Dobrze, że nie ma mutacji( upewnię się- chodzi o BRCA1, tak?). W takim razie Ty i Twoje najbliższe badacie się "normalnie", usg, mammografia. Owszem, wystąpienie raka u bliskiej krewnej stawia Was w grupie podwyższonego ryzyka ale nie ma specjalnego programu badań w takiej sytuacji. Po prostu regularne kontrole( mądry radiolog podpowie czy u młodych kobiet wystarczy usg czy może naprzemiennie z mammografią- to zależy od budowy piersi).
Ból po naświetlaniu jest efektem miejscowego podrażnienia, pewnego rodzaju obrzęku- niestety. Ale absolutnie przejściowo, z tym, że nie umiem Ci odpowiedzieć kiedy dokładnie ustąpi.
A co do samej chemii to we wcześniejszych postach pisałaś, że czekacie do grudnia na tk, potem dalej chemia i po niej kolejne tk sprawdzające. Na razie nie ma podstaw do zmiany skoro babcia dobrze ją znosi. Poza tym lekarz musi mieć w końcu jakieś badanie obrazowe mówiące coś o narządach wewn.
Myślę, że wszystko teraz odbywa sie według planu: operacja plus chemia pooperacyjna. Z tym, że do planu wkradł się problem z pojedynczym przerzutem w koścu- ale i na to zastosowano już odpowiednie leczenie. Grunt to przejść całe leczenie i wejść w hormonoterapię z czystym tk- tego Wam z całego serca życzę
Dziękuje Ci za wiadomość.
Tak chodzi o BRCA1.
Cały czas mam nadzieję, że to wszystko dobrze się skonczy tzn. że uda się to wszystko wyleczyć. Babcia czuje sie dobrze oczywiscie zaraz po chemii wyst brak apetytu i wymioty. Ale naprawde trzyma sie niezle. Nie widac po niej choroby, mam nadzieje, że tak pozostanie. Tak jak napisałas, mam nadzieję, że badania nie wykażą żadnych innych zmian.
Jeszcze mam takie pytanie - wątpliwosci odnosnie mammografii - czy jest mozliwe, że po tym badaniu (wiemy jak wygląda - pierś jest przy badaniu spłaszczona bardzo) doszło do pojawienia się raka? Gdzieś wyczytałam, ze to badanie może doprowadzic do podraznienia - pęknięcia''czegoś'' - torbieli, guza( nie wiem jak to nazwac) który ma w sobie komórki rakowe ale nie wystąpiły - nie uaktywniły się a samo badanie doprowadziło do możliwego rozprzestrzenienia się choroby - do jej wystąpienia. Piszę troche chaotycznie - mam nadzieje, że mozna mnie zrozumiec. Wiem, że w internecie mozna znalesc wszystko, a ze przeszukałam na temat tej choroby chyba możliwie wszystkie strony to i też takie informacje znalazłam. A czy prawdziwie czy nie - tego nie wiem.
Babcia badała sie regularnie tzn miala dwa lata temu mammografie - 2012 rok i nic nie wykazało. We wrzesniu 2013 rok - miała usg i nic. A zaraz w styczniu 2014 rok wyczuła guza w lewej piersi.
Czy to nie wszystko jest jakieś dziwne? Skoro były badania i nic nie wykazały? A okazało się na chwilę obecna, że są już przerzuty, doszło do złamania. I rak był juz od początku zaawansowany. Dlaczego w badaniach nie było nic???
Znajoma radiolog stwierdziła, że bardzo często jest tak, że skoro doszło do złamania i wystąpiły objawy to przerzuty musiały być już od około roku....
Cieszę się bardzo, że babcia dobrze znosi chemię. Ale piszesz o wymiotach- czy pojawiają się jeszcze w dniu chemii czy później? I czy babcia bierze przepisany lek przeciwwymiotny( Atossa, Zofran albo inna forma ondansetronu) regularnie czy czeka aż zacznie się robić niedobrze i wtedy łyka? I czy oprócz ondansetronu ma coś jeszcze? Deksametazon, metoklopramid może? Przy schemacie AC b.silne nudności to norma w zasadzie ale wymioty nie są " obowiązkowe". Warto pomęczyć lekarza. Naprawdę.
Natomiast Twoje pytanie o bezpieczeństwo mammografii.. Chyba sama już sobie odpowiedziałaś stwierdzeniem, że w internecie można znaleźć wszystko. Spłaszczenie piersi jest nieprzyjemne, czasem bolesne ale nie niebezpieczne- jeśli już czegoś unikać to zbyt częstego wykonywania tego badania( naświetlania), chyba, że wskazania lek. mówi akurat inaczej. Na pewno nic nie pękło u babci podczas badania, został wycięty guz o śr. ok. 2 cm więc jedyne co mogę napisać to to, że być może badanie usg nie było absolutnie dokładne albo budowa piersi ( przewaga tkanki tłuszczowej) nie obrazuje się akurat idealnie w usg. Naprawdę trudno teraz dociec, co kiedy i dlaczego. Wiemy tylko, że późniejsze usg węzłów pachowych też nie było zgodne ze stanem rzeczywistym, cóż. Badanie robi człowiek, na czasem nienajnowszym sprzęcie i bywa różnie( piszę to wyłącznie na podstawie własnego doświadczenia).
Nie zajmuj się tym teraz bo nie masz wpływu na rzeczy minione, można pilnować obecnych i starać się jedynie trochę wyprzedzać nadchodzące. Dlatego pilnujcie terminowych badań, koniecznie tk a nie rtg czy wyłacznie usg.
Masz całkowicie racje, wiem, że nie ma sensu myslec o tym, kiedy i jak do tego doszło mimo tych badan kontroli itd.
Babcia wymiotuje nie w dniu chemii lecz na drugi, trzeci dzień. Czasem krócej czasem dłużej, róznie bywa. Szczerze mowiac nie wiem jakie ma leki przeciwwymiotne, wiem tylko ze mówiła, że nie brała tych leków bo nie czuła sie tak źle - mimo, że pojawiały sie wymioty.
Tego sie dowiem.
Hm... Myślę, że warto zachęcić babcię do stosowania leku przeciwwymiotnego- nawet jeśli jako osoba silna, odporna i unikająca wszelkich narzekań uważa, że wytrzyma tę niedogodność. Chemia jest obciążeniem dla organizmu i każda dodatkowa "nieprawidłowość" jest po prostu zbędna. Wymioty to zawsze jakaś utrata płynów, podrażnienie śluzówki gardła( a to może ułatwiać łapanie infekcji), w końcu nudności potęgują i tak już zmniejszony apetyt.. Spróbuj przekonać babcię, że nie trzeba mieć ogromnych dolegliwości aby korzystać ze środków łagodzących.
Chociaż czasem to właśnie dziki upór i determinacja chorego czynią cuda.
Niestety, moim zdaniem zarówno mammografia jak i usg było wykonane na złym sprzęcie (zwłaszcza mammografia, parę lat temu szeroko pisano o zatrważająco niskiej jakości badań przesiewowych) i niedbale. 2 cm guzek musiał być widoczny co najmniej 2 lata wcześniej. Nie zawsze mamy możliwość weryfikacji sprzętu i lekarza, a to bardzo ważne, jeżeli mamy takiego zaufanego do którego od lat chodzimy - zróbmy raz badanie w innym miejscu - dla sprawdzenia.
Babcia jest po pierwszej radioterapii. Czuje się dobrze, nie brała leków przeciwbólowych, wieczorem była nawet na zakupach! Cieszy mnie to że tak dobrze to znosi, aż zadziwia.
Zastanawia mnie tylko jedna rzecz. Lekarz powiedział ze radioterapia będzie jednorazowa i nie wyznaczył kolejnego terminu. Rozumiem, że narazie nie wyznaczył w celu sprawdzeniem stanu choroby po badaniach i kolejnej chemii. Ale kolejna radioterapia chyba będzie jeszcze wyznaczona, czy tak? Proszę o wyjaśnienie.
kolejna radioterapia chyba będzie jeszcze wyznaczona, czy tak?
Niekoniecznie.
Radioterapia paliatywna, o charakterze przeciwbólowym, bo z taką mamy tu do czynienia,
wykonywana jest w znacznie większych dawkach (frakcjach),
niż naświetlania radykalne (uzupełniające w terapii prowadzonej z zamierzeniem wyleczenia),
ale za to znacznie mniej licznych niż frakcje naświetlań radykalnych.
Zdarza się, że może to być nawet tylko jedna duża dawka napromieniania.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Szczerze mówiąc ciągle myśle, że mozna pokonać tę chorobę w tym stadium, mimo, że wszyscy piszą o tym jednoznacznie. I nie uświadamiam sobie w ogóle tego, że to leczenie paliatywne (tzn chyba wyrzucam to z głowy) a wiem co ono oznacza.
Ciągle mysle, że to wszystko, to całe leczenie doprowadzi do całkowitego wyleczenia.
Chciałabym..
Doskonale Cię rozumiem. zawsze jest nadzieja, i zawsze po kolejnym badaniu jakby ktoś skrzydła podcinał, że to jednak prawda. Ciężko jest się oswoić z taką diagnozą i przejść do porządku dziennego.
Nadzieja i wiara w cuda umiera ostatnia
tulam
_________________ Omnia tempus habent
Mamcia 03.07.1955 - 14.12.2015
Wczoraj tk, na wyniki czekamy, dzisiaj chemia ta sama co do tej pory, natomiast od następnej zmiana na jakaś inną lżejszą - przyjmowana co tydzień. Nic nie wiem jakie leki, tylko tyle co po szybkiej rozmowie tel dowiedziałam się od babci. Czy w taki razie nie będzie hormonoterapii? Chemia co tydzień, czy to nie za często?? Mam pewne wątpliwości. Markery są ok, dużo poniżej.
Jeśli chemia co tydzień i, jak piszesz, "lżejsza" to zapewne chodzi o jakąś formę monoterapii. W ten sposób podaje się np. paklitaksel, mniejsze dawki co tydzień przez 3 tygodnie i tydzień przerwy. Ten sposób nie obciąża tak bardzo szpiku. Po schemacie AC akurat paklitaksel jest zalecanym uzupełnieniem.
Hormonoterapia dopiero po zakończeniu chemii. Trzymam kciuki za dobre wyniki tk.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum