Justyniu ja wiem, wiem, ale sprawdziłam moje wpisy i Mamcia ma wyniki MCH i MCHC niemal takie same jak przed operacją, więc się nie dziw, że się martwię i przerażam. Bo powinno to wrócić do normy, a nie wraca, a tyle czasu po operacji już...
Reszkuń absolutnie nie zamierzałam umniejszać wagi choroby twojej mamy ani tym samym podwyższać rangi choroby mojej. Napisałam tylko o moich zmartwieniach, wy z Darkiem przejmujecie się tym czego nie ma ale może być bo zagrożenie jest realne natomiast ja boję się tego co już jest a jeszcze nie do końca zbadane, ale wiem że już jest. Nie miałam na uwadze besztać was za wpisy tylko "doprowadzić" do lekkiego opamiętania się, bo boicie się przerzutów u mojej mamuśki już są i co żyje (dzisiaj nawet poszła z koleżanką na dancing) i chwała za to że tak podchodzi do życia że wie co ją czeka ale nie czeka biernie tylko zamierza wypełnić swój czas przyjemnościami. Pozdrawiam ciebie i mamcię trzymajcie się cieplutko i "ręce przecz" od stron z przerzutami i wynikami badań
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Ależ ja wiem Goniaczku o co Ci chodzi (mam nadzieję, że Ci nie przeszkadzają te moje zdrobnienia ) Po prostu przeprosiłam, bo masz absolutną rację, że niepotrzebnie się nakręcamy, przeżywamy i panikujemy, a przecież nie mamy tak naprawdę powodu - poza tym jak mówisz, że jest to jakieś zagrożenie. Powinnam się pogryźć po paluchach i w ogóle.
W każdym razie pogadałam sobie jeszcze z taką mamy koleżanką pielęgniarką. Krew pobierała itd. Poza tym w sprawach rakowych siedziała i siedzi od dawna (Mama i znajome, przyjaciółki) Powiedziała mi jedno. Mam się patrzeć na to co podają w wynikach badań obok tych wyników - na zakresy referencyjne, a nie szukać na necie. Według tych zakresów podanych na badaniach, Mamcia ma wyniki okej, poza tymi pogrubionymi przeze mnie. I mam się nie nakręcać. Więc nie będę. Poczekam do 14 jak pójdziemy na kontrolę i lekarz na pewno rozwieje wszelkie wątpliwości i wszystko wytłumaczy.
Dziękuję Bogom Niejedynym za to forko, za Absenteeism, która mi cierpliwie wytłumaczy, wyjaśni i postawi do pionu. Oraz za Ciebie, Justysię, Mirunka, którzy jesteście przy mnie, pomagacie, pocieszacie, stawiacie do pionu, a najważniejsze, jesteście i słuchacie i z Wami mogę pogadać, wyżalić się, powiedzieć o lękach, obawach itd.
Reszko, przytulam, ale wybacz czasami mam ochotę Cię przełożyć na kolano i wiesz co ...
Często cytuję klasyka z jakiegoś filmu: tylko spokój może nas uratować
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Wiem Justysiu że masz ochotę, jakkolwiek perwersyjnie by to nie brzmiało
Długi weekend minął nam bardzo gorąco i leniwie Nic nam się nie chciało i bardzo dobrze.
Mamcia drugi dzień jest na masażach, jakiś lampach i bioprądach (?). Jak na razie twierdzi, że znów ją zaczął boleć ten odcinek lędźwiowy - ta część jest masowana. Poza tym nieco marudzi, że jej zimno. Pewnie te lampy ją rozgrzały, a wczorajszy i dzisiejszy dzień do gorących nie należały, przecież tyle dni było upalnych.
Jutro pomyka do pulmonologa, a 14 wizyta u onkologa. Chce tym razem z Nią iść, ale mi mówi, że nie mogę wejść z Nią do gabinetu. I nie wiem teraz ile w tym prawdy, bo czytuje tutaj, że mogę Mamie towarzyszyć.
Hey Reszkuniu
jeśli chodzi o wejście do gabinetu ja jestem zawsze w każdym nawet na konsultacjach przed operacyjnych, podawałam lekarzom daty operacji i badania. mama kompletnie podczas wizyt nie ma do tego głowy, poza tym ja mam karteczkę z pytaniami i dosyć często jak mamy już wychodzić to zostaje sama w gabinecie żeby dowiedzieć się więcej na temat stanu zdrowia mamy. Wszystko zależy od twojej mamci czy ma ochotę żebyś wiedziała wszystko czy tylko to co chce ci przekazać, moja mnie poinformowała że nie chce znać szczegółów żebym ja się dowiadywała bo bardziej się w tym rozeznaje a jej przekazała na "chlopski" rozum co ją czeka nie ma mowy o rokowaniach i innych interesuje ją tylko - czy jest dobrze i kiedy jakie badanie czy zabieg- to taka forma obrony jak nic nie boli to o tym nie myśli (chyba że kusi odwiedzić lekarza- wtedy jest zgryzana przez nerwy).
pozdrawiam serdeczni i buźki dla was obu dziewczynki moje :-)
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Osobiście wolałabym być w gabinecie, bo jak znam Mamę, to powie lekarce, że się dobrze czuje i wyjdzie, a potem mnie jęczy i marudzi, że coś Jej dolega. Jakbyśmy weszły we dwie, to miałabym jaką taką kontrolę i mogła dopowiedzieć, gdyby Mamcia coś pominęła. A że pomija to wiem na pewno. Taka jest. Tyle, że w Jej sytuacji powinna mówić o wszystkim, a nie wybiórczo, bo lekarz rentgena nie ma i musi dawać wiarę pacjentowi, że się dobrze czuje i nic mu nie dolega.
Wiem, że to co piszę może być dość krępujące, ale dzisiaj dowiedziałam się, że Mamcia jakby nieco popuszczała przy pruknięciu. Przynajmniej dzisiaj się to zdarzyło. Pytam się więc, czy codziennie, czy zdarza Jej się to od wielkiego dzwonu. Bo wiadomo czasem człowiek się zarobi, jest poza domem i może przydarzyć się niespodzianka jak przypili za mocno, czasem niezbyt dokładnie użyje się papieru bo się człowiek spieszy, pędzi gdzieś czy coś. Ale Mama nabierała wody w usta, zaczęła czytać gazetę i sprawę uznała za zamkniętą. Ona zadowolona, poinformowała mnie, ale więcej nic nie powie. A to przecież chyba istotne jest.
Skaranie boskie czasem z tą moją Mamcią jest
Jeszcze dzisiaj mi się przyśniła, że brałam udział w biciu jakiegoś rekordu, a Mamcia to kompletnie zignorowała, olała i ogólnie miała gdzieś. I pamiętam, że się z Nią pokłóciłam i Ja pobiłam! A przynajmniej poszarpałam, zwyzywałam i poszłam w cholerę. Bardzo nie lubię takich snów.
Witaj siostra
przepraszam że dopiero teraz ale miałam taki zawrót głowy. Wyczytałam w wątku merytorycznym że cosik się pojawiło na śledzionie (tzn. chyba było wcześniej), ale faktycznie jeśli nic się nie powiększa to może jakieś torbielki, bo meta na pewno by się rozrastała. Na twoim miejscu wydębiła bym rezonans magnetyczny, bo w przypadku mojej mamy na TK guz z jelita zniknął a na rezonansie było wszystko opisane i że nacieka do tkanki mięśniowej. Może macie jakiegoś lekarza specjalistę -np. chirurga który by wam bez problemu przepisał MR tak dla świętego spokoju :-). Trzymajcie się słonka i piszcie co i jak. pozdrawiamy
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Jak na razie właśnie siedzą i się nie powiększają, więc zostawiamy to na razie w spokoju Tym bardziej, że wszyscy mówią, że gdyby to były przerzuty, to przez sześć miesięcy by się dużo rozrosły i w ogóle było ich więcej itd.
Chirurga niestety nie znamy żadnego więc szans na rezonans raczej nie mamy, chyba, że udałoby mi się Mamę namówić na wizytę u Onkolog i molestowanie jej o to skierowanie.
Mamcia czuje się dobrze, choć jest marudna , a przez te chłodne dni narzekała na zimno, ale zimno było wszystkim pewnie. Skarży się czasem na bóle głowy, ale to raczej stres, bo akurat mamy dość stresującą sytuację w domu.
Pewnie powinna też się wybrać do lekarza z prawą ręką, bo według Niej jest jakaś sina. Siności raczej nie widzę, jest ciepła, więc raczej się nic nie dzieje, ale niech idzie dla świętego spokoju Niech pogada, w końcu dobrze jak się zajmie swoim zdrowiem, całe życie olewała, to chociaż teraz niech się o siebie potroszczy
Dzień jest piękny, niedługo pójdziemy na spacer z Jamniorą
Buziaki Kochane Moje Ściskalski dla Was i Waszych Rodzinek Małgolisiu ucałuj moją przyszytą Mamcię
Net odmawiał współpracy, więc niestety przez pewien czas odcięta byłam od tej stronki, a nawet jak byłam, to miałam problemy z pisaniem, czy nawet czytaniem. Grrrr! Mam nadzieję, że teraz będzie lepiej
Majówki dobiegają końca, teraz będą czerwcówki?
Ostatni weekend spędzony poza domkiem, na działeczce Bardzo fajnie było, choć Jamniora złapała kleszcza. Poza tym tryska mlekiem jak mleczna krówka, trzeba przed nią chować wszystko co gumowe i może (choć nie musi piszczeć) bo to adoptuje. Dzisiaj wydobyła z zakurzonego kąta gumową piłeczkę i zamierza ją wysiadywać
Ja - odpukać - dobrze się czuję i cieszę, się, że nie ma takich upałów po 28-30 stopni, a tak jak jest teraz to jest super fajnie!
Mamcia też czuje się w miarę dobrze, może trochę więcej kaszle, ale w końcu wszystko pyłkuje Jedyne co to to, że się wczoraj nakręciła, bo wyczuła na plecach coś jak wysypkę. Jak mi pokazała, to wygląda jak malusie takie ze 2mm pęcherzyki z powietrzem, albo płynem surowiczym. Nie ma żadnego zaczerwienienia, nie swędzi, nie boli. Nic. Jakby mi nie pokazała w którym miejscu dokładnie to pewnie bym nie zauważyła. I tak sobie myślimy co to, bo na necie właściwie żadnych informacji.
I jak tak czytam Kciukaski, to mi głupio, że nie umiem tak ładnie i ciekawie pisać i tylko piszę jak cosik nam dolega. Eh...
Witaj Justysiu Te się cieszę, że mogę się udzielać
Dzisiaj dzień nieco zabiegany. Właśnie wróciłyśmy ze spaceru z kundlami. Dwie godzinki na polu. Jamniora wyszalała się z piłką, nażarła trawy, a teraz niańczy kolejne wytrzaśnięte "dzieciątko". Nie mam zielonego pojęcia, skąd ona je bierze, bo zdawało się nam, że wszystko pochowałyśmy.
Mamcia marudzi. Twierdzi, że czuje się tak jakby miała mieć grypę. Rwą Ją nogi w kostkach i jakaś taka jak rozbita jest. Teraz mówiła, że ma wrażenie jakby miała temperaturę. Termometr wsiąkł i sprawdzić mogę wyłącznie dotykowo. Wydaje mi się, że czoło ma tak samo ciepłe jak moje. Znów myślę, znów się martwię. Wiem, że nie powinnam, bo też mnie coś dzisiaj nogi rwą (zwłaszcza prawa). Mówienie o zimnie też jest mało miarodajne, bo ludzie mają różną ciepłotę ciała. Niektórzy są zmarzluchami, innym wiecznie gorąco. nie zmienia to faktu, że myślę i się martwię. Eh...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum