie wiem czy sobie zasłużyłam:)
"hehm:
Dziekuję więc mocno i ślę pozdrowienia z deszczowego Poznania:)
Wow Katarzynko mozna by czytać bez końca takie wieści , pisz jak najcześciej wiesz przeciez sama jak działa to kojaco i daje olbrzymią dawke energii do walki tak wszystkim walczącym (również Tobie) potrzebnej .........
Jestm tutaj i usmiecham sie na takie posty ):):)
R.
_________________ Spieszmy sie Kochać Ludzi tak szybko odchodzą ......
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum