OPIS USG Pacjentka po operacji usunięcia narządu rodnego z przydatkami z powodu raka jajnika w 2010.
Wątroba jest prawidłowej wielkości i o prawidłowej echogeniczności. PŻW i żyła wrotna mają prawidłowe średnice. Pęcherzyk żółciowy jest mały, obkurczony, bez złogów. Trzustka jest prawidłowej wielkości i echogeniczności, zawiera w trzonie przy przedniej powierzchni strukturę owalną o śr. 7 mm. Śledziona jest prawidłowej budowy, homogenna. Nerka prawa jest prawidłowej wielkości, bez zastoju i złogów, stosunek korowo-rdzeniowy prawidłowy, zawiera torbiel prostą o śr. 17 mm. Nerka lewa jest prawidłowej wielkości, bez zastoju i złogów, stosunek korowo-rdzeniowy prawidłowy. Przestrzeń zaotrzewnowa bez patologii. Pęcherz moczowy jest opróżniony.
Pod powłokami jamy brzusznej nie uwidoczniono ewidentnych guzków otrzewnej.
Wolnego płynu w jamie otrzewnej nie stwierdza się.
Wszystkie zapisy mówią o stanach mieszczących się w granicach normy, z wyjątkiem następujących:
- obkurczenie pęcherzyka żółciowego, najprawdopodobniej nie wynikające z choroby nowotworowej,
- torbiel o śr. 17 mm w nerce prawej, najprawdopodobniej będąca zmianą łagodną,
- owalna struktura śr. 7 mm w trzustce, o niewiadomym charakterze.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Należy przy tym pamiętać, że USG jest mniej czułym badaniem niż TK.
Jednak nawet w TK (a nawet w PET) widać zmiany w jamie otrzewnowej dopiero od średnicy ok. 1 cm. Jeśli więc są jakiekolwiek mniejsze - nie wyjdą na badaniach obrazowych (zobaczyłby je dopiero chirurg otwierając jamę brzuszną).
W tej sytuacji należy porównywać obecny obraz USG do poprzedniego (USG a nie TK!) - niestety nie wiem gdzie go szukać w tym wątku. Jeśli porównawczo mamy remisję - można wyciągnąć wniosek o skuteczności chemioterapii. Pomocnym będzie również oznaczenie Ca125 i porównanie go do poziomu poprzedniego.
Bociek i co Ci sie udalo ustalic odnosnie hipec? Sa szanse na to? Moja mama miala wlasnie to podane podczas operacji tydzien temu. Prpfesor operujacy powiedzial, ze to ma sens jedynie kiedy wszczepy nie sa wieksze niz 25-502,5-5,0 mm. U mojej mamy zostawili wszczepy na krezce jelita cienkiego, ale podobno nie wieksze niz 25mm i dlatego podali ta chemie....jak sie czuje mama? Jakie dzialania podjete dalej?
@pelasiu - na razie nic się nie udało ustalić. Mamę dziś przywiozłem z drugiej chemii. Samopoczucie Mamy dość dobre, oczywiście cieszy się, że wróciła do domu, jednak pięć dni na oddziale w czasie przyjmowania chemii jest dla niej męczące i frustrujące, nawet pomimo mych codziennych odwiedzin rano i wieczorem. Ale to nic dziwnego - nie jest u siebie, nie może się poczuć swobodnie jak w domu, chemia ją też męczy i osłabia, mimo że zbytnio tego po niej nie widać. Na pewno jest lepiej niż po pierwszej chemii - wtedy była bardziej osłabiona. Po rozmowie z lekarzem wyszło, że przy następnej chemii - czyli od 8 kwietnia - zbadamy marker i wtedy pani doktor ustali dalszy przebieg leczenia i pewnie wtedy porozmawiamy konkretniej o możliwości hipertermii. Pozytywna rzecz - Mama w trakcie pobytu na oddziale przytyła 1,5 kg Bardzo ją to ucieszyło, bo martwił nas tak gwałtowny w naszym odczuciu spadek jej wagi. Pani doktor zaproponowała Nutridrinki proteinowe (wcześniej Mama piła zwykłe), by poprawić białko, więc od poniedziałku Mama je pije. Udało mi się ją też przekonać do codziennego picia soku żurawinowego (mimo, że początkowo była do tego pomysłu sceptyczna, by wręcz nie rzec - oporna). Na razie przygotowujemy się do Świąt Wielkanocnych (dla nas to szczególny czas, bo bezpośrednio przed tymi świętami w 2010 roku u Mamy zdiagnozowano chorobę, więc jest to dla nas jakiegoś rodzaju wyznacznik jak długo Mama już walczy), a potem - kontynuujemy walkę. Pozdrawiam Was wszystkich gorąco.
Bociek jak mama się czuje? już kilka dni po chemii, więc mam nadzieję, że do siebie dochodzi .... co to za chemia, że 5 dni w szpitalu była? Bedzie kontynuowana? Serdecznie Was pozdrawiam....gdzie się mama leczy? W Wawie?
Mama się czuje coraz lepiej - wczoraj po raz pierwszy od operacji sama pichciła obiad, więc faktycznie idzie ku lepszemu. Chemia to Taxol + Ifosfamid, w pierwszy dzień na oddziale Mama dostaje premedykację, w 4 kolejne dni są wlewy chemioterapeutyków. Były na razie 2 wizyty w ramach tej chemii, na pewno będzie kolejna - tydzień po świętach. W czasie tej 3-ej chemii będzie badanie markera CA125, a po samej chemii pewnie TK. Na podstawie wyników tych badań będzie podejmowana decyzja odnośnie kontynuowania tego leczenia lub ewentualnych zmian.
Na nadchodzący okres Świąt Wielkanocnych wszystkim życzę dużo zdrowia, radości i ciepła.
Mama już po trzeciej chemii. Niestety na samym początku okazało się, że Mama ma obniżony potas, w związku z czym trzeba było go Mamie uzupełnić. Skutkiem tego pobyt Mamy w szpitalu wydłużył się do 6 dni, co dość negatywnie wpłynęło na jej nastawienie, bo już te standardowe 5 dni jest dla niej męczące psychicznie, a każdy dodatkowy dzień dłuży jej się niemożebnie. Chemia osłabiła ją też dość mocno fizycznie - troszeńkę zataczała się, gdy wychodziliśmy ze szpitala, więc musiałem ją prowadzić pod rękę. Badanie markera Mama będzie miała robione jednak dopiero przed 4-tą chemią, którą ma zacząć dostawać 6 maja. Przepisano jej potas w tabletkach, by mogła przyjmować go również w domu. Mama stara się również jeść produkty o odpowiednio wysokiej zawartości potasu: banany, pomidory, ziemniaki. Jak to przy tej chemii już mieliśmy okazję się przekonać, również i tym razem w pierwszą noc po powrocie do domu Mamę męczyło dokuczliwe mrowienie nóg. Dziś jednak czuje się już dość dobrze, gotuje obiad i generalnie jest "na chodzie" Samopoczucie też ma dość dobre.
Witajcie. Trochę nowych wieści. Trochę dobrych, trochę nieco niepokojących i gorszych. Łyżka miodu, dwie łyżki dziegciu. Mama od 6 do 10 maja była na czwartej chemii, pani doktor powiedziała przed jej rozpoczęciem, że zamierzają dać Mamie jeszcze co najmniej 3, więc w tej chwili czekałyby Mamę co najmniej dwie. Na początek bardzo dobra wiadomość: marker CA125 spadł z wartości ok. 922 (bezpośrednio po operacji pod koniec lutego) do wartości 19,8 - czyli do normy. Fantastyczna wiadomość. Mamę niesamowicie podniosła na duchu ta informacja, było to widać przez całe 5 dni jej pobytu w szpitalu. Zwykle bywała niespokojna, narzekała, że tyle jeszcze musi czekać do wyjścia ze szpitala, tym razem jej to nie przeszkadzało. Niestety, była niska hemoglobina - 9,1 - tak niska zdaje się jeszcze nie była przez całą chorobę Mamy. Mama dostała jakiś zastrzyk, który miał tą kwestię "załatwić", niestety nie mam w tej chwili dostępu do nazwy tego leku, wiem tylko, że to było w ramach jakichś badań prowadzonych przez panią doktor i Mama musiała podpisywać dokumenty, że zgadza się wziąć udział w tych badaniach. Poza tym wszystkie pozostałe wyniki - potas: 3.8, mocz - okazały się być dobre. Samopoczucie Mamy też, jak pisałem, wydawało się być bardzo dobre.
Niestety, okazało się, już po wyjściu ze szpitala, że Mama trochę nie bardzo radzi sobie psychicznie z ograniczeniami fizycznymi jakie na nią spadły. Zawsze była kobietą bardzo żywą, zaradną i nie do pomyślenia jest dla niej, że teraz pewne rzeczy sprawiają jej trudność. Dlatego są momenty, że staje się drażliwa, niecierpliwa i nerwowa. Zastanawiam się nad tym, czy nie zaproponować jej wizyty u psychologa. Z drugiej strony - na oddziale chemioterapii, gdzie przebywa, jest pani psycholog, która regularnie ją odwiedza (albo przynajmniej próbuje ), Mama jednak jest jej wizytami podrażniona.
Na domiar złego dziś rano okazało się, że Mama straciła władzę w jednej z rąk. Tato zawiózł ją do szpitala, podejrzenie udaru. Gdy rozmawiałem z nią przez telefon brzmiała trochę niewyraźnie, tak jakby niewład ogarnął również połowę twarzy. W szpitalu wykonano jej tomografię komputerową głowy, jednak - z tego co rozmawiałem z Tatą - nic ona nie wykazała. Częściowo Mamie wróciła władza w ręce i nawet gdy rozmawiałem z nią przez telefon wieczorem, brzmiała już lepiej. W szpitalu ma pozostać przez kilka dni na obserwacji, mam nadzieję, że wróci do formy.
Tak więc jak pisałem, są i dobre informacje i te nieszczególnie dobre. Nic to. Walczymy nadal. Jak coś mi się jeszcze przypomni - będę tu pisał.
marker CA125 spadł z wartości ok. 922 (bezpośrednio po operacji pod koniec lutego) do wartości 19,8 - czyli do normy.
Wyraźnie świadczy to o skuteczności chemioterapii.
bociek napisał/a:
Niestety, okazało się, już po wyjściu ze szpitala, że Mama trochę nie bardzo radzi sobie psychicznie z ograniczeniami fizycznymi jakie na nią spadły. Zawsze była kobietą bardzo żywą, zaradną i nie do pomyślenia jest dla niej, że teraz pewne rzeczy sprawiają jej trudność. Dlatego są momenty, że staje się drażliwa, niecierpliwa i nerwowa. Zastanawiam się nad tym, czy nie zaproponować jej wizyty u psychologa. Z drugiej strony - na oddziale chemioterapii, gdzie przebywa, jest pani psycholog, która regularnie ją odwiedza (albo przynajmniej próbuje ), Mama jednak jest jej wizytami podrażniona.
Z Twoich słów wynika, że mamie trudno odnaleźć się w tej nowej i trudnej sytuacji, jaką jest doświadczenie choroby onkologicznej.
Pomysł ze skorzystaniem z pomocy psychologa wydaje się być dobry, jeśli ta konkretna pani (jej sposób podejścia ?) Twojej mamie nie odpowiada, może warto pomyśleć, "bardziej spokojnie" o innym psychologu ?
Może spróbuj delikatnie i bez naciskania, w odpowiednim czasie i nastroju, porozmawiać z mamą i spróbować delikatnie przekonać, czy raczej zaproponować, że może zechciałaby skorzystać z takiej pomocy i zdecydować się na nie zobowiązującą przecież rozmowę.
Bardzo dzielnie radzisz sobie w tej trudnej sytuacji,
kibicuję Wam i serdecznie pozdrawiam.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Mama od wczoraj znajduje się na oddziale neurologicznym na obserwacji. Lekarze określili to co się jej przydarzyło jako lekki udar. Konsultowałem dziś telefonicznie z panią doktor od chemioterapii, czy aby właśnie leki podawane Mamie w trakcie chemioterapii nie wpłynęły na taki jej obecny stan, ale pani doktor raczej wykluczyła taką możliwość. Stwierdziła, że może to być pochodna choroby nowotworowej czy też kwestie związane z krzepliwością krwi (Mama jednak cały czas przyjmuje przeciwzakrzepowo Clexane). Ustaliłem z panią doktor, że - o ile oczywiście stan Mamy będzie na to pozwalał - przed kolejnym terminem chemii (3 czerwca), czyli końcem maja udamy się do poradni onkologicznej na konsultację. Stan Mamy fizyczny jest, biorąc pod uwagę sytuację, wydaje mi się nienajgorszy. Można się z nią normalnie porozumieć, władza w ręce momentami się poprawia, czasem się pogarsza. Gorzej jest z jej stanem psychicznym, coraz gorzej sobie radzi sytuacją, w której jest tak mocno zależna od innych, podczas gdy do tej pory była w stanie sobie z wszystkim radzić. Jest to dla niej mocno frustrujące. Na oddziale neurologicznym ma cały czas leżeć, nie może nawet wstawać do toalety, więc to dla niej dodatkowo stresująca sytuacja. Lekarze twierdzą, że najwcześniej wypiszą Mamę do domu w piątek, ale wygląda na to, że to najbardziej optymistyczny wariant, więc niewykluczone, że Mama jednak poleży nieco dłużej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum