Asiu, dziękuję za pamięć
U nas w zasadzie bez większych zmian. Tata nosi gorset w ciągu dnia, w poradni leczenia bólu dobrali mu morfinę w plastrze i wyraźnie działa, znacznie mniej go boli.
Jakoś tam funkcjonuje. Wprawdzie męczy się szybko, wielu rzeczy, które kiedyś robił teraz robić nie może. Ale czasem na zakupy pójdzie, zrobi obiad, tak ze nie wyłączył się tak całkiem z życia. Mam nadzieję, że taki stan jeszcze potrwa...
Jakoś mi smutno od kilku dni, nie mogę się ogarnąć z emocjami.
Przez cały okres choroby Tata nie pokazywał w ogóle po sobie słabości, nie było widać, że cierpi, nawet jeśli tak było. Ale od jakiegoś czasu już nie potrafi ukrywać cierpienia, coraz więcej bóli mu dokucza, jest coraz słabszy. I to bardzo boli
Tak trudno patrzeć bezsilnie na czyjeś cierpienie...
W myślach się z nim żegnam, a jednocześnie wciąż nie wierzę, że to się dzieje...
witaj
patrzenie na to jak gaśnie ktoś kogo kochasz zawsze jest nie do wytrzymania, boli nasza bezradnośc ,boli świadmośc ze oto ktos kochany i bliski odchodzi powoli .
niby jeszcze jest ale gdzies w głebi serca kołacze pytanie ? jak długo jeszcze?
wiesz ze krok za krokiem zbliża sie ostateczne rozstanie
najbardziej boli nasza bezsilnośc i świadomośc ze to będzie juz ostateczność
boli nasza bezradność . nawet nie potrafimy tego wyrazić jak bardzo czujemy się wtedy zagubieni
poki jestesmy zdrowi nie myslimy o tym ale w czasie smiertelnej choroby nie potrafimy mysleć o niczym innym
bądz silna siłą ktorej ubywa tacie ,
musisz przez to przejść i na razie musisz trwać i to chyba boli najbardziej,
trzymaj się
pozdrawiam
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Kapitalne słowa...
Ja pewnie nic nie wniosę do Twojego wątku, nie sprawię, że cierpienie będzie mniejsze, a ból i strach mniej dokuczliwy. Ważne, żebyś miała świadomość, że nie jesteś sama, że jest wiele osób, których nie znasz z imienia, a którzy razem z Tobą każdego dnia niosą ten ciężar. To pomaga. Korzystaj z forum, pisz jak najczęściej, pisz co Cię boli, czego się boisz, pisz gdy płaczesz, gdy tracisz nadzieję, pisz gdy rano wstaniesz, gdy witasz kolejny dzień, pisz nawet po ile jest chleb u Ciebie w osiedlowym sklepiku.
Niech każde słowo, które wystukasz na klawiaturze swojego komputera zabiera od Ciebie jak najwięcej złych emocji...
Pamiętaj, że my tutaj jesteśmy każdy z nas się boi, każdy z nas często myśli, że traci siły, ale strach w grupie zawsze jest mniej odczuwalny :-)
Dużo, dużo siły, słonecznego nieba, gwieździstych nocy i zapachu skoszonej trawy o poranku... Byś każdy wspólnie z Tatą spędzony dzień mogła traktować jako nagrodę...
_________________ "Pomyśl Choć Przez Chwilę, Podaruj Uśmiech Swój
Tym, Których Napotkałeś Na Jawie I Wśród Snów..."
kretko, Wiem ,jak Ci ciężko też tego nie pojmuje ,nie godzę się .Tak jak napisałaniki, bądź siłą ,bądź podporą dla swojego Tatusia która gdzieś mu chwilowo uciekła ,teraz Ty musisz być silna .Walczcie do końca.Ja za swojej strony zapewniam trzymanie kciuków i modlitwe.
Trzymaj się ciepło
_________________ Tatulek [*] 12-12-2011 godz 7:50 .Spoczywaj w Pokoju.
Dziękuję Wam za te słowa wsparcia.
Chciałabym, żeby pisanie tutaj mi pomogło, żeby zabrało jak najwięcej złych emocji.... Ale nie wiem, czy to możliwe...
Tak czy owak dobrze, że mogę na Was liczyć.
To tak wiele.
Rozmawiałam wczoraj z Tatą przez telefon. Miód na moje serce - miał głos całkiem raźny, wesoły, żartował. Dziś się widzimy, mam nadzieję, że będzie w niezłej kondycji...
Nie było dobrze, niestety
Tata miał mały atak padaczkowy (prawa część twarzy), tak jak wtedy, gdy pojawił się drugi guz w mózgu. Rodzice szukają pilnie neurologa, który przepisze leki minimalizujące napady.
Czyli że jest bardzo źle.
Nie mogę przestać o tym myśleć.
Witaj Kretko,
Troszkę Cie podczytuję, bo mój Tato, po wycięciu płata płuca ma niestety przerzuty do mózgu. Stwierdzono je w październiku 2011, chociaż zawroty pojawiały się już we wrześniu, ale przypisano je zapchanym tętnicom szyjnym. Niestety guzy sa mnogie - wyszły na TK aż 4 sztuki, więc o operacji mogliśmy tylko pomarzyć:( Tata miał naświetlanie całego mózgowia - WBRT, troszkę guzki sie zmniejszyły, ale nie na tyle by wykonano stereotaksję. W końcu Praga zgodziła się wykonać Gamma Knife (marzec 2012). Tata ma sie różnie, generalnie psychicznie ok, obecnie, od kilku miesięcy jego głównym objawem są - jak mówi tata - słabe nogi... nie ma zaburzeń równowagi, ale nogi są takie jakby nie chciały Taty utrzymać...choć nie drętwieją, niedowlad to też nie jest... Za miesiąc mamy kontrolne MRI a ja z niepokojem patrzę, bo jakoś nie widac polepszenia, tylko raczej idzie ku gorszemu... chociaz może jest jakaś stabilizacja? Nie, raczej jest gorzej... boję sie okrutnie, nie wierzę, że w to co na czeka... bo obie Kretko wiemy co zonaczaja przerzuty a tym bardziej te do OUN..
Podczytuję Twój wątek, bo twój tatko walczy dzielnie juz tak długo!
jestem pełna podziwu...
Ściskam Cię mocno
Katarzynko, moja imienniczko (chyba).
Też nie wierzę, że to nas spotyka. Są takie chwile, że modlę się, żeby się obudzić z tego koszmaru... Ale przebudzenie nie chce przyjść, to wszystko dzieje się naprawdę
Bardzo boli cierpienie ukochanego Taty i bardzo się boję.
Musimy się jednak trzymać. Musimy, mimo wszystko. Być silne dla naszych Ojców... Muszę wspierać też moją Mamę, być silną dla mojego Synka... Trzeba żyć, na przekór wszystkiemu.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum