1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Mój tata - niedrobnokomórkowy nowotwór płuca lewego
Autor Wiadomość
Anelia 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 27 Gru 2010
Posty: 2959
Skąd: Wlkp
Pomogła: 466 razy

 #16  Wysłany: 2011-11-16, 22:41  


magdalenka32 napisał/a:
W sobotę tata upadł wracając z toalety i złamał biodro

Bardzo mi przykro, to takie smutne :-( Mam nadzieję, że pomogą tacie w szpitalu !


AdArk napisał/a:
magdalenka32, życzę Wam wspólnych niejednych Świąt i wielu dobrych chwil

Ja również życzę Wam tego samego i dodatkowo DUŻO siły dla Ciebie i taty oraz mniej bólu !
_________________
Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
 
akos6 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 14 Paź 2011
Posty: 1290
Pomogła: 212 razy

 #17  Wysłany: 2011-11-17, 09:34  


Anelia napisał/a:
magdalenka32 napisał/a:
W sobotę tata upadł wracając z toalety i złamał biodro

Bardzo mi przykro, to takie smutne :-( Mam nadzieję, że pomogą tacie w szpitalu !


AdArk napisał/a:
magdalenka32, życzę Wam wspólnych niejednych Świąt i wielu dobrych chwil

Ja również życzę Wam tego samego i dodatkowo DUŻO siły dla Ciebie i taty oraz mniej bólu !


i ja dołączam :*
dużo siły dla Was i wiary.
_________________
nic nie muszę....wszystko mogę :)
 
agnes2121 


Dołączyła: 16 Lis 2011
Posty: 207
Pomogła: 15 razy

 #18  Wysłany: 2011-11-17, 09:51  


magdalenka32 życzę Ci dużo siły i wytrwałości. Życie pisze różne scenariusze i musimy się z tym zmierzyć.Wierzę, że dasz radę. Pozdrawiam.
 
magdalenka32 


Dołączyła: 06 Paź 2011
Posty: 13
Pomogła: 2 razy

 #19  Wysłany: 2011-11-17, 19:57  


Kochani...Bardzo pięknie wszystkim dziękuję, naprawdę.

Tata już po operacji - w sumie miło mnie zaskoczyli, nie spodziewałam się, że podejmą się operacji. Teraz tata jest rehabilitowany, próbuje chodzić. Wzmocnili tatę kroplówkami i różnymi lekami, mniej kaszle i jest pogodniejszy i chyba ta operacja dała Mu jescze jakąś nadzieję, że nie jest z Nim tak najgorzej...Ja wiem jak jest, ale najważniejsze jest to, że tata się jeszcze uśmiecha i jest silniejszy psychicznie...

Tak żałuję, że nie mogę być przy nim na co dzień...Że czas ucieka...A ja nie przeżywam z Nim tych ostatnich, krótkich chwil Jego życia...

Dziękuję Wam jeszcze raz za wsparcie i dobre myśli.

Uściski dla Was :)
 
JustynaS1975 
Administrator



Dołączyła: 24 Cze 2011
Posty: 12614
Skąd: Warszawa
Pomogła: 2742 razy

 #20  Wysłany: 2011-11-17, 20:02  


magdalenka32 napisał/a:
Uściski dla Was :)

Magdalenko uściski :tull:
_________________
Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
 
Anelia 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 27 Gru 2010
Posty: 2959
Skąd: Wlkp
Pomogła: 466 razy

 #21  Wysłany: 2011-11-17, 21:06  


magdalenka32 napisał/a:
Tata już po operacji - w sumie miło mnie zaskoczyli,

Muszę przyznać, że ja też jestem MIŁO zaskoczona :)

magdalenka32 napisał/a:
mniej kaszle i jest pogodniejszy

magdalenka32 napisał/a:
tata się jeszcze uśmiecha i jest silniejszy psychicznie...

.........oby ten stan trwał jak najdłużej, życzę Wam tego z całego serca :)

magdalenka32, :tull:
_________________
Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
 
aneri 


Dołączyła: 29 Mar 2011
Posty: 121
Skąd: Bydgoszcz
Pomogła: 9 razy

 #22  Wysłany: 2011-11-18, 07:50  


magdalenka32 napisał/a:
Ja wiem jak jest, ale najważniejsze jest to, że tata się jeszcze uśmiecha i jest silniejszy psychicznie...


Życzę aby ten stan trwał bardzo długo, trzymam za to kciuki !!!
 
Anelia 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 27 Gru 2010
Posty: 2959
Skąd: Wlkp
Pomogła: 466 razy

 #23  Wysłany: 2011-12-09, 19:27  


magdalenka32, bywasz czasami jeszcze na tym forum ? Co u Was słychać ?
Pozdrawiam.
_________________
Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
 
magdalenka32 


Dołączyła: 06 Paź 2011
Posty: 13
Pomogła: 2 razy

 #24  Wysłany: 2011-12-20, 21:10  


Witajcie Kochani!

Jestem z Wami cały czas, śledzę każdy wątek i wspieram Was i Waszych bliskich w sercu , myślach i modlitwie....

Piszę, bo chcę z Wami podzielić się informacjami dotyczącymi mojego taty...Nikt mnie przecież tak dobrze nie zrozumie.Niestety jest już bardzo źle...Jak tylko wyszedł ze szpitala, po wstawionej endoprotezie, stan się pogorszył...Poszedł ze 2 razy do toalety z asekuracją mamy i chodzika, po czym stwierdził, że już nie da rady i przestał wstawać z łóżka... :-( Przestał też już mówić, bo głos Mu zanikł, nie ma siły..Mama opiekuje się tatą najlepiej jak tylko potrafi, ale wiem , ze jest Jej b.trudno, przebywa z tatą na co dzień...Tata odmawia też jedzenia - nie chce...Większość dnia przesypia, jest na lekach...Lekarz zalecił kroplówki wzmacniające, brał przez kilka dni,ale później zaczęły pękać tacie żyły. Przez kolejny tydzień była przerwa, ale tata nadal nie chciał nic jeść (oprócz kilku kęsów dziennie) więc od dzisiaj ma kolejne kroplówki.

Tak się boję...W sobotę rano jadę do rodziców...Wiem, że to będą nasze ostatnie wspólne święta...Modlę się, żeby jeszcze chociaż zdążyć. Odliczam dni do soboty. Z drugiej strony mam w sobie niewyobrażalny strach i rozpacz - jak zobaczę tatę już w takim stanie...W cieniu śmierci...

Tyle chciałbym Mu jeszcze powiedzieć, coś zrobić dla Niego...Ale Jego już nic nie cieszy...Tak jakby czekał na tę śmierć...To jest straszne :-(

Dzisiaj był u taty lekarz. Wspaniały człowiek. Lekarz z powołania. Powiedział tacie, że już nic nie można zrobić, w sensie wyleczyć, ale zrobią wszystko, żeby ulżyć Mu w cierpieniu, żeby pomóc...Mamę lekarz przytulił i powiedział, że jest wspaniała, że tak pięknie opiekuje się chorym, że tata jest taki zaopiekowany....Jestem pełna podziwu dla mojej mamy. Jest bardzo dzielna. Chociaż nie jest Jej łatwo.

Ostatno śnią mi się koszmary związane z odejściem taty. Rano budzę się z lękiem...

Modlę się o siłę. Dla nas wszystkich. A najgorsze jeszcze przed nami.

Pozdrawiam Was gorąco i jestem z Wami myślami...Dużo siły dla Was.
 
Gonia 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 06 Sty 2011
Posty: 1090
Skąd: Warszawa
Pomogła: 125 razy

 #25  Wysłany: 2011-12-20, 22:19  


magdalenka32, Duzo sily dla Ciebie i goraca modlitwa dla Tatki ode mnie...
_________________
Kocham Cię Tatulo !!! Ty Tylko Go poprowadz,Tobie powierza swa droge..Panie moj.
 
1K8 



Dołączyła: 02 Lis 2011
Posty: 36
Skąd: wroclaw
Pomogła: 2 razy

 #26  Wysłany: 2011-12-23, 23:17  


magdalenka32 napisał/a:
Witajcie Kochani!

Jestem z Wami cały czas, śledzę każdy wątek i wspieram Was i Waszych bliskich w sercu , myślach i modlitwie....

Piszę, bo chcę z Wami podzielić się informacjami dotyczącymi mojego taty...Nikt mnie przecież tak dobrze nie zrozumie.Niestety jest już bardzo źle...Jak tylko wyszedł ze szpitala, po wstawionej endoprotezie, stan się pogorszył...Poszedł ze 2 razy do toalety z asekuracją mamy i chodzika, po czym stwierdził, że już nie da rady i przestał wstawać z łóżka... :-( Przestał też już mówić, bo głos Mu zanikł, nie ma siły..Mama opiekuje się tatą najlepiej jak tylko potrafi, ale wiem , ze jest Jej b.trudno, przebywa z tatą na co dzień...Tata odmawia też jedzenia - nie chce...Większość dnia przesypia, jest na lekach...Lekarz zalecił kroplówki wzmacniające, brał przez kilka dni,ale później zaczęły pękać tacie żyły. Przez kolejny tydzień była przerwa, ale tata nadal nie chciał nic jeść (oprócz kilku kęsów dziennie) więc od dzisiaj ma kolejne kroplówki.


Musisz byc bardzo silna i spojrzec na to z drugiej strony.Zobacz jaki tato jest zmeczony, smutny i nieobecny....Moj tatus byl taki od chwili, gdy sie dowiedzial,ze ma raka.Zyl z nim 8 miesiecy, w czwartek czul sie swietnie, a w piatek rano nie mial sily wstac z fotela.W sobote rano zmarl.....strasznie go kochalam, byl moim zyciem.Ale zrozumiala, ze takie zycie mu nie odpowiadalo, niedowlad reki, zabrane prawo jazdy przez padaczke.Koszmar.Teraz odpoczywa sobie.
Tak się boję...W sobotę rano jadę do rodziców...Wiem, że to będą nasze ostatnie wspólne święta...Modlę się, żeby jeszcze chociaż zdążyć. Odliczam dni do soboty. Z drugiej strony mam w sobie niewyobrażalny strach i rozpacz - jak zobaczę tatę już w takim stanie...W cieniu śmierci...

Tyle chciałbym Mu jeszcze powiedzieć, coś zrobić dla Niego...Ale Jego już nic nie cieszy...Tak jakby czekał na tę śmierć...To jest straszne :-(

Dzisiaj był u taty lekarz. Wspaniały człowiek. Lekarz z powołania. Powiedział tacie, że już nic nie można zrobić, w sensie wyleczyć, ale zrobią wszystko, żeby ulżyć Mu w cierpieniu, żeby pomóc...Mamę lekarz przytulił i powiedział, że jest wspaniała, że tak pięknie opiekuje się chorym, że tata jest taki zaopiekowany....Jestem pełna podziwu dla mojej mamy. Jest bardzo dzielna. Chociaż nie jest Jej łatwo.

Ostatno śnią mi się koszmary związane z odejściem taty. Rano budzę się z lękiem...

Modlę się o siłę. Dla nas wszystkich. A najgorsze jeszcze przed nami.

Pozdrawiam Was gorąco i jestem z Wami myślami...Dużo siły dla Was.


[ Dodano: 2011-12-23, 23:18 ]
Spraw by, te swieta byly magiczne.....mi zabraklo tygodnia
_________________
Tatko 17-12-2011 godz 8.44 Tatusiu, opiekuj się Nami....
 
magdalenka32 


Dołączyła: 06 Paź 2011
Posty: 13
Pomogła: 2 razy

 #27  Wysłany: 2011-12-30, 22:17  Pożegnanie...


Kochani...26.12 o 20:20 odszedł mój ukochany tatuś... :-( Pogrzeb miał miejsce we środę.

Chciałabym podzielić się z Wami ostatnimi chwilami życia i walki mojego taty...

W wigilię o 8 rano wyjechaliśmy z mężem do domu rodzinnego. przed nami było 5 godzin jazdy.Jechałam z nadzieją i wiarą, że te Święta spędzimy jeszcze razem, że będzie szansa na rozmowę z tatą. Kiedy zadzwoniłam do siostry (miałam jeszcze 10 km do mojego miasta) odebrała zdyszana telefon krzycząc, że tata dostał drgawek i stracił przytomność...Czekamy na karetkę - powiedziała. "Boże - pomyślałam sobie - nie zabieraj mi Go jeszcze!Przecież mieliśmy spędzić te święta razem, proszę!" Wyłam na cały autobus, ludzie patrzyli się na mnie, a ja łkałam głośno.Na szczęście był przy mnie mąż - uspakajał mnie jak tylko mógł...Myślałam, że ta podróż nigdy się nie skończy, krzyczałam tylko, że nie zdążę pożegnać się z tatą! Wybiegłam z autobusu..Biegłam ile sił w nogach (mieszkam 3 minuty piechotą od dworca)...Kiedy dobiegłam pod klatkę zobaczyłam karetkę i nosze stojące na ziemi, a na nich mój ukochany tatuś...Już nieprzytomny z buzią i oczami otwartymi patrzącymi gdzieś w dal...Uklękłam i zaczęłam szlochać, mówiąc "Tatusiu zdążyłam jestem przy Tobie!" Całowała i tuliłam Go...Ratownicy nie pozwolili mi zabrać się z nimi karetką, powiedzieli, żebym zaraz przyjechała do nich do szpitala, że zrobią tacie badania, że stan jest ciężki...Nie chciałam Go puścić...Widzieli , że jestem w szoku i zaczęli mi tłumaczyć, że mam iść do domu, że tam jest siostra z mamą i potrzebują mojego wsparcia...Nie wiem jak weszłam na to 2 piętro, słaniałam się na nogach i bylo mi niedobrze ze stresu. Chwilę później wzięłam taksówkę i pojechałam z bijącym sercem do szpitala...Nie chcieli nas wpuścić na izbę przyjęć, powiedzieli tylko, że tata żyje, ale jest nieprzytomny, że muszą zrobić badania m.in. tomografię...Ja już przecież wiedziałam co to oznacza..że są te przerzuty do mózgu, stąd ta cała sytuacja...Ale zrobili prześwietlenie, które niestety potwierdziło najgorsze obawy - 2 wielkie guzy w mózgu :-( Zobili też morfologię.Po konsultacjach z lekarzami z 2 oddziałów powiedzieli nam, że pacjent nie kwalifikuje się do przyjęcia na oddział i że mamy Go zabrać do domu, tylko że musimy załatwić transport na własną rękę, ponieważ w święta oni nie mają transportu. Zapytałam lekarki jak ona sobie to wyobraża, czy mam tatę wziąć na plecy i Go zanieść? Przecież tata leży w stanie agonalnym i nie jest w stanie usiąść ani zupełnie nic.Zaproponowała mi żeby wziąć z domu krzesło kuchenne, przywiązać tatę do niego i wsadzić do taksówki! |wht?!| Szok. Powiedziałam, że nie jest to możliwe. Lekarka powiedziała, że w takim razie zostawią tatę na izbie przyjęć, a jutro żebyśmy poszli bezpośrednio do ordynatora neurologii i poprosili o przyjęcie taty na oddział. Pozwolili tylko chwilę posiedzieć przy tacie, bo przecież to izba przyjęc i nie ma tam odwiedzin. Ta noc była taka koszmarna...Bałam się bardzo i nie wiedziałam czy tata dożyje jutra...

Następnego dnia rano poszliśmy z mężem do szpitala, kiedy weszłam do taty zobaczyłam, że jest przytomny! Tak się ucieszyłam! Ale patrzył już na mnie nie jak mój tata...Jak ktoś obcy...obłęd i dzikość w oczach próby odpychania mnie, wymachiwał rękoma, miętolił kołdrę próbując się podnosić...To było takie smutne :uuu: Ale byłam szczęśliwa, że wciąż żyje...

Był już inny lekarz, z którym można było normalnie porozmawiać i wytłumaczył nam , że po prostu pacjentów onkologicznych u których nie ma nadziei na wyleczenie - nie przyjmuje się na oddziały, że tylko opieka paliatywna.Powiedział:"Pozwólcie Mu godnie odejść..." Powiedział, że zorganizuje karetkę, że odwiozą tatę do domu...I tak się stało. Mój mąż pomagał jeszcze ratownikom wnosić tatę do domu...Wiedziałam jak ważne jest dla taty, żeby odejść w domu...To był pierwszy dzień Świąt...
Tata był cały czas taki dziwny, niespokojny, momentami agresywny, wołał mnie i coś próbował mówić na ucho, ale Go nie rozumiałam.. :-( Raz tylko miałam wrażenie, że mówi " Magda, daj mi wódki"..Ale nie wiedziałam czy tak faktycznie powiedział, czy coś mi sie przesłyszało...Czuwałyśmy przy Nim, zwilżając Mu usta wodą, tata sie odkrywał, wymachiwał rękami próbując się podnosić...Ale nie było Go nawet jak posadzić..To były same kości...I tak minęła noc...O 3 w nocy tata zawołał mamę i powiedział "Henia" - a to jest taty siostra bliźniaczka...Ewidentnie czekał na Nią.Mama powiedziała, że niedługo będą...

Zaczął się drugi dzień Świąt...Praktycznie było tak samo, trochę przysypiał, budził się, coś mówił, a ja tak żałuję, że nie mogłam Go zrozumieć, bo głosu już nie miał, widziałam tylko po ruchu warg, że coś szepcze..Chciałam Go jeszcze nakarmić, próbowałyśmy z mamą dać Mu chociaż łyżeczkę rosołu, ale nie połykał...Miałyśmy w domu Nutridrinka, więc wpadłam na pomysł, żeby podać Mu to przez strzykawkę, więc mąż pobiegł do apteki. Ale nie zdążył...Bo kiedy przyszedł to tatuś już był w agonii..
W międzyczasie jednak zdążyła przyjechać z Gdańska Jego siostra z mężem.Tak jakby na nich czekał...Natychmiast się przebudził, widziałam radość na Jego twarzy, przywitał się z Nimi, widziałam jak próbuje im powiedzieć , że nie może mówić, że umiera, rozkładał ręce z bezradności...Za chwilę ciocia z wujkiem wyszli, poszli się rozpakować i wtedy tatuś stracił kontakt na dobre...To znaczy oddychał ale oczy już były gdize indziej, zaczynał mieć bezdechy więc mówiłam tatusiu oddychaj, proszę i znowu łapał oddech..I w taki stanie był od 18 do 20.20...Wtedy odszedł...Byłam przy nim do końca..Trzymałam Go za rękę, pocieszałam, mówiłam żeby sie nie bał, że tam spotka sie ze swoją mamą i siostrą, że kiedyś się spotkamy...I tak po prostu, w cichości i spokoju przestał oddychać...Zastygł...To było mistyczne przeżycie...Czułam jak towarzyszę tacie w przejściu na tamtą stronę....Bardzo płakałam, nie wierzyłam w to , jakby to wszystko działo się poza mną...A to jest prawda...Nie mam już taty...Pan Bóg wysłuchał mojej prośby.Kończyły się Święta a On uznał, że już czas...Tatuś odszedł w dzień, w którym kościół obchodzi święto Św. Szczepana męczennika...To dla mnie symbol...Jak i to, że na mszy w kościele śpiewany był psalm:

"Bądź dla mnie skałą schronienia,
warownią, która ocala.
Ty bowiem jesteś moją skałą i twierdzą,
kieruj mną i prowadź przez wzgląd na swe imię.

W ręce Twe, Panie, składam ducha mego.

W ręce Twoje powierzam ducha mego:
Ty mnie odkupisz, Panie, Boże.
Weselę się i cieszę się Twoim miłosierdziem,
boś wejrzał na moją nędzę.

W ręce Twe, Panie, składam ducha mego.

W Twoim ręku są moje losy,
wyrwij mnie z rąk wrogów i prześladowców.
Niech Twoje oblicze zajaśnieje nad Twym sługą:
wybaw mnie w swym miłosierdziu.

W ręce Twe, Panie, składam ducha mego."

Kochani!Dziękuję wszystkim za wsparcie, siłę, którą tutaj odnalazłam...Życzę Wam dobrego, nowego roku, zdrowia dzielności, wytrwałosci w zmaganiach...Będę tu zaglądać. Jesteście mi b.bliscy i Wasze cierpienie. Obiecuję pamięć w modlitwie...


P4080196.JPG
Żegnaj kochany Tatusiu...Do zobaczenia!
Pobierz Plik ściągnięto 379 raz(y) 135,59 KB

P4080196.JPG
Pobierz Plik ściągnięto 370 raz(y) 135,59 KB

 
ela1 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 27 Lut 2010
Posty: 2479
Pomogła: 516 razy

 #28  Wysłany: 2011-12-30, 22:28  


Przyjmij wyrazy współczucia ::rose::
_________________
"Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
 
JustynaS1975 
Administrator



Dołączyła: 24 Cze 2011
Posty: 12614
Skąd: Warszawa
Pomogła: 2742 razy

 #29  Wysłany: 2011-12-30, 22:29  


Bardzo mi przykro ::rose::
_________________
Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
 
anja124 


Dołączyła: 18 Paź 2011
Posty: 107
Skąd: Pobierowo
Pomogła: 23 razy

 #30  Wysłany: 2011-12-30, 22:35  


::rose:: ::rose:: ::rose:: ::rose:: _itsme_ :tull:
_________________
8-01-2012[*] Kocham Cie mamusiu
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group