ten rok wywrócił mi życie do góry nogami, dlatego trafiłem na to forum.
Chciałbym Państwa prosić o pomoc w interpretacji zarówno wyników jak i decyzji lekarzy, którzy prowadzili moją mamę..
W skrócie przedstawię historię mojej mamy.
Na początku roku mama trafiła do lekarza rodzinnego z wodobrzuszem, dostała skierowanie do poradni onkologicznej z podejrzeniem raka jajnika.
Z dniem 4 stycznia zostałą przyjęta do szpitala w Poznaniu na ul. Polnej.
Faktycznie zdiagnozowany został rak jajnika..
Lekarze z uwagi na poważny stan pacjenta zdecydowali się na podanie chemii.
Po pierwszej chemii mama około 9 dni wymiotowała, nic nie jadła na samym początku. Później delikatnie zaczęła jadać kaszkę, kisiel, piła nutridrinki. Niestety hemoglobina i pozostałe wyniki drastycznie się pogorszyły. Z dniem 16 stycznia ponownie zostałą przyjęta do szpitala gdzie zostały podane kroplówki m.in. z glukozą potasem.
Następny termin wizyty został ustalony na 1 lutego. Po weryfikacji wyników stwierdzono, że mama nie kwalifikuje się na podanie kolejnych chemii. Lekarz w rozmowie ze mną stwierdził, że chemia jeszcze bardziej mamę wyniszczyła, a rak pustoszy organizm. W obecnym czasie najlepiej dla mamy jest być w rodzinnym gronie, bo szacują, że zostały jej dni lub tygodnie.
Nie rozumiem, troszeczkę tego, stało się to wszystko w tak szybkim czasie.... Nie zostały robione żadne markery itp.. Czy na podstawie tych badań, które pokazują wyniki są w stanie postawić taką Â diagnozę? Czy są to ewentualnie domysły??
Czy naprawdę nie da się nic zrobić i zostaje tylko na tą chwilę łagodzenie ewentualnie pojawiających się objawów, czy jest jeszcze szansa, aby walczy - tylko w jaki sposób??
[ Komentarz dodany przez Moderatora: marzena66: 2017-02-05, 20:07 ] Uporządkowałam Twój post. Proszę nie wstawiać wyników w innej formie tylko według zasad forum, tak jak to zrobiłaś z ostatnim wynikiem mamy, tu link jak to robić http://www.forum-onkologi...rum/faq.php#35.
Witaj ,ja uważam ,że dopóki chory ma nadzieje trzeba walczyć.
Też słyszałam,że mojej mamie zostało mc życia,walczymy od października i mama ma się dobrze.
Można skonsultować z innymi onkologami,pokazując dokumentacje medyczną.
Parametry krwi ,można podnieść i wrócić na chemie.
Mało wyników wstawionych,jeśli masz jakieś zapytania odpowiem,na ile będę potrafiła.
Pozdrawiam ,walczcie
amster_skip witaj na forum.
Opisałeś historię mamy ale nie wkleiłeś wyniku na podstawie którego stwierdzono u mamy raka i zalecono chemioterapię ani nie napisałeś jaki to rodzaj chemii. Dlaczego nie operowano mamy? Czy stan choroby przy diagnozie na to nie pozwalał? Były przerzuty do okolicznych tkanek, węzłów chłonnych, do innych narządów?
amster_skip napisał/a:
Lekarz w rozmowie ze mną stwierdził, że chemia jeszcze bardziej mamę wyniszczyła, a rak pustoszy organizm
Tak to z wyników wygląda. Przykro mi. Ostatnie załączone badanie (histopatologia) stwierdza:
Komórki podejrzane, prawdopodobnie nowotworowe w płynie otrzewnowym.
W konsekwencji oznacza to dalszy rozsiew raka.
amster_skip napisał/a:
W obecnym czasie najlepiej dla mamy jest być w rodzinnym gronie, bo szacują, że zostały jej dni lub tygodnie.
Trudno określić ile mamie zostało ponieważ każdy organizm jest inny. Faktem jest że mama słabnie i wyniki krwi się pogorszają. Natomiast jeżeli dotychczasowe leczenie mamy było tylko paliatywne (tego nie wiem ale przypuszczam) należałoby się zastanowić nad tym co mówi lekarz.
Madzia 38 napisał/a:
Witaj ,ja uważam ,że dopóki chory ma nadzieje trzeba walczyć.
Tu się zgadzam z Madzia 38 tylko częściowo. Jest pewna granica od której należy się zastanowić czy dalsze aplikowanie agresywnych terapii ma sens. Wszystko zależy od człowieka, przebiegu choroby, rokowań. Twojej mamie Madzia 38 pomogło i oby tak było jak najdłużej.
Madzia 38 napisał/a:
Można skonsultować z innymi onkologami,pokazując dokumentacje medyczną.
To można zrobić, czasami warto nawet dla uspokojenia własnego sumienia że nie przeoczyło sie żadnej szansy.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wiele siły.
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
- Czy Twojej Mamie odbarczono cały płyn? Czy tylko pobrano część do badania?
- Piszesz, że 4 stycznia Twojej Mamie potwierdzono raka jajnika. Na jakiej podstawie? Jakie badania były wykonane?
- Bardzo istotną kwestią w chwili obecnej jest wykonanie markerów (Ca125 i HE4), aby w najbliższej przyszłości mieć punkt odniesienia co do rezultatów leczenia.
[ Dodano: 2017-02-06, 10:04 ]
AD 1) Przepraszam - teraz zauważyłem informację o ilości płynu, które zostały pobrane.
amster_skip,
Jeśli masz inne wyniki - dotyczące rozpoznania rodzaju nowotworu, rodzaju podanej chemii, pozostałych procedur szpitalnych- to zamieść je, proszę.
Niemniej skoro lekarze nie zakwalifikowali Mamy do chemioterapii na podstawie wyników badań laboratoryjnych to oznacza, że sprawdzanie poziomu markerów nie ma tutaj zastosowania. Niestety tak się zdarza w zaawansowanej chorobie nowotworowej, że leczenie systemowe ( chemioterapia) na pewnym etapie może być niebezpieczne dla chorego.
Bardzo Was przepraszam.....
Nie mogłem edytować swojego postu i wkleiła się tylko część...
Poniżej podam całość tekstu, który miał się pojawić w 1 poście.
Cytat:
Witam bardzo serdecznie,
ten rok wywrócił mi życie do góry nogami, dlatego trafiłem na to forum.
Chciałbym Państwa prosić o pomoc w interpretacji zarówno wyników jak i decyzji lekarzy, którzy prowadzili moją mamę..
W skrócie przedstawię historię mojej mamy.
Na początku roku mama trafiła do lekarza rodzinnego z wodobrzuszem, dostała skierowanie do poradni onkologicznej z podejrzeniem raka jajnika.
Z dniem 4 stycznia zostałą przyjęta do szpitala w Poznaniu na ul. Polnej. Faktycznie zdiagnozowany został rak jajnika.. Lekarze z uwagi na poważny stan pacjenta zdecydowali się na podanie chemii. Poniżej skan wypisu:
Też cały czas miałem nadzieję.. Mam 27 lat, 4,5 roku temu pochowałem tatę, zmarł w wieku 49 lat, teraz 3 stycznia pojawił się horror z rakiem u mamy w wieku 53 lat... W pewnym momencie bycie silnym przestaje działać, ale podobno nadzieja umiera ostatnia..
W dniu dzisiejszym sprowadziliśmy prywatnie na wizytę domową onkologa...Stwierdził, że powoli można mamie podawać morfine, aby nie męczyła się... Płyn ponownie zaczął nachodzić, pojawiły się wymioty o barwie brunatnej :(
W odpowiedzi na wcześniej podane pytanie, za pierwszym razem płynu pobrano w okolicach 5 litrów, drugim razem w granicach 4,5l.
[ Dodano: 2017-02-06, 22:01 ]
Przepraszam, coś nie potrafię się przyzwyczaić do możliwości edycji na tym forum.
Tutaj zamieszczam wszystkie linki do wyników:
Przepraszam, za brak odnośników, ale tak będzie bezpieczniej:)
Pisałam w pierwszym poście, że proszę wstawiać wyniki badań, nie w formie takiej jak Ty wstawiłaś ale jako załączniki do posta, tutaj informacja jak to zrobić.
Witaj, a może skonsultuj się z innym ginekologiem onkologiem.
Mama miała tk?
Załatw mamie hospicjum domowe nam bardzo pomagają bólowo,wspaniali ludzie.
Skąd jesteście?
Nie załamuj się,tylko u góry wiedzą ile czasu zostało. Na pewne rzeczy nie mamy wpływu,skupmy się na tych ,co mamy wpływ.Wspieraj mame ,wiem ,że ciężko ta bezradność ,dasz rade:)
Bardzo współczuję Ci z powodu Twojej mamy i zaistniałej sytuacji.
Z tego co podałeś stan jest bardzo ciężki i zdajesz sobie z tego sprawę.
Pytanie czemu Twoja mama wcześniej nie trafiła wcześniej do lekarza, nie miała objawów (chyba niemożliwe w takim stanie) czy jednak bagatelizowanie objawów?
Z wklejonych badań wynika, że guz jest rozległy i zlewa się z całą jamą brzuszną, do tego te wodobrzusze.
Twoja mama dostała najlepszą możliwą chemię pochodne platyny plus paklitaksel. Jest to najlepszy schemat w raku jajnika. Pytanie czy to na pewno rak jajnika?
Wydaje mi się, że nie można mieć do tego pewności. Jak na stan zaawansowania i wodobrzuszę marker Ca125 niski - najpierw 100 U/ml później po chemii podskoczył do 132 U/ml.
Pewnie gdyby 1 chemia ograniczyła rozprzestrzenianie się nowotworu i gromadzenie płynu byłyby podane kolejne serie i być może gdyby nowotwór się cofał podjęto by decyzję o operacji.
Niestety Twoja mama wynika jest w złym stanie
Próbuj konsultować się z innymi lekarzami, zawsze mogą mieć inną lepszą ocenę.
Na tę chwilę zapewnij mamie najlepszą możliwą opiekę ze strony hospicjum.
Trzymaj się i trzymamy kciuki, że jednak będzie lepiej!
amster_skip ostatnie wyniki z lutego opisują macicę słowami "macica wtopiona w konglomerat guzów lito-cystycznych" co nie jest niestety optymistycznym wynikiem. W epikryzie jest co prawda mowa o dalszym leczeniu chemia ale też wskazanie do opieki paliatywnej. Oznacza to zapewne tylko leczenie objawowe które ma minimalizować ból i poprawić jakość życia chorego ale nie doprowadzi do wyleczenia.
amster_skip napisał/a:
W dniu dzisiejszym sprowadziliśmy prywatnie na wizytę domową onkologa...Stwierdził, że powoli można mamie podawać morfine, aby nie męczyła się... Płyn ponownie zaczął nachodzić, pojawiły się wymioty o barwie brunatnej :(
Tak jak już pisałam sądzę że mama będzie leczona tylko paliatywnie, stan pogarsza się. Przykro mi.
Czy jesteście już pod opieką hospicjum domowego?
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Niezmiernie dziękuję za wszelkie odpowiedzi.. Mama ostatni raz badania miała robione w kwietniu i wszystko było dobrze.. Myślę, że to w głównej mierze przyćmiło jej czujność w tym momencie.. Woda faktycznie zbierała się, lecz mama na początku tłumaczyła to z pojawiającą się menopauzą, dopiero jak zaczęły boleć ją nogi myślę, że dało jej to do myślenia...
Mama odeszła mi na rękach w czwartek, cała najbliższa rodzina była przy niej.. Ostatnie dni faktycznie miała takie jakie mogłaby sobie wymarzyć, ale tego chciała
Jest ciężko, a nawet bardzo... Pociesza mnie fakt, że nic ją nie bolało, chwilę przed śmiercią pytałem się czy coś ją boli i śmiało odpowiedziała, że nie ... Bólu nie można ukryć, więc wierzę w jej słowa..
Życie jest niestety niesprawiedliwe, ale na to nie mamy wpływu... Słowa mojej mamy w dniu śmierci: "Każdy ma swój czas, jedni szybciej, drudzy później"..
Mama była dzielna, do ostatnich dni wierzyła, że wyjdzie z tego i planowała co zrobi jak wyzdrowieje, dopiero w czwartek myślę, że zdała sobie sprawę z tego jak poważny jest stan.. Chciałbym, żeby w tych chwilach, które przechodzę udzielił mi się jej optymizm i wola walki..
Jeszcze raz bardzo dziękuję za ciepłe słowa oraz chęć pomocy..
[ Dodano: 2017-02-13, 20:10 ]
Mama miała 53 lata, drogie Panie, bądźcie czujne i nie dajcie się temu potworowi...
amster_skip pożegnaliscie pięknie mamę odeszła w otoczeniu bliskich, kochajacych ją osób. Szybko się to jednak potoczyło za szybko... Przykro mi, bardzo ci współczuję.
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Dziękuję Wam bardzo.. Krótka chwila na tym forum pozwoliła mi dostrzec, że są na tym świecie faktycznie życzliwe osoby i nieobojętne na los drugiego człowieka.
Bardzo też przepraszam Panią Moderator za błędy w zamieszczaniu postów..To wszystko chyba z nerwów :(
Jeszcze raz bardzo jestem Wam wdzięczny.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: marzena66: 2017-02-14, 10:27 ] Nie masz za co przepraszać, całe życie się uczymy i wciąż popełniamy jakieś błędy ja też.
Trzymaj się dzielnie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum