Walka z rakiem to skomplikowana filozofia życia, teraz mówię o nim bez strachu a nawet z lekkim poczuciem przewagi nad nim. On teraz nie paraliżuje myśli, nie robi ze mnie wystraszonego człowieczka kopanego co chwila wynikami badań - znowu jest gorzej...
Początek jest makabrycznie trudny, ale najważniejsze to czy chcesz naprawdę żyć , nie tak na niby, nie tak werbalnie, nie tak jak dotąd, ale dwa razy mocniej.
Spotkałem wielu ludzi z HCC, i dzielę ich na dwie grupy; tacy co mają śmierć w oczach i tych jest niestety sporo i pozostałych. Tym pierwszym pomóc jest prawie niemożliwe. Oni wydali na siebie wyrok, najsurowszy z możliwych, bo śmierci.
Ci drudzy mają w oczach nadzieję na przeżycie, no może przesadziłem, powiedzmy iskierkę życia, ale to wystarczy, aby wyzwolić z nich niewyobrażalny potencjał życia.
Jeżeli na początku choroby zgasimy w nich tą iskierkę życia z automatu przechodzą do pierwszej grupy. Jeżeli jednak jakimś drobiazgiem, przykładem, sugestią, spowodujemy że uwierzy, to czepi się tej odrobiny nadziei ,że potraktuje to jak antidotum na chorobę.
I to jego pierwsze zwycięstwo z rakiem, chociaż on o tym jeszcze nie wie. Już nie będzie porządkował swojego życia przed śmiercią, a w późniejszym "szaleństwie zaciągnie drobny kredyt" który będzie spłacał rok czy dwa czyli dłużej niż statystyczna granica śmierci -0,5 roku. Wyolbrzymiłem ten ruch chorego, aby dosadnie pokazać jakie ruchy działają na naszna podświadomość, która ani się opamięta zaczyna żyć normalnym życiem jak żyje zdrowy człowiek. Skracam swój tok myślowy, aby zagadnienie przeżycia sprowadzić niby do drobiazgu, ale to kamień milowy w tej układance. Najtrudniejsze jest oszukać samego siebie, tak aby będąc chorym na raka wpoić naszej podświadomości że jesteśmy zdrowi. Jak to osiągniesz żyjesz, jak stan pernamentnej choroby trwa ciągle przegrywasz... [/b]
Teść jest taki powolniejszy, wolniej się porusza, wolniej mówi... Coraz częściej sięga po środki przeciwbólowe...
Czy to spowolnienie może być z osłabienia, czy raczej to taki już stan, który pozostanie?
pierwsza chemia była w piątek, dziś pojawiły się problemy z apetytem, smakiem. Jutro kontrolna morfologia. ciągłe czekanie...
[ Dodano: 2014-11-12, 21:42 ]
Teść wymiotuje, ma biegunkę. Lekarz podejrzewa niedrożność przepuszczającą, teraz czeka na badania na IP. Bardzo boli go brzuch. Mam nadzieję, że to "tylko" wirus i będzie dobrze
Mąż pojechał, ja musiałam zostać z dziećmi i nie mogę usiedzieć na miejscu...
Trzymajcie kciuki, żeby było dobrze.
Agnieszko może to skutki chemii. Wiem, że nie napiszę nic mądrego ale spokojnie, Twoje nerwy nic nie pomogą. Mąż jest u taty, zajmie się nim. Kciuki zaciśnięte. Jak coś złego to pogotowie, bo nie wiem czy teść w domu czy w szpitalu, albo telefon do lekarza czy pielęgniarki z hospicjum, jeśli objęci jesteście opieką.
Trzymaj się.
Morfologia ok, RTG ok, nie ma niedrożności przewodu pokarmowego.
Wątroba się odrobinę zmniejszyła, a te sensacje jelitowe to prawdopodobnie po chemii.
Najgorsza wiadomość to, że zakrzepica wątroby się pogłębiła i rokowania są bardzo złe.
No i organizm coraz słabszy... a bóle silniejsze
Ja i tak nie rozumiem co to oznacza. Ile jeszcze czasu zostało?
Na pytanie ile czasu? Nikt nie odwazy się odpowiedzieć bo nikt tego nie wie.
Teraz najwązniejsze jest aby być przy chorym i nie opowiadać ze bedzie dobrze, bo tego nie wiemy, a sama nadzieja dla wielu to zbyt mało.
Tryzmacjie się dzielnie, zycze dużo sił i aby się udało wywalczyć kilka kilkanacie kolejnych spokojnych chwil
teściowa po raz pierwszy popłakała się rozmawiając ze mną przez tel. i poprosiła, żebym kupiła garnitur... Jakoś nie umiem tego ogarnąć...
Lekarz mi powiedział, że góra miesiąc, może dwa przy wielkim szczęsciu. Ale zostawiłam to dla siebie...
Nie wiem czego się spodziewać przy zakrzepicy, a chyba to jest najgorsze w chwili obecnej. Ja chyba najbardziej myślę trzeźwo, staram się mieć jakiś plan w razie różnych sytuacji, u mnie najpierw jest działanie, a poźniej emocje. Jednak dziś chwila załamania i łez.
Na temat zakrzepicy żył watrobowych wiem tylko tyle ze powoduje wodobrzusze, zaburzenia w funkcjonowaniu centralnego układu nerwowego, krwawienia z żołądka lub przełyku.
Tesciowej nie ma się co dziwić, kiedyś musiała pęknoć.
[ Dodano: 2014-11-13, 22:41 ]
Karol - gratuluję tych 9 lat i 5 miesięcy to szmat czasu, jednak nie da się porównac pacjęta do pacjęta, Ty miałes to szczeście że wielkość guza była 18,7 mm mój ojciec w momencie rozpoznania 5x 6 cm po 1,5 miesiącu 10 x 14 cm i słowa "wielu latami żyje z rakiem" do Niego nie dociera, bo zyje z trzema rakami.
kasztanka, trzymam kciuki za Tatę. W końcu komuś się udaje.
Zawsze trzeba wierzyć...
Ja nie wiem co zrobić, teściowa poprosiła mnie o kupno garnituru i koszuli, leży mi to na duszy, rozum kłoci się z sercem.
Przeżyłam śmierć bliskiej osoby, ale to było zupełnie coś innego. Inny wiek, inne podejście do śmierci, do opieki nad nią przez rodzinę. Po prostu inne pokolenie.
wiesz, zarówno ona jak i ja z mężem nie wiemy jak się w tym odnaleźć. Rokowania są złe, czas ucieka przez palce. Nie spodziewaliśmy się czegoś takiego... Latem jeszcze razem pracowaliśmy w ogródku, grilowaliśmy itp. a teraz boimy się każdego dźwięku telefonu. O wiele łatwiej jest mieszkać z osobą chorą
wiem że takie sytuacje sa trudne, tym bardziej ze to tak szybko się toczy, ale jak czytałam masz dzieci i trzeba się ogarnąć i zadbać by zrozumiały co się dzieje.
czy łatwiej mieszczac chorą osobą? nie mieszkam z ojcem, mieszka z nim siostra, ja jezdze na wszelkie badania itp i uwazam ze jest mi łatwiej bo nie widze kazdego dnia ze sie gorzej czuje nie widzę ze czasem ma dość zycia i ze chce już umrzeć bo tak zyć nie chce, nie widze jego łeż ze juz nie umie się zajmować wnukami tak jak ten miesiąc temu.
Jeśli rzeczywiście zostały max 2 miesiące to zadbajcie aby to były Jego godnie przezyte miesiące - i niewstydzcie się łez, chory przynajmniej widzi ze komuś na Nim zalęzy.
Agnieszko nie wiem czy łatwiej mieszkać z osobą chorą czy być z daleka. Będąc patrzysz i jesteś dzień i noc, noc i dzień.
Widzisz ból, cierpienie i nie wiesz chwilami jak pomóc a chciałabyś. Ja opiekowałam się sama chorą na nowotwór teściową i była jeszcze po wylewie. Bardzo trudny to czas. Wiedziałam, że potrwa to niedługo.
Zabrzmi to dziwnie, ale ja przygotowałam wszystko do ubrania (tak jak prosi to Twoja teściowa). To nie chowanie za życia. Tylko jak to się staje to jesteśmy strasznie przerażeni, bezradni, zagubieni, nerwy. Starałam się być na to przygotowana, choć nigdy człowiek nie jest.
Pozdrawiam Cię i bądź silna to jest Ci tak bardzo teraz potrzebne.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum