Normalnie jakaś masakra, nikt nam nie mówił o zajęciu szpiku, wręcz po tym badaniu usłyszeliśmy że szpik jest czysty...
Zatem seria pytan:
Czy powinniśmy mamę zabrać z tego szpitala i szukać pomocy u innych specjalistów (jakich)?
Cały czas słyszymy o trudnym przypadku - czy jest sens tłumaczyć wszystkie badania i konsultować to z Klinikami w Niemczech i Francji? Mamy takie możliwości.
Mama jest często zła na siebie, że traci siły, a do tego zrzuca to na źle jej zdaniem dobrane leki, kroplowki i bezradność lekarzy. Czy powinniśmy uświadomić mamę ze to juz koniec...? Obawiam się załamania i poddania całkowitego chorobie.
Czy w obecnym stanie rzeczy powinniśmy zabrać mamę ze szpitala do domu skoro nie ma ratunku? Jeżeli tak, to jak wytłumaczyć taki stan rzeczy inaczej jak poddanie się. ..?
Czy jest sens konultowac poza granicami Polski, mysle ze nie, wbrew pozorom w Polsce mamy kulejacy system lecznictwa natomiast dobrych specjalistow i lekarzy.
Ja konsultowalem, odpowiedz byla taka sama jak od Polskich specjalistow "swiatowa medycyna jest bezradna".
Dopuki nie znajda guza pierwotnego nie ma mozliwosci rozpoczecia leczenia, w tym czy w innym szpitalu.
Jezeli chcecie zabrac Mame do domu musicie zapewnic opieke HD, gdyz tylko oni wlasnie beda w stanie opanowac objawowo Mame, zapewnie leki przeciwbolowe gdy beda one potrzebne.
Wiem co czujesz, ja pol roku temu czulem to samo, zal, zlosc, niemoc.
Szukalem swiatelka w tunelu, ktore dal mi wybitny specjalista, swiatelko zgaslo nistety bardzo szybko, kolejne przerzuty... odmowa podania chemioterapi, rak sie rozchulal i w dwa miesiace zabral Tescia z tego swiata.
Sugeruje spedzic z Mama jak najwiecej czasu, gdyz naprawde nie wiadomo jak wiele czasu wam jeszcze pozostalo.
Zycze duzo sily i cierpliwosci.
_________________ NDRP, Tesc walczyl 4 miesiace i 1 dzien. Na zawsze w naszych sercach.
Czy powinniśmy mamę zabrać z tego szpitala i szukać pomocy u innych specjalistów (jakich)?
Moim zdaniem byłoby to niepotrzebnym obciążeniem dla Mamy, ponieważ w obecnym stanie jej zdrowia żaden onkolog nie podejmie się leczenia - byłoby ono zbyt obciążające. A zatem - diagnostyka pozostanie zaspokojeniem ciekawości. To również odpowiedź na pytanie o kliniki zagraniczne.
wk_11 napisał/a:
Mama jest często zła na siebie, że traci siły, a do tego zrzuca to na źle jej zdaniem dobrane leki, kroplowki i bezradność lekarzy.
Tak po części może być. Szpital to nie jest dobre miejsce dla tak chorych osób. Mamie brakuje ruchu, co powiększa stan osłabienia. Poza tym ten cewnik - po co??? Jedyne wytłumaczenie to ewentualna bariera psychiczna Mamy przed siusianiem w pampersa. Jeśli Mama zgodzi się korzystać z pampersa - trzeba by ten cewnik wyjąć, ponieważ nie widać (przez internet ) wskazań (unieruchomienie nie jest wskazaniem do cewnika na stałe), a jest to źródło zakażenia układu moczowego, czasem bakterią nieuleczalną.
wk_11 napisał/a:
Czy powinniśmy uświadomić mamę ze to juz koniec...?
Nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie. Poszukaj w różnych wątkach, w dziale Medycyna Paliatywna iw innych działach, skorzystaj z wyszukiwarki Forum - wielokrotnie ludzie mieli podobne dylematy jak Ty. Skorzystaj z ich doświadczeń i przemyśleń.
wk_11 napisał/a:
Czy w obecnym stanie rzeczy powinniśmy zabrać mamę ze szpitala do domu skoro nie ma ratunku? Jeżeli tak, to jak wytłumaczyć taki stan rzeczy inaczej jak poddanie się. ..?
Uważam, ze powinniście zabrać Mamę do domu i natychmiast umówić wizytę hospicjum domowego (trochę się czeka, więc skierowanie i sprawy organizacyjne możesz zacząć załatwiać od razu). Powiedz Mamie np., że oczekiwanie na wynik badania hist-pat to 3-4 tygodnie i nie ma sensu spędzać ich w szpitalu. Powiedz, że będzie przychodził "zespół opieki domowej" i w tym czasie się nią zajmie, w domu (lekarz - 2 x w miesiącu, pielęgniarka - 2 x w tygodniu). Przez ten czas okrzepniecie, zobaczycie, jaki będzie rozwój sytuacji. Być może Mama sama zacznie mówić o odchodzeniu, wtedy wynik histopatologii "wpisze się" w jej odczucia i będzie łatwiej tę informację przekazać? Poczekajmy, jaki scenariusz napisze życie.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Mama odeszła w dniu dzisiejszym o g. 20:20. Bylem przy niej taki bezradny, jak krzyczala z bólu mimo morfiny. Walczyła do końca, chciała pić, zjadła kilka łyżek zupy na kolacje, żeby leki sproszkowane wziąć za wszelką cenę... i to wszystko dla nas...
Wojtku,
Nie mieliście szansy powalczyć. Ale taka sytuacja ma swoje plusy: Ostatnie lata Mama przeżyła spokojnie, bez świadomości miecza Damoklesa nad głową. A "równia pochyła" jak to sam nazwałeś, trwała u Was naprawdę krótko - a potrafi trwać całymi tygodniami. I nie jest to łatwe dla chorego ani dla rodziny.
Przyjmij serdeczne wyrazy współczucia
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Bardzo dziękuję za wszystkie wyrazy współczucia, jestem bardzo zaskoczony ilością osób interesujących się tematem.
Sprawa jednak się nie kończy, ponieważ dzisiaj spedzilem kilka godzin w szpitalu, zeby zalatwic formalnosci. Pomimo mojego oswiadczenia, że nie chcemy sekcji i poparcia lekarzy w tej kwestii, dyrekcja szpitala nie wyraziła zgody - konieczne jest poznanie źródła choroby a badanie histopatologiczne może tego nie potwierdzić...
Upór i determinacja ordynatora sprawiły, że sekcja odbędzie się jutro rano i w sobotę będziemy mogli pochować mamę. Wszystko jest spięte co do minuty.
Może to dziwnie zabrzmi, ale obecność blisko mamy do końca pomaga mi bardzo teraz. Swoje razem przeszliśmy, ale teraz pora poszukać wsparcia dla mojej siostry, która nie mogla być w ostatnich chwilach i nie może się z tym pogodzić...
Szczerze powiem myslalem ze aby wkonac sekcje musi byc zgoda najblizszej rodziny lub nakaz prokuratorski.
Czym innym byla by nagla smierc, gdzie nie jest wiadomo co ja spowodowalo, ale tu przeciez stwierdzona rozsiana chorobe nowotworowa niewiadomego pochodzenia.
U wielu ospob na tym forum nie udalo sie stwierdzic guza pierwotnego...
No ale z drugiej strony, byc moze dzieki tej sekcji i odkryciu gdzie bylo zrodlo pierwotnego guza uda sie kogos uratowac...
Zaopiekuj sie siostra, ona widac potrzebuje twojego ramienia...
Pozdrawiam mocno.
_________________ NDRP, Tesc walczyl 4 miesiace i 1 dzien. Na zawsze w naszych sercach.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum