Roman dzięki za wszystko. Wiem, że to delikatny temat i nie chciałabym w najmniejszym stopniu wpychać ryjka nie w swoje sprawy ale jeśli dasz radę odpowiedzieć: dlaczego jedni mogą mieć operację a drudzy nie, jak Ty? Od czego to zależy? Czy od przerzutów? Czy na ten typ nowotworu chorują palacze, bo mama do dziś rana paliła przez 38 lat Czego mamy się spodziewać poza psychologicznym aspektem sprawy, bo tu akurat jestem doinformowana. Co się będzie działo z mamą w sensie fizycznym Ona wogóle nic nie czuła, nie miała żadnych objawów. I ponoć nie ma przerzutów.
_________________ "Każdy człowiek umiera. Nie każdy żyje naprawdę..."
Moja mama ma 65 lat, paliła od 18 roku życia około paczki dziennie, teraz nie pali. Nie kwalifikuje się do operacji ponieważ guz nacieka węzły chłonne śródpiersia. Jeśli guz twojej mamy jest operacyjny to naprawdę należy się cieszyć i można wam tylko pogratulować szczęścia w nieszczęściu. Wszystkiego dowiecie się od lekarza, ale zawsze możesz doczytać nie tylko na forum, ale i w necie o leczeniu operacyjnym i co po tym.
Trzeba znaleźć w sobie siłę, wspierać bliską osobę, ale także siebie przekonywać, że będzie dobrze, bo to na pewno pomaga.
Przed wami ciężki okres, i walka o każdy dzień, ale warto dla kolejnej chwili z ukochaną osobą.
[ Dodano: 2012-04-06, 21:50 ]
Przy raku płuc objawy się pojawiają w zaawansowanym stopniu, na początku przebiega bezobjawowo, przynajmniej tak było w przypadku mojej mamy, która dowiedziała się podczas leczenia innej choroby, trochę chudła, ale zganiałyśmy to na stres bo miałyśmy trudną sytuację rodzinną, gdy mój dziadek złamał biodro i teraz leży, trzeba przy nim wszystko zrobić, podmyć, nakarmić, a wcześniej moja babcia tak leżała przez 5 lat, to wszystko moją mamę przerosło i chyba wtedy to się zaczęło..może się mylę. Moja mama odpukać do teraz nie mam żadnych objawów..
Trzymaj się i pamiętaj, że jesteśmy.
_________________ Marta82
Kocham Cię mamusiu: 20.03.1947 - 15.01.2013 r.
Witaj Honoratko.
Decyzję o przyjeździe do Mamy w tym trudnym okresie pochwalam z całego serca.
Dobrze robisz, dobrze dla siebie ale również dla Mamy, ma rację i Johanka i Ewa
Nie wiem jak przebiega operacja, ale z moich obserwacji wynika, że nie jest to już tak trudny i ciężki zabieg jak dawniej, rany pooperacyjne nie są tak rozległe i bolesne.
Proces dochodzenia do siebie to kwestia dosłownie kilku dni, oczywiście że są to sprawy indywidualne, zależne od wielu czynników, ale tak jak obserwowałem w okresie, kiedy mnie przygotowywano do zabiegu, niektórzy pacjenci w 5 dniu po operacji mogli samodzielnie iść do toalety.
Poczekaj cierpliwie, na pewno znajdzie się ktoś, kto udzieli Ci wyjaśnień na podstawie własnych doświadczeń
Co do operacji wycięcia płuca - jest kilka watkow na naszym Forum. U nas miało być całe pluco wyccięte, ale okazało się, że skończyło się na wycięciu płata. Cała wycinane płuco miała mama Banialuki - znajdź Jej wątek na Forum. U mnie też sa opisy...
Ludzie !!! To co dziś usłyszałam, zwaliło mnie z nóg. Mama rano pojechała do szpitala, miała się stawić na 8:00 na ul. Grabiszyńską we Wrocławiu. Rozmawiała z lekarzem, operację będzie miała w ten czwartek lub piątek. Tylko że, mama nie ma raka drobnokomórkowego tylko... niedrobnokomórkowego !!! I nie będą usuwać całego prawego płuca tylko prawdopodobnie część jednego płata ! Pomóżcie mi to ogarnąć bo nie wiem poprostu co się dzieje. Czy to lepiej, czy gorzej? Błagam pomóżcie !!!
Honorata Spokojnie
Wygląda na to że był jakiś dodatkowy wynik badania histopatologicznego i stąd różnica w klasyfikacji, jeśli nie zmienia to decyzji o operacji, to znaczy, że stopień zaawansowania nie jest zbyt wysoki, i szanse są takie jak wcześniej.
wprowadzanie nerwowej atmosfery niczego nie poprawia a może zaszkodzić dlatego czekajcie na wynik operacji.
Lekarze podejmując decyzję o zmniejszeniu pola operacji wiedzą co robią, Mamie będzie lżej z obydwoma płucami, mimo braku jednego płata.
Wszystko będzie dobrze, mój net dziś chodzi gorzej ode mnie więc nie podam Ci linków do potrzebnych informacji, ale znajdziesz je na 100% tylko spokojnie.
Dzięki Romanie, jak zwykle jesteś nieoceniony. Chodzi mi natomiast o różnicę w tych diagnozach. Czyli np. czy rak drobnokomórkowy jest bardziej inwazyjny? Czy mama ma szanse na dłuższe życie przy obecnej diagnozie. Z tego co czytałam w wielu wątkach pacjenci z DPR żyją przecietnie 7-11 miesięcy a z niedrobnokomórkowym maja szansę na więcej? Wiem że wszystko jest tu kwestią indywidualną, ale może ktoś orientuje się jak to wygląda w praktyce? Roman -
_________________ "Każdy człowiek umiera. Nie każdy żyje naprawdę..."
Żałuję że moja wiedza jest naprawdę żadna, gdyby nie przekonanie że jestem za stary na naukę, może coś bym zaczął robić choćby z nudów, niestety starość to jedno a kłopoty z pamięcią to drugie.
Po którejś chemii zaczęły się delikatne problemy i tak już zostało
Trzymaj się. jutro o tej porze będziesz już w kraju...
Wiem, że jutro jest zlot. I że jesteście zajeci. Ale nie mogę czekać. Bo jesteście moimi przyjaciółmi i bez Was te 2 miesiące byłyby kompletnym piekłem. Mama za tydzień w czwartek miała mieć wyniki. Jednak jakieś 2 godziny temu zadzwonił do niej piękny doktor ten który wycinał jej płucko. I mówi, że wyniki już są i że nie mógł czekać i trzymać jej w niepewności kolejny tydzień, bo mama...nie ma przerzutów... Nigdzie... I chemia nie będzie potrzebna... Upadłam na dywan. Śmiałam się i płakałam. Wystraszyłam dziamdziaka. Podrapałam z radości Dara. Piekę ciasto i robię wszystko naraz. Poprostu jestem w dzikim szoku. Nie wiem co mam ze sobą zrobić, no więc pytam Was-czy takie rzeczy się zdarzają i czy naprawdę?
_________________ "Każdy człowiek umiera. Nie każdy żyje naprawdę..."
Kobitki moje - dzięki z całego serca! Ja to już rozpatruję tylko i wyłącznie w kategoriach cudu. I oby takich przypadków jak najwięcej. Mama musiała na chwilke udać się do szpitala bo tam jej coś ten dren przeciekał. Ale piękny doktor wszystko sprawdził i upewnił sie , że jest ok. Mama ma mieć dren jeszcze do środy. Doktor aż nie chce mamie wierzyć, że prawie po 40 latach rzuciła palenie. A jarała między 30-40 sztuk. Dziś jest 5 tygodni jak nie pali i tyle samo od diagnozy. To był Wielki Piątek. Dla mnie to wszystko jest cudem. Oby takich jak najwięcej.
_________________ "Każdy człowiek umiera. Nie każdy żyje naprawdę..."
Witam wszystkich. Powoli dochodzę do siebie po wspaniałej informacji o wynikach mamy. W środę ma kontrolną wizytę, tak więc może pozbędzie się drenu, który strasznie ją wkurza. Mam jednak taki dylemat, ponieważ nie wiem jak teraz będzie to wszystko wyglądać. To znaczy czy mama wróci do pracy? Mama ma 2 lata do emerytury. Jest położną. Chciałabym poradzić się Was lub może ktoś z moderatorów pomoże? Jak częste będzie musiała mieć kontrole? Przypomnę, że mama jest po lobektomii prawego płuca -dolna część. Guz wycięty razem z węzłami śródpiersia. Wyniki wykazały brak przerzutów. Jak to będzie teraz wyglądało jeżeli chodzi o mamę?
_________________ "Każdy człowiek umiera. Nie każdy żyje naprawdę..."
Witaj Honoratko
Powrót do pracy jest w wielu wypadkach naprawdę świetnym zabiegiem terapeutycznym... ale raczej nie sądzę, aby Mamusia mogła do niej wrócić czeka Ją jeszcze dosyć długa rehabilitacja, będzie musiała przyzwyczaić do mniejszej wydolności płuc...
Nie wybiegaj zbyt daleko w przyszłość, piękny doktor nie zgodzi się na psucie efektów swojej pracy
Kontrole są trochę inne niżeli w wypadku gdy była chemia i radioterapia, ale z całą pewnością będzie ich sporo, w końcu to nie był to zabieg usunięcia wyrostka robaczkowego.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum