Rak jelita grubego, przerzuty do kości-bioder, wątroby....
Witajcie. Znalazłam Wasze forum i postanowiłam zasięgnąć porady.
Moja mama ma 57 lat. W lutym dowiedzieliśmy się że ma raka jelita grubego. Lekarze próbowali go wyciąć ale w trakcie operacji okazało się że ma nacieki i że nie da się go usunąć. Założyli stomię, mama przyjmowała chemię, niestety nie znam nazwy. Jeździła na nią co 2 tyg po 2 dni. Teraz miała /TK oto wynik-przepraszam że tak bez ładu składu:
Egzofityczny naciek patologiczny w scianie odbytnicy ulegl niewielkiemu zmniejszeniu do srednicy ok 28 mm wymiar podluzny ok 6 cm
, utrzymuje sie nacieczenie okolicy przedkrzyzowej.
propgresja zmian w watrobie nastapil przyrost ilosci i wielkosci ognisk, najwieksze ognisko srednicy 34 mm w segmencie 8,
pojawily sie powiekszone wezly chlonne we wnece watroby i w nasadzie krezki w otoczeniu trzustki srednicy do 12 mm
pojawily sie ogniska kostne w talerzu kosci biodrowej prawej, w trzonie kosci biodrowej lewej i w szyjce kosci udowej bprawej srednicy 25mm-meta.
niecharakterystyczne ogniskowe pogrubienie obu nadnerczy, trzustka, sledziona i nerki bez cech patologii.
Dodam że przed chemią miała jeden mały przerzut do wątroby i lekarze twierdzili że jest młoda i da się go zwalczyć...niestety? jak widać po wynikach...nie udało się?
Teraz czeka na radioterapię. Przyznam że to mnie wykańcza, nie wiem na co się szykować, czy jest bardzo źle? Proszę o szczere odpowiedzi.
Z góry dziękuję i życzę zdrowia wszystkim którzy walczą z tym draniem....
[ Dodano: 2011-09-07, 11:34 ]
Czy nikt nie może mi udzielić odpowiedzi??
Jest poważnie. Choroba, jak sama zauważyłaś, postępuje.
Nie chcę Cię straszyć czy dodatkowo martwić, ponieważ u różnych osób różnie się dzieje. Czytam na forum wątki o raku jelita grubego i widzę, że chorzy walczą i to wiele lat
Czytam, ponieważ moja Mama również miała raka jelita grubego (guz wielkości melona), udało się go usunąć bez stomii oraz jego "dzieci" z narządów rodnych i częściowo z pęcherza. Pozostały niewielkie wszczepy w jelicie cienkim, naciek pęcherza około 7cm oraz mniejsze meta wewnątrz otrzewnej.
Mama brała chemię Folfox4, ale ją bardzo źle znosiła (niektórzy znoszą świetnie).
Od diagnozy żyła niecałe pół roku. Niewiele starsza od Twojej Mamy.
Nie wiadomo na jak długo uda się powstrzymać, spowolinić rozwój choroby.
Nikt tego nie wie.
Póki Mama jest w dobrej kondycji korzystajcie z życia na maxa, psychika to bardzo dużo
I, jeżeli jeszcze nie macie, postarajcie się o pomoc hospicjum domowego.
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
Nie podajesz poprzednich wyników mamy, jednak z opisu TK wynika, że chemia nie doprowadziła do choćby zahamowania choroby, nie mówiąc o jej cofnięciu. Świadczą o tym progresja zmian w wątrobie czy przerzuty do kości.
Piszesz o radioterapii - wiesz ile naświetlań ma mieć mama i w jakiej dawce, oraz co będą naświetlać?
Czy mamę coś boli? Ma odpowiednie leczenie p/bólowe?
Niestety nie mam poprzedniego wyniku ale pamiętam że guz miał chyba 6,7 cm i był niewielki przerzut na wątrobę.
Co do radioterapii będzie naświetlana przez tydzień codziennie i ma być w tym czasie cały czas w szpitalu. Mama albo nie pyta lekarza jaka dawka, nazwa albo nie mówi... nie chcę też naciskać na nią i zadawać pytań bo wiem że jest jej cięzko o tym mówić-unika tematu.
Dziękuję za zainteresowanie moim wątkiem.
Mama wczoraj wymiotowała. Bierze silne leki przeciwbólowe, nakleja co 3 dni po 2 plastry ale nie morfinę. Oprócz tego nie może siedzieć dużo, raczej leży. Ostatnio bardzo mało je a mięso jak kiedyś uwielbiała tak teraz albo wcale nie je albo odrobinę gdzie kiedyś to była u niej podstawa i potrafiła zjeść mięso zanim podano obiad. Teraz pochłania ogromne ilości mleka i moczy sobie w nim chleb.
Bolało ją jakoś 2 dni temu bardzo ale po wizycie w wc powiedziała że troszkę sie opróżniła dołem i przyniosło jej to ulgę.
Nie wiem, naprawdę nie wiem na co się szykować. Moja córcia ma 10 mcy chciałabym by mogła zapamiętać babcię :( a ja...mam 26 lat i wiem, może się rozczulam tu nad sobą ale nie chcę stracić matki....
[ Dodano: 2011-09-07, 12:31 ]
Dodam też że w naszej okolicy nie ma hospicjum domowego-jest tylko stacjonarne (okolice Kościerzyny) najbliższe jest w Gdańsku a to ponad 70 km. Co naświetlane nie wiem-chyba jama brzuszna?
Proponuję jednak zapytać lekarza co będzie naświetlane.
Tak czy inaczej będą to naświetlania typowo paliatywne, mające na celu zmniejszenie objawów wynikających z choroby, natomiast nie ukierunkowane na wyleczenie pacjenta.
Ciężko coś powiedzieć, bo nie umieszczasz żadnych wyników mamy poza TK - przydałyby się np. wypisy ze szpitala np. z badaniami krwi.
Nie wiemy też jaką chemię mama otrzymywała poprzednio i ile cykli.
Rokowania na pewno nie są niestety pozytywne, choroba jest rozsiana.
Ile czasu Wam pozostało - tego nie podejmuję się stwierdzać.
1. W jakim ośrodku Mama się leczy?
2. Czy Mama ma leki przeciwwymiotne?
3. Czy schudła? (ile, w jakim okresie czasu?)
4. Niech je, obojętnie co, ale niech je
5. Czy Mama ma w domu jakąś opiekę? Mieszkacie razem? Jeszcze jakieś osoby?
6. Nie rozczulasz się nad sobą. Twoja Mama jest poważnie chora i jak najbardziej rozumiem Twój lęk, po pierwsze o Nią, po drugie o siebie, jak sobie dasz radę.
To zupełnie normalne i naturalne. Dobrze, że się tu znalazłaś, możesz liczyć na wsparcie praktyczne i psychiczne.
7. Leczenie paliatywne niestety oznacza leczenie ukierunkowane na przedłużenie życia oraz polepszenie jakości życia. Nie prowadzi do całkowitego wyzdrowienia, jedynia do zapanowania lub uśpienia wroga na jakiś czas.
Ten czas nie jest nikomu znany...
1. W jakim ośrodku Mama się leczy?
2. Czy Mama ma leki przeciwwymiotne?
3. Czy schudła? (ile, w jakim okresie czasu?)
4. Niech je, obojętnie co, ale niech je
5. Czy Mama ma w domu jakąś opiekę? Mieszkacie razem? Jeszcze jakieś osoby?
6. Nie rozczulasz się nad sobą. Twoja Mama jest poważnie chora i jak najbardziej rozumiem Twój lęk, po pierwsze o Nią, po drugie o siebie, jak sobie dasz radę.
To zupełnie normalne i naturalne. Dobrze, że się tu znalazłaś, możesz liczyć na wsparcie praktyczne i psychiczne.
7. Leczenie paliatywne niestety oznacza leczenie ukierunkowane na przedłużenie życia oraz polepszenie jakości życia. Nie prowadzi do całkowitego wyzdrowienia, jedynia do zapanowania lub uśpienia wroga na jakiś czas.
Ten czas nie jest nikomu znany...
Leczy się w centrum onkologicznym w Gdańsku
Tak mama ma leki przeciwwymiotne ale już od ponad 2 tyg nie przyjmuje chemioterapii i ich nie zażywa.
Schudła w ciągu 8 mcy jakieś 7 kg
Ma cukrzycę i skoki cukru we krwi, je ale małymi porcjami
Mieszka z tatą i on się nią opiekuje, ja z siostrą przyjeżdzamy tak często jak sie da.
Dzwoniłam już do hospicjum w K-nie i Gdańsku ale niestety Gdańskie nie obejmuje a w Kościerzynie jest stacjonarne.
Jeżeli to Atossa czy Zofran to może brać bez chemii, po prostu na mdłości i wymioty.
Na receptę od lekarza prowadzącego, z hospicjum, czy pierwszego kontaktu (rodzinnego). Mdłości za bardzo męczą, a wymioty, wiadomo, wycieńczają organizm.
Jeżeli rzeczywiście jest taki problem z hospicjum, porozmawiaj z lekarzem rodzinnym. My tak zaczynałyśmy. Najpierw rodzinny i pielęgniarka z przychodni, później hospicjum domowe, na końcu stacjonarne.
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
Dziękuję, mimo wszystko napisałam maila do tego hospicjum na tel za póxno a chciałam jak najszyybciej coś zdziałać, mama opiekuje sie rodzinny z naszej miejscowosci jak bedzie taka potrzeba to bedzie przyjezdzal na razie my jezdzimy z mama do niego....
Bardzo dobrze.
Super, że je, często i małymi porcjami, i na co ma ochotę
Też niech dużo pije, nawodni organizm i poprawi przemianę materii.
Jeszcze kisielek z siemienia lnianego jako osłona żołądka.
_________________ "Bywają rozłąki, które łączą trwale."
mój tata tez ma raka jelita grubego z rozsiewem po organizmie , pozostała opieka paliatywna - kiedy sie o tym dowiedzielismy to normalnie szok - tragedia , tak samo jak ty chciałam wiedzieć ile nam czasu zostało - na to pytanie nikt nie chciał mi odpowiedziec , nawet lekarz onkolog do którego chodziliśmy z tatą prywatnie , tata obecnie za tydzień ma 3 serię chemii - czuje się jak dzień ale niestety ciągle leży w łózku bo jak wstaje to go brzuch boli , ale wymioty i mdłości to nasz dzień powszedni , nie chciał nic jeśc - kompletnie nic a mój tata uwielbiał jeść - na chleb nie może wogóle patrzeć , ale wmuszamy mu żeby zjadł cokolwiek - musi jeść ,
i wiesz co pomimo że wiem że leczenie paliatywne nie prowadzi do wyzdrowienia ale czytam tutaj wiele historii że pomimo to chorzy żyją nie tylko kilka miesięcy ale i znacznie dłużej to i ja żyję nadzieją że tak samo będzie z moim tatą .....
to forum znalazłam jak tata zachorował i jest dla mnie nieocenione - zawsze mogę liczyć tutaj na wsparcie
trzymam kciuki za Twoją mamę
Dziękuję Ci za ciepłe i wspierające słowa. Moja mama nie przechodziła tak źle chemii ale może dlatego że miała słabszą i nie tak często? miała raz na dwa tygodnie po dwa dni... Ja też dopiero teraz znalazłam to forum, nieświadoma tego jak wielu ludzi walczy z tą chorobą, jak wielu młodych ludzi.... szok! Mam miękkie serce dlatego nie wgłębiam się we wszystkie tematy bo łzy od razu napływają do oczu, jestem wrażliwa na ludzkie cierpienie może nawet zbyt wrażliwa. Życzę Twojemu Ojcu zdrowia, siły i chęci by walczyć z tym diabelstwem-inaczej tego nazwać nie można...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum