Hey Reszkuniu
na te zmiany pogodowe kochana takie dziwne samopoczucia. Dzięki za wpis w moim wątku, mówię ci że normalnie sama nie wiem co mam myśleć, najprościej byłoby uznać że chemia zniszczyła guz ale z drugiej strony nic by po nim nie zostało?! Oj mówię ci że najchętniej to bym zapomniała o wszystkim i o tym raku również a to na wątrobie okazało się torbielami i człowiek by wrócił do normalności. Ale to tylko moje marzenia bo nie wierzę w cuda... Pozdrawiam i ciebie i mamcię no i jamniorę (uwielbiam te psiska).
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Też bym najchętniej zapomniała o wszystkim. Chciałabym żeby było jak kilkanaście lat temu, kiedy Mamcia była całkowicie zdrowa, pełna sił i energii. Chciałabym żeby to raczysko zniknęło z naszego życia i z całego świata, by nikt nie chorował na tą paskudę i nie musiał cierpieć, martwić się i przeżywać.
Wiem, że pogoda nie działa korzystnie, każdy może się źle czuć, ale sama wiesz jak to jest. Mamcia powie, że się gorzej czuje i zaczynasz myśleć i się denerwować, czy wszystko jest okej, czy to nie gadzina. To jest paskudne. Mam nadzieję, że w końcu przestanę Mamine dolegliwości tak przeżywać i stawać w stan gotowości i napięcia za każdym razem.
Mam też cichą nadzieję, że te Mamine dolegliwości to nic innego jak nerwicowe objawy. W końcu nerwica może się fizycznie manifestować, a nie tylko psychicznie i dawać bardzo różne i często mocne objawy.
Uspokoiłabym się gdyby miała zrobionego PETA, w końcu do dokładne badanie jest i choć wiem, że jednej komóreczki nie wychwyci, ale jakby coś więcej było i się działo, to by badanie to wykryło. Niestety jak o tym wspominam, to Mamcik twierdzi, że jest zdrowa i onkolog na pewno nie skieruje Jej na takie badanie, bo pewnie uzna, że nie ma takiej potrzeby. W końcu są bardziej chorzy, którzy leków nie dostają i czekają na badania, albo sami muszą je finansować (jakaś dalsza znajoma ma stwardnienie rozsiane i musi zapłacić ponad 3000 złotych za leczenie). Już uważa, że jak pójdzie w sierpniu na kontrolę, to potem dostanie termin za 6 miesięcy albo i rok, bo ma wrażenie, że lekarka nie uważa by potrzebowała kontrolnych wizyt. I nie pomaga tłumaczenie, ze taka jest procedura i lekarka nie może, a przynajmniej nie powinna tak robić, jak Mamcia twierdzi. Mamcia wie lepiej i już.
Co do Twojej Mamusi to pewnie że najlepiej by było jakby się okazało, że jest całkowita remisja guza i sobie gadzioch poszedł w cholerę i pozostała po nim tylko ta pogrubiała część, co ją rezonans widzi. Nie znam się, więc nie wiem czy guzy mogą znikać całkowicie bez śladu. Nie wiem też co myśleć o tych wynikach. Było jak byk, że rak, była chemia, miała być operacja i co? Guz znikł bez śladu?
Na myśl przychodzi mi pomyłka w badaniach, jakaś niefortunna zamiana wyników i dostały się Wam wyniki kogoś innego. Ale z drugiej strony nie bardzo chce mi się w to wierzyć.
Buziaki Złotko i uściski mocne dla Ciebie i Mamci i Twojej Gromadki
Pogoda fajna, koniec pierwszego dnia długiego weekendu, a Mamcia mi się rozkłada :(
Dostała temperatury... w dzień miała 37.2 o 20 miała 37.5. Od kilku dni wydawała mi się taka ciepła w dotyku, ale od termometru opędzała się jak od stada szerszeni, ciągle twierdząc, że nic Jej nie jest. Ot taka twarda jest.
A dzisiaj termometr sama z siebie dwa razy wzięła, więc musi się źle czuć, skoro to zrobiła. Mam nadzieję, że jutro pójdzie do lekarza dyżurnego, albo chociaż zapisze się do swojej internistki.
Mam szczerą nadzieję, że to zwyczajne przeziębienie jest, albo grypa np. żołądkowa (dzisiaj często chodzi do łazienki), ale już zdążyło się włączyć światełko ostrzegawcze, czy to na pewno tylko ta grypa, albo przeziębienie, czy ewentualnie fizyczna manifestacja nerwicy. Wiem, że są ludzie, którzy latami mają takie stany podgorączkowe powyżej 37 i tak naprawdę nic się nie dzieje. Odkąd jednak usłyszałam, że takie grypowe objawy mogą oznaczać działania paskudy, to przejmuje się za każdym razem jak Mamcia ma więcej niż 37, albo jak mówi, że czuje się właśnie tak jakby grypę miała.
Marudzi, że ją nogi rwą, że jej zimno i boli wszystko, ale twierdzi, że tylko dzisiaj tak sobie poleży, a jutro już będzie normalnie łazić, więc Ją ofuknęłam, że ma o siebie zadbać, a nie ganiać i nie wiadomo co robić, żeby dotarło do Niej, że nie może olewać swojego zdrowia i lekceważyć dolegliwości. Ja wiem, że jest twarda, silna i dzielna, ale nie powinna olewać swojego zdrowia, bo wychodzi jak wychodzi. Eh...
Lato było, dużo się spacerowało, potem komp mi się popsuł, a jak się zreperował, to padł net i dlatego milczę nie mogąc bywać z Wami na forku, czego mi strasznie, strasznie brakuje
Nareszcie jak nareszcie. Na razie nadal mnie nie ma, bo nie mam jak, co mnie bardzo dobija niestety.
Mam nadzieję, że się w końcu wszystko wyklaruje i będę częściej.
Buziaki Kochane
[ Dodano: 2012-09-19, 15:34 ]
P.S. Martwię się Mamcią, bo jak pisałam w swoim wątku, mamy bardzo stresową sytuację i Mamcia ma doła, nerwicę i w ogóle Jej się żyć odechciewa i ma ochotę coś sobie zrobić. Ech, ech... nie jest fajnie i wesoło. Poza tym dzisiaj pogoda w żadnym razie nie nastraja optymistycznie (przynajmniej u mnie). Brrrrrrrr....
Mamcia zaraziła mnie nerwicą i dołem... Od jakiś dwóch tygodni na wszystko patrzę w czarnych barwach i nawet jeśli złapie mnie jakiś entuzjazm, to bardzo szybko mi przechodzi. Na domiar złego, Mamcia od kilku dni nie najlepiej się czuje, a dzisiaj właśnie wróciła do domu i narzeka na ból gardła, zatkany nos i ogólnie takie jakieś grypowe samopoczucie... Wiem doskonale, że teraz bardzo łatwo się przeziębić, ale za każdym razem, gdy Mamcia mówi, że się źle czuje, to i mnie od razu źle i się przejmuję...
Reszko, po pierwsze bardzo Ci dziękuję za odwiedziny mnie.
A teraz najważniejsze, zastanawiam się jak w Ciebie wlać choć trochę dobrych myśli, wypędzić te nerwice i doły. Co prawda ja ostatnio przechodziłam jakieś dołki, ale starałam się im nie poddawać. To naprawdę niczemu dobremu nie służy.
Przytulam cieplutko
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Wiem doskonale, że doły i nerwy niczemu nie służą. Może to przez to, że się zimno robi i coraz szybciej ciemno? Teraz właśnie leje i choć lubię deszcz, to nastraja mnie obecnie pesymistycznie. Pewnie też dlatego, że się martwię o Mamę, a jak Mama się źle czuje, to to przeżywam bardzo. Wiadomo, że każdy ma lepsze i gorsze dni, ale jak Mamcia narzeka na to, że Ją wszystko boli i jest jak rozbita, to mi także jest źle...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum