ściskam Cię bardzo, czytam cały czas i bardzo Ci kibicuje!
Jeśli mogę podpowiedzieć, jeśli następną chemię masz 3 lutego i chcesz mieć port już na tej chemii, to z naszego doświadczenia mogę powiedzieć, że po założeniu portu potrzeba tak 2 tyg. żeby "to miejsce" doszło do dobrego stanu.
Poprostu chodzi o Twoje dobre samopoczucie, aby się wygoiło cięcie, bo założenie igły do portu to w końcu też ukłucie, a cięcie jest blisko.
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
Peti, czyli lepiej iść do lekarza wcześniej i poprosić o założenie portu wcześniej, żeby się wygoiło do kolejnej chemii, tak?
A ten port to jak się zakłada? Bo jak przeczytałam cięcie, to jakoś mnie ciarki przeszły
To założenie portu to nie taka straszna sprawa - jak mężczyzna wytrzymał to chyba jest ok- znieczulenie miejscowe ale potężne , cięcie tak na wysokości 10-20 cm nad piersią , malutkie nacięcie blizna po tym jest na 1 cm.
Trwa ten zabieg może pół godziny- jak mówił mi Małżowinek nie było to bolesne tylko w pewnym momencie troszkę nieprzyjemne - ale krótkoterminowe
[ Dodano: 2011-01-13, 16:40 ]
tutaj masz wszystko o nich
Może Ty jesteś jedną z Tych osób które chemię przechodzą bezproblemowo, czego Ci z całego serca życzę, ale i tak współczuję. Nie bałaś się zaczynać 13-tego?
Czesc Amri, ciesze sie ze dobrze znioslam pierwsza bitwe. Ja wlasnie wrocilam z chemii i o dziwo tez mialam dzisiaj problem z zylami, pochowaly sie.... Ale narazie portu nie beda mi zakladac. U mnie nastepna chemia 27 stycznia.
Jak tak sobie wygodnie lezalam na fotelu to myslalam: Amri pewnie juz po wszystkim.... no i sie zagadza...
Pozdrawiam serdecznie
Dzięki Peti Nie wygląda to zachęcająco... skutków ubocznych też jest sporo
gaba, Mana - nie wiem, czy zwycięsko. Z tego co czytałam do tej pory i widziałam dziś - to raczej w dniu podania wszyscy wyglądają ok Zobaczymy, jakie będą najbliższe dni. Z tego co ty Mana pisałaś po swojej pierwszej chemii, to żle się czułaś dopiero na drugi i kolejne dni po
Mana, też o Tobie myślałam Kolejny raz niestety się rozminiemy
No to widze, ze dzisiaj mialysmy identyczne doswiadczenia, bo moj ostatni woreczek takaze schodzil w ekspresowym tempie... pielegniarka przyspieszyla.
A jezeli chodzi o skutki uboczne to ja juz w pierwszy dzien wieczorem wymiotowalam. Nauczona tym doswiadczeniem poprosilam o dodatkowe leki i dostalam. A tak poza tym to slucham glosu mojego organizmu, jem i pije to na co mam ochote. Przykladem tego jest moj dzisiejszy podwieczorek: grillowana wolowina.... taki niewielki kawalek, a smakowal.... palce lizac.
Przed sama chemia poprosilam pielegniarke zebym mogla jeszcze wyskoczyc do baru na kawe..... i ciacho. Potem spokojnie juz siedzialam na chemii. Z nowych atrakcji mam tylko to, ze czasami czuje gorzkawy smak w ustach... No ale i to z pewnoscia jest przejsciowe...
Mana, a kiedy dostałaś te dodatkowe leki? W czasie chemii czy do domu?
Ja do domu dostałam zofran, wzięłam już. W tej chwili ciut mnie muli Mam nadzieję, że jakoś wytrzymam A zaczęło mnie mulić, jak popiłam wodą mineralną dexamethazon
Jeden lek dostalam jeszcze przed chemia, a wszystkie inne do domu. W sumie mam 3 rozne leki na nudnosci i wymioty - dostalam taki zestawik na 4 dni. Ja jeszcze sie trzymam, ale czuje tez ze juz sie zaczyna mulenie
Ja wiem, że zofran dostałam też w szpitalu - był na rozpisce No i do domu tez zofran... Na razie się trzymam... W tej chwili mam taką gulę w gardle...
Może i tu zostanę wyśmiana, tak jak i przez pana doktora, ale... cała moja rodzinka od kilku lat leczy się homeopatycznie, więc biorę też lek homeo. Pytałam pana doktora, a on się śmiał, ze sposobu robienia tych leków, że przeszedł już bum na to leczenie itp. Powiedział,że to działa na psychikę... Stwierdziłam, że to chyba nie tak źle A on: jak pani chce, to niech pani bierze... No to biorę I niech działa... choćby tylko na psychikę
[ Dodano: 2011-01-14, 16:19 ]
Na razie trzymam się nieźle... Lekko mnie muli, ale na razie tylko tyle. Udało mi się zjeść w miarę normalne posiłki
Rano wzięłam ostatni zastrzyk przeciwzakrzepowy, a przed chwilką sąsiadka wstrzyknęła mi Neulastę. Na 3 tygodnie mam chyba spokój od kłucia
skutkiem ubocznym portów jest to , że przy wejsciu na pokład samolotu musisz miec ze sobą taka broszurkę inaczej bedziesz "pipac" im
Moja mama miala słabe żyły i podczas chemii nie zakladała portu- w ciagu 3 tyg wracały jej do normy, nawet niczym nie smarowała tej ręki.
Na tą gule( "kołek w gardle" ) i jak będziesz miała sachare w ustach to warto pić len . Bardzo pomaga;)
skutkiem ubocznym portów jest to , że przy wejsciu na pokład samolotu musisz miec ze sobą taka broszurkę inaczej bedziesz "pipac" im
to zależy też od sprzetu na lotnisku - mój Małżowinek co najmniej raz w tygodniu jest "odprawiany" na lotnisku w W-wie i Goleniowie i nie "piszczy ( nie uzywam specjalnie slowa "pipac"- bo w tej formie brzmi w miare ale w czasie teraźniejszym już nie bardzo)" , nawet 16 śru i blach w ramieniu nie "piszczy"
_________________ Gosia
nie oddam Cię kochany...będę walczyć z tą chorobą!
skutkiem ubocznym portów jest to , że przy wejsciu na pokład samolotu musisz miec ze sobą taka broszurkę inaczej bedziesz "pipac" im
Oj, do samolotu to mnie siłą by trzeba wsadzić, więc problem mam z głowy
Ale nad portem sie zastanawiam głęboko... Moja sąsiadka pielęgniarka była dziś zdziwiona teorią pielęgniarki z CO, że mam słabe żyły na razie dam więc chyba sobie spokój... Zobaczymy
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum