Nareszcie dobre wieści, u mamy poziom płytek wskoczył do 140 tysi więc została dzisiaj na oddziale i jutro będą "lecieć z koksem" ta i jeszcze jedna i do chirurga mam nadzieję że badania wyjdą ok i będzie mogła "wyplenić" tą paskudę tym razem z pomocą skalpela. Pozdrawiam więcej szczegółów jak będę mieć w łapkach wypis.
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Cześć Małgosiu, prześledziłem dokładnie Twoje posty. Współczuję Ci ogromnie. Moja kochana Mama zmaga się z tą sama chorobą - praktycznie tak samo jak u Twojej mamy, nie było żadnych objawów. Od czasu do czasu coś ją "prawie bezboleśnie rżnęło w brzuchu" Dwa miesiące temu pierwszy pobyt w szpitalu - diagnoza guz na jelicie grubym. Po trzech tygodniach drugi szpital i usunięcie guza z diagnozą złośliwy rak jelita grubego (II stopień - wypełnia całą grubość jelita grubego i wnika w tkanke tłuszczową około jelitową). Przerzutów nie stwierdzono ale jakoś ciężko mi o optymizm. Teraz ma zlecone dodatkowe badania tomograficzne w celu zdecydowania o podaniu chemii. Moja mama podobnie jak Twoja kiepsko radzi sobie z tym psychicznie, a ja pomimo, że jestem potężnie zbudowanym facetem to płaczę jak dziecko - tak bardzo kocham Swoją mamę! Nie załamuj się znam mnóstwo historii, że ludzie po przerzutach i chemii żyją jeszcze długo i umierają na coś zupełnie innego. Ja staram się codziennie iść do kościoła i modlę się za wyzdrowienie mamy (chociaż wcześniej raczej byłem kiepsko praktykującym katolikiem), przygotowuję jej do jedzenia dobre rzeczy które lubi (kiśle o rożnych smakach, galaretki i wszystko co tylko chce:)), staram się też z nią często rozmawiać i ją pocieszać(pomimo, że sam jadę na psychotropowych speedach:), wszystkie inne sprawy odłożyłem na dalszy plan. Będzie dobrze - trzymam za Ciebie i Twoją mamę kciuki!
Witajcie w zeszły czwartek mamę z chemii odebraliśmy, niby wszystko ok ale taka długa przerwa zrobiła swoje. nadal odczuwa niechęć do jedzenia i wczoraj wystąpiła biegunka i ból brzucha (połknęła zalecaną tabletkę i przeszło). Wyniki badań przytoczę przy okazji bo teraz za dużo się działo i zapomniałam od mamci wydrzeć. W sensie dużo się działo to nic złego po prostu robiłam mamie porządki wiosenne bo sama ma za mało siły ale oczywiście rwie się równo do pracy.
Poniżej wynik usg tarczycy proszę o interpretacje czy ok bo wizytę u endokrynologa planujemy dopiero po całej chemii i ustaleniu już terminu zabiegu.
" Stan po strumectomii. Pozostały miąższ tarczycy, o obniżonej, niejednorodnej echogeniczności.
Płat prawy o wym. 14,,5x12x20 mm; obj. 1,8 ml
kikut płata lewego o wym. 6,8x7x6,3mm, obj. 0,2 ml.
Okoliczne węzły chłonne niepowiększone."
pozdrawiam
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Co do tarczycy się nie wypowiem, bo się zwyczajnie nie znam.
Biegunka i niechęć do jedzenia, ból brzucha, pewnie są efektem chemii i mam nadzieję, że szybko miną, bo jeść musi by sił nabierać. Wiosna się zaczęła, pogoda coraz ładniejsza, trzeba się do majówek sposobić.
Moja Mamcia sama się za porządki wzięła, dzisiaj dorwała się do mojego pokoju, a potem będzie mówić, że nic nie robię
Pozdrawiam serdecznie i całuję Was obie Kochane moje
Witajcie
załączam wyniki krwi sprzed 5 i 6 chemii. Bardzo proszę o interpretację (zwłaszcza tych podniesionych Urea i Crea) oraz ewentualne porady jak popodnosić to i owo, mamy wizytę u chirurga 23 .04 a 16 mama ma TK, wyniki TK i CR będą u chirurga, jak dorwę to wkleję, bardzo się boję tych wyników, mam nadzieję że chemia zadziałała.
Mama stanęła na komisji o orzekaniu stopnia niepełnosprawności i o mało zawału nie dostała jak się dowiedziała o stopniu znacznym czyli jakby I grupa, już mówiła że będzie jej trzeba umierać i takie tam że już jej niewiele zostało i ciekawe kiedy odejdzie. Po prostu masakra, boję się że się załamie i nie będzie się chciała dalej leczyć jeśli wyniki wyjdą złe.
Witaj Kochanieńka!
Merytorycznie nie za wiele wniosę bo się nie znam. Za to proszę grzecznie cobyś tam puknęła Mamcię lekko w łebek, żeby takie głupoty przestała mówić. Nie znam się za bardzo, ale wydaje mi się, że przy nowotworach nie jest jakąś wyjątkową sprawą orzekanie o niepełnosprawności nawet w stopniu znacznym. Nasza sąsiadka po operacji usunięcia macicy dostała zakażenia otrzewnej, bo jej jelito przecięli i się wszystko do brzucha wylewało. Teraz ma stomię i z tego co wiem, także ma duże szanse właśnie na rentę i orzeczenie o niepełnosprawności. A wiadomo, że rak osłabia organizm i wielu rzeczy szybko nie będzie mogła wykonywać. Z tego co czytałam, takie orzeczenia wystawiane są najczęściej czasowo, na ileś miesięcy. W końcu nie jest niczym nadzwyczajnym, że ludzie bez ręki czy nogi, muszą się zgłaszać i udowadniać że im kończyna nie odrosła i wtedy dostają papierek na ileś tam miesięcy i potem znowu komisja. I tak w kółko.
Więc bardzo proszę coby się moja Przyszyta Mamcia nie załamywała, bo do Was przyjadę i dam kuksańca!
Małgosia81, też mam stopień znaczny, a nie umieram. Co tydzień chodzę piechotą 10 kilometrów po plaży, trzy razy w tygodniu jestem na siłowni, pracuję umysłowo na pełen etat. Lekarze w komisjach orzekających o niepełnosprawności orzekają czasem trochę na wyrost w chorobach nowotworowych, być może chcąc po prostu zapewnić chorym onkologicznym maksimum możliwych korzyści (np. finansowych). Oprócz samej choroby biorą pod uwagę skutki leczenia, stan psychiczny i pewną nieprzewidywalność tej choroby, tj. potencjalne pogorszenie stanu i samopoczucia chorego. Na pewno mama dostała to na jakiś czas (nie ma już orzeczeń bezterminowych chyba).
Małgosia81 napisał/a:
oraz ewentualne porady jak popodnosić to i owo
A co chcesz podnosić? Morfologia bardzo ładna, jak na ten moment leczenia, to wręcz fantastyczna. Takie male odstępstwo od normy w płytkach w ogóle nie ma znaczenia.
Dokładnie tak jak pisze Finlandia, wyniki są w porządku.
Może trochę podniesiony mocznik w wynikach z 04.04, ale bez przesady. Kreatynina wcale nie jest podniesiona, wręcz jest poniżej normy (mama dostaje sterydy?).
Może trochę podniesiony mocznik w wynikach z 04.04, ale bez przesady. Kreatynina wcale nie jest podniesiona, wręcz jest poniżej normy (mama dostaje sterydy?).
Dziękuję bardzo za odpowiedzi. Mam dostawała przez tydzień Encorton 1 tabletka rano i połówka w południe właśnie przed 5 chemią bo te płytki słabe i dwa razy ją odraczali.
Finlandia napisał/a:
A co chcesz podnosić? Morfologia bardzo ładna, jak na ten moment leczenia, to wręcz fantastyczna. Takie male odstępstwo od normy w płytkach w ogóle nie ma znaczenia.
Właśnie je przydałoby się popodnosić bo sądzę że z taką ilością operacja byłaby niemożliwa ale może do momentu jej terminu same się podniosą. Poza tym mamie bardzo pomalutku się podnoszą płytki po zaledwie ok. 5 tys. tygodniowo (tak było jak miała ich za mało i podano przy drugim odroczeniu chemii steryd) po którym dopiero się podniosły do 121 tys. 20.03.
Dziękuję i pozdrawiam
[ Dodano: 2012-04-13, 15:42 ]
Reszka.78 napisał/a:
Więc bardzo proszę coby się moja Przyszyta Mamcia nie załamywała, bo do Was przyjadę i dam kuksańca!
Kochana zapraszamy poodwiedzasz kieleckie klimaty Buźki wielkie
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Witam
mam pytanie jakim zagrożeniem może być dla mamy w obecnej sytuacji ospa wietrzna, mój synek właśnie zaczął "krostkować" a kontakt mieli prawie codziennie, mama nie pamięta czy miała w dzieciństwie i dokumentów też brak, babcia ma silną miażdżycę i ni w ząb od niej informacji nie uzyskamy. Proszę o info i jeśli ktoś przechodził jako dorosły to bardzo proszę o radę jak w razie czego się zabezpieczyć. Pozdrawiam
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Nie jestem lekarzem, ale na mój chłopski rozum nie byłoby fajnie gdyby Mamusia zachorowała. Ospa nie jest fajna dla zdrowych, a co dopiero dla kogoś z obniżoną odpornością i osłabieniem po chemii. Powinniście na wszelki wypadek jak najszybciej pójść do lekarza onkologa i się o to zapytać. Lepiej coby lekarz znał sprawę i w razie co trzymał rękę na pulsie.
Mam nadzieję, że Cię nie straszę. Tak mi się po prostu wydaje.
Buziaki Kochana i Mamusię koniecznie ucałuj i zdrówka życz ode mnie
Witajcie
U nas ospa już "odchodzi" mama na szczęście się nie zaraziła (pewnie przechodziła jako dziecko). Dziś byliśmy u chirurga onkologa i na dzień dobry otrzymałam dwa "sprzeczne" wyniki badań, poniżej cytuję wynik TK jamy brzusznej i MR miednicy małej.
TK jamy brzusznej
W wątrobie dwa ogniska hipodensyjne- śr. 31 mm (poprzednio 40 mm) w segm. 8 i śr. 32 mm (poprzednio 46 mm) w segm. 6, poprzednio widoczna trzecia zmiana (? - brak jej w każdym poprzednim wyniku) ogniskowa w segm. 6 o śr. 12 mm obecnie niewidoczna - częściowa regresja zmian.
W badaniu widoczny obszar tkankowy o wym. 34x23 mm w kątnicy mogący odpowiadać masom kałowym i zastawce krętniczo-kątniczej. Opisywana poprzednio masa guzowata obecnie niewidoczna. (chyba lekarzowi trzeba by kupić lepsze okulary).
W nerce lewej złóg o śr. 3 mm (przyjmuję że to niewydolność spowodowana przez chemię bo mama nigdy wcześniej nie miała problemów z nerkami). Pozostałe narządy jamy brzusznej bez widocznych zmian. Bez widocznych zmian węzłowych jamy brzusznej. Struktury kostne objęte badaniem bez zmian podejrzanych o charakter meta.
WN: częściowa regresja zmian meta w wątrobie w porównaniu do bad. z dnia 07.10.2011.
I byłoby wszystko fajniusio gdyby nie badanie MR, oto wynik:
MR miednicy mniejszej:
Badaniem MR uwidoczniono nieregularne pogrubienie ścian jelita grubego w okolicy zagięcia esiczo - odbytniczego- o gr. ścian do 12 mm na dług ok. 60 mm, zmiana znajduje się w odleg. ok. 70 mm od zwieracza wewnętrznego. Zmiana nacieka w warstwie warstwy śluzowej i podśluzowej, dochodzi do warstwy mięśniowej, nie przekraczając jej. Tkanka tłuszczowa okołojelitowa bez cech nacieku.
Lekarka powiedziała o regresji zmian w wątrobie i konieczności usunięcia jelita z guzem, mama jest zapisana na konsultacje przedoperacyjne i do ustalenia terminu operacji. Na osobności zapytałam jak ona to widzi a ona odpowiedziała że operacja ma charakter paliatywny żeby guz się nie rozrósł i nie wypełnił całego jelita, że zmiany na wątrobie spróbuje (przynajmniej jedną) usunąć "przy okazji" ale i tak mówi ze cały obraz będzie miała kiedy "otworzy" jamę brzuszną bo badania są tylko badaniami a ona i tak sobie sama płytki z badań przepatrzy bo te opisy to jej się właśnie nie podobają. No i
Spodziewałam się że wyniki superowe nie będą ale sposób w jaki lekarka przedstawiała mi po kolei stan rzeczy uświadomił mi ze moja mama naprawdę jest bardzo chora i że pomimo różnych zabiegów nie uda się nam jej wyleczyć, że według statystyk dożyje możliwe do najbliższych trzech lat i jej śmierć nie będzie łatwa, jakie to wszystko niesprawiedliwe.
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Małgolinku! Absolutnie nie możesz tak myśleć! Wyniki może i nie są super, ale to wcale nie oznacza, że Twoja Mama kładzie się już do trumny. Dawałam Ci przecież temat Pana Andrzeja, który już tyle lat żyje od diagnozy, a było naprawdę niedobrze. Nigdzie nie jest napisane, że z Twoją Mamcią będzie inaczej.
Pozdrawiam Cię serdecznie, ściskam i zdrówka Mamci ślij. Wiesz, że o Was myślę, moja Mama też
Małgosiu z tego co napisałaś to nie jest sytuacja beznadziejna. Sama Pani doktor powiedziała, że będzie wiadomo wszystko jak "otworzą" brzuch. Wierzę w to, że operacja na jelicie się powiedzie i z tymi guzami na wątrobie też sobie lekarze poradzą. Na prawdę w to wierzę!!!!!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum