jak sobie z tym radzisz ja chyba średnio chociaż udaje przed tatą .w ogóle przed mężem bo on mnie wyzywa ze nie mogę się dręczyć bo mamy 5 miesięczną córką jak twój tata przechodzi to wszystko mój jest na początku drogi bo w sumie niedawno się dowiedział.pozdrawiam
Monika-s, Zajrzyj do mojego watku.Na poczatku choroby czulam sie jakby to byl sen..jakis koszmar...nie chcialam w to wierzyc...potem znalazlam forum poznalam amelke i kazdego dnia bylysmy na priv tutaj na forum.Jej Tatus juz odszedl do Pana a moj zostal tu na Ziemi.Modle sie kazdego dnia i prosze o kazdy dzien i jakos Pan Bog mi Tatusia zostawia.Bez wiary i Amelii bym nie przetrwala.W chorobie Taty tak naprawde jestem ja,czasami moj chlopak i mama ktora ma tate na codzien i widze jak jej z tym ciezko.Na tym forum jest naprawde duzo wspanialych ludzi ktorych pytaj o wszystko.To cudowne:,,Anioły"ktore przeszly tę droge,przechodza lub sa lekarzami,administratorami.Sa wielce pomocni i nie opuszczaja. Jeszcze raz prosze wejdz na moj watek to wszystkiego sie dowiesz.A swoja droga musisz byc silna i wierzyc ze Wam sie uda nie wygrac ale przezyc wiele wiele miesiecy jak My.Pozdrawiam goraco i duzo sily kochana
[ Dodano: 2011-09-27, 19:40 ]
I jeszcze dodam bo to wlasciwie najwazniejsze! Pamietaj statystyki to jedno a Pan Bog decyduje kiedy..Moj Tatulko to przyklad cudu-slowa lekarza..Dlatego glowa do gory mimo cierpienia,bo walka przed Wami o kazdy dzien.z modlitwa...
_________________ Kocham Cię Tatulo !!! Ty Tylko Go poprowadz,Tobie powierza swa droge..Panie moj.
Monika-s, w dużych ośrodkach onkologicznych działają psychononkolodzy.
Moja Mama nie chciała rozmowy z psychonkologiem. Powiedziała, że co takiego może jej powiedzieć lekarz czego Ona sama nie wiem. Że ma sie trzymać, walczyć, nie poddawać ... to wiedziała sama. A to że Tata "udaje", że nic się nie dzieje to moim zdaniem wcale nie musi być dziwne. Zalezy od człowieka. Ja sama też nie pokazuje po sobie emocji. No bo jak inaczej miałby Tata zareagować? Płakać, rwać włosy z głowy. Co mu to da? Moim zdaniem jeśli Tata chce sie leczyć to widac zdaje sobie sprawę, że jest chory i nie wypiera tego ze świadomości. Dajcie Mu troche czasu na oswojenie się z tym faktem. Myslę, że ciężko jest samemu uwierzyć że jest się chorym śmiertelnie skoro człowiek czuje się dobrze. Może potrzebuje czasu żeby to przetrawić i zacząć o tym rozmawiać.
Ps. to tylko moje trzy grosze.
[ Dodano: 2011-09-28, 11:27 ]
Dodam tylko, że nie jestem przeciwniczką rozmowy z psychologiem/psychonkologiem. Chodzi mi tylko o to, że ważne co w tej kwestii mysli Tata, czy On chce takiej rozmowy. Moja Mama złościła sie jak chciałysmy decydować za Nią.
A to że Tata "udaje", że nic się nie dzieje to moim zdaniem wcale nie musi być dziwne. Zalezy od człowieka.
Ja jako chora chciałam jeszcze napisać, że obok opcji tzw. 'udawania' jest opcja 'nieudawania'. To nie jest tak, że każdy chory się boi. Są chorzy, którzy pomimo poważnej choroby potrafią się z tym pogodzić i osiągnąć spokój wewnętrzny. I to, że ktoś (przysłowiowo) 'nie rwie włosów' z głowy to niekoniecznie oznacza, że w środku 'rwie włosy z głowy', a tylko na zewnątrz 'nie rwie włosów z głowy'. Niektórzy mają w sobie spokój wewnętrzny.
[ Dodano: 2011-09-28, 19:20 ]
Ewelina Żurek napisał/a:
Moja Mama złościła sie jak chciałysmy decydować za Nią
Mnie też to by denerwowało. Dlatego 'swoich' nauczyłam nie decydować za mnie, ja choruję na raka, ale to nie oznacza, że straciłam rozum i umiejętność decydowania. Od czasu do czasu muszę im to przypominać.
[ Dodano: 2011-09-28, 19:23 ]
Ewelina Żurek napisał/a:
nie jestem przeciwniczką rozmowy z psychologiem/psychonkologiem
Też nie jestem przeciwniczką rozmowy z onkopsychologiem/psychologiem. Gdy widzę, że ktoś wyraźnie nie da sobie rady sam, ale poszukuje pomocy to też polecam. Jednak to osoba zainteresowana musi sama się na to zdecydować, ona musi się otworzyć na pomoc. Bez otworzenia się na pomoc nie pomoże się choremu. Ewentualnie można stosować 'delikatne' podpowiadanie.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Mój tatuś też był zamknięty w sobie jednak na temat choroby rozmawiał ze mną. Zresztą to był Nasz temat na porządku dziennym
Nie rozmawiał ze mną natomiast na temat emocji jakie w nim siedziały, jak się czuł psychicznie itd... a ja też nie bardzo wiedziałam jak rozpocząć temat, o co zapytać. Często podczas rozmowy starałam się wtrącić kilka słów, słów które mobilizowały tatę.
Pamiętam, że kiedy miał naświetlenia to w szpitalu w którym przebywał był psycholog. Z opowieści taty pamiętam jak mówił, że kiedy tak sobie spacerował po korytarzu na szpitalnym oddziale psycholog sama podeszła do taty. Zauważyła, że tata był jakiś smutny, zmartwiony, nie mogący się odnaleść. Spytała tatę czy chciałby porozmawiać, oczywiście przedstawiła się i powiedziała, że jest psychologiem. Tata zgodził się. Podczas 5-dniowego pobyty w szpitalu odwiedzał Panią psycholog codziennie. Był zadowolony, że mógł z Nią rozmawiać.
Tata nie mówił mi o czym rozmawiali ale był zadowolony, mówił tylko, że bardzo często kiedy ona mówiła miał mnie przed oczami, że bardzo wiele słów które od Niej usłyszał , usłyszał również odemnie.
Psycholog to dobry pomysł aby chory mógł się "otworzyć" troszkę...
nie jestem chora ale sama zastanawiam się właśnie nad taką wizytą.
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
tak macie racje on musi sam chcieć tego psychologa .wiem ale tak bardzo chcemy mu pomóc ze nie zauważamy zapewne że on chce sam decydować o wszystkim .rozumiem
Monika-s, rozumiem, że nie chcesz się pogodzić z tymi informacjami na temat Taty zdrowia, że statysktyki są okrutne ... Rozumiem, bo sama chciałam walczyć do końca. Najgorszy jet moment gdy lekarze powiedzą - nic więcej nie możemy Panu zaproponować. I co wtedy? Czekać? Jak patrzeć na swoją Matkę czy swego Ojca, wiedząc, że to co w Nich siedzi po mału Ich zabija. Z dnia na dzień.
Owce klonujemy, w kosmos latamy a tu stoi przed nami ktoś tak bliski i NIC nie możemy zrobić. NIC. Z choroba, która zabija tytu ludzi medycyna sobie nie radzi. To straszne.
Staram się pocieszać, że taka kolej rzeczy. Dzieci chowają rodziców. Rodzimy się i umieramy. Przecierz od zawsze powinniśmy być na to przygotowani bo to najbardziej pewna rzecz w życiu. ALE ... dlaczego już dziś, czemu tak wcześnie, czemu On/Ona?
Jak czytam wątek jednej z Forumowiczek "Goni" to widzę jaka wiara przez Nią przemawia. Ona "godzi" się z tym, że Bóg zabiera Jej Tatę. Cierpi, modli sie o jeszcze trochę czas razem ale jednak wiara Ją pociesza. Niestety mi tej wiary brakuje. Ja po prostu do konca mówiłam NIE. Za wcześnie. Jeszcze nie jestem gotowa.
Piszę Ci o tym ponieważ wydaje mi się, że Ciebie tak jak mnie wcześniej "zjada" bezradność. Musisz znaleźć jakiś sposób, żeby się z tym "pogodzić". A raczej nie "pogodzić", bo się nie da a jedynie "przyjąć do wiadomości" i starać sie przejść przez to. Nie oznacza to, że nic masz nie robic. Szukaj pomocy dla Taty. Żeby nie cierpiał, nie meczył się. Gotuj dobre obiadki, rób soki, umilaj czas ... Niestety tylko to mozna zrobić.
A co do "naturalnych metod leczenia" ja też próbowałam ( wywalone co najmniej 700 zł) ale pomyśl gdyby to naprawdę działało to czy nie byłoby bardziej znane? Próbowałam bo co miałam zrobić?
Ściskam mocno i ... zdrowia życzę.
Pokaż jak bardzo go kochasz, że to co robił w życiu jest ważne.
Postaraj się, aby zachowywał spokój.
Opisuję to co ja chciałabym, a chciałabym potwierdzenia, że to co robiłam miało sens, że coś z tego zostaje, że nie byłam niczym, po nic. Że byłam potrzebna. Że nie żyłam na próżno. I chcę być spokojna, że bliscy dadzą sobie radę beze mnie.
Osiągnąć spokój. Pogodzić się z Bogiem i ludźmi. I niestety nie wiem co może zrobić bliska osoba. Przede wszystkim, aby mnie wysłuchała, miała odwagę i mnie wysłucha, a nie zbywała 'banałami'.
Poza tym przytulam i pomodlę się za Twojego Tatę. Nikt nie wie ile czasu mu zostało. Korzystajcie z czasu, nie marnujcie go.
Ja w swoich modlitwach proszę Boga przede wszystkim o siłę, odwagę i mądrość (tego uczy Księga Salomona). Oraz oczywiście o zdrowie. Niech Pan Bóg nad Wami czuwa.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Moniko, pomodlę się Twojego Tatę. Pomodlę się również o siły, odwagę, łaskę wiary dla Was oboje.
Czasami sobie przypominam ile w czasie chorowania osób poznałam i ile z nich już nie ma. A niektórzy przez np. kilka dni spędzonych w jednej sali, w szpitalu stali się jacyś szczególni, trudno powiedzieć bliscy, ale szczególni. Jest to smutne, ale z drugiej strony dziękuję, że miałam okazję ich poznać, że zostawili we mnie ślad jak najbardziej pozytywny, np. poprzez swoją postawę.
Ja ich w szczególny sposób niosę w swoim sercu.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum