Tak lekarz jest mniej więcej co dwa tygodnie. Wczoraj przeszliśmy na Durogesic i tabletki z morfina do czasu ustalenia dawek plastrów. Prawdopodobnie wzmożona senność jest "dzięki" tym lekom (z dnia na dzień spi coraz więcej) Ciśnienie obecnie jest w normie. Lekarz o tym wie, cały czas je kontrolujemy. Lekarka mówi, że słyszy że nacieki na płuca się powiększają, coraz ciężej się mu oddycha i mówi nawet. Podczas snu majaczy coś, mówi, potem nie pamięta, że coś mówił, tylko żali się, że ma takie dziwne sny, które go męczą...
Czy morfina może powodować halucynacje? Tata widzi osoby których nie ma i nie wie kto to jest ....długo tlumaczymy ze musi mu sie wydawać...może to tak na początku brania morfiny,lub skutek uboczny. Męczą go dziwne sny i wizje. Może to znow zły środek przeciwbolowy aczkolwiek swoje zadanie usmierzania bólu ,chociaż fizycznego spełnia.
Znów zwracam się o pomoc. Nie wiem jakie obowiązki ma hospicjum domowe. Tata ma nacieki na płuca, jest bardzo wyniszczony... i ma ogromne duszności :(. Dostawał przez 2 tyg sterydy ale niestety przestały już działać. Lekarz najpierw powiedział, że zostaje ostateczność czyli morfina podskórna a teraz kazał dawać morfinę w tabletkach co 4 godziny gdzie za godzinę duszności wracają. Jak sobie nie radzimy to mamy wzywać karetkę. Nie rozumiem tu czegoś bo była mowa o morfinie podskórnej, żeby mu wreszcie ulżyć przecież te duszności to ogromne cierpienie !!!!!!! Lekarz nie może tego podać w warunkach domowych? Nie rozumiem. Czy hospicjum nie powinno być dla nas 24h na dobę? A nie wzywajcie sobie pogotowie i patrzcie jak się dusi..Chyba czegoś tu nie rozumiem...
Nie rozumiem tu czegoś bo była mowa o morfinie podskórnej,
A pytaliście lekarza , dlaczego odstąpił z podawania podskórnego ?
Co odpowiedział?
Hospicjum domowe jest dla Was, ale lekarzy jest 2-3 ,pielęgniarek również, a pacjentów ogrom....więc nie zawsze w danym momencie są dyspozycyjni.
Tata odszedł w niedzielę rano... takiego koszmaru nie przeżyliśmy nigdy :( , było bardzo ciężko umierał całą noc. Dopiero lekarze z pogotowia zdołali mu trochę ulżyć. Koszmar nie do opisania, który mam ciągle przed oczami...ale byliśmy z nim wszyscy (całe rodzeństwo) i mama do samego końca. Chociaż ostatnie parę godzin był już nieświadomy...Nie zrozumie tego nikt kto tego nie przeżył, nie wiem też jak można wrócić po takiej tragedii do porządku dziennego.
Dziękuje za wsparcie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum