Też jestem po zakończeniu leczenia i ta samo jak pisze Zoi,Aniaha i wiele innych pań jestem taka zawieszona w próżni.Niby powinnam się cieszyć i jak mówi Aniaha jeden etap za mną trzeba rozpocząć drugi i dzielnie stawić mu czoła .
Ale ja chyba się wypaliłam nie mam siły jakieś czarnowidztwo naszło na mnie.
Może gdybym tylko ja sama była chora to szybciej bym się pozbierała ale nie ,ja choruję razem z córką,Ona akurat ma wznowę nowotworu.I tak ja ja puki co skończyłam to Ona zaczyna na nowo i jak tu normalnie funkcjonować?Ma ktoś receptę?
Rozumiem co czujecie Wy emigrantki moja córka tez jest za granicą i to jest najgorsze z tego wszystkiego Ona tam walczy ja tu.Nie potrafię tego już ogarnąć nie mogę być z nią bo to w tej chwili niemożliwe.A ona nie wróci leczyć się do PL.Jej choroba trwa już 4 lata z przerwą.Ostatnią chemioterapię miała w lutym ubr.A ja zachorowałam w styczniu.Dzięki,że jesteście jak poczytam posty to trochę mi lżej na duszy.Pozdrawiam.
Witajcie! Ja w nawiazaniu...po leczeniu. Mam 36 lat i leczyłam Raka szyjki macicy. Było to radiochemioterapia i brahyterapia. Leczenie skonczyłam w połowie sierpnia. Teraz ogólnie czuje sie dobrze, mam kilka ubicznych objawów ale nieco podupadam psych..bo menopauza mi sie dozywa. Dam rade. Bardziej nierozumiem powiazania z moja sytuacja a ruchem np jazda na rowerze, biegi..itd itp. Ja nie mialam operacji ani zabiegu. lekarz mówi wszystko z umiarem... Co znaczy umiar? czy ktos moze mi w tym temacie podpowiedziec?
Poć się, ale nie gryź ściany - to taka znana mi odpowiedź lekarza o ten umiar. Sprawa polega na tym, że tylko osobnik może powiedzieć czy już "gryzie ścianę" czy ćwiczy z umiarem.
A jeżeli chodzi o "po raku" to ja jestem na etapie totalnego "nie chce mi się" - gotować, sprzątać, jeść (dobre na figurę), chodzić na "events",a nawet kupować ciuchów(tego nigdy bym się nie spodziewała). Żyję od wyjazdu do wyjazdu - tylko to mnie trochę budzi, no ale to kosztowne. Szukam tańszego sposobu na odzyskanie radości życia.
Piszesz o odzyskaniu radosci zycia... czy moge wiedziec jaka jest Twoja historia choroby? ja chyba podobnie szukam tej radosci zycia. Wiele sraw tych cieszacych zabrało mi leczenie. Mineło twrde pół rku a moze tylko pół roku a juz (?) chce działac? Moja radosc zycia to ruch... najprostrze biegi. Tylko jak tu biegac jak tylko szybciej sie rusze a juz czuję wezły chłonne? Taka dziwna sytuacja tu chetnie powspinalabym sie (czyli niezła kondycja fizyczna) tu pytanie: czy wogóle moge biegac do potu? Do mnie cos nie dociera... Mam wrócić do zycia (dla mnie ruch) czy tez ciagle sie obserwowac z drzeniem... Czyzby to czas na psychoonkologa? Nigdy nie korzystałam z porad nawet psychologa a sytuacja ta chyba mnie przerasta. Moj lekarz prowadzacy podobno jest b dobry czyli potrafi wyleczyc ale nie ma czasu na rozmowe. Ciagle mi powtarza,z r nir mói jak czegos nie wie. Tak mało wie?.... Nie wiem co robic, z kim rozmawiac o tym powrocie do zyia aby nie przesadzic i za jakis rok nie wrócic do twgo dobrego lekarza a by mnie ponownie leczył... I na koniec proste chyba pytanie: na co nie moge sobie pzwolic?
taterniczka, piszesz, że chcesz biegać, ćwiczyć, wspinać się - myślę, że sama znasz swoje ograniczenia jeżeli chodzi o ruch i ćwiczenia fizyczne i wiesz kiedy "przeginasz". Jeżeli lekarz mówi, że z umiarem, to może zacznij od prostszych ćwiczeń - joga np. Jeśli czujesz, że nie uzyskałaś wyraźnego zezwolenia od lekarza i to cię stresuje, być może powinnaś się skonsultować jeszcze z kimś innym. W każdym razie nic nie rób wbrew zaleceniom!
Dobrze by było, żebyś pogadała z psychoonkologiem, poszukała w swojej okolicy np. warsztatu dla chorych prowadzonego metodą Simontona. Czasami to pomaga
Ja ci polecam bloga Aniha do poczytania!Rak, bieganie i Senegal
Taterniczko, chyba jest tak jak pisze Gaba, kazdy musi swojego organizmu sluchac. Moj kazal mi przyspieszyc, co skrzetnie uczynilam 3 miesiace po zakonczeniu leczenia. Lekarz nie widzial przeciwskazan, ale tez nie do konca mu mowilam co wyprawiam. Z perspektywy roku widze, ze przesadzilam, ze trzeba bylo wolniej. Ale moja psychika tego wlasnie potrzebowala, wiec... wybor jednak byl dobry.
Nie miej pretensji do lekarza, ze nie daje Ci zamknietych odpowidzi: co, kiedy, jak. Ogolne wskazania sa takie: powrot do wspolzycia najwczesnej po 6 tygodniach (przy naswitlaniach moze sie okazac zbyt wczesne), marsze bez przecizania sie zaraz po zakonczeniu leczenia, intensywniejsze po 6 tygodniach, bieganie; fitness po 3 miesiacach. Sa tez takie zalecenia - przez rok nie podnosic ciezarow powyzej 5 kg.
Wszystko to trzeba odniesc do swojego organizmu. Ja bym powiedziala tak: 3 miesiace po zakonczeniu leczenia mozna/nalezy/dobrze jest zaczac wiecej wymagac od swojego ciala.
Z wysiłku to ja się spowiadam tylko mojemu kardiologowi, i gdybym chciała tak dokładnie słuchać, na pewno nie byłabym w takiej formie jak jestem, uwierz oni naprawdę nie wiedzą co możesz i co gorsza mają wyraźne skłonności do nadmiernej ostrożności. Trudno się dziwić, pozwolą a Ty sobie coś zrobisz i do nich pretensje. Wiadomo, żeby wrócić do formy to trzeba się spocić, dla mnie osobiście sygnałem jest każdy ostry ból, w stawie, mięśniu czy w bliźnie, wtedy odpuszczam, ale tylko na ten raz. No i jeszcze, jeżeli to Ty kierujesz swoim ruchem to jest mało prawdopodobne żeby coś uszkodzić (chyba że "gryziesz ścianę), ale zeskoczyć z 2 m czy zlecieć z konia (roweru) tu już działają siły nad którymi nie panujesz. Ostrożność, ostrożnością ale to adrenalina nadaje smak życiu
Miło mi, ze mi tutaj odpowiadacie Czyli jesli nie ma jasnych przeciwskazan...to do potu Tej adrenalinki własnie mi b brakuje... Wiem, ze wreszcie zaczne nadrabiac ruch..ku kondycji fiz do pierwszych oznak bólu. Troszke niepokoi mnie jak ide dłuzej i szybciej ból a moze draznienie i to chyba węzły pachwinowe. Lekarz onkolog stwierdził, ze jest ok. Totez mam rozumiec, ze to bedzie mi towarzyszyc az samo ustanie. Aaaa czas wracac do formy Moze i ostroznie i pomalutku ale czas !!! Góry czekają:) A jak któras ma ochote to zapraszam do wspólnej wedrówki. Nawet jak ktos mówi, ze nie lubi czy nie chce mu/ jej sie ...to wciaga:) Pozdrawiam
witajcie!Niedawno ktoś zadał mi pytanie a czy tobie to wolno??????
Zdumiona odpowiedziałam -mi wszystko wolno.Tylko w zależności jak to wolno wykorzystam.A wykorzystuję wbrew i na przekór wszystkiemu.
Lekarz nigdy chyba nie powie co nam w końcu naprawdę wolno więc trzeba wziąć sprawy w swoje ręce.
Tak. My zazwyczaj powinnismy wrecz brac wszystko w swoje rece ale czasami... Mnie intuicja zawiodła. Myślalam, ze jestem zdrowa jak rydz tylko podpowiedzi mojej lekarki mi mówiły, ze to moze jakies nerwicowe sprawy z jelitami... jakbym sama w koncu po 2 latach nie "wpadła", ze moze jednak ginekolog musi to sprawdzic... I spradził a dokładnie pani ginekolog. Była dla mnie okropna ale dzis widze, ze w słowach co prawda nie przebierała...ale jej rekcja jako lekarza była chyba idealna a co najwazniejsze b szybka. Tylko na wynik badan musiałam czekac ale były niedopowazenia. Teraz rowniez chciałabym miec takiego lekarza... który wie... Śledze kilka rozmów tutaj w int... Wiem, ze każda choroba choc niby to ten sam rak to inna sprawa bo człowiek jest tak skomplikowany. A ja chciałabym wiedziec czy jest któras kobieta przechodziła to co ja w moim wieku. Przechodziła albo przechodzi. Wiek pewnie tez ma tu znaczenie.... Jak lekarze nie wiedza to wiemy my, kobiety które to przeszły..przechodzą... Pozdrawiam i prosze piszcie
Każda z nas nie dopuszczała takiej myśli,ze może być chora.Jak u mnie zaczynała się choroba to ja wszystko robiłam ,aby nie pójść do lekarza ,ale kiedy już mi tak dopiekło,że nie było wyjścia to szybciutko znalazłam się w gabinecie.było mi wtedy wszystko jedno kto mnie bada ,jak aby tylko mi pomogli.
Ja też jestem niecierpliwa sama chciałabym wszystko zrobić nienawidzę prosić o pomoc.ale niestety puki co tej pomocy potrzebuje bo nie wszystko nam wolno.Ale wierzę,że to stan przejściowy i niedługo całkowicie wrócę do formy.
Także Taterniczko wszystko przed Tobą z dnia na dzień będzie coraz lepiej jesteś jeszcze świeżo po naświetleniach stąd Twoje samopoczucie.
A psychika -cóż wszystkim siada nie ma na to mocnych.Ja staram się być bardzo dzielna ,ale przychodzą takie dni ,chwile że zamykam się w sobie i zadaję pytanie czy to wszystko ma sens? A potem przychodzi opamiętanie i okazuje się ,że ma,ma ,ma pozdrawiam
Wszystko ma sens. A co gorsze podobno "co nas nie zabije to nas wzmocni". Oby. Domyślałam sie, ze to mogło być te pół roku to "swiezo" po leczeniu. czeka mnie w tym tygodniu wizyta u mojego gineonko. Popytam go. No wlasnie. Co ja teraz powinnam wiedziec oprócz tego kiedy nastepna wizyta. Zastanawiam sie czy powinnam robic w te 3 miesiace jakies badania, na co moge sobie pozwolic a przynajmniej na co kategorycznie jeszcze nie (w sensie np pływanie w basenie). Co jeszcze? Czy po tym połroczu jeszcze cos "nowego" ze skutków ubocznych dopasc moze? Moze a nie musi bo człowiek to skomplikowana... Zastanawiam sie nadal nad psychoonkologoem... Ruch "na swiezym powietrzu" to dla mnie podstwa Pobiegalam dzis troszke wiecej niz zwykle. Pomaga na umiech. Pozdrawiam
[ Dodano: 2011-03-22, 12:39 ]
Ponownie ja. Mam 1000 pytan do mojego lekarza. Pniewaz dla niego- onkologa jest ok to moze warto porozmawiac tutaj szczególnie z osobami, które sa w podobnej chwili czy tez wiedza co znaczy RSM IIA ok pół roku po leczeniu. Bo przecież nie mylę się twerdząc, ze kazdy rak i kazda kobieta a szczególnie ta "przed 40" jak ja to "inna historia"... Małe paniki, male upadki a pozniej wzloty... Świadomosc swej sytuacji to wazna rzecz. Mam nadzieję, ze nie za pozno na to "wpadłam"... Pozdrawiam wszystkich
Niedawno ktoś zadał mi pytanie a czy tobie to wolno??????
Zdumiona odpowiedziałam -mi wszystko wolno.
agamaz, bardzo mi sie podoba Twoja odpowiedz. Wszystko nam wolno, tylko w odpowiednich dawkach i tempie. Spojrzmy na to jeszcze tak - cukrzycy, zawalowcy, reumatycy i wielu wielu innych - maja swoje ograniczenia. I juz
taterniczka,
Pol roku po leczeniu to i duzo i niewiele zarazem.
taterniczka napisał/a:
Małe paniki, male upadki a pozniej wzloty... Świadomosc swej sytuacji to wazna rzecz. Mam nadzieję, ze nie za pozno na to "wpadłam"...
Wpadlas na to bardzo szybko .
Ja jakies dwa miesiace temu przekroczylam pewna granice, ktorej istnienia nie do konca bylam swiadoma. Myslenie o wlasnym raku przestalo mi wypelniac kazda godzine dnia. Przeszlam etapy strachu, zwatpien, podejrzliwosci wobec nietypowych sygnalow ciala. I teraz "rak" pojawia sie w mych myslach coraz rzadziej. Czego i Wam obu zycze goraco.
A ja ciągle szukam, mysle. Chce sobie jakos pomoc odpowiednim (jak sadze bo nie wiem jakie to jest) mysleniem i dieta. Czy ktos czytał "Antyrak" Nowy Styl Życia, autor: dr David Servan-Schreiber. co o niej myslicie i wogóle prosze o wszelkie komentarze. Bede wdzieczna PS. czy na tym forum mozna zadawac pytania lekarzom "onkoginekologom'?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum