Nasz tato zmarł dziś o 15. Ostatnie dni był w hospicjum, zadbany, zaopiekowany ale już bardzo słabiutki . Mama sama nie dałabym rady opiekować się nim ale codziennie przy nim była.
Dziś nastąpił kryzys, gdy mama przyszła leżał już pod tlenem, mało kontaktowy.
Jeszcze odwzajemniał uścisk ręki. A potem i to nie. Mama pożegnała go od wszystkich obecnych i nieobecnych.
A potem przestał oddychać i zasnął... Tak po prostu zostawił nas... I wielki ból w sercu...
Jutro lecę do kraju, wspomóc mamę. Nie wiem czy dam rady. Dopiero nam zniknął z oczu a ja już tak strasznie tęsknię