Witam
Moja mama zmarła na to świństwo 3 miesiące temu. Walczyła 138 dni z czego 87 dni spędziła w szpitalu a w tym 57 dni na oddziale zamkniętym gdzie przeszła 2 bardzo silne kursy chemioterapii. Chemia w ciągu misiąca czasu zdruzgotała jej oba stawy biodrowe tak, że nadawały sie do endoprotezy. Cierpiała straszne męki mimo że dostawał leki narkotyczne na uśmierzenie bólu a na koniec mieszankę morfiny dożylnie. Dużo mogłabym o tym napisać...
Ale też dużo mogę powiedzieć o pomocy jaką otrzymałam od Was - tu na forum, szczególnie od bardzo mądrego młodego człowiek o pseudonimie forumowym
MisiekW, za co bardzo dziękuję jeszcze raz.
Milenia faktycznie nie ma informacji... nie wiem dlaczego... Faktycznie mało osób na to choruje. Profesor Helbig u którego mama się leczyła mówił, że średnio raz na miesiąc mają na oddziale kogoś z PCNSL - to tak niewiele osób, że ciężko prowadzić jakieś statystyki, czy nawet opracować jakąś skuteczną metodę leczenia. Tak mi się przynajmniej wydaje.
W każdym bądź razie chciałam tylko powiedzieć, że ja też mogę coś opowiedzieć o tym paskudztwie, ale niestety nic optymistycznego.
Poniżej podję link do mojego wątku o mamie. Nie ma tam wiele treści, bo korespondencja odbyała się na prv, ale może coś komuś to pomoże
http://www.forum-onkologi...ozgu-vt9943.htm