Martusiu nie, nie wzorowa...
Gdybym była wzorowa, to po pierwszym badaniu histo-pat, nie uwierzyłabym urologowi, że wszystko jest w porządku, i bym drążyła sprawę.
A potem gdy już były przerzuty i lekarze zaczęli leczyć Małżowinka powinnam gdzieś wyczytać że to nie musi być nasieniak, tylko nienasieniak !
I powinnam mniej wierzyć lekarzom, że nie trzeba tak często robić wyniki markerów i powinnam już wtedy wiedzieć tyle ile wiem teraz.
Wyrzucam to sobie bardzo...
Pamiętam słowa lekarza na pierwszej komisji onkologicznej : proszę państwa proszę się nie martwić, my mamy doświadczenie w leczeniu tego nowotwora, napewno się uda..."
Tak...mieli takie doświadczenie , że mamy teraz chemioterapię paliatywną
Gdybym mogła cofnąć czas...nie mogę...nie wiem czy nasza walka się uda...może nie...
Każda chwila z moim Małżowinkiem to najcudowniejsze chwile...i nawet jeśli tych chwil zostało nam niedużo...będzie ich wystarczająco na całe życie...
[ Dodano: 2010-12-16, 22:22 ]
szczerzej: gdy dowiedziałam się od Małżowinka o usunięciu jądra , a jesteśmy razem dopiero 6 lat, i po opowiadaniu jego, że urolog powiedział, że wszystko jest ok...poprostu przyjęłam to bez drążenia tematu.
To był bardziej temat wstydliwy dla niego, a dla mnie zupełnie bez znaczenia. Nie kocha się kogoś z wyłączeniem warunku czy ma dwa jądra czy jedno.
Zapytałam go wtedy tylko, czy były badania histo-pat. - odpowiedział, że tak ale było wszystko ok i on tych wyników nie ma.
Gdy już były przerzuty pojechałam szukać w archiwum tych wyników...jak zobaczyłam seminoma...mimo, że jestem laikiem...wiedziałam że to nie może być "nic".
Nie mogę tego przeżyć...dlaczego wtedy nie drążyłam tego tematu...nie wybaczę tego sobie do końca życia.