Dzień dobry wszystkim
Bardzo dziękuję za odwiedziny.
Dziś płynęłam statkiem od Podzamcza do Serocka. Pomimo chłodnej pogody, wycieczka bardzo udana.
Potem (być może) fotorelacja. (najpierw muszę przeczytać dzisiejsze zaległości na forum )
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
[ Dodano: 2012-05-13, 19:38 ]
Dziś pogoda niezbyt dopisywała. Dopłynęliśmy do Serocka i akurat wyszło słoneczko , natomiast gdy odpływaliśmy goniła nas chmura deszczowa
Byłaś na rejsie jak się zorientowałam. Mam nadzieję, że było miło mimo deszczu. Dziś już pewnie ciężko pracowałaś, mnie to czeka jutro. Jestem zmęczona fizycznie, ale dusza się cieszy po tym zlocie. Takie samo uczucie miałam jak spotkałam się z Tobą - wielkiej radości
Miłego wieczoru
_________________ KlaWik
Nie możesz zatrzymać żadnego dnia, ale możesz go nie stracić
Rejs był bardzo udany pomimo tych chmur. Mnie wystarczyła cisza, przyroda, otoczenie wody (jestem spod znaku Ryby - to może dlatego tak uwielbiam wodę ).
Wśród pasażerów był aktor (dla mnie nieznany). Nie piszę, aby się tym chwalić. Lubię być obserwatorem . A on i jego znajoma (raczej partnerka, też tzw. 'artystka') robili wszystko, aby na nich inni zwrócili uwagę. Zawsze mnie zadziwia taka silna potrzeba zaistnienia, silna potrzeba bycia zauważonym
Serock to małe miasto, żyjące głównie z turystów, zadbane, ładne, przyjemne urokliwe miejsce
Witam wszystkim serdecznie wieczornie
KlaWik napisał/a:
Jestem zmęczona fizycznie, ale dusza się cieszy po tym zlocie. Takie samo uczucie miałam jak spotkałam się z Tobą - wielkiej radości
Miło mnie Czytałam, że już po głowach 'chodzi' zlot we wrześniu. I moja ochota zaczyna być większa niż mój lęk.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Witam
Justynka jeżeli będzie następny zlot i moje zdrówko pozwoli, bo to jeszcze dużo czasu i nie wiem, a nawet nikt mi nie może zagwarantować jakie to zdrówko będzie. Do rzeczy znów sie rozpisałam. To jeśli będziesz jechać to będziemy mogły umówić się na wspólną podróż
_________________ KlaWik
Nie możesz zatrzymać żadnego dnia, ale możesz go nie stracić
jeśli będziesz jechać to będziemy mogły umówić się na wspólną podróż
Bardzo dziękuję Tak jak pisałam cały czas nabieram chęci, teraz te chęci są ogromne, bardzo ogromne. Zaczynają przeważać nad lękiem.
[ Dodano: 2012-05-15, 13:06 ] Majkelek napisał:
“Life is what happens to you while you're busy making other plans” (Życie to jest własnie to co Cie zaskakuje kiedy jesteś zajęty snuciem planów)
To prawda
Teraz jest okres przestawienia się na czas 'bez choroby' (tzn. taką mam mocno nadzieję i taką mam mocno ochotę na czas 'bez choroby'), nieważne, jak zwał tak zwał, jest okres jakiejś zmiany, wejście w tzw. 'normalne' życie (tak jakby moje było nienormalne ), wyjście w tzw. 'normalne' życie stąd te moje różne 'dywagacje'.
Próbuję na nowo się odnaleźć 'po przejściach'
Bo tak niby wszystko jest tak samo, ale jednak nie tak samo.
Kończę, bo zaczynam smęcić.
Udanego dnia wszystkim życzę.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Jakiś czas temu miałam okazję przypomnieć sobie twórczość ks. Malińskiego. Teraz pozwolę sobie wkleić jedno z pięknych opowiadań...tak na dobry sen ;-)
"Opowiadania o nadziei"
Był człowiek, który narzekał na swoje życie. Skarżył się, że jest mu ciężko, bo mieszkanie niewygodne, za ciemne, za ciasne, że dochody za małe, że jego rówieśnicy, którzy podobne szkoły ukończyli, zarabiają daleko więcej niż on. Mówił, że innym jest łatwiej żyć, że lepiej dają sobie radę ze złymi ludźmi, z trudnymi okolicznościami, że im wszystko układa się korzystnie, a jemu jest źle i to z roku na rok coraz gorzej. Twierdził, że gdyby się urodził kilkadziesiąt lat wcześniej albo kilkadziesiąt lat później, to wtedy na pewno byłoby wszystko inaczej. Chodził wciąż smutny, skwaszony, zniechęcony.
Razu pewnego, gdy spał, śniło mu się, że ktoś go budzi. Otworzył oczy i zobaczył postać stojącą koło jego łóżka. Chociaż nigdy Anioła nie spotkał, wiedział, że to jest Anioł. Nie czuł w sobie żadnego lęku. Anioł stał nad nim, jakby czekając na jego przebudzenie. A gdy spostrzegł, że on już nie śpi, łagodnym zapraszającym ruchem dał mu znak, aby wstał:
- Wstań proszę – powiedział.
Człowiek ów, wcale tym nie zdziwiony, podniósł się z łóżka. Stanął obok tajemniczego gościa. Popatrzył pytająco na niego. A wtedy Anioł z uśmiechem powiedział:
- Pójdź, proszę, ze mną.
Człowiek spytał go nieśmiało:
- Dokąd chcesz, żebyśmy poszli?
- Zaraz zobaczysz – odpowiedział Anioł.
Podążył więc za nim, Anioł wiódł go przez jego mieszkanie, wyprowadził go na klatkę schodową i zaczął wstępować po schodach na górę. Człowiek wciąż nie wiedział, , dokąd idą i co to ma wszystko znaczyć, ale nie śmiał pytać. Był tylko pewny, że to chodzi o jakąś bardzo ważną sprawę, która go bezpośrednio dotyczy. Postępował w milczeniu za Aniołem coraz bardziej ciekawy , dokąd wiedzie go ten wysłannik Boga. Szli długo po schodach, aż stanęli przed drzwiami. W pierwszej chwili nie mógł zorientować się, dokąd drzwi prowadzą, ale za moment poznał, że to drzwi wiodące na jego strych. Anioł otworzył drzwi i wszedł do wnętrza. Wtedy człowiek zobaczył, że to wcale nie jest strych jego domu. To była wielka sala, pod której ścianami stały nagromadzone krzyże – tysiące, dziesiątki tysięcy, nieprzeliczona ilość; krzyże były różne, dziwne: ogromne, małe i całkiem maleńkie, proste i ozdobne, ze złota i z drewna, malowane, heblowane, wysadzane drogimi kamieniami i całkiem zwyczajne, cięte z brzozy. Przyglądał się uważnie tym krzyżom. Każdy z nich był inny. Czasem zdawało mu się, że znalazł dwa identyczne, ale później zauważał, że tak nie jest, że różnią się pomiędzy sobą przynajmniej jakimś szczegółem.
Po chwili człowiek przełamując nieśmiałość spytał Anioła:
- Skąd tu tyle krzyży? Po co tu stoją? Do kogo należą?
Usłyszał jego głos:
- To są ludzkie krzyże.
-Ludzkie krzyże? – powtórzył człowiek, niewiele z tego rozumiejąc.
- Każdy musi jakiś nieść – mówił dalej Anioł.
-Ach tak. Teraz rozumiem, dlaczego tyle tych krzyży i dlaczego każdy z nich jest inny/ Ale po co przyszliśmy tutaj?
Anioł odpowiedział:
- Pan Bóg polecił mi, abym ciebie tutaj przyprowadził.
- Pan Bóg? – zdziwił się ów człowiek. – Dlaczego?
- Narzekasz na swój krzyż. Mówisz, że ci bardzo ciężko z nim iść. Bóg zezwolił, abyś tu przyszedł i wybrał sobie inny krzyż, jaki tylko zechcesz i żebyś z tym nowym krzyżem szedł dalej przez życie nie narzekając.
Człowiek słuchał tego, co Anioł mówił, prawie nie wierząc swoim uszom. W końcu powiedział:
- Czyż to jest możliwe, żeby Wielki Bóg chciał się zajmować takim człowiekiem jak ja?
- Pan Bóg naprawdę przysłał mnie do ciebie – potwierdził Anioł.
- Będę mógł wybrać krzyż taki, jaki tylko zechcę? – spytał wciąż jeszcze nieufny.
- Tak. Naprawdę – powtórzył Anioł jego słowa. – Możesz wybrać taki krzyż, jaki tylko zechcesz.
- I będę mógł z nim iść przez całe życie? – pytał człowiek, chcąc się upewnić.
- Tak. Będziesz mógł iść z nim, jeżeli tylko zechcesz, przez całe twoje życie – odpowiedział mu Anioł.
Człowiek wiedział już, który krzyż wybierze. Piękny, złoty krzyż przyciągał jego wzrok od pierwszej chwili. Pomyślał: „Wreszcie będę miał wspaniałe życie”. Spytał nieśmiało Anioła wskazując na ten krzyż:
- Czy mogę go wziąć?
Anioł skinął głową:
- Tak.
Uradowany człowiek podbiegł do upatrzonego krzyża, objął go mocno, aby go włożyć na swoje ramiona, ale nadaremnie. Nie potrafił go nawet ruszyć. Krzyż był bardzo ciężki. Mimo to człowiek nie chciał z niego zrezygnować. Wytężył wszystkie siły. Nic nie pomogło. Krzyż nawet nie drgnął. Zaskoczony tym i rozczarowany powiedział do Anioła:
- Za ciężki.
- Spróbuj znaleźć inny, który będzie lepszy dla ciebie – powiedział spokojnie Anioł.
Człowiek rozejrzał się po sali i skierował w stronę innego krzyża, również złotego, choć nie tak dużego, który też wcześniej spostrzegł. Krzyż ten był wysadzany wspaniałymi kamieniami, ozdobiony wyszukanym ornamentem. Podszedł do niego, z trudem położył go sobie na ramiona. Zrobił z nim parę kroków i przekonał się, że niestety ten też jest za ciężki, a poza tym dokuczliwie gniotą go w ramiona te wspaniałe ozdoby i drogie kamienie, które go tak zachwycały. Odezwał się trochę do siebie, trochę do Anioła:
- Jest niemożliwe, żebym mógł z nim iść dłuższy czas.
- Znajdziesz na pewno krzyż bardziej dla ciebie odpowiedni. Tylko nie zniechęcaj się – pocieszył go Anioł.
Człowiek rozglądnął się w poszukiwaniu i po chwili podszedł do krzyża też złotego, który był o wiele mniejszy. Faktycznie, był on również o wiele lżejszy, ale za krótki. Gdy ułożył go sobie na ramionach i zaczął z nim iść, krzyż ten tłukł go po nogach i plątał mu krok. Odłożył go na miejsce. Wziął inny krzyż, ale ten mu też nie odpowiadał. Potem spróbował nieść inny i znowu inny. Coraz bardziej nerwowo, już nie chodził, ale biegał po tej ogromnej sali szukając krzyża dla siebie. Czas płynął, a on wybierał i wybierał bez końca. Wciąż nie mógł znaleźć krzyża, z którego byłby zadowolony. Bo były za długie albo za krótkie, za ciężkie, albo zbyt uciskały go ozdoby, albo po prostu nie podobały mu się w kształcie lub kolorze. Już zdawało mu się, że nie zdecyduje się na żaden, że nie znajdzie dla siebie odpowiedniego. Przyszło mu nawet do głowy, że może przez zapomnienie czy przeoczenie nie zrobiono stosownego krzyża dla niego. U gdy był na skraju rozpaczy, że będzie musiał wziąć krzyż jaki bądź, pierwszy lepszy, wtedy wreszcie znalazł taki, który był odpowiedni dla niego. Wszystko mu się w nim podobało: i ciężar, i długość, kolor, ozdoby. Wszystko było takie, jak chciał. Był świetny, najlepszy. Uszczęśliwiony podszedł z tym krzyżem do Anioła i powiedział:
- Znalazłem.
- Cieszę się, że znalazłeś – odrzekł Anioł.
Człowiek ów, jakby z obawy, by mu tego krzyża nie odebrano, powtórzył:
- Tak, ten mi odpowiada. Proszę cię, pozwól mi z tym krzyżem iść przez całe życie.
Anioł uśmiechnął się tajemniczo:
- Dobrze. – A potem dodał – A czy ty wiesz, że to jest twój krzyż?
Człowiek patrzył z niepokojem na Anioła nie rozumiejąc, o co chodzi. Wreszcie zapytał:
- Nie wiem, o czym mówisz?
Wtedy Anioł powiedział mu wyraźnie:
-Ten krzyż, który znalazłeś, to jest twój krzyż. To jest ten sam, który od początku życia niesiesz na swoich ramionach."
Dobranoc moi mili, spokojnych snów :-*
_________________ --
Bernadeta
...nadzieja ma skrzydła, przysiada w duszy i śpiewa pieśń bez słów, która nigdy nie ustaje, a jej najsłodsze dźwięki słychać nawet podczas wichury...
Mama 08.01.2012r [*]
Tato 13.08.2013r [*]
Przeczytałam książkę "KORAKORA A planety szaleją" (Kamil Sipowicz). Kora jaka jest każdy widzi. Wg mnie muzyka THE BEST oraz kontrowersyjna osobowość, czasami irytująca. Ale ta książka jest dla mnie zaskoczeniem. Kora nadal jest sobą, kontrowersyjna. Z niektórymi poglądami się nie zgadzam, i niektóre rzeczy budzą kontrowersje. Jednak jest tu wiele głębokich przemyśleń. Każdy ma swój światopogląd, ale ważnym jest umieć siebie obronić.
Chciałam zapodać jedną myśl Kory, która jakby spina moje myśli, które gdzieś mnie krążyły, ale nie potrafiła ich wyrazić 'gładkim zdaniem' (są to myśli z czasu chorowania, izolatek, zatrzymania przez chorobę w biegu). Choroba dała mnie dużo wolnego czasu. Dużą część tego wolnego czasu nie zagłuszałam, spędzałam sama ze sobą (być może dla nich to marnowanie czasu, ale nie dla mnie).
I oto ten cytat:
"Samotność, która jest zasadniczym stanem naszego życia, staje przed nami jako próba i czyściec, po których zniknie udręka i nietrwałość. Pełnia, połączenie, pogodzenie ze światem czekają nas na końcu labiryntu samotności ... "
Teraz wyszłam 'do ludzi', porównuję się i ... wypadam blado (bez takich współczesnych sukcesów, już wspominałam o tym).
Ktoś za mnie zdecydował, że jednak powinnam się wtedy zatrzymać. Brutalnie zatrzymana. Z perspektywy czasu patrzę, że było mnie to potrzebne. Cholernie potrzebne. I teraz nie ma we mnie takiej udręki jaką miałam w sobie przed chorobą. Teraz mam w sobie spokój, świadomość: że moje życie zależy od moich myśli, odbiór świata zależy ode mnie. Zabrzmi patetycznie, ale dojrzałam emocjonalnie ... I myślę, że wypełniłam ten czas najlepiej jak potrafiłam i że chyba temu Komuś co to chodzi.
Teraz wyszłam 'do ludzi', porównuję się i ... wypadam blado (bez takich współczesnych sukcesów, już wspominałam o tym).
Ktoś za mnie zdecydował, że jednak powinnam się wtedy zatrzymać. Brutalnie zatrzymana. Z perspektywy czasu patrzę, że było mnie to potrzebne. Cholernie potrzebne. I teraz nie ma we mnie takiej udręki jaką miałam w sobie przed chorobą. Teraz mam w sobie spokój, świadomość: że moje życie zależy od moich myśli, odbiór świata zależy ode mnie. Zabrzmi patetycznie, ale dojrzałam emocjonalnie ... I myślę, że wypełniłam ten czas najlepiej jak potrafiłam i że chyba temu Komuś co to chodzi.
czytałem kilkakrotnie i wiesz, tak bardzo chciałbym Ci przytaknąć, tak mocno przytaknąć Ktoś jednak wcześniej wypowiedział (a raczej wyśpiewał) słowa, których właśnie mi by brakowało, żeby pokazać Ci jak jestem pełen podziwu dla tego co napisałaś, tak więc tylko linkuję http://www.youtube.com/watch?v=DpYYJgvgDmo (i zwracam uwagę na pierwsze słowa utworu)
Dzień dobry Majkelku Majkelku bardzo Ci dziękuję za miłe słowa oraz piękną piosenkę z samego rana (zrekompensowała mnie zbyt wczesne wstanie ) Ale niesamowicie przyjemnie jej się słucha.
Dzień dobry wszystkim
Wszystkim życzę udanego dnia
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum