Przykro mi że tatulka tak boli,a co do brania tramalu to zbytnio ci nie pomoge mam sasiadke ktora ma nowotwor żołądka i ona w razie duzego bolu zwieksz sobie dawke ale na to pozwolil lekarz. Także nie mam pojęcia jak w przypadku twojego tatusia.Pozdrawiam
Czytałaś historie mojego Taty, stad wiesz że podobnie jak Ty teraz szukałam pomocy, terapi, czegos co pozwoliłoby działać...
Teraz patrzac z perspektywy 7 tygodni (tyle własnie mineło od momentu kiedy dowiedzielismy sie o chorobie Taty) wiem że najwazniejsze co było do zrobienie to eliminacja bólu i bycie z nim tak dużo jak tylko bylo to mozliwe.. W duzym stopniu nam sie to udalo...
Moze zabrzmi to strasznie ale dziś jestem szczesliwa ze cierpienie Taty dobieglo końca i jest juz wolny od ciała które przez ostatnie tygodnie bylo dla niego takim ciezarem. Choc nadal w sercu mam "lej po bombie" to wierze goraco że ta smierc byla wybawieniem...
Zaakceptuj to prosze że medycyna niestety w wielu przypadkach jest juz bezradna...
Zycze Ci duzo siły.
Tramal (200 w tabletkach) ma brac tylko 2 razy dziennie, tak kazał lekarz. (...)
No i mam pytanie, czy jak go tak bardzo boli, może wziąsć tego Tramalu więcej?
Nie, dobowa dawka maksymalna tramadolu wynosi 400mg.
Ma Ka witaj!
Mam nadzieję, że lekarz nie pozwoli tak cierpieć Twojemu Tatusiowi:(
Pilnie konieczne są jeszcze inne leki, ktore uśmierzą tak silny ból...
ściskam mocno i napisz co dr powiedział i jakie nowe leki zapisał!
Wiesz Ma Ka bardzo Wam współczuję. To straszne, że człowiek w Twojej sytuacji nie może pomóć cierpiącej najbliższej osobie, że jest kompletnie bezradny. Tyle się słyszy o opiece paliatywnej, o godnym umieraniu i takie tam. Ale w polskich realiach to faktycznie są tylko "takie tam". Mojej koleżanki siostra od wielu lat mieszka w NIemczech i niedawno dowiedziała się, że ma raka piersi w bardzo zaawansowanym stadium. Myślę,ze gdyby musiała leczyć się w Polsce, już by pewnie nie żyła. To są zupełnie inne światy, chory jest naprawdę zaopiekowany (śmieszy mnie trochę to słowo, ale jest trafne). Nie musi stać w kolejkach do chemioterapii, umawiany jest na godzinę i ma przygotowany pokój z łóżkiem, telewizorem i innymi potrzebnymi gadżetami, na szafce stoją leki zapobiegające ewentualnym uciązliwym reakcjom po wlewach, członkowie rodziny mogą przez cały czas towarzyszyć choremu itp. Nie wspominając już nawet o tym, że tam wszyscy biegają wokół chorego, żeby przypadkiem nic go nie zabolało. Nie mówię tego, żeby kogoś zdenerwować, ale po to, żeby uświadomić niektórym, że człowiek jest człowiekiem do samego końca i własciwie im bardziej chory, tym więcej. Wymaga większego zainteresowania i starań i najwyższego szacunku, a ja mam dziwne wrażenie, że u nas tak po prostu nie jest. Człowiek chory i cierpiący jeśli nie ma kogoś,kto poruszy ziemię i niebo, żeby mu jakoś pomóc, to zostaje sam we własnym cierpiącym świecie - całkiem wyobcowany. To bardzo dobrze, że jest takie forum, ale konkluzja wynikająca z niego jest niezbyt pozytywna, a mianowicie taka, że trzeba mieć albo niesamowite szczęście, żeby trafić na dobrego lekarza (moja mama miała to szczęście), albo kombinować, szukać lub co nie daj Boże uczyć się na błędach. Tyle, że lekarskie błędy mają ogromną cenę.
Przepraszam za takie czarnowidztwo, które uskuteczniłam, ale rzeczywistość nie pozostawia złudzeń.
Dziękuję wam dziewczynki za te słowa. Odezwę się jutro. Mam nadzieję, modle sie o to, żeby ten onkolog pomógł tacie, nie tylko farmakologicznie, ale żeby dodał mu otuchy i siły dobrym słowem. Żeby broń Boże go nie zdołował, tego się bardzo boję. Pozdrawiam was wszystkie:)
asik, nie przepraszaj za czarnowidztwo, napisałaś całą prawde, pozdrawiam:)
ma_ka, tramal jest słabym opoidem, można go łączyć z paracetamolem w razie nagłego bólu.
Jutro będziecie u onkologa to koniecznie powiedźcie, bo może potrzeba silniejsze przeciwbólowe leki wdrożyć.
pozdrawiam
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Witajcie. Tatuś już po wizycie. Był w Chojnicach z mamą. Lekarz stwierdził na podstawia TK ponowną progresje, guz rozrósł się jeszcze bardziej i dotyka przednich scian płuca. Przerzutów do innych organów nie stwierdził. Tylko ten węzeł, o którym pisałam we wcześniejszych postach. Do obecnych leków przeciwbólowych dopisał tacie plastry MATRIFEN 25 (nie wiem czy dobrze napisałam, tak dyktowałą mi przez telefon mama), reszta leków bez zmian. Powiedział, o ile tata wyrazi zgode, ze zapisze go na bezpośrednie zasuszanie guza przez wprowadzenie rurki bezpośrednio do guza(słowa mamy). Domyślam się, że chodzi o brachyterapię. Tata się oczywiście zgodził, ma czekać na telefon. Nic poza tym nie wiem, jaki to będzie pierwiastek, ile tego będzie. Wiem tylko tyle, że taty nie zatrzymają w szpitalu, pobędzie tam tylko pare godzin.
Lekarz uświadomił też tate, że jak się na prawde źle poczuje to nie zwlekać, tylko udezac na płucny do Chojnic. Totalny mętlik mam w głowie ale i sie cieszę bardzo. Znów widzę swiatełko w tunelu.
[ Dodano: 2011-01-28, 12:56 ]
[ Dodano: 2011-01-28, 15:12 ]
W zwiazku z moim postem mam pytania:
!. Czy z góry wiadomo jak bedzie wyglądała ta brachyterapia? Może jest to taki sam schemat u wszystkich chorych na tego właśnie raka.
2. Czego mozemy się spodziewać po tym nowym leku przeciwbólowym? Czy on działa jak morfina?
3. Czy w przypadku mojego taty ta brachyterapia będzie tez miała charakter paliatywny?
4. I tak w ogóle, czego dalej sie spodziewać?
Z góry bardzo dziękuję za odpowiedzi. Pozdrawiam:)
Witaj z wynikami to ja ci nie pomoge i przykro mi bardzo ze tatulek ma progresje.Co do brachoterapi to moj tatulek lezal 2 dni na odziale bo mial znieczulenie i byla obserwacja pacjenta a jak bedzie u twojego tatusia to nie mam pojecia ale z tego tez co zaobserwowalam na tym oddziale to kazdy pacjent mial inna dawke tych promieni.Sciskam mocno i glowa do gory.
Mam jeszcze jedno pytanie, czy tato bedzie musiał zostać w szpitału? Zastanawiam się, bo wiem jak on się tego boi. Gdańsk nie jest blisko naszego miejsca zamieszkania.
[ Dodano: 2011-01-28, 20:09 ]
Własnie przeczytałam o takim wynalazku: Cybernetyczny nóż gamma do wycinania nowotworów . Mają już taki w Gliwicach i w Warszawie. Teraz będą sprowadzali taki do Bydgoszczy. Moze mój tato mógł by się załapać na taki zabieg? Mama mówiła, ze widziała w telewizji, jak temu zabiegowi poddał się pan z nowotworem płuca i przerzutami na kręgosłup, w cięzkim stanie, był już na wózku. I udało sie, usuneli guzy, i na pewno przedłużyli mu w ten sposób zycie. Znów światełko w tunelu:)
Bardzo proszę odpiszcie na moje wczesniejsze pytania, dziękuję.
ma_ka,matrifen należy to grupy silnych leków przeciwbólowych, opidów. Jest stosowany w silnych i długotrwałych bólach
W leku Matrifen system transdermalny zmagazynowana jest substancja czynna fentanyl. Fentanyl jest dużo silniejszy niż morfina.
Tutaj poczytaj o brachyterapii http://www.google.pl/sear...qi=g10&aql=&oq= Brachyterapia jest rodzajem radioterapii, polega na bezpośrednim napromieniowaniu zmiany nowotworowej, poprzez umieszczenie źródła promieniowania w samym guzie lub w jego okolicy.
Musisz wierzyć w to, że po brachyterapii rozmiary guza się zmiejszą, a co za tym idzie objawy sie zmniejszą.
Cały czas jest mowa o leczeniu paliatywnym, którego zadaniem jest poprawienie komfortu życia i dobieranie tak leków p.bólowych aby tatuś nie cierpiał.
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Ałe dalej nie wiem na co mam sie szykowac? odpowiedzcie proszę. Przepraszam za niecierpliwość, ale muszę wiedzieć jak najwiecej. Czy moze jest jednak szansa, że ta brachyterapia pomoże na dłużej? Że tato tak szybko nie odejdzie?
Przed chwilą mama mi powiedziała, ze tata ma nie czynne 70 % płuca. Ten guz jest olbrzymi! Tato skarży sie na słabość w nogach, a przecież zmniejszył dawkę Tramalu. Nie wiem , co o tym wszystkim myśleć...
Droga Kamilo moj tatulek tez mial bardzo duzego guza i on sie nam zmniejszyl mysle wlasnie ze po tej brachyterapi bo chemia niezbyt zadzialala napeno tatulkowi sie lepiej oddycha i niema takiego zachrypnietego glosu sam stwierdzil ze jest lepiej.Ale czy pomoze to na dluzej -mi lekarz powiedzial ze to wiedza tylko ci u gory.Pozdrawiam
Witajcie, dzisiaj rozmawiałam z mamą. Jest załamana, bo widzi, jak tato z dnia na dzień słabnie... Nie ma siły wchodzić po schodach, cały czas słabo mu w nogach. Wczoraj, jak jechał do onkologa, wychodząc z domu zrobiło mu się ciemno przed oczami aż usiadł na schodach. Moze powinien pic jakieś energydrinki, chociaż kawy i tak pije dużo. Jak walczyć z tym osłabieniem? Moze jakieś herbatki energetyczne? Dlaczego on tak słabnie... Matko bardzo się boję.
Nie jestem fachowcem, ale herbatki energetyczne nie polecam. Zdecydowanie lepiej i to lekarze zalecają sa nutridrinki - napoje kupowane tylko w aptekach, ok. 7 -8 zł. za szt. Zawierają dużo ważnych substancji i sa przeznaczone m.in. dla osób oslabionych, przewlekle chorych m.in na nowotwory. Dobrze, jakby Tatuś wypił choć 1 taki nutridrink dzienie, 4 to maksymalna dawka dobowa i jest to ilość zastepująca 3 posiłki.
Może to troszkę wzmocni Tatę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum