Witajcie,
dawno mnie nie było w wątku o mojej mamie, jednakże na forum zaglądam prawie codziennie, śledzę Wasze zmagania z chorobą i mocno trzymam kciuki.
Za miesiąc minie ok jak mama odeszła. Ciągle myślę o niej, wyglądam na ulicach jej sylwetki, przeglądam zdjęcia, przywołuje wspomnienia. Pierwsze miesiące były najcięższe
Ciągłe łapanie się na chęci wykonania do Niej tel ( z resztą i teraz czasem to mi się zdarza), całodzienne rozmyślania o Niej.
Noc przynosiła ukojenie dopiero później, najpierw przerażające sny o jej chorobie, jej płacz, widok szpitalnych korytarzy
Gdy uporałam się z największą rozpaczą mama zaczęła "odwiedzać" mnie usmiechnieta. Niesamowite jest to, że w każdym z tych snów wiedziałam, ze Ona odeszła. Czasem ze mną rozmawiała, czasem tylko przychodziła ze mną posiedzieć. Podczas mojego zapalenia oskrzeli "przyszła" poleżeć ze mną w łóżku jak to robiła gdy byłam mała.
Minęło 11 miesięcy bez Niej, 11 długich miesięcy, podczas których pielegnuje pamięć o Niej jak tylko potrafię najlepiej. Często opowiadam o niej moim dzeciom - największym szczęściom mojej mamy. Razem ją wspominamy, oglądamy zdjęcia, dzieci rysują laurki, które później zawozimy na cmentarz. Dzieci tam z nią rozmawiają, na koniec żegnają się jak za dawnych czasów "CZESĆ BABCIA" :-)
NIe chce, żeby kiedyś o niej zapomniały, to dla nich żyła ostatnie kilka lat, to dla nich wstawała co dzień i o nich myślała układając każdy swój dzień.
Tyle zdarzyło się podczas jej "nieobecności", ale mam nadzieje, że gdyby była tu z nami byłaby zadowolona z tego jak żyjemy :-)
Pozdrawiam wszystkich ciepło :-)