witam, po raz kolejny proszę o pomoc. Nie wiem co dalej robić. Po wizycie u naszej Pani doktor myślałam,że otrzymamy odpowiednią pomoc. Przedstawiłam Pani doktor zaproponowane przez DumSpiro-Spero i Richelieu drogi dalszego leczenia, ale Pani doktor stwierdziła, że tak niewielki przerzut do żeber nie wymaga takiego zaawansowanego leczenia. Prawdę mówiąc nie zaproponowała mojej Mamie nic nowego. Wciąż ma kroplówkę z biofosfonianów (aredia) i leki przeciwbólowe, które rozwalają mojej mamie żołądek. Tymczasem moja Mama czuje się coraz gorzej. ostatnio cierpi na nawracające wieczorami straszliwe stany gorączkowe (temp. powyżej 39 st), ostre bóle kości, wciąż kaszle, wciąż jest zmęczona. nie wiem jak jej pomóc i widzę, że ma tego dosyć. Ja nie mogę patrzeć jak cierpi. Poradźcie coś co robić i proszę może poradzicie mi jakiegoś dobrego specjalistę, w Gdańsku lub Gdyni do którego możemy udać się na konsultacje i po pomoc, ponieważ uważam, że obecna Pani doktor nic nie robi żeby pomóc mojej Mamie.
Błagam pomóżcie, bo sama już nie wiem, czy Pani doktor nie chce czy już nie może pomóc mojej kochanej Mamie...
Dziękuję Richelieu za bardzo szybką odpowiedź Muszę pomóc Mamie bo nie mogę patrzeć jak ona cierpi. Nigdy się nie skarżyła, z różnie z jej stanem bywało, a teraz sama prosi o to by zasięgnąć konsultacji, bo źle się czuje...
Dziękuję...
Witam Richelieu
Odzywam się ponownie po tak długim czasie, bo sytuacja jest bardzo ciężka...
U mojej Mamy, która w 2004 roku miała mastektomię (rak piersi III stopień BIooma), potem pojawiły się przerzuty do kręgosłupa, żeber i barku wykryto przerzuty do wątroby i do płuc, podejrzewają również przerzuty do mózgowia( jednak nikt tego dotąd nie sprawdził). Podano Mamie chemioterapię paliatywną, obecnie jest po III cyklu, po którym czuje się fatalnie. Nie ma siły wstać z łóżka, ma problemy z oddychaniem, pojawiły się krwotoki z nosa, ból całej lewej strony. Nikt nie chce nam powiedzieć ile czasu jeszcze jej zostało... Poradź mi czy ma sens aby nadal poddawała się dalszej chemioterapii...
Pozdrawiam
Poradź mi czy ma sens aby nadal poddawała się dalszej chemioterapii...
Odpowiedź (wiążąca) na to pytanie wykracza poza moje kompetencje:
ocena należy do lekarza, czy pozytywne skutki chemioterapii nadal przewyższają te negatywne,
w Waszym przypadku jak piszesz, znaczne.
Mogę jedynie przypuszczać, że być może chemioterapia już przestała być skuteczna,
jednak na forum tego nie da się ocenić.
Proponuję także zwrócenie się po pomoc do lekarzy opieki hospicyjnej,
którzy powinni mieć wiele możliwości ulżenia Wam w cierpieniu.
Pomoc tak będzie, a właściwie już jest, konieczna z uwagi na zaawansowanie choroby,
prawdopodobną, nawet jeśli nie wykazaną, obecność przerzutów w wielu lokalizacjach
i związane z tym liczne dolegliwości o których wspominasz: duszności, bóle, krwotoki.
Proszę Cię też o opisywanie Waszej historii w Twoim wątku, do którego scaliłem ten post.
Pozdrawiam serdecznie.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Witam,
Dziękuję za odpowiedź. Pytanie skierowałam do Ciebie, bo trudno mi dogadać się z lekarzami. Chciałabym żeby mówili nam wprost co i jak, bo byłoby nam łatwiej, ale tak nie jest.
Zwróciłam się już o pomoc do hospicjum, jednak powiedziano mi, że dopóki nie zakończą chemioterapii u mamy to oni nie mogą zajmować się takim pacjentem, jednak zaoferowali natychmiastową pomoc jak tylko zakończy się chemia.
Moja mama z dnia na dzień gaśnie... Boję się że będzie bardzo cierpiała. Oddycha bardzo ciężko i strasznie kaszle. W poniedziałek ma wyznaczony kolejny cykl chemii, ale już dziś powiedziała, że już jej nie chce.
Katka78, zacytuję Ci coś, co sama przeczytałam TU jakiś czas temu:
"Nie, nie, i jeszcze raz NIE. To całkowita nieprawda, żadne hospicjum nie może wymagać, aby pacjent, którego przyjmują, miał zakończone leczenie onkologiczne potwierdzone papierkiem czy co tam sobie jeszcze wymyślą.
Zapytaj jaka jest podstawa prawna takiej decyzji - że konieczne jest zakończenie leczenia onkologicznego, niech przedstawią odpowiednią ustawę, cokolwiek (takowej nie ma). W razie czego powiedz, że zgłosisz to do NFZ."
Sytuacja ciężka... Mama miała mieć chemię 17 maja w przychodni onkologicznej ale niestety, zasłabła przed podaniem. Pojawiła się tachykardia, mama traciła oddech i musieli wezwać pogotowie. Zabrali ją do szpitala. Tam na SOR-ze była do 18. Kazali założyć holter, bo to kolejna sytuacja kiedy przy wzmożonym bólu który pojawia się w okolicy pleców(moja mama ma przerzuty do kręgosłupa i do płuc) mama traci przytomność i ma kłopoty z bardzo przyspieszonym pulsem i oddechem. Z badania holterem nic nie wyszło. Teraz czekamy na kolejny cykl chemii 31 maja. Moja mama ma już wątpliwośći czy brać dalej tę chemię czy nie. Boi się znowu tego złego samopoczucia które po niej się pojawia, boi się swojej niemocy i braku sił...
Bardzo ją kocham i bardzo przeżywam to że tak cierpi...
A jeśli chodzi o hospicjum to negocjacje trwają.
Pozdrawiam
Przepraszam, ze tak nagle wtracam sie w watek. Czytajac pomyslalam o oddziale paliatywnym. Moze jakis szpital w Twoim miescie ma zorganizowany taki oddzial? Powiedz o jaka dokladnie opieke chodzi Ci w ramach hospicjum?? i czy mowisz o hospicjum stacjonarnym czy domowym. Mam jeszcze pytanie co do temperatury? czy daje sie ja czyms zbic? czy temperatura raczej utrzymuje sie na podwyzsznym poziomie? i czy puls Twoja mama ma caly czas podwyzszony? sa to dosc wazne informacje. Czy mama przyjmuje normalny pokarm? czy je normalnie?
pozdrawiam
[ Dodano: 2013-05-31, 04:05 ]
pisze do Ciebie poniewaz moja mama miala nowotwor pisersi z przerzutami do kosci , pozniej pluc na koniec do mozgu. wiem jakie sa symptomy bo spedzilam z nia ostatnie prawie 6 miesiecy praktycznie 24 godziny na dobe. oczywiscie nie jestem lekarzem , byly to jedynie zaobserwowane oznaki. mama ostatnie 2 tyg spedzila na oddziale paliatywnym w lodzi, a my wraz z nia. nie bylo niestety wyjscia chociaz wzbranialismy sie przed tym , musiala dostawac leki , ktorych nie podalibysmy jej w domu. chcialabym Ci jakos pomoc.....
Nie ma sprawy, mnie to nie przeszkadza. Typowego oddziału paliatywnego w Koszalinie nie ma. A jeśli chodzi o hospicjum to chciałabym aby moja Mama była otoczona opieką hospicyjną w domu. Zdarzają się bowiem sytuacje w jakich lekarz domowy nie pomoże, a lekarz prowadzący mojej Mamy nie codziennie jest w przychodni. Jeśli chodzi o pogotowie to zazwyczaj przyjeżdża ale kończy się obserwacją na SOR-ze i podaniem kroplówki na wzmocnienie.
Jeśli chodzi o gorączki to najczęściej dzieje się tak że pojawiają się około popołudnia, moja Mama nauczona doświadczeniem z wcześniejszych takich sytuacji od razu bierze tabletki na zbicie gorączki, ale nie zawsze się to udaje. Temperatura osiąga wartości 38,7 st. C do ponad 39. Ten stan nie jest stały, temperatura zazwyczaj utrzymuje się 4 - 5 dni potem na chwilę ustępuje, ale za jakiś niedługi czas wraca. Jeśli chodzi o pokarmy to na razie je normalnie, w bardzo małych ilościach. Jednak od kilku dni pojawił się obrzęk tarczycy i ma problem z przyjmowaniem płynów i jedzenia (są przerzuty do węzłów chłonnych przy obojczykowych i podobno w tarczycy). Po napiciu się Mama zaczyna normalnie się dusić i ma problem z przełykaniem.
Powiem Ci, że u mojej Mamy podejrzewają przerzuty do mózgowia, ale nikt nie zrobił jej tomografii głowy, bo stwierdzili, że przerzut może być niewielki i tomografia może go nie wykryć.
Ogólnie widzę jak moja Mama gaśnie... Jest wspaniałą kobietą i wiele jej zawdzięczam. Dla mnie i mojego rodzeństwa jest najważniejsza na świecie, poświęciła całą siebie dla nas...
To bardzo trudne patrzeć jak cierpi i już ma tego dość. Napisz mi proszę jak to wyglądało u Twojej Mamy
Pozdrawiam
Jezeli chodzi o przerzuty do mozgu, w naszej sytuacji lekarka powiedziala na koniec , ze je podejrzewa min. z powodu utrzymujacej się temperatury ok 38 -39 stopni, ktora zbijana lekami opadala do 37-38 jednak po bardzo krotkim czasie powracala. Zauwazylam pod koniec rowniez zmianę w mamy zachowaniu, nie była do końca swiadoma tego co sie dzieje, zapominała słow, chciała cos powiedziec i brakowało jej słowa. Wiem juz na pewno, ze byly to przerzuty do mozgu, ktore daly o sobie znac tak naprawde w ostatnim etapie. Mama na koniec miala rownie bardzo duze problemy w momencie kiedy pila nawet maly lyk wody, zaczynala bardzo kaszlec i dusic sie. Balam sie ze sie zadlawi wiec dawalam jej wode w zakretce od butelki :( pani ordynator powiedziala mi , ze jest to oznaka koncowego etapu. moja mama byla odzywiana pozajelitowo ,ale rowniez mozna stosowac dojelitowo- przez 6 miesiecy nie przyjmowala normalnego pokarmu lub w bardzo malych ilosciach jednak nie schudla nawet kg . dlatego pytalam czy Twoja mama je , bo jest mozlwosc takiego odzywiania. jednak to juz nie onkolog sie tym zajmuje. na sam kmoniec mama dostala rowniez obrzekow na calym ciele , co rowniez dla lekarza znaczy jedno... Hospicjum domowe jest b pomocne, my zalatwilysmy mamie tlen do domu i materac przeciwodlezynowy. Fakt , ze wizyty na sor- byly dla nas trauma- praktycznie zero pomocy. pozdrawiam Cie cieplo.
MOja mama tez byla dla nas najwazniejsza i bylismy wszyscy ze soba bardzo mocno na codzien zżyci , nie mowiac juz o tym , ze jej niedawna smierc jest wynikiem pomylki onkologow. (byli pewni ze zajete jajjniki byly przerzutem z piersi , w ostatniej fazie okazalo sie ze to byl osobny rak , niestety juz nic sie nie dalo zrobic) gdybys miala jakies pytania - pisz ! trzymam kciuki
Witaj Tęczza...
Niestety 18.07. moja ukochana Mamunia odeszła....Bardzo cierpiała, wątroba tak bardzo się powiększyła przez przerzuty, że Mamunia była cała opuchnieta. Wątroba uciskała nawet płuca... Bardzo za Nią tęsknię... ............
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum