Musimy teraz dzielnie stać przy naszych PROMYCZKACH.... one dały nam życie a my musimy im je umilić i sprawić by jak najmniej cierpiały...
Wiem też,że musimy przymykać oko na niektóre zachowania słowa... żeby bardziej nie ranić siebie i nie ranić ich...
To trudne ale... W życiu nic nie jest łatwe.
Mama jest po "małej' chemii, mofrologia jest dobra więc dostała "dolewkę"... Dostała również skierowanie do laryngologa ze względu na szumy i dzwonienie w uszach... Myślę, że to skutek chemii:(
18 X świat mi się zawalił kiedy usłyszałam diagnozę... dzisiaj 2 XI zawalił się drugi raz... nie wiem czy nie bardziej... Dostałam wynik biopsji Mamy - powiększony lewy węzeł chłonny nadobojczykowy - pani doktor tylko powiedziała, że potwierdziły się jej przypuszczenia o przerzucie:(
na wyniku jest napisane:
Cellulae carcinomatosae - carcinoma nonmicrocellulare.
CZy to prawda?? Co teraz?? CZy to znaczy, że rokowania są mniejsze??
Dziękuję Kasiu, Martusiu, że jesteście i piszecie i wspieracie, przesyłam uściski...
_________________ Nadzieja umarła ostatnia... 17 III 2011 [']
Cellulae carcinomatosae - carcinoma nonmicrocellulare = komórki nowotworowe - rak niedrobnokomórkowy
Przerzut w węzłach chłonnych na pewno nie polepsza niestety Waszej sytuacji, ale zasadniczo nie zmienia sposobu leczenia, dalej stosowana będzie chemioterapia.
Z tą chemioterapią to jest kłopot bo Mama żle ją znosi... choć jak czytam jak inni chorzy znoszą chemię to uważam, że u Mamy jest całkiem nieźle... Ale niestety dla Niej to makabra... bardzo osłabiona, wymiotuje (mało), ma mdłości cały czas, bardzo mało je, nie może - nie chce - wstawać z łóźka, ma zaburzenia słuchu i mocno schudła... 3 kg w ciągu 8 dni... Wiem, że to wszystko jest dla Niej bardzo uciążliwe bo do momentu wykrycia choroby była bardzo aktywna, że tak powiem "latała i fruwała" a teraz.... brak słów:( JAk ją przekonać i zmobilizować, żeby wzięła się w garść... ??ma ukochanego wnusia, którego kocha ponad życie a nawet jego jakoś nie chce widzieć:( Coż robić??
_________________ Nadzieja umarła ostatnia... 17 III 2011 [']
Niestety chemia to leczenie mocno obciążające organizm i tak bywa, trzeba to przetrwać. Skoro nie ma siły i jest słaba to nie zmuszajcie jej do niczego - kiedy poczuje się lepiej na pewno nieco wróci jej dawna aktywność i chęć do życia.
Jeśli mama faktycznie tak mocno chudnie i nie chce jeść, zapytajcie lekarza o Megalię lub Megace - mogą pomóc w zapobieganiu nadmiernej utraty masy ciała.
u nas było to od chemii, potem przeszło. Wspieraj mamusie i upewniaj, że chemia to jedyne leczenie tego skorupiaka, a po chemii objawy będą pomalutku znikać.
pozdrawiam
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Beatko KOchana!
Bardzo mi przykro, że ten węzeł okazał sie jednak "niefajny":(.... ech
Łudziłam się, że będzie inaczej, ale ta choroba niestety powoduje, że człowiek pozbywa się złudzeń... ale trzeba walczyć. Jest wiele do zyskania!!!!
Chemia jest straszna, niektórzy znoszą ja w miarę, ale większośc wcześniej czy później odczuwa okropne dolegliwości... Mój Tata był przede wszystkim bardzo mocno osłabiony, na szczęście duzo nie wymiotował i nie chudł, ale nasłuchałam się w poczekalni onkologicznej, gdzie pacjenci czekali po kilka godzin na kwalifikacje na chemię dużo różnych opowieści... najczęściej właśnie - może to zbieg okoliczności - kobiety znosiły chemię zdecydowane gorzej... były takie panie co to cały tydzień wymiotowały i niec nie jadły... albo leżały cały tydzien po chemii jak "betka" w łóżku, nie mając siły doslownie na nic...Może rzeczywiście na siłę nie wyciągaj Mamy z łóżka, lepiej niech pośpi, poodpoczywa sobie, zregeneruje się...
Po małej chemii nie powinna wymiotowac, ale 4 -5 dnia może pojawić sie znowu duże osłabienie, dreszcze - nasz Tata mówił wtedy, że czuje się jakby grypę załapał...
trzymaj się dzielnie Beatko, choć wiem jakie to ciężkie:(
18 X świat mi się zawalił kiedy usłyszałam diagnozę... dzisiaj 2 XI zawalił się drugi raz... nie wiem czy nie bardziej... Dostałam wynik biopsji Mamy - powiększony lewy węzeł chłonny nadobojczykowy - pani doktor tylko powiedziała, że potwierdziły się jej przypuszczenia o przerzucie:(
na wyniku jest napisane:
Cellulae carcinomatosae - carcinoma nonmicrocellulare.
CZy to prawda?? Co teraz?? CZy to znaczy, że rokowania są mniejsze??
Przerzut do węzła nadobojczykowego nie kwalifikuje choroby do IV st. w skali TNM. Jest to bowiem cecha N3, a nie M1.
Na N3 mogły wskazywać również dotychczasowe wyniki badań obrazowych (powiększone węzły chłonne wnęki drugiego płuca). Poza tym choroba najpewniej znajduje się w IV st. zaawansowania (brak potwierdzenia badaniem cytologicznym, ale w tym wypadku nie jest to priorytetem) ze względu na obecność płynu w jamie opłucnej, co wg aktualnej wiedzy dot. onkologii klinicznej należy rozumieć najczęściej jako chorobę rozsianą.
W tej całej sytuacji, oraz obrazie masywnie zajętych węzłów chłonnych śródpiersia, przerzut do węzła chłonnego w dole nadobojczykowym ani nie zaskakuje, ani zasadniczo nie zmienia rokowania, ani oczywiście sposobu leczenia.
pozdrawiam ciepło.
Jeśli chodzi o znoszenie chemii, to u nas, również mojego Tatę ona przykuwa do lóżka. Ogólnie czuję się dobrze, nie ma wymiotów, dolegliwości żołądkowych, ale jest chyba osłabiony, bo hcętnie leży w łóżku:(
Mama lepiej się czuje, dziś poszła po zakupy... sama
Chyba ucieszyła się, że następna chemia dopiero 16 XI... dwa tygodnie odpoczynku jak stwierdziła...
DSS barxzo proszę jeśli to możliwe o wyjaśnienie co oznacza guz z cechami rozpadu??
poniżej opis tomografii:
Badanie TK kl. piersiowej przed i po podaniu i.v.S.K (lomeron 350-100 ml)
Obwodowo w segm. 6, 9 i 10 płuca lewego nieregularna lita zmiana ogniskowa, wielkości ok 75 x 52 mm, po podaniu i.v. sr. cieniującego z cechami niejednorodnego wzmocnienia (cechy rozpadu) oraz z wtretami powietrza. Na wysokości zmiany płyn w j. opłucnowej szer. do ok 8-9 mm. Dodatkowo odwnękowo w segm 6 i w segm 9 i 10 tego płuca zagęszczenie miazszowe, pogrubienie zrebu srodzrazikowego i obszary "matowej szyby"
Zwłóknienia w szczytach płuc. Poza tym miazsz płucny prawidłowo powietrzny bez zagęszczęń.
Patologicznie powiększone ww chłonne śródpiersia
- przytchawiczne górne i dolne, odpowiednio do ok 17 mm i 22 mm
- okno aortalno płucnego najw 25 x 27 mm
- podostrogowe - konglomerat wielkości do ok 41 x 21 mm
- wnęki prawej do ok 12 mm
- wnęki lweej do ok 23 mm
Po podaniu j.v. sr. cieniującego widoczne niejednorodne, głównie obraczkowate wzmocnienie ww chłonnych śródpiersia.]
Czy jest możliwe żeby chemioterapia zahamowała na jakiś czas ( na jaki??) rozwój raka?? Czy jest tylko podawana Mamie po to aby miała zachowane pozory leczenia???
Bardzo chciałabym to wiedzieć, bardzo proszę o komentarz.
pozdrawiam ciepło!
[ Dodano: 2010-11-03, 15:17 ]
Bardzo bardzo wszystkim Wam dziękuję za pomoc i wsparcie, Jesteście nieocenieni, pozdrawiam ciepło!
_________________ Nadzieja umarła ostatnia... 17 III 2011 [']
Słoneczko myślę i WIERZĘ ,że chemia coś daje....!!! MUSI dawać !!!! Bo nie po to chorzy męczą się podczas podawania aby nie było szans na lepsze dni!!!!
Trzymam kciuki....
PS> opowiadałam mojej mamie o Tobie i Twojej Mamci. I od niej macie serdeczne pozdrowionka
U nas dziś niestety gorszy dzień mamy...jest nerwowa... przygnębiona.... Może dlatego ,że zbliżamy się do piątku (wizyta w Gliwicach) nie wiem... :( ale razem z nią ciepię i ja
DSS barxzo proszę jeśli to możliwe o wyjaśnienie co oznacza guz z cechami rozpadu??
Chociaż pytanie nie do mnie kierowane, spróbuję choć trochę odpowiedzieć:
jest to - rozpad guza - poważne powikłanie, stanowiące istotne przeciwwskazanie do kontynuowania chemioterapii
(w niezmodyfikowanej postaci, bez przeciwdziałania rozpadowi guza),
a niezależnie od tego - jeśli stopień nasilenia rozpadu guza jest znaczny - grożące nawet śmiercią.
Generalnie jest to bardzo zły objaw, pogarszający sytuację chorego.
Jeśli dobrze zrozumiałam to guz w stanie rozpadu jest przeciwskazaniem do chemioterapii... a jeśli już to powinno podawać się przez ponad 2 dni przed chemioterapią allopurinol...
Z wyniku tomografii mojej Mamy wynika, że ma guz w stanie rozpadu... a więc dlaczego zakwalifikowano ją do chemioterapii??? Czy onkolog pomylil się?? A może wie, że za chwilę umrze i jest mu wszystko jedno??? Nic nie rozumiem!!!! Przecież nawet nie wspomniano nam na wizycie że mogą być takie powikłania w przypadku ozpadającego się guza.... Proszę o poradę co robić?? Mama nie dostała nawet skierowania na badanie moczu...
I znów kolejny cios w serce....
_________________ Nadzieja umarła ostatnia... 17 III 2011 [']
Beatko, niestety rak płuc jest chyba najgorszym z raków w kwestii wyleczenia. Myślę, że bardzo przydałoby się wam wsparcie psychologa. Ja często korzystam z takich rozmów to pomaga mi pchać to wszystko do przodu. DUUUUUUŻe znaczenie ma nastawienie psychiczne pacjenta. Chęć czyni cuda. Nie wolno dopuścić do poczucia beznadziejności. Pomóż sobie i mamie. Zobaczysz dużo silniejsze będziecie obydwie. Małego wnusia nie można izolować od babci. Mam troje dzieci w różnym wieku od 13 do 3 lat i staram się by były z babcią w każdej możliwej chwili. Tego nie zabierze im nikt i nikt nie wróci już tych chwil gdy jej zabraknie. One też maja wiedzieć że człowiek może mieć złe i dobre dni. Że każdy ma prawo czuć się lepiej i gorzej i uczą się jak w takich sytuacjach się zachować - uczą się współczucia, odpowiedzialności, okazywania emocji i wielu innych rzeczy, bardzo ważnych dla wartościowych ludzi .
Trzymam kciuki za siłę i ściskam mocno
Kaśka
Ojej, pozwólcie, że troszkę uspokoję nastroje -
nie mamy tu do czynienia z zespołem ostrego rozpadu guza, choćby ze względu na fakt braku towarzyszących objawów klinicznych (oraz, jak sądzę, braku znaczących odchyleń w badaniach krwi /np. poziom kwasu moczowego czy potasu w surowicy/). Ponadto ten obraz TK uzyskano przed podjęciem leczenia onkologicznego, a ATLS stanowi generalnie powikłanie PO terapii p/nowotworowej.
Rozpad guza może nastąpić samoistnie pod wpływem masy i/lub tempa wzrostu nowotworu i wynika to z narastania wewnątrz guza ognisk martwicy. Te ostatnie zaś są efektem tego, że tkanka nowotworowa rośnie szybciej niż sieć naczyń krwionośnych mająca odżywić guza. Obrzeża guza są zatem odpowiednio odżywione i utlenione, zaś jego środek obumiera.
Takie zjawisko obserwuje się głownie w guzach o dużych rozmiarach oraz/lub o sporej złośliwości histologicznej.
Nie jest to niestety prognostycznie korzystne, ponieważ może wróżyć gorszą tolerancję leczenia systemowego, zazwyczaj wyklucza radioterapię i może stać się ogniskiem zapalnym (o ile tzw. makrofagi - a więc 'komórki-sprzątacze' nie poradzą sobie odpowiednio z usunięciem obumarłej tkanki).
Na pewno w trakcie leczenia chemioterapią trzeba będzie zachować tzw. czujność, ale o to z całą pewnością będzie dbać onkolog prowadzący (odpowiedni monitoring parametrów krwi, wykonanie kontrolnego badania obrazowego po 2 cyklu CHTH / lub -w razie potrzeby- wcześniej).
Chemioterapia wielolekowa jako leczenie paliatywne w NDRP wydłuża przeciętny całkowity czas przeżycia do ok. 8-10 miesięcy (bez leczenia- przeżycie jest ok. 2-krotnie krótsze).
Indywidualne scenariusze bywają oczywiście odmienne, a wiąże się to z bardzo wieloma czynnikami typu obecność/nieobecność chorób współistniejących, tolerancja leczenia, odpowiedź na leczenie (może być różna), czas do wystąpienia ponownej progresji etc.
Niektórym chorym dodatkowe miesiące życia (nawet 10-12 mies.) może dać uzupełniające leczenie celowane - niestety dotyczy to stosunkowo niewielkiej grupy pacjentów, głównie z rakiem płuca o etiologii nie związanej z paleniem tytoniu.
Zatem póki dostępna broń - szable w dłoń.
Na martwienie się przyjdzie czas. Teraz jest okazja i szansa na zdobycie punktu przewagi nad chorobą.
pozdrawiam ciepło.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum