Pewnie jak tu wchodzicie dziś to macie nadzieję na coś optymistycznego, a tu nici
może z powodu jutrzejszej wizyty u lekarza (Żona idzie i Teściowa)
, a może poprostu myślę, że coś Wam powinienem powiedzieć.
Ostatnio największą radość sprawiła mi Justyna mówiąc, że dałem Jej odwagę, że chorzy ludzie też mogą mieć marzenia (tu normalnie pękłem Justynka jak jestem twardy to pękłem). I teraz słowo o tym moim robieniu pajaca z siebie - no trzeba przyznać, że to nie jest trudne
“When you have come to the edge of all light that you know and are about to drop off into the darkness of the unknown, Faith is knowing one of two things will happen: There will be something solid to stand on or You will be taught to fly” (Patrick Overton) (Jeśli doszedłeś do granic wszelkiego światła jakie znasz i masz właśnie spaść w otchłań nieznanego to wiarą jest wiedzieć, że stanie się jedno z dwóch: Dalej będzie coś na czym się możesz oprzeć lub nauczysz się latać)
No to właśnie Wam musze powiedzieć. Ja nie jestem tak mądry jak wielu z Was (no nie jestem mądry wcale przyznajmy to
) nie mam wielkich doświadczeń życiowych (dla większości z Was to ja gnojek jestem) nie umiem pięknie pisać i pocieszać jak to Wy robicie często na forum, nie umiem doradzić jak Dyrekcja (no czapka spada z mojego głupiego łba za każdym razem jak coś od nich czytam) no i dochodzimy do momentu, w którym uświadamiamy sobie, że ja w zasadzie nic nie mam i nic nie umiem
Nie to nie koniec - moim małym szczęściem jest bieganie (niby od czapy piszę ale się wyjaśni). Jestem znany wśród kumpli, że jak sobie założę że mam biec 'tak a tak' danego dnia to nie ma sznas, żeby było inaczej (chyba że upadnę ze znęczenia i nie będę mógł wstać, no to chwilę odpocznę). Fizycznie to spowodowane jest tym, że mam dosłownie serce nie do zdarcia, ale jest jeszcze coś prócz tego - to psychika. I tu tych czytających, którzy uważaja mnie za pajaca zawiodę. To, co teraz robie nie jest dla mnie idiotyczna zabawą ani żartem. Ja wiem co próbuje zrobić, ja próbuje walczyc z beznadzieją i bezsilnością. I ja nie mam nic, co mógłbym Wam dać prócz nadziei i wiary. Ja nie obiecuję nic prócz jednego, że kiedy już nie będziecie mieli sił i nadziei na nic dobrego i przyjdziecie tu to ja będę wierzył za Was. Ja Wam przypomne najlepsze chwile, ja Wam pokaże że zawsze coś możecie a ZŁO to jest właśnie to, co każe Wam myśleć, że już nic nie można. Nieważne czy wierzycie w Boga czy nie (no troche ważne ale nie mam na to wpływu), czy uważacie, że jest jakaś Wyższa Siła, nieważne. Wiecie i czujecie, że są rzeczy dobre i złe, a najgorsze jest by powiedzieć, że już nic nie mogę. A ja mogę, zawsze mogę i Wy też możecie tylko musicie się przełamać by uwierzyć.
Teraz dalej będę robił te wszystkie rzeczy, na które byście sie nie zdecydowali, bo są głupie lub nie wypada i będą jeszcze smieszniejsze niż zawsze, ale jeśli kiedyś Wam przyjdzie do głowy myśl 'A po co to wszystko?' to wróćcie do tego postu. I proszę o jeszcze jedno, powiedzcie o tym jak największej liczbie ludzi, którzy czują się bezsilni, bo to forum (nie tylko ten wątek) daje nadzieje.
Życze Wam wspaniałego dnia i pamiętajcie o Iwonce