Tak, czyli wracamy na simontowskich wyobrazen o rzeczywistosci :D
tylko nie chciejmy na sile widziec tylko sloneczka
bo sie nie da
dajmy sobie prawo do ponarzekania
a jak juz sobie ulzymy (zwlaszcza tutaj), to sloneczko zaswieci
pozdrawiam z Dakaru
ooo, od kiedy jest opcja edytuj? wlasnie poprawilam we wczesniejszym poscie - Zoi, pisz (a nie pisze, jak omylkowo napisalam)
Trzeba z żywymi na przód iść
Po życie sięgać nowe
A nie w uwiędłych laurów liść
Z uporem stroić głowę
My nie cofniemy życia fal
Więc skargi nie pomogą
Bezsilne gniewy próżny żal
Świat pójdzie swoją drogą
Adam Asnyk
Życie to nie tylko proza dnia codziennego.
Pozdrawiam
NIkt nie powiedział mi,że będzie łatwo.... i nie było ale...
Tak jak powiedziała Ania, oraz słowa przytoczone przez Zoi- to działa!Bo tak naprawdę, to widzimy to, co i jak chcemy zobaczyc: szklankę do połowy pełną czy od połowy pustą.
Zoi, czuję,że jesteś bardzo podobna do mnie a Twój maż, do mojego faceta )) ja szczera optymistka ,On realny pesymista.
Zdaje mi się,że jest wiele powodów takich stanów....jakby zwątpienia i smutku i nie jest to jedynie rak. Chciałam tylko powiedzieć,że najważniejsze to nie poddawać się i walczyć, mimo potknięć i upadków, załamań, smutków, bólu..... a dzięki takim ludziom jak Wy, tu na tym forum wiem,że nie jestem sama. Wiem,że Wy mnie zrozumiecie. Wiem,że nie ja jedyna WALCZĘ..... i wiem,ze warto marzyć i żyć... i wiem,że NICZEGO w swoim życiu nie żałuję....
I... dziękuję
Czerniak złośliwy, Clark III, naciek 9 mm
Melanoma epithelioides partim fusocellulare typus nodularis cutis, exulcerans, T4bN1aM0
» Mój wątek na tym Forum «
Dziękuję za artykuł, też dam linka do niego u siebie na blogu. Chociaż pewno czytelnicy ci sami co i na forum
Zoi, przyłączam się do dziewczyn - masz dar pisania i to jak!
Ja sama nie do końca ogarniam to, co dzieje się ze mną psychicznie, to troche jak spotkanie z zupełnie nową sobą.
Nie mam poczucia winy, że nie jestem ekstatycznie szczęśliwym bohaterem amerykańskiego filmu, który po doznanym szoku zmienia kompletnie swoje zycie... Tak to tylko w kinie! Ale nutka tego gdzieś we mnie tkwi, poczucia winy, że nie umiem odbić się i polecieć, że tylko daję radę jakoś tak ledwo ledwo...
"Nie potrzebuje raka do szczescia" to tytul wywiadu z WO z Magda Prokopowicz i zdanie, ktore swietnie opisuje stan, do ktorgo dazymy - nie sadzisz Zoi?
Bo najpierw rak daje sile - do walki, potem radosc i szczescie - z wygranej bitwy lub calej walki, sprawia, ze dostrzegamy wielkie radosci w malych sprawach, a potem - spadek, pustka i zjazd. Tak, zdecydowanie trzeba nauczyc sie "nie potrzebowac raka do szczescia", by, jak to pieknie napisala Pola, odbic sie i poszybowac.
Święte słowa, Aniu Przeczytałam ten wywiad w "Wysokich Obcasach" . Wrzucam link, gdyby ktoś był zainteresowany: http://www.wysokieobcasy....?as=1&startsz=x
wstrząsająca historia i ile siły i woli życia w tej kobiecie. Aż się człowiekowi robi głupio
Dzisiaj postanowiłam się cieszyć tym, że tu, gdzie jestem świeci słońce i jest 30 stopni, więc chodzę sobie nadal w krótkich spodenkach i opalam nogi, a w weekend znowu pojadę popływać nad morze. A reszta? Pal ją licho! Do następnego razu...
Pozdrawiam ciepło
Coraz mniej bywam na forum. A co ja mam do powiedzenia!? raka chyba nie mam a wciąż mi dokucza. Właśnie to "chyba" mi dokucza. Odbiera mi nadzieję na to że jeszcze mogę coś zmienić, że jeszcze będę szczęśliwa. Chciałabym i właściwie musiałabym zmienić wszystko a jeszcze nie mogę podjac żadnej drastycznej decyzji a czas ucieka. nie mam kochającego męża, nie mam żadnego, dzieci nie będę obciążać, dawni przyjaciele daleko, układy towarzyskie zagmatwane. te rozwiązania które miałam w rezerwie na czarną godzinę teraz są nierealne, dopóki nie będę miała pewności że jestem zdrowa. A może ta czarna godzina jeszcze nie nadeszła?! (to mnie właśnie olśniło!!) Przecież żyję!! Firma jakoś funkcjonuje choć co miesiąc wydaje mi się że to ostatni miesiąc, nie mam wrogów, jednym słowem da się żyć a huśtawka nastrojów to menopauza.
_________________ Antoine de Saint-Exupéry
Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać
Szczerze ci powiem mam 17 lat jestem 4 miesiące po leczeniu i przeżywam dokładnie to samo każdy dookoła mi mówi że powinienem się cieszyć że żyję ale nie wiem pamiętaj że chemia źle działa na psychike i może dlatego mamy złe myśli przejdzie napewno kiedyś...
Miałam wielką ochotę na odkurzenie wątku, by się dowiedzieć co u Was? Jakieś zmiany? Udaje się choć trochę zapełnić tę pustkę po raku?
U mnie chyba coraz lepiej, spokojniej. Minął rok od zakończenia leczenia, coraz rzadziej myślę o raku, dokładniej "moim raku". Już nie tylko mówię "wiem, że będzie dobrze" lecz działam i funkcjonuję zgodnie z tymi słowami. Chyba udaje mi się zakopywać tę pustkę.
U mnie minęło półtora roku od zakończenia leczenia. Jest lepiej. Im lepiej się czuję, tym rzadziej myślę o chorobie. Chciałabym w ogóle o tym zapomnieć, ale zupełnie zapomnieć się nie da. Nie pozwala mi na to świadomość, że istnieje jednak ryzyko nawrotu, choć boję się tego już jakby trochę mniej. Zaczynam chyba nieśmiało wierzyć, że zwyciężyłam nie tylko morderczą walkę, ale całą wojnę i w związku z tym zaczynam nieco śmielej czynić pewne no może nie jakieś wielkie, ale jednak plany na przyszłość. Wychodzę więc z tej pustki. Właściwie to chyba już jej nie czuję. Zapełniłam ją całkowicie. Wzięłam się za pisanie. Szykuję się też powoli do reemigracji, myślę, że u schyłku wiosny lub zarania lata jak kto woli Tymczasem jestem trochę podenerwowana, bo jutro o 18.00 mam kontrolną tomografię - klatka piersiowa, głowa, szyja. Rodzina mówi, że to tylko formalność. Pragnę w to wierzyć, ale - wiecie same jak to jest - łatwo im mówić Boję się i tyle. I nie lubię tego badania z kontrastem. Ja w ogóle nie lubię już chodzić do lekarzy. Nawet do dentysty nie poszłam do tej pory. Migam się, jak się da. Naprawdę chciałabym już o tym koszmarze zapomnieć, ale to wymaga chyba jeszcze trochę czasu. Tak poza tym w porządku, jeśli nie liczyć problemów z zębami i tych uderzeń gorąca. Łeee wróciły, szczególnie nocą są dokuczliwe.
Pixi kope lat!
Nie na darmo mówi się "nie chwal dnia przed zachodem słońca". Wynik jest niejednoznaczny. Według lekarza, który go opisywał Znowu asymetria w rejonie języka. Nie wiem dokładnie gdzie, bo nie umiem przetłumaczyć tego z greki. Nie mam słownika terminów medycznych, bo takowego nie wydano. Mogę się tylko domyślać, że w tym miejscu, gdzie było źródło pierwotne. Radiolog mówił co prawda, że to są "ślady" po radioterapii, które teraz będą już wychodzić zawsze w badaniach, ale lekarz, który robił tomografię, nie ma pewności czy to są ślady czy może nie... i zalecił zrobienie porównawczej laryngoskopii.
Miałam koszmarny wczorajszy wieczór, cały we łzach, a i dzisiejszy dzień średni, rzekłabym. Jutro wieczorem mam wizytę prywatną u profesora. Niech zadecyduje. Panicznie się boję. Endoskopia kojarzy mi się ze szpitalem i budzi straszne wspomnienia. Boże czy to się kiedyś skończy? No i jak tu normalnie żyć. Ach, szkoda słów.
zoi, a może ten radiolog ma rację?Może to naprawdę tylko ślady?
Lekarz - słusznie, na wszelki wypadek - zleca badania - ale może nic nie wyjdzie
Jestem z Tobą myślami
[ Dodano: 2011-02-17, 19:42 ] zoi, ta wizyta to dzisiaj? Co powiedział profesor?
Twój strach i niechęć do lekarzy rozumiem doskonale
Trzymam kciuki
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum