Jak przeczytałam, że Twoja mama zrobiła pobudke w nocy to... aż mnie zmroziło. A tu jajecznica trzymam kciuki aby tak dobrze się czuła cały czas
p.s. skad bierzesz wode z zielonych kokosow? Jakie ma wlaściwości?
Ingrid kokosy kupuje w Sopocie przy molo, robie w nich od góry dziurkę wkładam słomke i gotowe do picia.
Jeśli chodzi o właściwości, to polecam wpisać w google zielone kokosy (1-szy link od góry, są tam zdjęcia i opis).
Mama dalej ok., tylko więcej śpi niż normalnie
Pozdrawiam
Słabe samopoczucie fizyczne to jedno, dochodzi jeszcze psychika. Z rodziną wychodzi się najlepiej na zdjęciu. Napiszcie mi proszę czy to normalne, że synowie nawet nie zadzwonią do mamy, spytać jaj się czuje? Od dnia diagnozy odwiedzili mamę może z 5 razy. Nie mieszkają daleko, samochodem 15 minut jazdy. Wkur.........pi.. pi.. mnie to strasznie, jak patrzę na mamę jak ogląda album ze zdjęciami i płacze, a oni mają gdzieś własną matkę. Dla mnie było oczywiste że najważniejsza jest mama, pożegnanie z pracą było konieczne.
Nie żałuję tego, chociaż czsami brak mi sił (opieka prawie 24h/dobę, nie liczą wyjść do sklepu jak mama śpi).
Do admina, jeśli za mocno się rozkleiłam w ostatnim akapicie, proszę o przeniesienie go do innego wątku.
alaslepa, mnie też dziwią takie zachowania jak Twoich braci. dla mnie też było jasne, żeby natychmiast jechać do Mamy, kiedy dowiedzieliśmy się, że to guz. nie wyobrażałam sobie siedzieć i czekać z założonymi rękami. kiedy okazało się, że guz w głowie to najprawdopodobniej przerzut z płuc to nie zastanawialiśmy się za wiele i zaczęliśmy szukać Jej lekarza w Warszawie, blisko nas. mam dużo rodzeństwa i każdy w naszym przypadku starał się pomóc, każdy prawie codziennie dzwonił, brat z siostrą przyjechali z niemiec, drugi brat z włoch, żeby pomóc w opiece, której przez większą część tych pięciu tygodni nie potrzebowała jednak za wiele. jest to dla mnie zupełnie normalny odruch...
jednak staram się zrozumieć też tych drugich. wiesz, w takiej sytuacji wiele osób nie dopuszcza do siebie myśli, że może być źle. wielu uważa, że takie rzeczy się nam nie mogą zdarzyć, że "jakoś to będzie". może mogłabyś porozmawiać z braćmi i podpowiedzieć im, że Mama bardzo czeka na ich telefony, odwiedziny. potrzebuje wsparcia i towarzystwa, czy po prostu dobrego słowa. może oni do końca nie dowierzają w diagnozy? może potrzebują wskazówki?
jesteś bardzo dzielna, ja na Twoim miejscu też bym się tak zachowała. wiem, co mówię.
trzymaj się cieplutko.
pozdrawiam serdecznie.
Od dnia diagnozy odwiedzili mamę może z 5 razy. Nie mieszkają daleko, samochodem 15 minut jazdy. Wkur.........pi.. pi..
Nie miesci mi się to w głowie !!!!!!
Ja mieszkam ok 30 min jazdy od domu rodziców a byłam tam codziennie. Jesli miałam dzien wolny to siedziałam od rana do wieczora. Jesli dzien pracy to rano i po pracy conajmniej kilka godzin a jak trzeba było to woziłam w aucie zapakowaną torbę by u nich nocować, żeby mama miała okazję się wyspać. Po nieprzespanej nocy do pracy, nie było to łatwe, mąż zapomniany w domu siedział a do pracy jeździł na rowerze bo zarekwirowałam auto na stałe. Na szczęscie to rozumiał. A ja nie żałuje ani jednej poświeconej chwili czy nocy na czuwaniu.
Ale fakt ... faceci są często inni bo mój brat mieszka w tym samym domu na piętrze, oczywiscie schodził pomagać mamie gdy tato jeszcze był z nami w domu, ale to zwykle była chwila i zmykał. Nie wiem co by było, gdyby mieszkał dalej ....
W ostatni dzień zycia Taty miał urlop i spędził go na porządkowych pracach na podwórku zamiast zajrzeć do szpitala... niby czynnosci też potrzebne, ale chwilami mam ochotę go zapytać czy warto było nie pożegnać się z Tatą za cenę porządków. Nie życzę mojemu bratu żle ale mam nadzieję, że kiedys zda sobie sprawe z tego
Weż Ty zadzwon do tych swoich braci potrząsnij nimi i spytaj ich co jest ważniejsze
alaslepa napisał/a:
Mama jest po kolejnym wlewie, wyniki były niezłe.
I tak trzymać .....
_________________ Izabela
Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )
Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
alaslepa,
Gdzieś widziałem taki tytuł, że Kobiety są z Wenus, a faceci z Marsa, dla mnie jest to trochę durne... ale jak spojrzeć na to wszystko trochę inaczej... to jest w tym sens.
Alu faceci naprawdę inaczej myślą inaczej wyrażają swoje uczucia i emocje, nie bronię Twoich braci, jestem od tego bardzo daleki, ale spróbuj wyobrazić sobie ich uczucia, ich strach, przerażenie, poczucie bezradności i bezsilności.
Może i jest tam gdzieś zwykła ludzka bezduszność czy brak czułości dla własnej Mamusi, radość, że jest ktoś, kto wyręcza ich w opiece nad Mamusią, a oni mogą tylko oczekiwać na zakończenie tej Walki, Twojej, i Twojej Mamusi...
Alu wybacz, ale staraj się nie osądzać innych ludzi... nawet jeśli są Ci bardzo bliscy... może nie skrzywdzisz nikogo swoimi opiniami, ale takie prawdopodobieństwo istnieje...
Jesteś wspaniałą córką i człowiekiem... i niech tak zostanie, a taka pospieszna ocena... może psuć Ci humor przez wiele dni.
Cieszę się z niezłych wyników Mamusi, tak mało mamy dobrych wieści...
Wierzę, że to się zmieni, a ja życzę z całego serca powodzenia, a przede wszystkim siły do dalszej walki.
Pozdrawiam serdecznie
faceci naprawdę inaczej myślą inaczej wyrażają swoje uczucia i emocje
przechodziłam to samo z bratem .
Wiem ,że to ciężkie mnie również wydawało się ,że sama jestem ze wszystkim ....
Teraz z perspektywy czasu już inaczej to postrzegam.
ja mieszkam na co dzień 250 km od rodzinnego domu i też nie przeszkodziło mi to, żeby z dnia na dzień przyjechać i zostać tyle ile było trzeba i być przy Mamie całymi dniami. potem, jak Mama była w Warszawie, też starałam się być z Nią tyle, ile tylko było możliwe. i, jak już wspomniałam, nie wyobrażam sobie inaczej. teraz, kiedy Jej już niestety nie ma, cieszę się każdą minutą spędzoną z Nią, każdym uściskiem, dotykiem, miłym słowem. cieszę się, że spełniałam Jej zachcianki i pragnienia, że mówiłam Jej, że Ją kocham...
ale, znów się powtórzę, nie dręcz się. to nic nie zmieni. lepiej porozmawiaj z braćmi lub zamień tę energię na dalszą pomoc Mamie.
pozdrawiam serdecznie.
ale spróbuj wyobrazić sobie ich uczucia, ich strach, przerażenie, poczucie bezradności i bezsilności.
Każde z nas dzieci to odczuwa, kiedy rodzice nam gasną i do tego w chorobie.
Jednak najgorzej ma ten chory rodzic i nawet jak się synowie boją to powinni zagryźć wary, że się tak wyrażę i nie mówie żeby od razu rzucali żony, domy rodzinne i pędzili na złamanie karku, ale od wykręcenia numeru telefonicznego i powiedzenia "mamo co u ciebie słychać " jeszcze nikt nie umarł a dla Mamyalaslepa, bedzie bezcenne.....
Siedziałam przy Tacie ile mogłam.Byłam przerażona, bezradna, płakałam tak, żeby nie widział. Moj Tato wyganiał mnie jak siedzialam za długo,- mówił "jedz córa do męża" ale ja wiedziałam ile dla niego znaczyo to, że jestem.
_________________ Izabela
Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )
Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
Izowita, Ewelina.wis, Cleo33, Roman1130, Ingrid dziękuję Wam serdecznie jesteście kochani.
Wczoraj jak przeczytałam powyższe posty to nie byłam w stanie odpisać.
Pierwszy raz popłyneły mi łzy od zdiagnozowania choroby mamy, były to łzy wzruszenia. "Obcy Ludzie" są mi bardziej bliscy niż własni bracia. Właśiwie to Ludzi z tego forum traktuje jak rodzinę.
Czytam tu o zmaganiach forumowiczów z chorobą, własną oraz ich bliskich i czuję:
- smutek, gdy ktoś dołącza do forum (znowu rak kogoś dopadł),
- radość, gdy są dobre wieści (dobre wyniki, możliwość operacji),
- żal wielki, gdy rak wygrywa i zabija.
Wasze historie dodają mi siły do walki, ale pozwalają też przygotować się na to co kiedyś nastąpi.
Teraz trochę o moich braciach.
Dzwoniłam prosiłam i tłumaczyłam, że nie chce od nich pomocy ani finansowej ani czysto fizycznej, chodzi mi tylko o to żeby mamę podbudowali psychicznie zadzwonili pogadali, wpadli na kawkę ciacho czy obiad. Ale to jest jak walka z wiatrakami.
Jeden z braci przejeżdza codziennie 2x (pn. -pt.) 100m od domu, na moje pytanie dlaczego nie zajedzie, odpowiada a bo sie rozpędziłem. No to co ja mogę, na siłę nikogo nie zmuszę. Ten sam brat jest 10 lat po ślubie (ślub po cichu wzięty bez rodziny), a teściowie nigdy się nie poznali. Jak robił np. urodziny to jednego dnia nasi rodzice drugiego jego żony.
Drugi brat (mój bliźniak- ponoć bliźnięta myslą tak samo- nieprawda). Jest sobota, godziny popołudniowe, dzwonię do niego żeby szykował kawę bo za 10 minut wpadniemy z mamą, jesteśmy akurat w okolicy. A kochany braciszek na to że jest bardzo zmęczony, jego żona też i że on odwiedzi mamę w następnym tygodniu. To się pożegnałam, mamie powiedziałam że brata nie ma w domu i że ją serdecznie pozdrawia i całuje gorąco( to było takie moje małe kłamstwo, które wywołało uśmiech na mamy twarzy). Oczywiście zapomniał że miał mamę odwiedzić. Przestałam już dzwonić, prosić i tłumaczyć.
Gdy mama ma lepsze dni dzwonię po jej przyjaciółki, jeszcze z czasów szkolnych i nie ma problemu z odwiedzinami.
roman1130 napisał/a:
Alu faceci naprawdę inaczej myślą inaczej wyrażają swoje uczucia i emocje, nie bronię Twoich braci, jestem od tego bardzo daleki, ale spróbuj wyobrazić sobie ich uczucia, ich strach, przerażenie, poczucie bezradności i bezsilności.
Roman wiem że faceci inaczej myślą, ale wiem też że są ludzie i ludzie, a moi bracia to zwyrole. Mój mąż mimo iż jest zmęczony po pracy to obiera warzywa i robi soczki mamie, ścieli łóżko, sadza mamę na rowerek stacjonarny i ćwiczy z nią, w ciągu dnia dzwoni po kilka razy i pyta czy wszystko ok. Tak więc zięć dla teściowej jest lepszy od synów, kocham go za jego wielkie serce.
Co do moich braci mam nadzieję że się opamiętają, oby nie było za późno, ale nie zamierzam ich więcej prosić, wolę siłę i energię na użeranie się z nimi poświęcić na opiekę nad mamą jak radzi Ewelina.wis
Pozdrawiam serdecznie, buziaki
kurcze nie chciałam tego mówić ale to zwykłe świnie są ......... normalnie nie miesci mi się w głowie. Czy oni mają swoje dzieci ?
alaslepa napisał/a:
Mój mąż mimo iż jest zmęczony po pracy to obiera warzywa i robi soczki mamie, ścieli łóżko, sadza mamę na rowerek stacjonarny i ćwiczy z nią
Za to męża masz kochanego !!!
alaslepa napisał/a:
Gdy mama ma lepsze dni dzwonię po jej przyjaciółki
i to też swietny pomysł, wręcz nieziemski. Zapraszaj ją jak najczęsciej to mamie bedzie napewno miło.
Ja też często zapraszałam kolegów taty i zaplanowałam na dwa tyg przed śmiercią taty spotkanie z jego dawnymi kolegami i ich żonami ale akurat mamie przedłużył się pobyt w szpitalu i odkładanie operacji oka i musieliśmy to odwałać. Gdy mama wyszła ze szpitala było już źle .... szkoda
Moj brat też brał ślub w tajemnicy ( mieszkali i mieszkają nadal na piętrze nad rodzicami - teraz nad mamą ) ale to było juz w okresie choroby i wycieczek do szpitala więc najnormalniej nie chcieli robić kłopotów. No mój brat to po prostu zwykły facet z żoną kwoką która pilnowała, żeby się mężuś za bardzo po pracy nie męczył i tyle. Ale przynajmniej był - teraz ma urlop i dalej roboty w ogródku ale przynajmniej mama teraz nie jest sama. I miał pomysł żeby dac mamie 1 kota ( maja 3 na górze ). Mama zadowlolona a to się liczy ... ma kogo pomyziać
_________________ Izabela
Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )
Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
Hej Alu
Może mężczyźni w pewnych sprawach inaczej myślą niż my kobiety.
Ale jedno jest pewne ,że nie wszystkich można sadzić do jednego wora.Przykładem Twój mąż ,który opiekuje się Twoją mamą tak jak mu serce karze.
Wiem też ,że kobieta jest motorem każdego domu .W takim razie jakie z Twoich bratowych są ,matki,żony,kobiety?
Skoro nie dopilnują tego aby jeden z drugim chorą matkę odwiedził. A dlaczego One Tobie nie pomogą? Kiedyś będzie płacz i zgrzytanie zębów.Przepraszam Alu za moje słowa ,ale złoszczą mnie tacy ludzie.
Ciekawa jestem czy wczoraj miałaś okazję zjeść świeżą rybę.
Pozdrawiam i życzę dużo siły w walce z chorobą mamusi
Witaj Agnieszko u mnie.
Bratowe są takie jak bratowa Izowity ,pies im mordę.....
Rybki były, mama też pałaszowała, aż było miło popatrzeć. Jeszcze o 1 w nocy jak się przebudziła do toalety, to chciała rybkę. Jak chciała to dostała, trzeba wykorzystać że ma apetyt. Dzisiaj mama zażyczyła sobie na obiad piersi z kurczaka w panierce z miodu i płatków kukurydzianych, do tego frytki i buraczki na słodko- kwaśno. Zjadła taką porcję że byłam w szoku. Nie mineło 5 minut a matula mnie woła że mam jej przynieść 3 babeczki( dopiero wyjełam z piekarnika) i do tego kawkę. Po jakiejś godzinie miała ochotę na jeszcze, więc idę teraz do kuchni robić świeże babęczki(jutro mamcię ma odwiedzić koleżanka).
Miłego wieczoru Wszystkim
Dzień dobry Wszystkim
Weekend minął spokojnie, w sobote mama miała gości, apetyt dopisywał.
Wczoraj mama czuła się na tyle dobrze, że została sama w domku na 4 godziny.
Ja korzystając z ładnej pogody pojechałam na cmentarz do taty i dziadków, zrobić generalne porządki. Moi kochani bracia , oczywiście nie mają nawet na to czasu.
Dzisiaj jadę z mamą na TK płuc, no i zostaje czekanie na opis, siedzę jak na szpilkach co tam wyjdzie. Mam nadzieję że ta chemioterapia coś daję.
Pozdrawiam Ala
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum